Rozdział 25~ Burza
Oczami Yumi:
Od tego wspaniałego dnia, kiedy Nathan zorganizował dla mnie niespodziankę minęło kilka dni. Nadal nie mogłam uwierzyć, że zrobił coś tak niezwykłego.
Siedziałam właśnie na bardzo ciekawej lekcji matematyki, kiedy poczułam jak ktoś tracą mnie w ramię. Odwróciłam głowę do niebieskowłosego.
- Co?- zapytałam szeptem, by nauczyciel nie słyszał.
- Po treningu idziemy na spacer?- spytał również szeptem.
Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się. Lekcja trwała dalej, a na przerwie, Maya jak zwykle próbowała poderwać Nathana. Widząc jego zirytowaną minę, uznałam, że muszę mu pomóc. Podeszłam do nich, a on od razu objął mnie ramieniem. Maya skrzywiła się nieznacznie, ale szybko przywołała na twarz uśmiech.
- O hej Yumi.
- Cześć Maya. Wiesz, ja i Nathan mamy spotkanie w klubie piłkarskim więc... Papa!- pomachałam jej ręką na pożegnanie i pociągnęłam Nathana za sobą w stronę domku klubowego.
Szliśmy w ciszy, aż on się odezwał:
- Ona jest strasznie irytująca.
- Zgadzam się.
Dotarliśmy do świetlicy w momencie, gdy zadzwonił dzwonek i musieliśmy natychmiast pobiec do klasy. Jakimś cudem zdążyliśmy przed nauczycielem.
~~~
Po skończonych lekcjach przyszła pora na trening. Trener kazał nam stanąć na zbiórkę i powiedział:
- Za tydzień pojedziemy na obóz treningowy.
- Ale w trakcie szkoły?- zapytał Jack.
- Na jak długo?- spytał Mark.
- Na dwa tygodnie. Szkoła wyraziła zgodę na waszą nieobecność w szkole, ponieważ niedługo zaczyna się Turniej Piłki Mistrzów.
- Co?- spytała połowa drużyny, nie wiedząc o czym trener mówi.
- TPM, to nowy turniej piłki nożnej dla gimnazjów, ale też dla liceów. W tym roku gracie jeszcze jako gimnazjaliści, a w przyszłym jako licealiści. Jude wyjaśni wam zasady turnieju i jak będzie on wyglądał.
Spojrzeliśmy wyczekująco na Juda, który po chwili zaczął:
- Drużyny są podzielone parami, zwycięzca przechodzi dalej. Ale w tym turnieju, nie ma wersji krajowej i światowej, jak w Strefie Futbolu. Całość od razu obejmuje świat. Najpierw musimy pokonać wszystkich z naszego miasta, regionu, kraju i na końcu walczymy ze światem.
Wszyscy stali wsłuchani w jego słowa, aż nagle Mark krzyknął:
- To genialnie! Chodźmy trenować!
Wszyscy aż podskoczyli na dźwięk jego głosu i natychmiast popędzili na boisko. Ja, Nathan, Jude, Axel i Aphrodi nie należeliśmy do tej grupy i po chwili spokojnym krokiem do nich dołączyliśmy.
Trening trwał normalnie, a gdy się skończył, razem z Nathanem poszliśmy pod wieżę Inazumy.
Oczami Nathana:
Staliśmy koło siebie, patrząc na wieżę Inazumy. To miejsce stało się dla nas bardzo wyjątkowe, szczególnie po walentynkach. Moglibyśmy stać tutaj, jedynie patrząc czy cicho ze sobą rozmawiając.
Właśnie mieliśmy zacząć wracać, kiedy niebo się zachmurzyło i zaczął padać ulewny deszcz. Patrząc w jakim tempie na chodniku tworzą się kałuże, a my zaczynamy ociekać wodą, stwierdziłem, że trzeba się gdzieś szybko schować. Chwyciłem Yumi za rękę i pociągnąłem do swojego domu, który był zdecydowanie bliżej niż jej.
- Mamo, tato, przyprowadziłem koleżankę!- wrzasnąłem- Padał deszcz, a ma daleko do domu.
Po chwili zza rogu kuchni wyjrzała moja mama. Spojrzała na Yumi, po czym uśmiechnęła się ciepło do dziewczyny.
- Idźcie do ciebie do pokoju, a ja wam przyniosę coś do picia i jedzenia.
Yumi przywitała się, a ja zaprowadziłem ją do mojego pokoju, w którym wyjątkowo nie było bałaganu. Co znaczy, że większość rzeczy leżała na ziemi, ale ułożona w stosy, a na moim biurku nie było sterty gotowej spaść na ziemię. Yumi rozejrzała się wokół i uśmiechnęła.
- Fajny masz pokój.- powiedziała.
Rozejrzałem się.
- Na serio?- spytałem zbierając rzeczy z podłogi.
Yumi podeszła i zaczęła mi pomagać. Po chwili dało się normalnie przejść, nie potykając się o nic. Objąłem ją i przytuliłem. Chciałem ją pocałować, gdy drzwi się otworzyły. Natychmiast odskoczyłem od Yumi przerażony i spojrzałem na uśmiechniętą mamę.
- Oj przepraszam- powiedziała.- Tu macie coś do jedzenia i picia.
Postawiła na moim biurku tacę z talerzami i kubkami, po czym
wyszła zamykając drzwi. Spojrzałem na Yumi. Stała uśmiechnięta, po czym podeszła i wzięła swój kubek. Usiedliśmy koło siebie i zaczęliśmy jeść kanapki zrobione przez mamę.
Usłyszeliśmy grzmot, a niebo za oknem rozświetliła błyskawica.
Yumi drgnęła. Zerknąłem na nią. Trzęsła się lekko.
- Yumi, coś się stało?- zapytałem powoli zaczynając się martwić.
- Nie, ja po prostu... Trochę boję się burzy...- powiedziała cicho, odstawiając kubek na biurko.
W tym momencie zagrzmiało dużo głośniej niż poprzednio, a dziewczyna cicho krzyknęła i przytuliła się do mnie. Objąłem ją, gładząc jej długie czarne włosy.
- Nie bój się. Wszystko dobrze.
Spojrzałem przez okno. W taką pogodę nigdzie jej nie puszczę.
- Wiesz, powinnaś zadzwonić do rodziców. Coraz mocniej pada, więc raczej nie wrócisz dziś do domu.
Spojrzała na mnie poważnie.
- Jeśli nie zadzwonię, jutro cały kraj dowie się, że mnie porwano.
Roześmialiśmy się, po czym ona zadzwoniła do rodziców Aphrodiego.
- Powiedzieli, że mogę zostać. Też nie chcą, żebym szła po mieście w taką pogodę.
Znowu zagrzmiało i błysnęło, ale Yumi zareagowała dużo spokojniej. Nadal lekko się trzęsła, ale już nie krzyczała i nie podskakiwała w miejscu za każdym grzmotem.
Wyszedłem i wziąłem dodatkową pościel. Sobie przygotowałem posłanie na podłodze, a Yumi na łóżku. Mama dała Yumi jakieś swoje stare ubrania i wskazała jej łazienkę. W czasie kiedy ona brała prysznic, ja przygotowałem nam kakao.
Yumi wróciła do pokoju z mokrymi włosami.
- Masz suszarkę?- zapytała.
Podałem jej urządzenie, a ona zaczęła suszyć włosy. Gdy skończyła, siedliśmy koło siebie, pijąc kakao. Po jakimś czasie mój telefon zadzwonił. Odebrałem patrząc, że to Mark.
- O co chodzi?- zapytałem.
- Jest u ciebie Yumi?- spytał chłopak.
Westchnąłem.
- Aphrodi mówił?
- No. Mówił, że Yumi jest u ciebie i zostaje na noc. I chciałem się upewnić, że to prawda.
- To prawda. Pada deszcz i Yumi nie ma jak dostać się do domu.
- No okej, tylko niczego nie kombinuj. Aphrodi mówił, że jeśli czegoś spróbujesz to cię zabije.
Potem się rozłączył.
- Kto to?- spytała Yumi, patrząc na mnie z rozbawieniem.
- Mark. Przekazywał informacje od Aphrodiego.
- A jakie?- zapytała nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Eee... Właściwie nieważne.
Siedzieliśmy jeszcze chwilę, po czym położyliśmy się spać. Dzisiaj był piątek, więc nie musieliśmy przejmować się szkołą.
Yumi, leżąc już pod pościelą wyciągnęła rękę spod kołdry, a ja złapałem jej dłoń. Zasnęliśmy trzymając się za ręce.
Oczami Yumi:
Następnego dnia gdy się obudziłam zobaczyłam, że leżę na ziemi koło Nathana. Gwałtownie się odsunęłam, uderzając głową w łóżko za plecami i robiąc mnóstwo hałasu.
Nathan otworzył oczy i spojrzał na mnie. Dopiero po chwili przypomniał sobie wszystko co się wczoraj działo i od razu się podniósł.
- Jak ja się tu znalazłam?- zapytałam zdziwiona.
- Spadłaś z łóżka. Żebyś ty wiedziała ile razy ja zaliczyłem ten upadek. Tylko nie zawsze pod spodem leży coś miękkiego.
- Przyzwyczaiłam się. Aphrodi regularnie zrzuca mnie z mojego własnego fotela.
Roześmialiśmy się. Gdy skończyliśmy się śmiać, poszliśmy na śniadanie do kuchni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro