Rozdział 3~ Mroczny anioł
Oczami Nathana:
Czarnowłosa ruszyła szybko do przodu, prowadząc przed sobą piłkę. Zaraz wybiła się do góry, a wokół niej zatańczyły dobrze mi znane płomienie. Otworzyłem szerzej oczy, widząc jak Yumi obraca się wokół własnej osi, by w końcu kopnąć piłkę.
- Powtórzenie Anioła, Ogniste Tornado!- krzyknęła, posyłając piłkę prosto w bramkę.
- Jak ona...?- usłyszałem głosy zaskoczonych graczy.
- Skopiowała Ogniste Tornado?!
Mark, choć również wydawał się zaskoczony powtórzeniem techniki Axela, teraz w skupieniu wpatrywał się w piłkę, czekając aż znajdzie się dostatecznie blisko. Gdy tak się stało, wyciągnął przed siebie rękę, ponownie przywołując swoją technikę hissatsu.
- Boska Ręka!
W momencie gdy otoczona ogniem piłka spotkała się z złotą dłonią zawieszoną przed bramką, ta druga rozbrysła się na drobne kawałki, a nadal napędzana niezwykłą siłą piłka przeleciała tuż koło głowy Marka.
Spojrzałem po przyjaciołach, którzy tak jak ja wpatrywali się oszołomieni w czarnowłosą dziewczynę. Nawet Aphrodi był zaskoczony, nie wspominając o Judzie i Axelu, których raczej ciężko zaszokować. Yumi podeszła do nas, lekko zestresowana. Ta nieśmiałość tylko dodawała jej uroku...
Trener Hibiki spojrzał na nią, a jego twarz rozjaśnił uśmiech.
- Dobry strzał. Powtórzenie Anioła... Niesamowite!- powiedział- Nie sądziłem, że można powtórzyć cudzy strzał z pomocą hissatsu.
- Ale jak ty to zrobiłaś?- spytał Jack, zerkajc na wciąż dymiącą piłkę.
- Używając Powtórzenia Anioła, mogę skopiować dowolną technikę, pod warunkiem, że widziałam jej poprawne wykonanie.
- Masz jakieś jeszcze techniki?- zapytał Jude.
Yumi kiwnęła głową.
- Możesz nam zaprezentować?- zapytał Hibiki.
Chwilę potem dziewczyna ponownie stała przed już pustą bramką. Mark miał zobaczyć jej technikę z boku, by w przyszłości przygotować się do obrony tak silnych strzałów. Silvia ponownie dmuchnęła w gwizdek. Na plecach Yumi pojawiły się czarne pierzaste skrzydła, które od razu skojarzyły mi się z Boską Wiedzą Aphrodiego. Uniosła się do góry razem z piłką, a kilka czarnych piór zatańczyło wokół futbolówki. Dziewczyna kopnęła ją jeszcze wyżej, rozkładając szeroko skrzydła. Piłka spowrotem opadła na poziom jej klatki piersiowej, a ona kopnęła ją z przewrotki w dół.
Futbolówka otoczona przez wstęgi czarnego światła i tego samego koloru pióra popędziła do bramki.
- Upadek Anioła!
Uderzona z bardzo wysoka piłka śmignęła tuż pod poprzeczką. Przez to jeszcze trudniej było zatrzymać piłkę, a ogromna moc strzału tylko zmniejszała szansę na udaną obronę.
Dziewczyna wylądowała na murawie i ruszyła w naszą stronę, ale zanim do nas dotarła, dopadł ją Mark.
- Yumi to było genialne!- krzyknął, aż się trzęsąc z podekscytowania- Jak opanowałaś takie potężne strzały?
Czarnowłosa uśmiechnęła się lekko do chłopaka, rumieniąc się lekko na usłyszałem komplementy.
- Nic dziwnego, że w poprzedniej szkole została nazwana Mrocznym Aniołem.- odezwała się Nelly, wprawiając w osłupienie wszystkich graczy, łącznie z Yumi. Musiała sprawdzić informacje na temat czarnowłosej.
- Teraz rozumiem czemu Powtórzenie Anioła.- powiedziałem do niej z uśmiechem, który odwzajemniła.
- Cieszę się, że nasz klub został wzmocniony przez tak utalentowaną osobę- powiedział trener, podchodząc do nas.- Miło mi cię widzieć w Raimonie.
Yumi uśmiechnęła się jeszcze szerzej, a mi ponownie przez myśl przemknęło, że jest naprawdę piękna.
Oczami Yumi:
Po skończonym treningu razem z Aphrodim wracałam do domu. W torbie szkolnej miałam nowy strój piłkarski Raimona. Moje myśli cały czas krążyły wokół klubu piłkarskiego, do którego teraz należę. Nie mogę uwierzyć, że mnie przyjęli! Gdy tu przyjechałam, bałam się, że będę za słaba by dołączyć do jakiegokolwiek klubu i o piłce nożnej mogę zapomnieć. A tu się okazało, że wszyscy byli pod wrażeniem moich strzałów. Zrobiło mi się naprawdę miło, widząc podziw innych graczy.
Przez resztę treningu mogłam przyjrzeć się uważnie ich grze i miałam świadomość z jak dobra drużyna przyszło mi grać. W pewnym sensie mogłam być dumna, wiedząc, że przyjęli mnie w swoje szeregi.
Po wspólnym obiedzie z rodzicami Aphrodiego, wzięłam szybki prysznic, a gdy skończyłam suszyć włosy postanowiłam wyjść się przejść.
- Idę na spacer!- poinformowałam tylko ciocię i wyszłam.
Ruszyłam przez miasto bez żadnego celu, ale po chwili poznałam okolicę, w której się znalazłam. To boisko nad rzeką, na które wczoraj zaprowadził mnie Aphrodi.
Szłam dalej, myślami będąc daleko stąd, gdy na ziemię sprowadził mnie ostrzegawczy krzyk:
- Uważaj!
Przed oczami mignęły mi niebieskie włosy, a chłopak, który pojawił się przede mną, odbił piłkę pędzącą w moją stronę.
Zerknęłam szybko na spięte w kitkę włosy i opadającą na twarz grzywkę.
- Cześć Nathan.
Odwrócił się do mnie z uśmiechem.
- Hej- zwrócił się do jednego z chłopaków grających na boisku.- Uważaj gdzie strzelasz!
Chłopakiem tym był Sam, rudzielec z klubu piłkarskiego.
- Przepraszam! Nic jej nie jest?
Nathan spojrzał na mnie, zmierzył mnie spojrzeniem z góry na dół i ponownie krzyknął:
- Nie!
- Musicie tak krzyczeć? Jesteście tylko kilka metrów od siebie.
- O, faktycznie.- zaśmiał się lekko, na co ja też się uśmiechnęłam.
- Co tu robisz?- spytał po chwili.
- Spaceruję. A ty?
- Gram z chłopakami. Chcesz dołączyć?
Potaknęłam i razem dołączyliśmy do reszty. Poza mną, Nathanem i Samem, był tam też Mark, Kewin i Erik.
Chłopcy zaczęli grę, a ja nie bardzo wiedziałam co robić. Nie znam ich za długo. Z zamyślenia wyrwała mnie piłka podana do mnie przez Nathana.
Niewiele myśląc ruszyłam na bramkę, wymieniając się podaniami z Nathanem.
Przede mną pojawił się Kewin, próbując odebrać mi piłkę. Chwilę się siłowaliśmy. Jest naprawdę dobry.
- Mroczna Pułapka!- krzyknęłam.
Pod Kewinem pokazała się czarna dziura, z której wyłoniły się mroczne ręce, oplatając jego ręce i nogi. Kiedy on szamotał się w Mrocznej Pułapce, ja ominęłam go i ruszyłam dalej. Nikt nie stał na mojej drodze.
Wzięłam zamach i kopnęłam z całej siły.
- Boska Ręka!- krzyknął Mark i bez problemu złapał piłkę.
Uśmiechnęłam się pod nosem, ponownie widząc tę technikę.
- Mogę spróbować?- krzyknęłam do bruneta, trzymającego w rękach piłkę.
Stał chwilę nie wiedząc o czym mówię, ale gdy wskazałam na bramkę, uśmiechnął się szeroko i pokiwał głową.
On zszedł z bramki, a ja stanęłam na jego miejscu. Patrzyłam uważnie na piłkę, przekazywaną od jednego zawodnika do drugiego. W końcu Kewin znalazł się pod bramką z piłką, gotów do strzału.
Obserowałam uważnie, jak szykuje się do strzału, każdy detal jest istotny, jeśli będę chciała użyć Powtórzenia Anioła.
- Smoczy Cios!- krzyknął, po chwili kopiąc piłkę.
Wykonałam dokładnie takie same ruchy jak Mark wcześniej, starając się naśladować go idealnie.
- Powtórzenie Anioła, Boska Ręka!
Złapałam mocno piłkę, choć musiałam się trochę namęczyć. To hissatsu nie należy do najłatwiejszych, nawet gdy to tylko kopiowanie.
Zaskoczony Kewin patrzył na piłkę w moich rękach.
- Jak ty to...?
- Powtórzenie Anioła pozwala mi na skopiowanie dowolnej techniki. Nawet bramkarskiej.- uśmiechnęła się promiennie, szczęśliwa z tak dobrych wyników.
Mark podbiegł do mnie z ogromnym uśmiechem. Jak on może się, aż tak uśmiechać?! To naprawdę nienaturalne!
- To było niesamowite!
- Dzięki.- mimo że Mark raczej chętnie chwalił umiejętności innych, to uznanie takiego bramkarza jak on naprawdę wiele dla mnie znaczyło.
Jeszcze chwilę graliśmy, ale potem każde z nas musiało się rozejść, by wrócić do domów na czas.
- Jesteś bardzo dobra.- usłyszałam głos za plecami, gdy wracałam już do domu.
Odwróciłam się. Przede mną z uśmiechem na twarzy stał Nathan. Najwyraźniej idziemy w tę samą stronę.
- Ty też.
- Chcesz się trochę przejść?
Kiwnęłam głową i we dwójkę ruszyliśmy w stronę domu Aphrodiego.
- Dlaczego się tu przeniosłaś?- spytał po chwili Nathan.
Zawahałam się. Nie wiem czy chcę mówić mu o tym co się stało. Ale coś kazało mi mu zaufać, więc wzięłam głęboki wdech i zaczęłam mówić.
- Moi rodzice zginęli w wypadku. Rodzina Aphrodiego mnie przygarnęła.- powiedziałam w końcu, najciszej jak umiałam.
Zerknęłam na niego. Patrzył na mnie. W jego wzroku był smutek, ale nie było tej litości, która tak mnie irytowała. Jakbym zasługiwała na fory w życiu, tylko dlatego, że spotkało mnie coś smutnego.
- Nie wiem co powiedzieć- odpowiedział szczerze.- "Przykro mi" to chyba za mało.- uśmiechnął się smutno.
Kiwnęłam głową. Popatrzyłam na niego lekko zdziwiona.
- Czy twoi rodzice też...?
- Nie. Ale jakieś dwa lata temu moja młodsza siostra miała wypadek. Dopiero nie dawno w pełni wyzdrowiała...
Szliśmy dalej w ciszy. W momencie, gdy przed sobą dom Aphrodiego, z nieba lunął deszcz. Przyspieszyliśmy, ale mimo to, gdy znaleźliśmy się w środku, wprost ociekaliśmy wodą.
- Już wróciłaś- powiedział Aphrodi, schodząc po schodach, po czym zauważył niebieskowłosego koło mnie.- O, hej Nathan.
Brązowooki również się przywitał.
- Może zrobimy sobie gorącą czekoladę?- zapytałam patrząc to na jednego to na drugiego.
- Dobry pomysł- poparł mnie blondyn, wyglądając przez okno.- Póki co, nie masz po co wychodzić.- powiedział do Nathana.
We trójkę poszliśmy do kuchni, gdzie Aphrodi zaczął przygotowywać czekoladę. Coś jest nie tak. W ogóle nie zapytał mnie o Nathana. Pewnie potem urządzi mi przesłuchanie...
Gdy czekolada była gotowa, rozsiedliśmy się w salonie na czarnej kanapie.
- Spory ten wasz dom.- odezwał się Nathan, przerywając ciszę jaka panowała między nami.
Pokiwałam głową ze słabym uśmiechem. Siedzieliśmy tam pijąc czekoladę, aż przestało padać. Było już dosyć późno. Nathan wstał, pożegnał się i wyszedł, a ja poszłam na górę do swojego pokoju. Tak jak myślałam, zaraz w drzwiach stanął Aphrodi.
- Co wy robiliście razem?- zapytał podejrzliwie.
- Nie ważne!- powiedziałam szybko, zamykając mu drzwi przed nosem.
Przebrałam się i wskoczyłam do łóżka. Na pewno zaraz zacząłby mnie o wszystko wypytywać, a ja sama nje znam odpowiedzi na te wszystkie pytania. Nathan jest dla mnie ważny, ale... nie wiem na jak bardzo...
W końcu zasnęłam, wciąż myśląc o tym wszystkim i zastanawiając się jak to interpretować.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro