when you're gone
W nocy mogłabym być bezsilna
Mogłabym być samotna, śpiąc bez Ciebie.
Od najmłodszych lat nienawidziłam spać sama. Inaczej. Bałam się spać sama. Żyłam w przekonaniu, że przez okno wejdzie czarownica albo jakiś potwór i zabierze mnie do innego świata. Że moja mama mnie nigdy nie zobaczy i zapłacze się na śmierć. Tata zapadnie w smutek, bo jego córeczka zniknęła. To nigdy się nie stało. Ani czarownica, ani potwór nie odwiedziły mojego pokoju. Zabawne, bałam się, że zniknę ja, a tak naprawdę to zniknęli moi rodzice. Gdy byłam starsza, wkręcałam się na nocowanie u koleżanek. Kilka dziewczyn w jednym łóżku, w dzisiejszych czasach jest pewnie spełnieniem marzeń niejednego mężczyzny, a wtedy było moim. Nie, nie w tym sensie. Po prostu nie chciałam być sama. Następnie był Jonas, który zadomowił się w moim łóżku, ale nie byłam jakoś do tego przekonana, wiesz? Bo Jonas się rządził. Wybrał swoją stronę łóżka i chociaż to ja chciałam spać po prawej stronie, musiałam mu ustąpić. Niby dlaczego? Bo byłam głupia. Ale potrzebowałam kogoś obok. Więc potrafiłam przymknąć oko na to, że materac po mojej stronie był już trochę zużyty i sprężyna wpijała mi się w kręgosłup. A potem byłeś ty.
Pamiętam, że bałam się przyprowadzić cię do swojego łóżka. Bo wtedy nie miałabym już nic swojego. Zawładnąłeś całym moim światem i nawet nie miałeś tego świadomości. Impreza na początku mojej drugiej klasy w moim domu, pamiętasz? Oczywiście, że pamiętasz. Zniknęliśmy w moim pokoju i dopiero wtargnięcie policji nam przeszkodziło. Wciąż pamiętam miny policjantów, wiesz? Byli zażenowani, ale jednocześnie rozbawieni. Tak jak my. A potem twoja obecność stała się normalnością. Moja pościel tobą pachniała.
Pachnie do dziś.
A w ciągu dnia, wszystko jest skomplikowane,
Nic nie jest proste, gdy nie ma cię w pobliżu.
Nigdy nie byłam rannym ptaszkiem i dobrze to wiedziałeś. Zawsze mnie budziłeś o nieludzkich godzinach i to tylko po to, by ze mną porozmawiać. By popatrzeć w moje oczy, pobawić się moim nosem, czy jeździć palcami po moich brwiach. Ubaw po pachy, wiesz? Ale pokochałam to. Mogłam nawet wstawać o siódmej w sobotę, byleś tylko był obok. I tak też robiliśmy. Wstawaliśmy o siódmej, leżeliśmy w łóżku do dziewiątej, a potem szliśmy do kuchni. Ja robiłam śniadanie, a ty mi w tym przeszkadzałeś. Potem było kilka opcji. Powrót do łóżka. Oglądanie filmów albo meczów, z których niewiele rozumiałam, ale uwielbiałam patrzyć na twoje reakcje. Na to, jak krzyczałeś do telewizora, wymachiwałeś rękoma, chowałeś twarz w dłoniach, a w przypływie złości, rzucałeś pilotem albo chipsami. Czasami jeździliśmy na wycieczki poza miasto. Innym razem spacerowaliśmy. Chodziliśmy też na imprezy. Co jak co, ale genialnie potrafiłeś zagospodarować mój czas. Byłeś w tym fantastyczny.
I teraz jest gorzej, wiesz? Wstyd się przyznać, ale nie wiem, co robić. O której wyjść z łóżka, bo po co mam wstawać o siódmej, skoro ciebie nie ma obok? Po co mam iść do kuchni, skoro wiem, że nie będziesz siedział na blacie? Po co mam siedzieć w salonie, skoro nie włączysz telewizora i nie będziesz oglądał meczu? Dlatego głównie siedzę w swoim pokoju. To bolesne. Bo wciąż łapię się na tym, że czekam na ciebie. Że sprawdzam telefon, by sprawdzić, czy czasem nie napisałeś. Gdy moi sąsiedzi jadą do pracy, zrywam się na równe nogi. Kupili sobie taki samochód, jaki miałeś. Ten dźwięk silnika sprawia, że moje serce bije szybciej. Czasami podbiegam do okna, licząc, że cię zobaczę. Ale potem sobie przypominam, że to się nie stanie i wracam do łóżka.
Które jak już mówiłam, wciąż pachnie tobą.
Będę za tobą tęsknić, gdy ciebie już nie będzie
I właśnie to robię.
Pamiętasz, jak kiedyś zażartowałeś, że gdyby ciebie zabrakło, to William ma się mną zająć? Przewróciłam oczyma, a William wybuchnął śmiechem. Poklepałeś naszą dwójkę po plecach i powiedziałeś, że właśnie tego chcesz. Że chcesz mnie zostawić w dobrych rękach. Rękach, które się do mnie nie dobiorą. Ponownie przewróciłam oczyma, bo zawsze, ale to zawsze musiałeś wszystko sprowadzić do jednego. Nie spodziewałam się, że twój żart, kiedyś faktycznie będzie miał miejsce. Bo ciebie nie ma, a William przynajmniej raz w tygodniu mnie odwiedza. Przychodzi z jakimiś gazetami, których i tak nie czytam. Dlatego czasami on to robi. Czyta o jakichś maseczkach i innych pierdołach. I wiesz, co jeszcze robi? Zawsze podaje mi, jaki był wynik meczu tej twojej drużyny. Opowiada, jak przebiegał mecz, kto strzelił bramki i tak dalej, a ja wciąż nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi. Powiedział mi, że szczerze nie znosi tej drużyny, ale ty ją kochałeś, dlatego ogląda te wszystkie mecze. Czasami robi też pranie. Odkurzał, ale ostatnio jak to robił, to zepsuł odkurzacz, a ja nie miałam, kiedy kupić nowego, dlatego William zamiata. Wiesz, co William jeszcze robi? Przychodzi z Mią. I to łamie mi serce. Bo zawsze pyta, gdzie jest tata. Pyta, dlaczego mieszka u wujka Willa, a nie u nas. A ja za każdym razem tylko się do niej uśmiecham. Bo nie wiem, co miałabym jej powiedzieć. Ostatnio robiła mi warkocz i powiedziała, że za tobą tęskni. A ja się rozpłakałam. I nie potrafiłam przestać. William wyprowadził Mię i mnie przytulił. Ale to wcale nie pomogło. Jestem bezradna Chris.
Samotna.
Zagubiona.
Złamana.
Jestem złą matką Chris.
Nie, ja nią w ogóle nie jestem.
Nie jestem człowiekiem.
Jestem czymś, co po tobie zostało.
To tak, jakbyś zabrał mnie ze sobą i zostawił tylko moje ciało, pozbawione duszy.
Kocham cię Chris.
Tęsknię za tobą.
A teraz pozwól, że się położę w łóżku, które wciąż pachnie tobą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro