Ch.16
Sehun pov.
Sehun szedł stałymi krokami po ciemnym i zastraszającym korytarzu posterunku policji. Był ubrany w czarny garnitur, jego włosy były starannie zsunięte do tyłu, a jego oczy trzymały iskrę mocy w swoich głębokich ciemnych źrenicach. W sumie, niepokojąca aura Sehun'a była czymś więcej niż wystarczająca, by wszyscy oficerowie policji stali u jego stóp.
-Zobaczymy się później, Kris. - Sehun wymamrotał do kuzyna, który był razem z nim odkąd wszedł na dworzec.
-Jesteś pewien? Mogę wejść z tobą do środka. -
- Nie, nie trzeba, potrzebuję miłej rozmowy z Kim Kai'em. - Na ustach Kris'a pojawił się szeroki uśmiech gdy zauważył dwóch oficerów pilnujących drzwi, skręcali się wyraźnie i spojrzeli na siebie gdy Sehun uśmiechnął się ponuro po tych słowach.
- Poważnie, Sehun-ah, nie potrzebujemy tutaj niepotrzebnych pokazów, po prostu porozmawiaj. - Ostrzegł Kris, odwracając wszystko w powagę po epizodzie tego dumnego uśmieszku na twarzy jego potężnego kuzyna.
- Oczywiście, Kris.
Z ostatnim kiwnięciem głowy, Kris odszedł po długim wahaniu podczas gdy Sehun wszedł do mrocznego, oświetlonego pokoju. Jeden masywny strażnik stojący na rogu, a nad nimi znajdowały się trzy kamery ale Sehun skupiał się na zadowolonym z siebie mężczyźnie odzianym w pomarańczowy kombinezon więzienny siedzącym samotnie przy stole, a wisząca lampa rzuciła zastraszający cień na ostre rysy twarzy Kim Kai'a. Sehun ani razu nie oderwał od niego wzroku, gdy od niechcenia ciągnął krzesło i usiadł dokładnie naprzeciwko, opalonego mężczyzny.
- Miło mi cię poznać osobiście, Kim Kai'u. - Prezes powiedział pewnie, donośnym głosem gdy oparł się na swoich skrzyżowanych dłoniach, kładąc na nich swoją brodę.
Sehun uniósł brew, gdy odpowiedź Kai'a była tylko chichotem i swobodnym skinieniem głowy, zanim przybrał tą samą pozę jak Sehun kierując swoje ciemne oczy na Biznesmena w zamian. - To naprawdę miłe, jak długo to było, trzy? cztery lata?
- Pomińmy to gówno, Kim, zostałeś złapany na nielegalnej działalności w swoich klubach, a twoi ludzie już dawno ujawnili twoje brudne sekrety mafii, więc przestań już się bawić.
- Co się stało to się stało, Oh Sehun'nie. - Powiedział Kai z krzywym uśmieszkiem zanim oparł się o krzesło. Sposób, w jaki rozmawiał z Sehun'em, nie był sposobem rozmowy z nienawiścią, kpił i próbował złamać opanowanie Sehun'a. - Koniec o mnie, co z tobą, ha? - Głowa mafii skierowała się w stronę milczącego oficera za sobą, zanim odwrócił się z powrotem do Sehun'a ze swoim uśmiechem rozciągającym się coraz szerzej. - Jak tam malutki Zhitu i... Jakie było jego imię? Luhan? Tak, tak, jak u nich? Nadal bezpieczni i szczęśliwi?
Sehun zacisnął zęby z gniewu, jego pięści swędziały by uderzyć ego i dumę Kim'a. Przypomniał sobie o ostrzeżeniu Kris'a, więc trzymał swoje miejsce, pozwolił aby jego oczy rzucały się przemocą ze swoim wściekłym spojrzeniem. - Jest u nich tak jak powinno, a ty nie możesz już zaszkodzić żadnemu z nich.
- Naprawdę? - Kai powiedział spokojnie, mimo że jego uśmieszek znikł, to niefortunny blask w jego oczach zatrzymał się, by chwycić cierpliwość Sehun'a. - Nie byłbym taki pewien?
On ciągnie twoją nogę, przekręca twój umysł.
- Jesteś zamknięty w tych czterech ścianach, nie jesteś już w stanie zranić mnie jak wcześniej.
- Jestem, wiem to. - Opowiedział długim gwizdem po złożonych słowach zanim znów się uśmiechnął, co doprowadziło Sehun'a do krawędzi, jednak, prezes wiedział że lepiej nie poddawać się grze umysłowej tego człowieka.
- Każdy jeden człowiek z twojego małego gangu został złapan-
- Ta, dzięki szpiegowi do którego poradził się twój kuzy-
- Nawet pracownicy twojego klubu są zawieszeni pod obserwacją dwadzieścia cztery na siedem.
Ich oczy znów zderzyły się z kolejką mrocznych emocji, a brew Kai'a podniosła się w arogancji. - I? twój cel?
Wyglądał zbyt spokojnie jak na w trakcie aresztowanego więźnia.
- Nie możesz już nikomu zaszkodzić.
- Do tego też nie jestem taki pewien.
Zaciskając mocno ręce, Sehun zacisnął usta a jego szczęka ziewnęła gdy wstał. Zadbał o śmiertelny kontakt wzrokowy z zadowolonym z siebie więźniem przed nim, potem odwrócił się do niego plecami i odszedł. Jednak, zatrzymał swoje kroki gdy mroczny głos Kai'a owinął mały pokój.
- To nie koniec, Oh Sehun'ie. Ty i ta twoja cenna zabawka do pieprzenia spowodowaliście że mój ukochany nie żyje. Nigdy nie będziesz mieć szczęścia na długo.
Krew Sehun'a zamarzła, gdy spojrzał ponownie w głębokie oczy Kai'a które przelewały przez siebie jad. Położył swoje ręce na bokach, i wziął głęboki wdech gdy bardzo starał się powstrzymać przed uduszeniem tego człowieka gołymi rękoma. - Nie możesz nic zrobić.
- Cóż, zobaczymy.
- Kyungsoo nie życzyłby sobie tego dla własnego brata.
Sądząc po bolesnej ekspresji Kai'a, Sehun odszedł z równymi krokami, wiedząc że odszedł mając po raz pierwszy przewagę nad Kai'em.
***********
Sehun uśmiechnął się szeroko gdy jego wzrok złapał jego małego chłopca biegnącego do niego tak szybko, jak mogły go unieść jego krótkie nogi. Przykucnął aby złapać Zhiyu w swoje ramiona, ściskając go tak, jakby chciał połączyć się z nim sercem i ukryć go na zawsze.
- Tęskniłem za tobą appa.
Szept Zhiyu był pełen miłości a serce Sehun'a ścisnęło się boleśnie. Słowa Kai'a wciąż rozbrzmiewały mu w pamięci przez trzydzieści minut odkąd go opuścił. Czyny z rąk Kai'a, a może jego zwolenników padających na jego drogocenne dziecko, były wciąż nadaremnie przemyśliwane. Ktoś taki jak Kai, któremu udało się ukrywać przez ponad cztery lata, nie będzie łatwo zlikwidować swoje szkody.
Będzie chronił swojego małego chłopca z całej siły.
- Też za tobą tęskniłem, malutki.
Zhiyu złamał się w wesołe chichoty, gdy ramiona Sehun'a zacisnęły się wokół jego małego ciała, przyciągając go bliżej by zostawić na jego twarzy łaskoczące pocałunki, kończącym je ogromnym "malinowym" ciosem na odsłoniętej szyi.
- Appa! - Sehun wciąż całował twarz i włosy Zhiyu, przyciągając go do siebie i ignorując otaczające go zachwycające spojrzenia świata. Nikt nie zrozumie miłości, jaką zachował dla swojego małego dziecka, walki które przeszedł, by wychować go samotnie, ból, który tłumił za każdym razem gdy jego dziecko musiało spędzić noc w szpitalu, jego małe ciało przymocowane do maszyn rejestrujących.
Z dala od ciepła jego drugiego ojca.
Zhiyu był kawałkiem jego, będzie go cenił całym swoim sercem, aż do dnia w którym umrze.
Serce Sehun'a zatrzęsło się z zadowolenia gdy usta Zhiyu zostawiły niechlujny pocałunek na jego szczęce, gdy podniósł się do pozycji stojącej z dzieckiem schowanych ostrożnie w swoich ramionach. Jednak, serce Prezesa pominęło swój rytm gdy jego oczy zderzyły się z oczami które przypominały Zhiyu. Jak zawsze oczy Sehun'a i aroganckie uśmieszki zawsze będą w stanie ukryć całą jego słabość.
- Luhan,
Sehun swobodnie zwrócił się do niego, podrzucając Zhiyu na swojej silnej talii, a mały chłopiec odwrócił się z głośnym piskiem, by spojrzeć na swojego ulubionego nauczyciela który dał mu najjaśniejszy uśmiech.
- Wycieczka będzie w ten weekend. - Luhan powiedział spokojnie, chociaż Sehun mógł wykryć najmniejsze poczucie niepewności w jego oczach. Tak jak był w stanie, cztery lata temu.
- Pan Kim powiedział mi o wszystkim
- Oczywiście, tylko chciałem się upew--
- Będę tam, bo nie chcę żeby Zhiyu jechał sam oczywiście.
- Cóż--
Protest Luhan'a został przerwany z małym jękiem Zhiyu, który poruszał się w mocnym uścisku Sehun'a. Mały chłopiec znowu zaskomlał, wyciągając rączki aby Luhan go wziął. Obydwoje mężczyźni spojrzeli na siebie z wyraźnym napięciem, oczy Luhan'a go zdradziły, odsłaniając swoje lęki gdy pośpiesznie uniósł ręce by przejąć Zhiyu. Malutki aniołek westchnął sennie w ciepłym uścisku Luhan'a, i oparł główkę na jego ramieniu z opadającymi oczkami.
-Appa... - Zhiyu wymamrotał ze śpiącym głosem, wkładając małego kciuka pomiędzy swoje wargi. - Nauczyciel...Baba będzie tam ze mną, Zhiyu nie będzie sam.
- Zhiyu--
- Wiem kochanie, appa po prostu chce też tam być.
Oczy Luhan'a rozszerzyły się z szoku, jego usta stały szeroko otwarte, gdy gapił się na Sehun'a. Czy śnił, czy też sam Oh Sehun właśnie odpowiedział na ponadprzeciętne oświadczenie z ponadprzeciętną odpowiedzią?
- Dobrze, Zhiyu jest... szczęśliwy.
Sehun jak i Luhan patrzyli się z miłością na śpiącego chłopca w ramionach Luhan'a, zapominając na chwilę o świecie. Sehun spojrzał na twarz drugiego ojca, potajemnie wędrując oczyma po łagodnych rysach Luhan'a.
Nigdy się nie zmienił.
- Wezmę go. - wymamrotał cicho, i ostrożnie wziął Zhiyu z rąk sparaliżowanego Luhan'a. Ich palce dotknęły się przez krótką chwilę podczas gdy ramiona Sehun'a pętały się wokół małych pleców Zhiyu.
Nienawidził tego wyrazu przygnębienia w jelenich oczach.
- Baba..- Sehun zatrzymał ruch, gdy Zhiyu znów jęknął, oczy jego dziecka były nadal zamknięte, wyślizgiwał się i tracił przytomność, ale wciąż sięgał rączkami do Luhan'a.
-Już dobrze, kochanie, baba dalej tu jest. - Sehun wyszeptał cicho w uszko Zhiyu, zaskakując zarówno siebie jak i Luhan'a. Spojrzał na oszołomionego nauczyciela, prawdopodobnie dając mu atak serca w swoim życiu gdy próbował uspokoić swojego chłopca. - Nadal tu jest.
Usta Zhiyu rozciągnęły się w zadowolonym, śpiącym uśmiechu, wierząc w słowa Appy, przed położeniem się z powrotem i poddając się spaniu w ramionach Sehun'a, mamrocząc niewątpliwe słowa do Luhan'a. - Kocham cię, baba.
Minęła wieczność, gdy Sehun spojrzał na zdezorientowane spojrzenie Luhan'a podczas gdy jego jelenie oczy nigdy nie oderwały się od śpiącej twarzy Zhiyu. Zanim o tym wiedział, serce Sehun'a uderzyło go w pierś, kiedy Luhan podszedł do niego bliżej, stając na palcach aby złożyć delikatny pocałunek na czółku Zhiyu.
Jak zwykle, serce biznesmena topniało, ale zawsze próbował to ukryć, w taki czy inny sposób.
- Pójdę już.
Bez odwrotu, ramiona Sehun'a zacisnęły się wokół śpiącego ciała Zhiyu gdy szedł w kierunku swojego oczekującego samochodu. Umieścił Zhiyu na miejscu dla dziecka, i zapiął go bezpiecznie i wygodnie.
- Wiesz co, kochanie? - Pocałował ciepłe czoło Zhiyu, dokładnie tam gdzie dotknęły wargi Luhan'a. Jego wzrok padł na plecy Luhan'a który rozmawiał z Kim Jongdae przy wyjściu z budynku. - Ja też kocham babe.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro