Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 52~ Wiadomości

Oczami Yumi:

Następnego dnia, byłam już praktycznie gotowa, żeby powiedzieć Nathanowi o Darku. Naprawdę musiałam się nieźle namęczyć, by się na to zebrać, ale gdy przyszłam do szkoły, niebieskowłosego nigdzie nie było. Genialnie, kiedy w końcu chcę mu o wszystkim powiedzieć, ten choruje... Ja to mam farta.

Lekcje były jakieś nudne, co w sumie nie nowość, ale trening też nie sprawiał mi żądnej radości. W każdej wolnej chwili starałam się dodzwonić do Nathana. Bezskutecznie. Pewnie jest na mnie zły, do czego ma święte prawo.


Kiedy w końcu mogłam wrócić do domu, Aphrodi szybko mnie odprowadził i zaraz zaczął się zbierać na wyjście z Haną. Naprawdę strasznie się o mnie martwić, przecież mógłby spokojnie zaraz po lekcjach udać się z granatowowłosą na randkę, a tymczasem pilnuje, żebym bezpiecznie dotarła do domu.

Patrząc jak się zbiera, do głowy wpadł mi pewien pomysł.

-Zaprosisz ją ode mnie na noc?- krzyknęłam zanim wyszedł.

- Okej!- usłyszałam po chwili. Przynajmniej nie spędzę weekendu sama.

Przez ten czas, gdy blondyna nie było, praktycznie co chwilę próbowałam się dodzwonić do niebieskowłosego, ale ten wciąż nie odbierał. Naprawdę musiałam go wkurzyć, że tak długo ignoruje moje telefony. Ale może po prostu jest zajęty albo poddenerwowany sytuacją z bratem, a na mnie wcale nie jest aż tak wściekły?


Kiedy czekałam, aż Aphrodi wróci z Haną, zdjęłam z regału jedną z moich ulubionych książek. Mogłabym ją czytać nawet i milion razy, a i tak za każdym razem byłaby tak samo genialna, mimo że większość wydarzeń znam już na pamięć. Rozsiadłam się wygodnie w fotelu i pogrążyłam się w lekturze.

Oczami Aphrodiego:

Na miejscu spotkania byłem trochę za wcześnie, więc usiadłem, żeby poczekać na Hanę. Po kilku minutach się zjawiła, a ja jak zawsze zareagowałem w ten sam sposób. Ledwo mogłem się odezwać. Miała na sobie czarne jeansy i błękitną bluzkę z krótkim rękawem, na którą nałożyła bluzę. Uśmiechnęła się promiennie, podchodząc do mnie, a ja wstałem i ją przytuliłem.

Ruszyliśmy na spacer, jak zwykle odwiedzając te same miejsca. Przez całą drogę rozmawialiśmy, ale odniosłem wrażenie, że Hana jest jakaś cicha.

- Coś się stało?- zapytałem, gdy dotarliśmy pod wieżę Inazumy.

- Nie, wszystko okej, tylko trochę się zamyśliłam... Ostatnio spotkałam jednego człowieka i teraz trochę się nad tym zastanawiam.

- A kogo spotkałaś?- zapytałem z pewną obawą. Dark?

- Wujka Reya.

Jej słowa od razu mnie uspokoiły. Wujka. Ale chwila...

- Reya?- spytałem, a w mojej głowie pojawiły się podejrzenia co do tożsamości "wujka Reya".

- Tak. A co?- Hana była lekko zdziwiona.

- A on przypadkiem nie nazywa się Rey Dark?

Proszę, powiedz, że nie. Błagam, powiedz "nie"! Pokiwała głową. Patrzyłem na nią, a mój mózg analizował całą tę rozmowę. Nie możliwe... Moja Hana, wspaniała, miła i dobra Hana, jest spokrewniona z tym człowiekiem. Z człowiekiem, który tak się uwziął na piłkę, że dręczy wszystkich, którzy są z nią związani.

Zastanawiałem się, czy powiedzieć jej jakiego Darka ja znam. Obawiałem się, że mi nie uwierzy i obrazi się, gdy zacznę opowiadać o moich doświadczeniach z tym mężczyzną. A tego wolałbym uniknąć.

- Znasz go?- spytała, gdy przez chwilę się nie odzywałem.

- Eee... Był moim trenerem w poprzedniej szkole.

Nie okłamałem jej. To był mój trener. Po prostu nie powiedziałem jej wszystkiego... To się nie liczy jako kłamstwo, prawda?

- To fajnie! Może chciałbyś się z nim spotkać?- uśmiechnęła się lekko.- Pewnie miło było by pogadać ze starym trenerem.- oj wiesz mi, gdybyś znała takiego Darka jak ja, to byś nie chciała się z nim spotykać. Wątpię, by to było miłe spotkanie.

- Wiesz, jakoś nie wiem. Przeniosłem się do innej szkoły, a zanim to zrobiłem trochę się pokłóciłem z cała drużyną i trenerem.

- Ale mógłbyś się z nim pogodzić. Wujek jest naprawdę bardzo miły.

Tak wiem. Twój wujek to najmilsza osoba pod słońcem. Nie da się go nie lubić. Uwielbiam, gdy wtrąca się mi w życie i zagraża moim przyjaciołom i rodzinie.

- Nie jestem przekonany.- powiedziałem cicho, z całej siły modląc się by odpuściła.

Pokiwała głową i uśmiechnęła się. Nie do wiary, że ktoś o tak pięknym uśmiechu, jest spokrewniony z takim potworem...

- A właśnie, Yumi chce, żebyś do niej przyszła na noc.- chciałem jak najszybciej zmienić temat.

- Dzisiaj?- przytaknąłem.- No okej. To jeszcze chodźmy po moje rzeczy i idziemy do ciebie.

Razem ruszyliśmy przez miasto. W końcu stanęliśmy przed piętrowym domu, w którym mieszkała granatowowłosa. Nagle coś sobie uświadomiłem.

- A ten twój wujek jest w domu?- zapytałem.

- Nie, mieszka gdzieś indziej.

Odetchnąłem z ulgą. Już się przestraszyłem, że spotkam go w domu Hany. To by dopiero była niespodzianka...

Hana zabrała swoje rzeczy i we dwójkę udaliśmy się do mojego domu. Tam zaprowadziłem ją do pokoju Yumi, ale czarnowłosej nigdzie nie było. Rozejrzałem się, a widząc otwarte drzwi na balkon westchnąłem i wyszedłem na zewnątrz.

- Złaź z tego dachu!- krzyknąłem. No naprawdę, ma taki super wygodny fotel, ale czemu nie wejdźmy sobie na dach, tam jest dużo fajniej.

Po chwili usłyszałem kroki, a sekundę później, czarnowłosa spadła na mnie z wrzaskiem.

- Yumi, złaź! To boli!- jęknąłem, czując jak czarnowłosa usiłuje zmiażdżyć mi żebra.

- No już, już.- mruknęła, wstając i wchodząc do środka, gdzie przywitała się z Haną, a mnie zostawiła na ziemi. Ach ta kochająca rodzina.

Westchnąłem, wstałem i zająłem miejsce w fotelu Yumi. Dziewczyna już chciała mnie zrzucić, kiedy ją powstrzymałem.

- Yumi, ja naprawdę jestem zmęczony, a ty spadłaś na mnie z dachu! Nie mogę sobie chwilę posiedzieć?

Zapanowała cisza. Po chwili Yumi popchnęła mnie tak, że razem z fotelem runąłem na ziemię.

- Nie!

Ciesz się, że nie chcę mi się wstawać, a nawet jest mi wygodnie. Ale i tak cię dorwę! Tyle, że później...

- Aphrodi, cały jesteś?- zapytała Hana, cudem powstrzymując się od śmiechu.

- Oczywiście! On już jest przyzwyczajony.- chciałem odpowiedzieć, ale przeszkodziła mi czarnowłosa.

Dobra, nie chcę mi się wstawać, ale nauczka jej się należy. Podniosłem się i rzuciłem w nią najbliższą poduszką, którą ona dostała prosto we twarz. No nie ma co, ja umiej celować.

Widząc złość na jej twarzy wybiegłem na balkon i zamknąłem drzwi. Przynajmniej jestem bezpieczny. Na razie.

Już myślałem, że mi się upiecze, gdy usłyszałem kroki na dachu. Zapomniałem, że zostawiłem otwarte drzwi do swojego pokoju... Oraz, że Yumi częściej chodzi po dachach niż po chodniku.

Po chwili w moją głowę uderzyła poduszka.

- Przeszłaś po dachu, żeby rzucić mnie poduszką?- krzyknąłem do góry.

Zaraz poczułem kolejne uderzenie w głowę. Spojrzałem na przedmiot pod nogami.

- I książką?

Z dachu dobiegł mnie śmiech czarnowłosej, a mi nie pozostało nic innego jak wrócić do pokoju dziewczyny, zabierając z ziemi poduszkę i książkę.

Oczami Yumi:

Siedzieliśmy już we trójkę jakiś czas, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi na dole. Rodziców nie ma, więc zeszłam, żeby otworzyć. W drzwiach stała osoba, którą najmniej spodziewałam się tam zobaczyć. Był to kochany braciszek Nathana, Jordan.

- Czego chcesz?- zapytałam oschle, mając w pamięci wszystkie akcje, jakie wywinął Nathanowi.

- Nie udawaj, gdzie on jest?- odpowiedział równie wściekłym tonem co ja.

Teraz to się zdziwiłam. O czym on znowu mówi?

- Ale o co chodzi?

- Przestań! Wiem, że on tu jest!

Odepchnął mnie i wszedł do środka. Zaraz po schodach zbiegł Aphrodi z Haną.

- Co się dzieje?- zapytał blondyn, pewnie zaalarmowany krzykami chłopaka.

Spojrzałam naprawdę wkurzona na niebieskowłosego.

- Sama chciałabym wiedzieć!

- Gdzie on jest?- spytał ponownie Jordan.

- Ale kto?!- wrzasnęłam nie wytrzymując.

- Nathan!

- A skąd ja mam to niby wiedzieć? Nie było go w szkole!

Dopiero po chwili dotarło do mnie znaczenie słów niebieskowłosego.

- Nie wiesz gdzie jest Nathan?

- Nie wrócił wczoraj do domu. Więc na pewno jest u ciebie!- krzyknął, zaczynając sprawdzać wszystkie pomieszczenia.

- Idioto!- wrzasnęłam, serio mając go już dość.- Nathana tu nie ma!

Zapanowała cisza.

- No to gdzie jest?- odezwał się Aphrodi.

Dobre pytanie. Gdzie on jest?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro