Rozdział 49~ Biegi
Oczami Aphrodiego:
Szedłem właśnie na spotkanie z Haną niedaleko szkoły. Mieliśmy pójść na spacer. W ręku miałem różę, a w kieszeni drobny upominek. W końcu pierwszą randkę wypada jakoś uczcić, prawda?
Gdy dziewczyna się zjawiła, jak zawsze mnie zamurowało. Ona jest taka piękna, co poradzę?! Miała na sobie czarną spódniczkę i czerwoną koszulę w kratę. Włosy były związane w warkocza, który opadał na jej ramię.
Podeszła do mnie i uśmiechnęła się, odgarniając włosy za ucho, witając się ze mną.
- To idziemy?- zapytałem po powitaniu, wręczając jej kwiat do ręki.
Pokiwała głową, lekko się rumieniąc na podarunek i ruszyliśmy w stronę parku. Po drodze zbliżyłem się do niej i złapałem za rękę. Nie protestowała, więc dalej szliśmy trzymając się za ręce. W parku poszliśmy nad jezioro, gdzie usiedliśmy obok siebie na jednej z ławek.
- Opowiedz mi coś o sobie.- poprosiłem po chwili, lekko zaskakując dziewczynę.
- A co chcesz wiedzieć?- zapytała zaraz.
- W sumie nie wiem... Masz jakieś pasje? Poza piłką?
Zastanowiła się.
- Wiesz, w poprzedniej szkole należałam do klubu lekkoatletycznego. Biegałam na krótkie dystanse. Całkiem lubiłam brać udział w zawodach.
- Może dołączysz do naszego klubu lekkoatletycznego? Nathan wcześniej do niego należał i z tego co wiem nie narzekał. Pogadam z nim i zapytam kiedy są treningi.
- Dzięki.- uśmiechnęła się delikatnie.- A ty masz jeszcze jakieś zainteresowania?
- Wiesz, chyba nie. Piłka jest dla mnie wszystkim. Zwłaszcza, że mogę grać z Markiem i resztą. Z nimi to naprawdę super zabawa, więc nie potrzebuję szukać innych zainteresowań.
Oparła głowę o moje ramię. Siedzieliśmy tak chwilę w ciszy, po czym nachyliłem się do niej i delikatnie pocałowałem. Oddała pocałunek, a gdy odsunęliśmy się od siebie uśmiechnęła się lekko. Dalej siedzieliśmy, w ciszy patrząc na niebo. Prawie zapomniałem o prezencie jaki jej kupiłem.
Wyjąłem z kieszeni małe pudełko. Podałem je dziewczynie z uśmiechem. Zerknęła na mnie, po czym je otworzyła i wyjęła ze środka wisiorek z jasnozielonym kamieniem.
- Śliczny!- powiedziała i mnie przytuliła.- Dziękuję.
Uścisnąłem ją i uśmiechnąłem się. A stałem w tym sklepie z dwie godziny szuakając czegoś odpowiedniego, a i tak cały czas się bałem, że nie trafiłem w jej gust. Mimo wszystko znamy się krótko, więc ciężko mi stwierdzić z czego się ucieszy a z czego nie.
Siedzieliśmy razem jeszcze z godzinę, rozmawiając o mniej lub bardziej ważnych sprawach, coraz lepiej się poznając. Nawet jeśli nie było to szczególnie ciekawe zajęcie, spędzać czas siedząc na ławce w parku, to i tak byłem naprawdę zadowolony, podobnie Hana. Mogliśmy dowiedzieć się czegoś o sobie a sam czas spędzony w jej towarzystwie mnie cieszył. Potem dziewczyna musiała już wracać, więc odprowadziłem ją pod dom i sam ruszyłem do siebie.
Oczami Yumi:
Szłam właśnie do szkoły z Aphrodim i Nathanem, gdy podbiegła do nas Hana. Przywitała się ze mną i niebieskowłosym po czym podeszła do Aphrodiego i pocałowała go w policzek. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech i delikatny rumieniec, na co ja i Nathan zaśmialiśmy się cicho.
- A, właśnie, Nathan, mam do ciebie pytanie.- odezwał się blondyn.- Treningi lekkoatletyczne są codziennie przed naszym treningiem, nie?
Niebieskowłosy kiwnął głową.
- Chcesz się zapisać?- zapytałam, na co chłopak pokręcił głową.
- Nie ja, Hana.- wskazał na granatowowłosą, która uśmiechnęła się delikatnie.
No tak, przecież w poprzedniej szkole Hana należała do lekkoatletów, choć jej astma nieco utrudniała jej starty w biegach. Mimo to była najlepsza ze szkoły.
- To dobry pomysł, przyda nam się dobra zawodniczka u dziewcząt.- uśmiechnęłam się do niej ciepło, a chłopcy mi przytaknęli.
Przez resztę drogi do szkoły rozmawialiśmy głównie o piłce, jako że wszystkich nas ten temat interesował. Mijani przez nas ludzie patrzyli lekko zaskoczeni na czwórkę gimnazjalistów, z szerokimi uśmiechami rozmawiających o piłce. No w sumie dziwny widok, zwłaszcza, że robiliśmy przy tym tyle hałasu, że chyba całe miasto słyszało naszą rozmowę.
W końcu dotarliśmy do szkoły, gdzie ja, Nathan i Aphrodi udaliśmy się pod swoją klasę, a Hana pod swoją. Po chwili rozległ się dzwonek i zaczęły się zajęcia.
~~~
Lekcje mijały powoli i były niezwykle nudne. Przez większość czasu cicho rozmawiałam z Nathanem, starając się nie zwracać na nas uwagi nauczyciela. O dziwo, profesor zawsze wyłapywał głosy uczniów, ale nam jakoś zawsze udawało się przed nim ukryć fakt, że słabo słuchamy na lekcji. Mimo że siedzieliśmy w pierwszej ławce, tuż przed jego nosem.
Kiedy nareszcie, po wielogodzinnej męczarni lekcje dobiegły końca, przyszła pora na trening i wszyscy mogliśmy w końcu odpocząć od nudnej gadaniny nauczycieli.
Trening zdążył się już zacząć, a my właśnie byliśmy w trakcie rozgrzewki, gdy na boisko wbiegła Hana z szerokim uśmiechem.
- Przyjęli mnie!- krzyknęła, podbiegając bliżej.
- To wspaniale!- uśmiechnęłam się do niej szeroko.
- Za tydzień są kolejne zawody i mogę wziąć w nich udział. Już nie mogę się doczekać! Dawno nie biegałam!- widać było po granatowowłosej, że naprawdę była podekscytowana wizją startu w tych zawodach.
- Na pewno genialnie ci pójdzie, biegać się nie zapomina.- usłyszałam za sobą głos niebieskowłosego. -Muszę wracać do treningu.- pomachałam lekko Hanie i dołączyłam do reszty graczy, zaczynających już codzienne ćwiczenia.
Oczami Nathana:
Tydzień później przygotowywałem się do biegu. Znowu była to sztafeta mieszana, więc stali obok mnie zarówno chłopacy jak i dziewczyny, w tym lekko zdenerwowana Hana.
- Będzie dobrze.- powiedziałem do niej, chcąc dodać jej choć trochę otuchy. chyba się udało, bo uśmiechnęła się lekko i pokiwała głową.
Zaraz do naszych uszu dotarły głośne krzyki.
- To chyba klub piłkarski dotarł na trybuny...- mruknąłem z uśmiechem na ustach, podnosząc wzrok na zgromadzony na widowni tłum.
Hana również spojrzała na zawodników, uśmiechając się na widok Aphrodiego i Yumi, kibicujących najgłośniej ze wszystkich. Co nie znaczy, że reszta było cicho, wręcz przeciwnie, darli się jeden przez drugiego, skutecznie odstraszając wszystkich wokół.
Pomachałem Yumi i zacząłem rozgrzewkę, zerkając na zegar. Niedługo zaczynały się starty. Hana również wzięła się za rozciąganie, podobnie reszta naszej ekipy. PO kilku minutach, byliśmy gotowi do biegu.
Po chwili starter dał nam znak, żebyśmy ustawili się na linii. Ja miałem biec trzeci, a Hana szósta, czyli ostatnia więc mieliśmy jeszcze chwilę czasu na przygotowanie. Po chwili rozległ się wystrzał, a piersi zawodnicy ruszyli. Kolejna zmiana również przebiegła szybko. Póki co byliśmy czwarci. Odetchnąłem głęboko, szykując się mentalnie na bieg. Jeśli wyprzedzę choć jednego, reszta drużyny na pewno przegoni resztę i wygramy.
Otrzymałem pałeczkę i od razu ruszyłem, stopniowo nabierając coraz więcej prędkości. Jakoś w połowie okrążenia wyprzedziłem najbliższego zawodnika, ale nadal nie zwalniałem, planująć doścignąć jeszcze tego następnego. Niestety nie udało mi się, ale kolejna zawodniczka z naszej drużyny zrobiła to za mnie, od razu pędząc za kolejnym.
Kolejny z naszych nie dał rady przegonić kolejnego, więc wszyscy z niecierpliwością patrzyliśmy jak Hana pędzi po torze, z niewiarygodną prędkością pokonując kolejne metry. Na ostatniej prostej wysunęła się na prowadzenie i tak zostało już do końca biegu.
Po trybunach poniosły się radosne okrzyki, w większości należące do naszych piłkarzy. Wciąż zdyszany po biegu uśmiechnąłem się w ich stronę, po czym ruszyłem pogratulować wyścigu innym drużynom.
Oczami Aphrodiego:
Opuściłem trybuny, zmierzając w stronę szkoły. Właśnie tam zaraz po biegu udali się zawodnicy naszej szkoły, w tym Hana, której chciałem pogratulować genialnego biegu. Choć spodziewałem się, że jest genialna, to nie sądziłem, że aż tak!
Ruszyłem opuszczonym teraz korytarzem, szukając wzrokiem granatowowłosej. Gdy ją znalazłem, siedziała pod ścianą, a w ręku trzymałą inhalator. Podszedłem do niej lekko zmartwiony.
- Wszystko w porządku?- zapytałem, siadając obok.
Pokiwała głową, uśmiechając się słabo. Objąłem ją ramieniem, a jej oddech po chwili się uspokoił. Naprawdę mnie przestraszyła. Spojrzałem na nią z troską.
- Już dobrze?
- Tak. Po prostu dawno nie biegałam.- uśmiechnęła się lekko, chcąc mnie w ten sposób uspokoić.- Ale już dobrze.
- Na pewno?
- Na pewno.
Przytuliłem ją mocniej.
- To dobrze.
Oczami Yumi:
Ogłoszono wyniki. Oczywiście nie musieliśmy ich sprawdzać, bo doskonale wiedzieliśmy, że Hana i Nathan wraz z resztą startujących z naszej szkoły wygrali. Całą drużyną postanowiliśmy iść do jakiejś kawiarni, by uczcić ich genialny bieg. A kiedy wszyscy już zjedliśmy, poszliśmy na boisko nad rzeką. No bo jakżeby inaczej?
Mark jak zawsze miał piłkę, więc mogliśmy pograć. Choć ja wciąż nie wiem jakim cudem on ją wcisnął do zwykłego, nawet nie za dużego plecaka, wraz z rękawicami i chyba czterema butelkami wody. Do gry dołączyły się także menadżerki i muszę powiedzieć, że była to najlepsza gra jaką kiedykolwiek grałam. niby dziewczyny nie miały za dużego pojęcia jak grać, ale dawno się tak dobrze nie bawiłam.
Zrobiło się późno, więc była pora wracać do domu. Razem z Aphrodim dotarliśmy tam po kilku minutach. Poszłam do siebie, a Aphrodi za mną. Nie ma tak łatwo. Kiedy chciał wejść stanęłam w drzwiach.
- Nie masz swojego pokoju?- zapytałam, opierając ręce na biodrach.
- Mam.
- To czemu siedzisz u mnie?
- Bo lubię.
Przeszedł mi pod ramieniem i usiadł w moim fotelu. Westchnęłam. I weź tu gadaj z takim upartym durniem. Zaraz do niego podeszłam i zgodnie z naszą tradycją go zrzuciłam. Usiadłam na swoim miejscu, a on na ziemi koło fotela, doskonale wiedząc, że jeśli spróbuje mnie zrzucić, wszystko skończy się na bitwie na poduszki, którą on przegra.
- I jak się dogadujesz z Haną?- zapytałam z uśmiechem patrząc na rumieńce na jego policzkach wywołane moim pytaniem.
- Dobrze.
- Już ją pytałeś czy będziecie razem?
Pokręcił głową.
- No to jutro z samego rana się jej zapytasz.- nakazałam tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Tak jest!- odpowiedział chłopak, salutując, na co wybuchłam śmeichem
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro