Most
Ominęłam Multiego i wyszłam z domu. Udałam się do apteki po test, znowu wbiegłam do domu i zrobiłam go. Poprawny. Co?! Wybiegłam z domu i udałam się na najbliższy most. Byłam roztrzęsiona. Już miałam skoczyć gdy koło mnie pojawiła się dziewczyna. Była to raczej niska niebieskooka brunetka.
-hej. Jestem Emilka(Craftemcia )
-Brook
-często tu bywam. Wiesz moje życie nienależyte do najszczęśliwszych. Straciłam rodziców a potem brata-uroniła łze-ale mimo to nadal tu jestem. Jakoś zawsze powstrzymuje się od skoku. W sumie to nie wiem dlaczego. Jakiś głos w głowie mówi mi że oni by nie chcieli bym umarła. A ty czemu tu jesteś?
-widzisz....zostałam zgwałcona i będę mieć dziecko i nie wiem jak to powiedzieć bratu.
-ty żartujesz sobie? Z takimi problemami to trzeba sobie radzić a nie od razu się zabijać. Ja zawsze chciałam mieć dziecko no ale to nie możliwe....
-dlaczego?
-przy moim porodzie były komplikacje i niestety tak wyszło że jestem bezpłodna.
-współczuje.
-ale ty masz jeszcze szanse. Daj temu dziecku życie i znajdź sobie faceta. A brat pewnie troche sie wkurzy ale mu przejdzie. Tacy są faceci.-uśmiechnęłam się. Może jednak to był zły pomysł z tym mostem? Wyszłam zza barierki. Ona też.
-dziękuje-szepnęłam
-nie masz za co...
-gdyby nie ty to byłabym już tam-pokazałam na niebo.
-dobra to ja już sie muszę zbierać. A no tak nie mam gdzie...-ostatnie zdanie powiedziała ciszej żebym jej nie usłyszała.
-jak to?
-no ciocia wyrzuciła mnie z domu.....
-to chodź do mnie
-serio?
-no i tak kuzyn mnie zabije wiec....
-wiesz nie chce się narzucać.
-nie gadaj jak w jakiejś marnej telenoweli tylko chodź.
-okej okej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro