Rozdział 29~ Pożar
Oczami Nathana:
Dzisiaj trener powiedział, że musi gdzieś pojechać, więc nie będzie go cały dzień. Przyjęliśmy tę wiadomość z radością, bo oznaczało to cały dzień bez treningu. Nie oszukujmy się, piłka jest fajna, ale i męcząca, a dzień odpoczynku nie zaszkodzi. Gdy tylko odjechał, razem z drużyną i menadżerkami poszliśmy nad wodę.
Część osób od razu weszła do jeziora, pozostali siedzieli na brzegu, jak ja, Yumi, Aphrodi i Axel. Czarnowłosa usiadła koło mnie.
- Fajnie, że mamy dzień wolny.- powiedziała z uśmiechem.
Przytaknąłem i objąłem ją ramieniem. Poczułem na sobie czyjeś spojrzenie. Gdy się odwróciłem, zobaczyłem Aphrodiego, wpatrującego się we mnie z szerokim uśmiechem.
- No co?- zapytałem, a Yumi zerknęła na blondyna.
- Daj spokój. On po prostu nie ma co robić, więc próbuje mnie rozłościć.- odpowiedziała za niego czarnowłosa.
Aphrodi wzruszył ramionami, nadal się głupio szczerząc. Westchnąłem.
Yumi wstała.
- Pójdę się napić.- oświadczyła i ruszyła w stronę dwójki.
Czekałem na nią w ciszy, obserwując co się dzieje w jeziorze. Chyba dobrze się bawili, a w szczególności Mark, patrzący z rozbawieniem na Nelly, całą mokrą. Potem jednak nie było mu do śmiechu, gdy dziewczyna pchnęła go na tyle mocno, że wylądował cały w wodzie. Teraz to Nelly się śmiała.
Coś długo nie ma Yumi. Odwróciłem się i spojrzałem na drewniany domek, w którym powinna być. Zamarłem z przerażenia. Jedną ze ścian, stopniowo pochłaniał ogień, a w górę wznosił się czarny dym. Nieco dalej, na bok od domku, widziałem mroczną sylwetkę, pędzącą do lasu. Wstałem i już po chwili biegłem w stronę płonącego budynku.
Słyszałem krzyki za mną, ale docierały do mnie jak przez mgłę. Teraz musiałem jak najszybciej dotrzeć do budynku i sprawdzić co z Yumi. Choć wiedziałem, że na pewno nie ma jej na zewnątrz i tak liczyłem na to, że zastanę ją stojącą pod domkiem, całą i zdrową.
Gdy jej nie było, wbiegłem do środka. Wokół panował mrok, rozjaśniony jedynie blaskiem płomieni. Wszędzie unosił się gęsty, czarny dym, utrudniając oddychanie i nie pozwalając zobaczyć czegokolwiek. Zacząłem ostrożnie, ale nadal szybko sprawdzać pomieszczenia. Z każdym kolejnym, denerwowałem się coraz bardziej. Yumi nigdzie nie ma! Została mi jeszcze tylko kuchnia. Wszedłem tam i musiałem się zatrzymać.
Wokół mnie szalał ogień, z łatwością pożerając drewniane ściany i meble. Dym był tu tak gęsty, że prawie w ogóle nie widziałem, ale skuloną postać w kącie, zobaczyłem bez problemu.
- Yumi!- krzyknąłem przez ogień.
Czarnowłosa podniosła wzrok, w oczach miała łzy. Ostrożnie ominąłem płonące meble i podszedłem do niej.
- Musimy stąd wyjść!- powiedziałem.
Pokiwała głową i wstała. Zobaczyłem, że lekko kuleje na lewą nogę. Pewnie się uderzyła. Wziąłem ją na ręce i ruszyłem w drogę powrotną. Zanim się zorientowałem, oparła o mnie głowę i zamknęła oczy, tracąc przytomność.
- Yumi! Yumi, obudź się!- krzyczałem zrozpaczony.
Potem zauważyłem, że oddycha, więc trochę się uspokoiłem. Wyszedłem na korytarz, ale w tym momencie, przede mną zawalił się kawałek dachu, odcinając mi drogę ucieczki.
Rozejrzałem się i ostatecznie wróciłem do kuchni. Pożar szybko się rozprzestrzeniał, zaraz nie będzie żadnej szansy by się wydostać.
Spojrzałem na okno kuchenne, widząc w nim ostatnią deskę ratunku. Podszedłem tam. Oddychało mi się coraz gorzej. Posadziłem nieprzytomną dziewczynę koło siebie i szarpnąłem za okno. Choć z wielkim trudem, udało mi się je otworzyć.
Natychmiast usłyszałem krzyki drużyny i trenera, który pewnie zawrócił zaalarmowany przez kogoś o pożarze.
Wziąłem Yumi na ręce, a przy oknie zjawił się Aphrodi. Podałem mu nieprzytomną dziewczynę, która otworzyła oczy. Aphrodi odsunął się od okna, a ja już chciałem wyjść, kiedy usłyszałem potworny trzask nad głową. W ostatniej chwili odsunąłem się do tyłu, ale płonący dach, który właśnie spadł na dół zablokował mi drogę do okna.
Odwróciłem się i wyszedłem na korytarz. Wokół nadal się wszystko paliło, a ogień szybko się rozprzestrzeniał. Rozejrzałem się, szukając jakiegoś ratunku. Mój wzrok zwróciły drzwi do salonu.
Podszedłem tam i zajrzałem do środka. I tutaj ledwo cokolwiek widziałem, ale zauważyłem ogromne okno. Podbiegłem do niego, uważając na ogień. Szarpałem z całej siły, ale nie mogłem go otworzyć. W końcu sięgnąłem po najbliższą ciężką rzecz i uderzyłem nią w szybę, która rozbiła się na mnóstwo kawałków.
Przeszedłem przez rozbite okno, nawet nie zwracając uwagi na ostre kawałki szyby, a gdy tylko znalazłem się na zewnątrz, padłem na ziemię. Usłyszałem jeszcze jak ktoś krzyczy moje imię, a potem straciłem przytomność.
Oczami Yumi:
Otworzyłam oczy. Leżałam na łóżku w jakimś białym pomieszczeniu. Poznałam ten pokój. Jestem w Szpitalu Ogólnym Inazumy, w sali, w którym leżałam w śpiączce.
Jak przez mgłę, przypomniałam sobie wszystko co się wydarzyło. Jak weszłam do domku, poszłam do kuchni i nagle zobaczyłam ogień. Wtedy nie wiedziałam co robić. Spanikowałam. A ostatnie co pamiętam, to jak Nathan wziął mnie na ręce i...
Nathan! Gdzie on jest? Rozejrzałam się po sali, ale byłam tu tylko ja. Nic mu nie jest? Drzwi do pokoju się otworzyły i do środka weszli Aphrodi i Mark. Blondyn od razu podszedł do mnie ze strachem w oczach.
- Yumi! Obudziłaś się? Coś cię boli? Jak się czujesz?- zadawał więcej pytań niż Mark.
Uśmiechnęłam się lekko, na co trochę się uspokoił.
- Wszystko dobrze. A gdzie jest Nathan?
- W innej sali.
- Gdzie?
- Tu obok.
Wstałam, a on chwycił mnie za rękę, próbując posadzić mnie na łóżku.
- Musisz leżeć! Nie możesz wstawać, nadal nie jesteś zdrowa!
Wyszarpnęłam mu się i ruszyłam na zewnątrz. Weszłam do pokoju obok. W środku leżał nieprzytomny Nathan, na ramieniu miał bandaż, ale poza tym wyglądało na to, że nic mu nie jest.
Zakręciło mi się w głowie i pewnie bym upadła, gdyby nie Aphrodi, który mnie podtrzymał.
- Chodź. Musisz się położyć. Nic mu nie jest. Jak się obudzi, to nam powiedzą.
Pokiwałam głową i pozwoliłam poprowadzić się z powrotem do sali. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na blondyna.
- Co się stało?- zapytałam- Jak doszło do tego pożaru?
- Nie wiemy. Siedzieliśmy nad jeziorem, aż nagle Nathan wstał i zaczął gdzieś biec. Gdy tam spojrzeliśmy, domek się palił, a on biegł wprost do niego. Nelly zadzwoniła po trenera, a my pobiegliśmy za nim. Nie mogliśmy wejść do środka, bo drzwi były zablokowane. Potem Nathan otworzył okno w kuchni i podał mi ciebie, ale sam nie zdążył wyjść, bo sufit nad nim się zawalił. Okrążyliśmy cały dom i zastaliśmy go nieprzytomnego przy jednym z okien.
Zamyśliłam się.
- Co było potem?- spytałam.
- Przyjechało pogotowie, straż pożarna... Karetka przewiozła ciebie i Nathana tutaj.
- Długo byłam nieprzytomna? Jaki dziś dzień?
- Nadal ten sam. Przywieźli cię tu jakieś pół godziny temu.
- Ale jak to możliwe, że wybuchł pożar?
Aphrodi wzruszył ramionami.
- Może Nathan coś widział. Jak się obudzi, pewnie nam powie.
Nie mogę uwierzyć, że jeszcze dzisiaj, siedziałam skulona w kącie kuchni, nie wiedząc co robić. Nagle dotarło do mnie coś, co spowodowało łzy wzruszenia na moich policzkach.
Nathan zaryzykował życie, żeby mi pomóc.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro