Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28~ Znalezieni

Oczami Yumi:

Obudziłam się z głową na ramieniu Nathana. Wszystko byłoby okej, gdyby nie to, że siedzieliśmy na jakimś drzewie, na dodatek wyglądało na to, że Nathan długo na nim nie posiedzi. Podniosłam głowę.

- Nathan, uwa...

Zanim zdążyłam dokończyć, niebieskowłosy przychylił się na bok i spadł z głośnym hukiem na ziemię. Patrzyłam przez chwilę, myśląc, że nawet upadek go nie obudził, aż zaczął się powoli podnosić z ziemi.

- Co się stało?- zapytał rozglądając się wokół.

Uśmiechnęłam się i zaczęłam pomału schodzić z drzewa. Kostka już mniej bolała, ale nadal czułam ukłucia bólu.
" Gdy zeskoczyłam na ziemię, poczułam jakby ktoś wbił mi gorący pręt w kostkę. Krzyknęłam i straciłam równowagę.

Zanim uderzyłam w podłoże Nathan znalazł się przy mnie i złapał, ratując przed upadkiem.

- Głupia jesteś?- zapytał- Nie mogłaś poczekać? Pomógł bym ci.

Ton jego głosu mnie zaskoczył. Wydawał się być trochę zły, ale głównie zmartwiony.

- Przepraszam.- mruknęłam.

Nathan wziął mnie na ręce i zaczął iść przez las.

- Nie lepiej zaczekać, aż nas znajdą?- spytałam.

- Nie. Byśmy musieli dłużej czekać.

Szedł dalej, niosąc mnie na rękach. Chodziliśmy po lesie jakieś dwie godziny, aż Nathan zatrzymał się i postawił mnie delikatnie na ziemi. Usiadłam, a on koło mnie. Widziałam, że jest zmęczony. W sumie nosi mnie na rękach od samego rana.

- Wszystko okej?- zapytałam.

Pokiwał głową.

- Sama mogę chodzić. Aż tak mnie nie boli.- oznajmiłam.

- Ale...

- Nie ma żadnych ale! Jeśli padniesz ze zmęczenia, w ogóle nie dotrzemy do reszty!

Choć niechętnie, musiał przyznać mi rację. Po kilku minutach odpoczynku, ruszyliśmy w dalszą drogę. Wokół zrobiło się ciemno, gdy usłyszeliśmy hałasy niedaleko. Jakieś krzyki. Wśród nich rozpoznałam głosy Marka i kilku innych osób.

- To oni!- powiedziałam.

Razem z Nathanem przyspieszyliśmy kroku i już po chwili wyszliśmy na polanę.

Nieco dalej stali Mark, Axel, Jude, reszta drużyny oraz menadżerki. Na nasz widok mocno się zdziwili. Gdy ich zobaczyłam, chciałam od razu podbiec i wyjaśnić gdzie byliśmy, ale gdy tylko spróbowałam biegu, kostka przypomniała mi, że to nie najlepszy pomysł.

Poczułam potworny ból i padłam na ziemię. Usłyszałam krzyki Nathana i pozostałych, i już po chwili Nathan razem z Aphrodim pomogli mi wstać. Blondyn spojrzał na moją kostkę.

- Coś ty se znowu zrobiła?- zapytał, wyraźnie niedowierzając, że można tak szybko pakować się w kłopoty i doznawać urazów.

- Gdzie wy byliście?- spytał Mark podbiegając.

- Em, no ja się zgubiłam, a potem znalazł mnie Nathan, ale on też się zgubił i ostatecznie oboje się zgubiliśmy.

Wszyscy patrzyli na nas w ciszy, próbując zrozumieć co powiedziałam.

- Czyli, on cię szukał, ale się zgubił?- zapytał Jude dla pewności

- Tak.

Teraz wszyscy zrozumieli co miałam na myśli. Po chwili przyszedł też trener, a na wieść, że nie mogę biegać i ledwo chodzę, skrzywił się i kazał Nathanowi mnie opatrzyć. Niebieskowłosy zaprowadził mnie do dwójki, bo tam były wszystkie bandaże i wszelkie potrzebne rzeczy.

Ja siedziałam na krześle, a on owijał mi nogę w bandaż elastyczny. Gdy skończył, wspólnie zjedliśmy ogromną kolację. Po całym dniu chodzenia bez jedzenia, byliśmy bardzo głodni.

Wyszliśmy ze stołówki i dołączyliśmy do pozostałych, którzy właśnie rozpalali ognisko niedaleko.

- To na pewno bezpieczne?- zapytałam widząc Marka próbującego wzniecić ogień.

Po kilku nieudanych próbach, Aphrodi podszedł do bramkarza, przejął od niego narzędzia i sprawnie rozpalił ogień. Wszyscy siedliśmy wokół ogniska.

Nathan siadł koło mnie i objął ramieniem. Wtuliłam się w niego, na co pozostali zareagowali uśmiechem. Zaczęli o czymś rozmawiać, ale ja nie bardzo słuchałam.

Nathan spojrzał mi w oczy. Uśmiechnęłam się lekko, a on zbliżył swoją twarz do mojej i pocałował. Natychmiast odpowiedziałam tym samym. Zauważyłam, że nie słyszę już rozmów. Odsunęliśmy się od siebie. Wszyscy wokół patrzyli na nas z szerokimi uśmiechami.

- No co?- zapytałam.

- Nie, nic- odpowiedział Aphrodi.- Nie przeszkadzajcie sobie.

Próbowałam zabić go wzrokiem, ale mi nie wyszło. Jak ja bym chciała umieć zabijać spojrzeniem.

Pozostali roześmiali się, a ja znowu oparłam głowę o Nathana. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.

Oczami Nathana:

Siedzieliśmy nadal przy ogniu, gdy zauważyłem, że Yumi śpi. Wstałem i wziąłem ją na ręce, całkowicie ignorując spojrzenia reszty zawodników. Zaniosłem ją do jej pokoju i tam położyłem do łóżka. Usiadłem obok, trzymając ją za rękę.
Zamknąłem oczy i odpłynąłem.

~~~

Obudziły mnie krzyki. Niechętnie otworzyłem oczy i zobaczyłem Silvię, Celię i Nelly stojące niedaleko i coś mówiące.

- Co?- zapytałem.

- Nie masz swojego pokoju?- wrząsnęła Nelly- Idź do siebie!

Wstałem i poszedłem do sypialni na dole. Moi współlokatorzy spojrzeli na mnie dziwnie.

- Co ty tam robiłeś?- spytał Mark.

- Nic. Siedziałem.

- Taa, na pewno. I dlatego słyszeliśmy wrzaski "Obudź się Nathan!".- powiedział Aphrodi.

Roześmialiśmy się i położyliśmy spać.

Oczami Aphrodiego:

Przez kilka dni Yumi nie mogła trenować z powodu kostki, ale potem czuła się lepiej i mogła dołączyć. Zauważyłem, że w czasie treningu, dużo rozmawia z Nathanem i to tak, żeby nikt nie słyszał. O co chodzi?

Graliśmy dalej. Podałem piłkę Nathanowi, a on razem z Yumi popędził do bramki. Na plecach Yumi pojawiły się czarne skrzydła, na których dziewczyna uniosła się do góry, jednocześnie się obracając. W tym samym czasie, na dole, wokół Nathana zawirowało powietrze, tworząc błękitne tornado. Chłopak kopnął piłkę, która otoczona błękitnym wiatrem poleciała do Yumi. 

Czarnowłosa zamachnęła się i strzeliła do bramki. Strzał był niesamowity. Piłka otoczona wiatrem i czarnymi piórami, bez problemu wpadła do bramki, rozbijając obronę Marka.

- Czarny Wiatr!- krzyknęli równocześnie Nathan i Yumi.

Wszyscy zawodnicy na boisku podbiegli do nich.

- To było niesamowite!

- Kiedy się tego nauczyliście?

Pytania padały jedno po drugim. Podszedłem bliżej Yumi.

- Niezły strzał.- powiedziałem.

Uśmiechnęła się szeroko.

- Wiem.

- Wypadało by powiedzieć coś w stylu: "Dzięki, ale nie wiem czy faktycznie jest taki dobry".

- Ale po co mam tak mówić, skoro wiem, że jest genialny?

Westchnąłem. Co poradzić.

Trening trwał dalej, a potem przyszła pora, żeby wszyscy poszli do siebie, bo zrobiło się naprawdę późno. Jeszcze zanim Yumi i reszta dziewczyn weszły do swojego pokoju, ja tam poszedłem i siadłem na ziemi.

Gdy dziewczyny w końcu przyszły, Yumi bez słowa podeszła do szafki i wzięła z niej jakąś rzecz. Nie widziałem jaką.

Zbliżyła się do mnie, ze złośliwym uśmieszkiem. I wtedy zauważyłem, że tą rzeczą, jest butelka wody.

- Nie rób te...- nie zdążyłem dokończyć, bo w tym momencie odkręciła butelkę i całą jej zawartość wylała na moją głowę- Yumi!

Czarnowłosa roześmiała się, a z nią reszta dziewczyn. Po chwili w drzwiach zjawili się chłopacy i także wybuchnęli śmiechem. Zrezygnowany dołączyłem do nich, śmiejąc się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro