Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ch.2

Tam, jeśli przyjrzysz się bliżej, możesz zauważyć zwiniętą kulkę na małym łóżku w ciemnym pokoju. Cichy dźwięk szlochu wydobywa się z kruchego ciała, boleśnie omiatając mały pokój, Jeśli przyjrzysz się bliżej, możesz dostrzec jak bezgłośne łzy Xi Luhan'a moczą jego policzki. Rozrzucone zabawki wokół małego łóżka, gdzie zwisały jego nogi, będące dwa razy dłuższe niż łóżko pasujące... czteroletniemu dziecku. Luhan szlochał cicho, ramiona mając owinięte wokół wypchanego, białego misia.

Roztapiająca się świeca, barwiąca porzuconą babeczkę kroplami nierozpuszczonego wosku stała na niebieskiej szufladzie z naklejkami superman'a i spiderman'a. 

Dzisiaj, 10 Lutego 2018 roku. To czwarte urodziny jego dziecka. Czwarty rok istnienia jego dziecka. Czwarty rok jego dziecka... z daleka od niego. Jego dziecko zdmuchuje inną świeczkę z dala od ramion Luhan'a.

Luhan pociągnął żałośnie nosem i odwinął ramiona ze zgniecionego misia, kiedy zdjął swoje zdrętwiałe nogi z małego łóżka. Luhan zamrugał opuchniętymi oczami w ciemnym pokoju, ledwie odczytując czas na zegarze Ben Ten'a, który stał na mini biurku. Jęk zmęczenia opuścił usta Luhan'a, kiedy zdał sobie sprawę, że ma tylko trzy godziny na sen, zanim będzie musiał iść do pracy.

Ze złamanym, ciężkim sercem, Luhan wyszedł z zimnego pokoju i zamknął drzwi po długim spojrzeniu do środka. Wytarł nieskończone łzy wierzchem swoich dłoni, gdy szedł do swojej sypialni. Luhan opadł na łóżko zmęczony, ramka ze zdjęciem jego rodziny stała na jego szufladzie, pozostała z nim, dopóki nie zamknął oczy odpływając w bezmyślny sen.

**********

- Wyglądasz jak całkowity bałagan, Luhannie. Planujesz iść do pracy wyglądając tak, jakbyś nie spał? Nawet Bóg wie, że dzieciaki będą przerażone.

Luhan przewrócił oczami na zachowanie swojego przyjaciela. Stał nieruchomo, kiedy Yixing uderzył w czubek jego głowy, kiedy usiłował odsunąć się od drugiego, który trzymał go za kołnierzyk.

-Jeśli będziesz poprawiać mój kołnierzyk w ten sposób, to nie będziesz dla nich opiekunem, oni będą się ciebie po prostu bali.

-Ty i twoja mądralowata gęba. - znowu jęknął, kiedy Yixing pstryknął go w policzek, ale tym razem łagodnie. Nie mógł powstrzymać małego uśmiechu, który wkradł się na jego usta, pomimo jego złego nastroju. Uśmiechnął się lekko dziękując swojemu najlepszemu przyjacielowi, a potem złapał swoją średnią teczkę, gotową na kolejny dzień, wypełnioną papierami dla nowo przydzielonych dzieci w przedszkolu.

- Hej, Xing! już wiedziałem, że dzisiaj tutaj będziesz... wiesz, jaki dzisiaj jest dzień, więc...- powiedział Luhan załamującym się głosem, który boleśnie ranił serce Yixing'a. Widział mentalną walkę drugiego, który walczył ze łzami smutku.- Luhan!- zawołał Yixing, zanim ten zamknął za sobą drzwi.

-Po prostu... po prostu wiedz, że jestem tutaj dla ciebie , czy to dziś czy kiedykolwiek indziej.- Luhan uśmiechnął się szczerze na miłe słowa Yixinga, a potem skinął mu głową i odszedł.

Cztery lata temu, tak jak dzisiaj. Urodziło się jego dziecko, tylko po to aby zabrać go z dala od niego, nie dając mu nawet szansy na zobaczenie go. Kolejny tydzień spędził z Yixing'iem przy swoim boku. Wyszedł ze szpitala jako załamana skorupa. Yixing był jedyną osobą, która widziała o jego interesie z... tym człowiekiem. Musiał długo prosić i walczyć z Yixing'iem, aby mógł zrobić to, co musiał, ale jego najlepszy przyjaciel zawsze był po jego stronie. Ten... mężczyzna, był zaskakująco prawdomówny, sfałszował kilka dokumentów dla matki Luhan'a, aby uwierzyła, że jej syn wyjechał za granicę, aby studiować. Zapewnił jego matce potrzebną opiekę medyczną, dał im przytulny i przyzwoity dom, bez konieczności płacenia za jakichkolwiek lekarzy.

Luhan spodziewał się tylko, że znajdzie im dom, gdzie będą bezpieczni. Niestety, nigdy nie wydał nawet centa z pieniędzy tego człowieka. Jego matka nie mogła już walczyć z chorobą, zmarła trzy miesiące później. Jego brat nigdy nie został odnaleziony. Luhan uznał, że nie znajdzie zastosowania dla domu tego mężczyzny, więc sprzedał go, a następnie przekazał pieniądze na organizację zwalczającą raka. Od dawna szukał małej roboty w kawiarni, właściciel z którym skrzyżowała się jego ścieżka, był w istocie jego starszym kolegą z klasy. Minseok stał się dobrym przyjacielem Luhan'a, wspierał go wraz z Yixing'iem dotąd, aż udało mu się znaleźć dla siebie małe mieszkanie. Wreszcie, tutaj, dostał pracę, o której nigdy nie myślał, ale której pragnął... w jakiś sposób.

Wszystko stawało się lepsze. Powoli, ale jednak nadal tam był.

-Panie Xi, dzień dobry- powitał go wesoły mężczyzna w średnim wieku z małego sklepu po przeciwnej stronie jego mieszkania. Luhan skinął głową na mężczyznę, zwalniając, aby spojrzeć na pochylone metalowe balustrady przed sklepem, żeby sprawdzić dzisiejszą gazetę. 

-Znowu nie kupujesz? Tylko patrzysz jak zwykle.- Luhan uśmiechnął się lekko na niewinne pytanie mężczyzny, podczas gdy jego oczy zatrzymały się na pierwszej stronie wiadomości ekonomicznych. 

To on. On zawsze jest na pierwszych stronach. Ten człowiek był płonącą gwiazdą biznesu przez jego niekończące się bogactwo. Luhan walczył ze łzami, które chciały uciec spod jego powiek, twardo wpatrując się w jego męską twarz. Wyglądało na to, że wszystko wyśmiewało się z istnienia Luhan'a. Jego twarz była wszędzie. W jakikolwiek kąt Luhan skręcił, twarz mężczyzny wszędzie błysnęła mu przed oczami, przypominając mu o tym, czego pragnął, ale czego nie mógł mieć.

-Kiedy kupię samochód, to wolałbym tego uniknąć.- mruknął do siebie, łapiąc za kolejną gazetę z twarzą tego mężczyzny, w pobliżu stacji benzynowej, przez którą właśnie przeszedł.

2013, Prezes grupy Oh ma tajemniczy romans, ale tożsamość jego kochanka pozostaje tajemnicą.

2013, Prezes grupy Oh potwierdził plotki o tym, że jego kochanek urodził dziecko, kolejnego spadkobiercy rodu Oh.

2014, Prezes grupy Oh ujawnił, że jego kochanek urodził zdrowego chłopca, ale nie poda żadnych dodatkowych informacji.

2014, Prezes grupy Oh potwierdził, że kochanek z nim zerwał, zostawiając mu dwumiesięczne dziecko, pozostawiając go pod jego opieką. Brak informacji dotyczących powodów rozstania oraz tożsamości kochanka.

To nie było piekło Luhan'a na ziemi, wtedy nie wiedział, co mogło nim być. Codziennie przeżywał ten sam ból i patrzył, jak ten mężczyzna kłamał starając się nie pozostawić po Luhan'ie żadnego śladu... ich dziecko było kimś więcej niż narzędziem do zachowania jego bogactwa.

Gdyby tylko...

-Luhan! Dzień dobry! - Luhan pisnął głośno, kiedy jego tak zwany szef wskoczył na niego przy wejściu do dwupiętrowego przedszkola. Wiszący baner mówił "Kim'owie"

- Jondae! Naprawdę nie musisz tego robić! - Luhan skarcił swojego "szefa" za jego dziecinne zachowanie. Ten człowiek był zbyt dziecinny jak na swoje dwadzieścia sześć lat. Jongdae jest mężem Minseok'a, pochodzi z bogatej rodziny, jego podejście do życia sprawiło, że Luhan zmienił swoje zdanie o bogatych dupkach. Jongdae był prawdziwym dżentelmenem, zostawiając swoją rodzinę dla młodszego brata, podczas gdy otworzył własną linię przedszkoli w całym Seulu. On i Mineseok są małżeństwem od trzech lat, ale niestety Bóg nigdy nie da im dzieci. Luhan mógł zrozumieć szczerą miłość Jongdae do tych małych aniołków w jego przedszkolu.

-Awww! Po prostu jesteś na to za stary. Prawie dostałeś ataku serca. - Jongdae krzyczał mu przy uchu, zupełnie nie zważając na to, że otoczył ręką ramie Luhan'a i poprowadził go do środka.

-Jestem starszy tylko o dwa lata, ty cegło.

- Cegło?! - Jongdae westchnął teatralnie, Luhan opanował sztukę przewracania okiem. - Jestem twoim szefem!

-Mój ty...- Zamknął usta, kiedy spotkał się z radosnymi spojrzeniami dzieci, które biegały po ogromnym podwórku. Nowe twarze mieszały się ze starymi, a Luhan nie mógł powstrzymać radosnego podskoku swojego serca.

Kocha dzieci.

-W porządku, po pierwsze zważaj na swoje słownictwo...

-Kto to mówi.

-Jimin i Taehyung zajmą się drugim rokiem. Ty i ja...

-Ty i ja.

-... zajmiemy się nowymi dziećmi.

Luhan wziął listę z rąk Jongdae, a jego jelenie oczy zaczęły skanować imiona nowych, małych dzieci. To dopiero drugi rok tego przedszkola, a wygląda na to, że jest to udana kariera dla Jongdae, mógł przyciągać uwagę dzieci, przekonywać je do brania udziału w różnych zabawach. Na pewno muszą zatrudnić większą ilość nauczycieli.

-W porządku. - Luhan rzucił okiem na swoim współpracowników i Jongdae, który liczył dzieciaki, uśmiechając się przy tym jak szaleniec. Był wdzięczny, że rodziców nie było już w pobliżu, bo prawdopodobnie przeraziliby się go i uciekli, zabierając ze sobą dzieci. - Zaczynamy...

-Oh! Panie Xi, poczekaj!- Luhan odwrócił głowę od listy i skierował wzrok na Jimin'a. Młodszy nauczyciel uśmiechnął się szeroko, wskazując za niego.

-Huh, kolejne dziecko.- powiedział Jongdae, a Luhan odwrócił się do tyłu. Jego oczy spoczęły na mężczyźnie ubranym w luksusowy garnitur, ciągnącego za sobą nieśmiałe dziecko. Mężczyzna wyglądał Luhan'owi na bardzo znajomego, ale mózg nauczyciela przestał funkcjonować, kiedy jego oczy spoczęły na małym chłopcu, który patrzył na niego nieśmiało zza nóg mężczyzny.

-O, cholera...- nie mógł nawet usłyszeć Jongdae, który przeklną, stojąc tuż za nim.

Ten mały chłopiec...

-Przepraszam, panowie, zostałem zatrzymany w korku.- powiedział mężczyzna, popychając lekko ręką dziecko przed siebie. Zza pleców Luhan'a było słychać ciche westchnienie, ale wszystko co mógł usłyszeć, to głośne bicie swojego serca, kiedy wpatrywał się w małego chłopca, w jego... jelenie oczy.

-To Oh Zhiyu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro