Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 56~ Nowe wyzwanie

Oczami Yumi:

Obudziłam się w miarę wcześnie, a że jak zwykle nie byłam w stanie zasnąć, wstałam z łóżka, przebrałam się w codzienne ciuchy i zeszłam na dół do kuchni, gdzie czekał już Aphrodi ze śniadaniem.

Zjedliśmy rozmawiając na jakiś mało istotny temat, po czym oboje szybko spakowaliśmy swoje rzeczy i udaliśmy się na boisko nad rzeką na trening. Dzisiaj był weekend, więc przed nami tylko dwie godziny ćwiczeń, a później mieliśmy wolne. Choć i tak pewnie będziemy grać w piłkę.

Dzisiaj wyjątkowo mieliśmy ćwiczyć nad rzeką, bo w szkole było coś organizowane i uczniowie nie mogli się tam dzisiaj pojawiać, nawet na trening.

Gdy dotarliśmy na miejsce, brakowało jedynie kilku osób, które po chwili się zjawiły. Już mieliśmy zacząć trening, gdy na boisko weszła grupa chłopaków, wszyscy w czarno-niebieskich strojach piłkarskich.Każdy z nich na prawym ramieniu miał bandaż i wszyscy patrzyli na nas jednakowo wrogim wzrokiem.

Jeden z nich, ten z opaską kapitana, podszedł bliżej, uważnie się nam przyglądając. Miał krótkie białe włosy, z grzywką opadającą na jedno ze złotych oczu. Po chwili jego wzrok natrafił na Marka, a sam chłopak podszedł do niego.

Poczułam jak czyjaś ręka oplata mnie w pasie. Odwróciłam głowę do tyłu, patrząc w pełne niepokoju oczy Nathana. Cała ta sytuacja stresowała wszystkich jednakowo.

- Jestem Taisuke Hiro.- odezwał się i wskazał na swoją drużynę.- A to mój zespół "Burza". Chcemy z wami zagrać.- ton jego głosu nie wskazywał, jakby chciał z nami grać mecz towarzyski, a jakby wyzywał nas do walki na śmierć i życie. Drgnęłam lekko, a Nathan zaraz mocniej mnie przytulił, chcąc dodać mi otuchy. Nie bardzo pomogło, bo wzrok złotych tęczówek chłopaka ponownie zaczął prześlizgiwać się po twarzach zawodników.

Mark, również lekko zaniepokojony wyciągnął do chłopaka rękę.

- Ja jestem Mark Evans, kapitan Raimona. Czemu tak nagle zapraszacie nas do gry.

- Chcemy zmierzyć się z tą wspaniałą drużyną, o której tyle słyszeliśmy.- chłopak zignorował wyciągniętą w jego stronę dłoń i spojrzał z pełną powagą na naszego kapitana.

- Dobrze. w takim razie zagrajmy.- odpowiedział po chwili Mark. On też był zupełnie poważny. O ile zazwyczaj wieść o możliwości rozegrania meczu bardzo go cieszył, teraz zdawał sobie sprawę z tego, że ten mecz nie będzie należał do przyjemnych. Jednak musieliśmy zagrać z Burzą, żeby przekonać się jaki jest ich prawdziwy cel.

Obie drużyny rozeszły się i zaczęły przygotowania do gry. Nie było z nami jeszcze trenera, ale i zawodnicy Burzy byli sami, więc myślę, że damy radę. Choć nie zmienia to faktu, że bardzo martwiłam się nadchodzącą grą.

- Ja stanę na bramce, Bobby, Timmy, Jack i Jim na obronie, Jude, Erik i Nathan na pomocy, a na ataku Axel, Aphrodi i Fubuki.- odezwał się Mark.

Czyli na razie posiedzę na ławce. Podejrzewam, że Mark chce bym przyjrzała się technikom Burzy, by móc je potem skopiować za pomocą Powtórzenia Anioła.

Chłopcy kiwnęli głowami na znak zgody, po czym ruszyli na boisko, zajmując swoje pozycje, podobnie zawodnicy Burzy. Rozległ się gwizdek,a rozpoczynający grę napastnicy Burzy, w tym Taisuke, ruszyli. Białowłosy szybko przemknął koło zawodników Raimona i już po chwili stał pod bramką. Kopnął piłkę. Po prostu, bez użycia żadnej techniki. Ta leciała prosto na Marka, który usiłował ją złapać. Strzał jednak był bardzo silny. Nasz bramkarz chwilę walczył z jego ogromną mocą, ale ostatecznie razem z piłką wylądował w siatce.

Minęło dopiero kilka sekund, a Burza już prowadzi! Jak to możliwe? Patrzyłam przerażona, jak Taisuke wraca na swoją pozycję, a Mark chwiejnie podnosi się z ziemi. Brunet spojrzał na piłkę. On też musiał być zaskoczony siłą tego strzału. Zdobyli punkt, bez użycia ani jednej z technik hissatsu. To naprawdę silna drużyna. Ten mecz naprawdę może się źle skończyć.

Oczami Nathana:

Udało im się zdobyć przewagę właściwie w ułamku sekundy od rozpoczęcia gry. Co to jest w ogóle za drużyna? I po co niby mieliby chcieć z nami grać?

- Czego wy chcecie?- krzyknąłem za odchodzącym Taisuke. Ten odwrócił się do mnie z obojętnością na twarzy.


- Mamy zniszczyć klub piłkarski Raimona.

- Co?!

- Czemu?- zapytał zamiast mnie Mark.

Taisuke wzruszył ramionami. Ten chłopak strasznie mnie irytuje, ale naprawdę umie grać. Podejrzewam, że reszta jego drużyny także. Ale musimy jakoś dać radę.

Teraz my zaczynamy. Aphrodi ruszył z piłką, a reszta drużyny za nim. Chwilę potem drogę zagrodził mu jeden z pomocników Burzy. Uśmiechnął się wrednie, po czym machnął ręką.

- Mroczny Wiatr!

Blondyna otoczyło czarne tornado, z każdą chwilą większe. Nawet z odległości kilkunastu metrów czułem jak silny był podmuch wiatru wywołany techniką Burzy. Gdy wiatr zniknął, blondyn był na tyle wysoko w powietrzu, że runął na ziemię z głośnym hukiem.

- Aphrodi!- usłyszałem krzyk Hany i Yumi z ławki. Nie miałem jednak czasu sprawdzać stanu chłopaka, po przede mną pojawił się Taisuke.

- Nie zamierzam pozwolić ci dalej strzelać.- warknąłem, a on tylko posłał mi znudzone spojrzenie.

- Świetlna Klatka.

Wokół mnie rozbłysło złote światło. Poczułem, że nie mogę się ruszyć, a z każdą chwilą miałem coraz mniej sił. Starałem się jakoś przełamać technikę chłopaka, ale nie miałem już siły. Moc tego hissatsu była zbyt duża. Taisuke minął mnie, a światło zgasło. Osunąłem się na ziemię, zbyt zmęczony by dalej stać.

Usłyszałem za sobą głos Marka, kiedy próbował zatrzymać kolejny strzał białowłosego. Bezskutecznie.

Dalszy gra, wyglądała tak samo. My usiłowaliśmy odebrać Burzy piłkę, ale oni z łatwością nas pokonywali, za każdym razem stopniowo odbierając nam siły. Najgorsze było uczucie, że potrafią z nami wygrać bez tych wszystkich strasznych technik. Odniosłem wrażenie, że oni po prostu chcą zadać nam jak najwięcej bólu.

- Muszę im pomóc!- usłyszałem głos Yumi, najpewniej mówiącej do Hany.

- Nie!- krzyknąłem.- Nie wchodź na boisko!

Bałem się, że może jej się stać krzywda. Potem do moich uszu dotarł krzyk Marka. Spojrzałem tam, a on leżał na ziemi, trzymając się mocno za rękę.

- Trzeba go zastąpić!- krzyknął Jude, podbiegając do bramkarza i sprawdzając stan jego ręki.

W naszej drużynie jest tylko jedna osoba, która zna jakiekolwiek techniki bramkarskie i jest to Yumi. Z bólem musiałem patrzeć jak wchodzi na boisko. Nie chcę, żeby stała jej się krzywda, ale ktoś musi wejść za Marka. Czarnowłosa ubrała rękawice bramkarskie, a Axel i Jude sprowadzili Marka z boiska, gdzie dziewczyny wzięły się za opatrywanie mu ręki.

Taisuke zmierzył Yumi znudzonym spojrzeniem, po czym wrócił na swoją pozycję. Zaraz gra została wznowiona, a Burza znowu ruszyła na naszą bramkę. Starałem się zatrzymać Taisuke, żeby nie dotarł pod bramkę, ale to nic nie dało. Po chwili stał przed Yumi.

Z jego ramienia spadł bandaż, ukazując skomplikowany symbol. Znak przedstawiał coś na podobieństwo słońca, otoczonego przez ogień. Symbol rozbłysł złotym światłem, podobnie oczy chłopaka.

- Świetlisty Miecz!- Taisuke kopnął piłkę.

Pierwszy raz użył techniki. Na dodatek, jego zwykle strzały wystarczyły, żeby złamać naszą obronę. Patrzyłem przerażony, jak Yumi próbuje zatrzymać strzał.

- Powtórzenie Anioła: Ręką Majina!

Siłowała się z piłką i po sekundzie musiała dołożyć drugą rękę.

- Zatrzymam to!- wrzasnęła na cały głos.

Wokół dziewczyny pojawił się czarny blask, a na jej ramieniu błysnął symbol, a w oczach pojawiło się słabe czarne światło. Jednak stan ten trwał tylko przez chwilę, bo już po chwili piłka wpadła do bramki, a Yumi wylądowała na ziemi, z krótkim okrzykiem bólu.

Zabrzmiał gwizdek kończący mecz. Czarnowłosa chwiejnie podniosła się z ziemi. Zaraz stanął przed nią Taisuke, a w jego oczach pierwszy raz nie widziałem obojętności. Teraz pojawiła się w nich lekka niepewność.

- Nie mogę pozwolić, byś nam przeszkodziła.

- Co?- dziewczyna była równie zdziwiona co ja.

Chłopak chwycił ją w pasie i przerzucił sobie przez ramię. Zaczęła się szarpać i wyrywać, ale nie była w stanie uciec chłopakowi. Podniosłem się z ziemi, rzucając się pędem w ich stronę. Zanim jednak ja lub ktokolwiek z drużyny tam dotarliśmy, wszystkich zawodników Burzy otoczyła mgła. Gdy ta opadła, nikogo już tam nie było.

Patrzyłem zszokowany w miejsce, gdzie przed chwilą stali. Nie ma ich. I Yumi też.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro