I like me better
Kiedyś, na którejś lekcji francuskiego czytaliśmy wiersz. Nie pamiętam jego tytuły ani tego, kto był jego autorem, co pewnie nikogo nie zdziwi, bo nigdy nie byłem pilnym uczniem. Pamiętam jednak te wszystkie uczucia, które zostały wtedy we mnie wzbudzone. Smutek, nostalgia, nadzieja i pożądanie. Ciekawa mieszanka, prawda? To tak jakbym powiedział, że w tamtej chwili byłem napalonym smutasem. A może właśnie nim byłem? Możliwe. Tamten okres był bardzo burzliwy. Pewne rzeczy próbowały wyjść na światło dzienne, a ja ze wszystkich sił im na to nie pozwalałem. Pewnie zastanawiasz się, po co przywołuję wiersz, którego nawet nie pamiętam. Bo właśnie te same uczucia pojawiły się wtedy, gdy ujrzałem cię w świetlicy. Uśmiechałeś się, byłeś pogodny i lekko podekscytowany a ja nie wiedzieć czemu otoczyłem się smutkiem, który sekundę później przerodził się w nadzieję i pożądanie. A na końcu znów była nostalgia, bo dotarło do mnie to, że to faktycznie się dzieje. Że jestem inny.
Inny, nie znaczy lepszy. W oczach niektórych inny, równy był gorszemu i tak też właśnie się czułem. Co było potem, oboje wiemy. Zawirowania niczym w brazylijskich telenowelach. Mnóstwo zużytych chusteczek i to nie do celów, do których pewnie byśmy chcieli. Dużo wtedy płakałem, wiesz? Nie wiesz, bo skąd miałbyś wiedzieć.
Płakałem, bo nie rozumiałem siebie.
Płakałem, bo czułem się źle.
Płakałem, bo nie wiedziałem co robić.
Płakałem, bo chciałem umrzeć.
Chciałem zniknąć i płakałem, bo wiedziałem, że to się nie stanie.
Płakałem, bo za tobą tęskniłem.
Za twoim dziwnym poczuciem humoru. Za burzą, nieułożonych włosów. Za twoim głosem. Za twoją przystojną twarzą. Za tobą.
I wtedy, gdy w końcu dane nam było wspólne życie, zrozumiałem, że lubię siebie bardziej, gdy jestem z tobą. Poranne wstawanie, którego nie znoszę, jest lepsze z tobą, bo wiem, że jak wstanę, to będę mógł przygotować ci śniadanie. Śniadanie, które zawsze cię zaskakuje, bo nauczyłem się od ciebie, że w kuchni nuda to zbrodnia. Dlatego zamiast normalnego śniadania dostajesz mieszankę wybuchową, którą zawsze zajadasz z uśmiechem. Powroty do domu stają się lepsze, bo wiem, że cię zobaczę. Wtulę się w twoje ciało, zaciągnę się zapachem, który kocham i będę spokojny. Cały stres schodzi z mojego ciała, a ty nawet nie masz o tym pojęcia. Wieczory przed laptopem, gdy leżymy wtuleni na kanapie, kupionej z przeceny to chwile, które są bezcenne. Tak jak wspólne kąpiele, które stały się naszą tradycją. To zabawne, bo obydwoje zawsze woleliśmy prysznic, a gdy zamieszkaliśmy razem, od razu kupiliśmy wannę, w której według niektórych, spędzamy większość naszego czasu.
Codzienne funkcjonowanie stało się lepsze, bo jesteś obok. Dlatego właśnie piszę ten list. Znowu jest tak jak kiedyś. Nie chcę, żebyś się martwił, ale wiem, że ty i tak to wiesz. Bo znasz mnie jak nikt. Tęsknię za tobą. Brakuje mi ciebie. Naszych rozmów, żartów, pocałunków i ukradkowych spojrzeń, które zawsze sprawiają, że robi mi się cieplej. I tak, płaczę. Płaczę, bo tęsknię. Bo to trochę tak, jakbym był bezradny. Bo w sumie, to ja jestem bezradny. Byłem obok ciebie i nie widziałem tego, że coś jest nie tak. Nie widziałem twojego smutku i wycofania. Nie widziałem tej euforii, która była wręcz nienaturalna i następowała sekundę po tym, jak byłeś przygnębiony. Nie widziałem, że miłość mojego życia przechodzi ciężkie chwile. Ba, pewnie sam się do nich przyczyniłem. I wiesz, co jest najgorsze? Że czuję się winny. Bo koncentrowałem się na sobie. Na tym, że jestem w końcu szczęśliwy. Że w końcu mam dom, że otaczają mnie ludzie, którzy mnie kochają i w tym wszystkim zapomniałem o tym, że jesteś obok. Że nie musisz czuć tego samego co ja. Że ja muszę dawać ci tyle samo miłości, zainteresowania i ciepła, ile ty dawałeś mi. Albo nawet jeszcze więcej. Byłem egoistyczny i przez to, o mało nie straciłem najważniejszej osoby w moim życiu.
Na kalendarzu w naszej kuchni odliczam dni do twego powrotu. Kupiłem nową pościel i nowe świeczki zapachowe, które będą starały się zamaskować zapachy typowego, męskiego mieszkania. Dziewczyny znalazły jakąś aukcję, na której kupiłem kilka rzeczy, które pewnie uznasz za niepotrzebne, ale nie mogłem się oprzeć.
Tęsknię, za twoimi rysunkami, wiesz? Dlatego wracam do tych wszystkich, które mam odłożone w starym pudełku po butach. Wieczorami je oglądam i czasami się uśmiecham, a czasami chce mi się płakać.
Bo tęsknię. Bo czuję się winny. Bo cię kocham, a nie potrafiłem ci pomóc. Ale to wszystko się zmieni. Gdy wrócisz ze szpitala, będzie inaczej. Lepiej. Bo lubię siebie bardziej, gdy jesteś przy mnie. Bo dzięki tobie jestem lepszą osobą. Bo dla ciebie będę lepszą osobą. Bo na to zasługujesz. Bo cię kocham. Bo jesteś miłością mojego życia.
Twój Lucas*
* nietypowo bo chociaż wciąż Skam, to jednak wersja francuska (dla osób, które nie oglądały i nie wiedzą o kim ten shot, to "zdradzam", że o francuskim odpowiedniku Evaka, czyli parze Lucas/Eliott, która wyjątkowo skradła moje serce, podobnie jak Nico i Martino we włoskiej wersji Skam. I to wszystko jest zabawne, bo nigdy nie shippowałam, ba, nawet nie przepadałam za Evakiem a ich zagraniczne "odpowiedniki" w dwóch wersjach to niemalże moje ulubione pary. )
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro