Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝟮: zaproszenie na bal

Gill spojrzała na Hermionę, która już od kilku chwil, zamiast patrzeć w swoją książkę, wolała przyglądać się Krumowi, który z jakiegoś powodu postanowił dzisiejszego popołudnia zatrzymać się w bibliotece. Prawdopodobnie był zbyt zmęczony piskami dziewczyn, które każdego dnia, po lekcjach, nie odstępowały go na krok. Powoli do uczniów zaczynała docierać informacja, że w czasie świąt odbędzie się Bal Zimowy, który został dawno temu wpleciony w tradycję Turnieju Trójamagicznego. Siódmoklasitka wiedziała o nim znacznie wcześniej, jednak ze względu na natłok lekcji, nie zamierzała się w niego angażować tak, jak młoda czarownica powinna. Owszem, musiała się na nim pojawić, jednak zamierzała wymknąć się tak szybko, jak to możliwe, aby później zaszyć się w dormitorium i w końcu odetchnąć przez kilka dni. Wydarzenie to zaczynało również ferie świąteczne, a na nie zamierzała udać się do Nory, zaraz po tym, jak otrzymała zaproszenie od Molly. Podobno miał się tam pojawić nawet Charlie, który w końcu na chwilę wyrwał się z Rumunii. A to było o wiele ważniejsze, niż jakaś impreza na terenie Hogwartu.

- Ron dzisiaj zauważył, że jestem dziewczyną - rzuciła nagle, a starsza koleżanka zakrztusiła się wodą. Tak nietaktowny mógł być tylko najmłodszy z braci Weasley, a sam fakt, że powiedział coś tak potwornie przykrego, wzbudzał w niej bardziej rozbawienie, niżeli złość na niego. Znała Rona całe jego życie, tak, jak jego młodszą siostrę. Oboje umieli wypalić coś niesamowicie dziwnego w nieodpowiednim momencie. I o ile później nauczyła Ginny przekształcić to w coś dobrego, tak najmłodszy syn Molly wydawał się niesamowicie odporny na tą naukę. - Powiedział to tylko dlatego, że nie mógł znaleźć dziewczyny na bal.

- Ron nie jest szczególnie przystojnym facetem, ale... Czy bycie przyjacielem Harry'ego Pottera nie daje mu jakichś benefitów? Nie mógłby wyrwać na to jakichś dziewczyn? - zapytała, gdy kaszel ustał, a ona bezpiecznie odstawiła napój na bok. Hermiona westchnęła głośno, opierając głowę na dłoni, przymykając oczy. Czasami bywała strasznie pretensjonalna i chciwa, co dziwnie współgrało z jej manią zdobywania coraz to nowych pochwał u nauczycieli oraz wyników w nauce. Jako starsza koleżanka starała się na nią wpłynąć w jakiś sposób podczas wspólnej nauki, ale niestety, nie spotkała się z jakimkolwiek odzewem. Wybicie Granger z głowy myśli, że jest ważniejsza od innych, było niemalże zbieżne z próbą nauczenia Ronalda taktu. Po prostu niemożliwe. - I co? Pójdziesz z nimi na bal? Jakby nie było, to nie jest jakaś tragiczna opcja. Jesteście tym Złotym Trio już tyle czasu... - Nie chciała używać tego określenia, bo zwyczajnie nie pochwalała tego. Budzenie poczucia własnej wartości było czymś zgoła innym, niż wrzucanie do tych młodych głów pustych obietnic na to, że są kimś innym, lepszym i wyjątkowym niż reszta uczniów. I o ile w życie Harry'ego nie zamierzała się wtrącać, od co, rozkaz McGonagall, tak mogła mieć chociaż szczątkowy wpływ na dwójkę jego przyjaciół. W tym jednak momencie, nazwa ich grupy wydawała się idealnie dopasowana do tych nadętych czwartoklasistów. 

- Nie, zaprosił mnie już ktoś inny. To dziwne, ale całkiem miłe. - George wpadł jak burza między regały, po czym dopadł do Gill, uśmiechając się zawadiacko. Oparła się wygodniej o krzesło, patrząc na stojącego przed nią chłopaka z nieukrywaną przyjemnością. Miał już szesnaście lat, wydoroślał i wyprzystojniał na tyle, aby było widać po nim pierwsze męskie cechy, które powoli się u niego pojawiały. Przede wszystkim wyrósł strasznie, co w porównaniu z jej niskim wzrostem, coraz bardziej ją drażniło. Sięgała mu może do ramienia, a każdy centymetr u niego, frustrował ją coraz bardziej. Jednak świadomość, że linia jego szczęki była teraz o wiele mocniej zarysowana, oczy zawadiacko błyszczały, a jego zachowanie powoli się zmieniało, szybko zmieniała te złe odczucia, na całkowicie przeciwne. - Cześć, George.

- Gill, pójdziesz ze mną na bal? - spytał na jednym wdechu, a ona parsknęła śmiechem, przez co zwrócili na siebie uwagę Wiktora. Bułgarski Szukający podniósł swój wzrok na tę trójkę. Siedząca u szczytu stołu brunetka wydawała mu się nad wyraz ciekawym widokiem. Widywał ją od czasu do czasu na korytarzach, zawsze w mundurku i w wysokim koku, z którego wraz z upływem dnia, wystawało coraz więcej pojedynczych kosmyków.  Równie często strofowała uczniów, zwracała uwagę na młodszych, czy też witała się z znajomymi z innych klas lub roczników. Instynktownie wiedział, że jest dobrą uczennicą i przyjaciółką, ale zbyt często spędzała w gronie tych dwóch rudzielców, którzy nie odstępowali jej niekiedy nawet na krok. Dlatego Krum kilka dni temu skłonił się ku swojemu drugiemu wyborowi. Nie przeszkadzało mu, że dziewczyna, którą zaprosił na bal, jest przyjaciółką chłopaka, z którym rywalizował. Nie przeszkadzała mu też bariera językowa, lubił po prostu patrzeć na inteligentne czarownice, które całą swoją duszę poświęcały na zdobywanie wiedzy. Podobało mu się to. - No zgódź się. Wiem, że o wiele bardziej wolałabyś tam nie pójść, ale raz w życiu musisz spróbować się wyluzować, nawet na terenie Hogwartu!

- Zły argument, George. W tej chwili jestem naprawdę wyluzowana, jeśli nie widzisz. - Krum cicho parsknął, starając się chrząknięciem zamaskować ten dźwięk. Udało mu się nie zwrócić na siebie większej uwagi, dlatego dalej z zaciekawieniem spoglądał na tą interakcję dwójki Anglików oraz Hermionę, której przygaszone spojrzenie wydawało się błagać o to, aby starsi koledzy zauważyli ją i przestali ze sobą tak jawnie flirtować. Po kilku rozmowach zdążył zaznajomić się z nią na tyle, aby wiedzieć, że lubi być w centrum uwagi. A także, że cała jej osoba wydaje się krzyczeć "jestem tutaj!", mimo tego, że to definitywnie nie był jej moment. Zbyt dużo razy podkreślała, że to dzięki niej, Harry nauczył się przywoływać miotłę podczas pierwszego zadania Turnieju Trójmagicznego. - Zamiast się zastanawiać, z kim pójdziesz na bal, zacząłbyś pakować swoje rzeczy. Jedziesz na święta do domu, nie musisz przejmować się jakąś głupią imprezą - westchnęła, zamykając cienką książkę o Zaawansowanych Trujących Składnikach Eliksirów. Lekko uderzyła nią prosto w głowę George'a, który cofnął się krok w tył, pozwalając jej na wstanie ze swojego miejsca. Nie wyglądał, jakby zamierzał odpuścić.

- Nie mogę znaleźć mojej partnerki później niż Ron! To byłoby totalne upokorzenie - zaśmiał się nerwowo. Patrzył w milczeniu, jak Prefekt wkłada do torby swoje rzeczy, po czym zakłada ją na ramię. Zerknęła jeszcze na zegarek, po czym stanęła prosto obok wyższego od niej chłopaka. Zabawnie było oglądać tą parkę, zwłaszcza, że młodszy chłopak wyglądał tak, jakby miał się zaraz rozpłakać, bo starsza koleżanka zabrała mu ulubioną zabawkę. Krum poprawił się w miejscu, zaciekawiony zakończeniem.

- Uciekam na kolację. Później mam jeszcze patrol, więc muszę chwilkę odpocząć. - Zrobiła dwa kroki w stronę wyjścia, po czym odwróciła się w stronę Weasleya, wyciągając w jego stronę dłoń. Ten podniósł wzrok, rozpromieniając się w jednej chwili i natychmiastowo splatając razem ich palce. Wydawało się, że nie jest to pierwszy raz, gdy trzymają się za ręce w ten sposób. Idąca z przodu dziewczyna także miała widoczne rumieńce na twarzy z tego powodu. Przeszli obok Kruma, który zerknął ponownie na Hermionę. Ta wydawała się odrobinę przybita, ale po chwili z nową energią zabrała się za naukę.

Dla Viktora Hogwart był dziwny. A Anglicy...

Anglicy byli jeszcze dziwniejsi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro