where do broken hearts go
Dużo ostatnio myślałem. Może brzmi to dziwnie, ale wiem, że jesteś jedną z tych osób, które uwierzą w moje słowa. Chociaż może już nie? Ja chyba bym sobie nie wierzył. Nie po tym. Wiem, że jestem tchórzem. Mam tego świadomość, ale nic nie potrafię z tym zrobić. Chciałem wrócić. Do domu. Do Ciebie. Chociaż tak naprawdę, to nie mam już do czego wracać, prawda? Gdy uzmysłowiłem sobie, co się stało, rozpłakałem się. Nie pamiętam, kiedy ostatnio płakałem. Na pogrzebie dziadka w trzeciej klasie? Czy może wtedy, gdy Yakuza stłukła mnie na kwaśne jabłko i każdy, nawet najmniejszy gest sprawiał mi ból? Sama widzisz, nie płakałem z byle powodów. Ten jednak był najgorszy. Bo ze śmiercią dziadka się pogodziłem, bo prawie go nie znałem. Był jakimś starszym mężczyzną, który od czasu do czasu mierzwił moje włosy i szczerze tego nienawidziłem. Był mężczyzną ze zdjęcia, który tulił do siebie moją mamę i babcię. Siniaki i złamania zniknęły, więc rozpamiętywania szczeniackich bójek nie były na szczycie moich priorytetów. Ty byłaś moim numerem jeden, wiesz? Przez przypadek znalazłaś się w moim życiu i wywróciłaś je do góry nogami. Na początku myślałem, że to minie. Zawsze mijało. Ale to się nie działo. Powiedziałbym, że wkręcałem się w to coraz bardziej, aż na końcu przepadłem. Nie wiem, kiedy się w tobie zakochałem. Czy może już podczas pierwszego naszego spotkania w tym klubie? A może wtedy, gdy się pocałowaliśmy, a ty odkryłaś, jakim zakłamanym potworem jestem, kiedy poznałaś Iben. A może wtedy, gdy William wyjechał, a Ty przy mnie byłaś. Nie powiem Ci tego, ale jedno jest pewne, zakochałem się na zabój. Chciałem, żebyś poczuła to samo. Byś była moja, w każdym tego słowa znaczeniu. Byś została moją dziewczyną, której nigdy bym nie zdradził. Którą z dnia na dzień, kochałbym coraz mocniej, chociaż nie wiem, czy to w ogóle możliwe. Dziewczyną, która zostałaby moją żoną i matką moich dzieci. Tak, o tym też pomyślałem. Pomyślałem chyba o wszystkim, tylko nie o tym, jak poradzę sobie z odrzuceniem. Za każdym razem, gdy dawałaś mi kosza, myślałem, że to sprawia, że jestem silniejszy. Że coraz mocniej Cię pragnę. A tak naprawdę, robiłem się coraz słabszy i na samym końcu, gdzie byłem bliski sukcesu, dałem ciała na całej linii. Nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Dlaczego przypadkowa dziewczyna zawróciła mi w głowie, chociaż to właśnie Ty byłaś przy moim boku. Gdy było już po wszystkim, spojrzałem na nią tak, jak zawsze na Ciebie. Patrzyłem, jak jej oddech się normuje, a twarz przybiera spokojny wyraz. I wiesz co? Ona nie była Tobą. I to spuściło mi większy łomot niż Yakuza kiedykolwiek. W najszybszym tempie, niczym w wojsku się ubrałem i wybiegłem z tamtego mieszkania. Nie wiedziałem, gdzie jestem, ani kim jestem. Bo to, kim się stałem, zaczęło mnie parzyć. Wróciłem do czegoś, czym dzięki Tobie zacząłem się brzydzić. Wyciągnąłem telefon i miałem jedną, jedyną wiadomość. Od Williama. Napisał mi, że zjebałem, a Ty wyszłaś z Jonasem. Z całą siłą, rzuciłem telefonem o chodnik, klnąc pod nosem. Bez celu włóczyłem się po ulicach Oslo, aż w końcu wylądowałem pod Twoim domem. Z wielkim lękiem, podszedłem pod Twoje okno i chyba z piętnaście minut walczyłem z sobą. Bo nie wiedziałem, czy jestem gotowy na to, co spodziewałem się zobaczyć. Nie chciałem widzieć Cię z nim. Obok Ciebie, na moim miejscu. W końcu to zrobiłem, i to, co zobaczyłem, mnie złamało. Leżałaś sama w swoim łóżku i płakałaś. Nie wiem, co się stało, ale jedyne, o czym mogłem myśleć, to to, że to przeze mnie. Znienawidziłem się. Chciałem zapukać, pokazać Ci się, ale się bałem. Bo to, co powiedziałaś mi wtedy w swoim łóżku, było prawdą. Jestem zdradzającym fuckboy'em i to nigdy się nie zmieni. Dlatego, zamiast wprosić się do Twojego domu, prawdopodobnie dostać w twarz i nasłuchać się o tym, że jestem skończonym chujem, wolałem się wycofać. I wiesz co? To była najgorsza, nie, druga najgorsza decyzja, jaką kiedykolwiek podjąłem w swoim marnym życiu. Każdego dnia budzę się ze świadomością, że zniszczyłem wszystko, co mogliśmy mieć. A mogliśmy mieć wszystko. Bo Ty byłaś dla mnie wszystkim. Wciąż nim jesteś Eva. I chociaż wiem, że mnie nienawidzisz, chcę, byś miała świadomość, że ja naprawdę Cię kochałem. Kocham i będę kochać, bo jestem pieprzonym masochistą. Szkoda, że uzmysłowiłem to sobie, teraz kiedy Ciebie już nie ma. Nigdy nie przeczytasz tego listu i nigdy nie dowiesz się, jak bardzo żałuję tego, że wszystko spieprzyłem. Jak żałuję tego, że zamiast powiedzieć Ci to w twarz, piszę list, który wrzucę na Twoją trumnę. Nie wiem, co mam robić Eva. Potrzebuję Cię teraz jak nigdy, a Ciebie nie ma. Pewnie czułaś dokładnie to samo, kiedy czekałaś na mnie, a ja nie przychodziłem. Bo tak sobie wmawiam, że czekałaś na mnie mimo wszystko. Bo chcę wierzyć, że mimo wszystko mnie też kochałaś.
Na zawsze Twój Chris
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro