Ch.14
Nie wiedział ile czasu upłynęło odkąd stał pośrodku salonu, patrząc w pustą przestrzeń. Luhan czuł, jak jego serce bije słabo a jego oddech wychodził przerywany i ciężki, czarne plamy powstawały w jego wizji podczas gdy padł bezradnie na kanapę.- Twoje zasady? cokolwiek chcesz?- Przemówił do samego siebie szeptem, powtarzając słowa Sehun'a w jego umyśle. Nie wie, dlaczego on utrudnia mu to wszystko. Czy nie mógł po prostu powiedzieć Luhan'owi, że potrzebuje jego nerki dla przeszczepu Zhiyu albo może chciał pocierać fakt że Zhiyu był tylko jego, pozwalając Luhan'owi go zobaczyć ale nigdy nie pozwalając być tym, czego pragnął.
Nie....Sehun nie może być tak bez serca. Luhan widział wszystko w jego oczach. Cholera! Dlaczego więc nie odpowiada mu.
Luhan poczuł, że jego mózg oddziela się od bólu myślenia i zbyt dużego smutku, położył się na kanapie i ciężko walczył ze swoimi łzami frustracji. Jednak, jego ciężkie oczy rozjarzyły się, gdy usłyszał nagły odgłos kluczy kołyszących się w zamku.
Tylko jedna osoba miała zapasowe klucze do jego mieszkania.
-Yixing.
Powiedział, gdy najlepszy przyjaciel wszedł w ciszy do środka. Serce Luhan'a upadło na podłogę gdy oczy Yixinga zwężyły się na niego.
On...Widział ich.
-Yixi--
- To Oh Sehun prawda? I to dziecko z nim...jest twoje.
-Ja...Yixing, ja...- Luhan urwał, gdy wyprostował się na kanapie. Yixing wszedł dalej i usiadł na fotelu naprzeciw niego. Jego oczy lśniły od gniewu, zmartwienia i rozczarowania, wszystko naraz.
-Możesz to wytłumaczyć?
-Yixing...ja... Ja przysięgam że chciałem ci powiedzieć, ale...- Spuścił swoją głowę w dół, nie będąc w stanie zmierzyć się z przygnębionymi rysami twarzy jego najlepszego przyjaciela.- Nie mogłem...nie mogłem powiedzieć ani słowa ponieważ...ponieważ--
-Znowu to robisz.- Yixing przerwał a Luhan skulił się na jego twardy ton. - Dlaczego ciągle mnie zamartwiasz, Luhan? Dlaczego ukrywasz rzeczy w swoim sercu? Dlaczego niszczysz siebie w tej sposób?!- Luhan przełknął łzy smutku, ośmielając się spotkać z oczami Yixinga. Jego oddech utkwił mu w gardle, gdy napotkał te oczy, zalewające się łzami zamiast gniewu.
-Ja..Ja przepraszam, Yixing...Ja naprawdę przepraszam.
-Luhan..
-To boli.- wreszcie pozwalając, by jego łzy wolno spadły, Luhan zaczął szlochać i uderzać kilkakrotnie w swoją klatkę piersiową aby powstrzymać ból jego serca. - To boli...To bolesne mieć go tak blisko siebie ale... ale nie móc powiedzieć mu że jest mój! Nie mogę...Nie mogę mieć go w swoich ramionach i nie mogę przytulić do siebie swojego kawałka serca, nie mogę mieć go jako swoje dziecko, Yixing! Nie mogę go nazywać moim dzieckiem bez strachu że zostanę przyłapany jak... jakbym popełniał zbrodnię! Nie mog- Yixing otoczył Luhan'a swoją klatką piersiową, stłumiając jego krzyki i szlochy w swojej koszulce.
-Wyrzuć to z siebie, Luhan, ja wiem...ja wiem że to boli.
Luhan ściskał koszulkę swoje najlepszego przyjaciela, mając twarz w piersi Yixinga i wypłakując swoje serce. Chciał płakać, dopóki jego łzy nie wyschnął, dopóki nie poczuje niczego poza drętwieniem.
-M-moje dziecko...on jest moim d-dzieckiem, to... to moje dziecko...moje dziecko..
Luhan nie wiedział jak bardzo płakał i jak wiele razy powtórzył te słowa jak i imię Zhiyu, dopóki wszystko co czuł była tylko pustka a wszystko co widział stało się czarne.
***********
Sehun westchnął ciężko, przeciągając dłonią po jego doskonale ułożonych włosach. Usiadł powoli przy łóżku Zhiyu, aby nie obudzić śpiącego aniołka. Wygładził błękitną kołdrę wokół ciała Zhiyu i pochylił się ostrożnie nad swoim dzieckiem aby pocałować jego ciepłe czoło.
Widzę miłość którą trzymasz dla Zhiyu.
Oczywiście że tak, to jego własne dziecko. Posiadanie Zhiyu z powodu umowy z kompletnie nieznajomym nie oznacza, że nie da temu pięknemu dziecku swojej miłości, chociaż Sehun zawsze tracił te swoje ciepłe gesty przez swoje złamane lata życia.
-Co powinienem zrobić, kochanie?- szepnął cicho, pieszcząc włosy Zhiyu. Wiedział że nikt nie mógł mu odpowiedzieć i nikt nie może mu pomóc, z wyjątkiem jego własnej osoby. Doprowadził zarówno Zhiyu, jak i Luhan'a do bałaganu, którego sam zaczynał się bać. Sehun nienawidził tego, kiedy nic co zaplanował, nie nadchodzi, mając wpływ na jego życie tak znikąd.
Znów wzdychając, Sehun ostrożnie wstał z miejsca i wyszedł z sypialni Zhiyu po ostatnim spojrzeniu na niego, następnie cicho zamykając za sobą drzwi.
Zdjął swój krawat i poszedł do swojej głównej sypialni która znajdowała się tuż przy końcu ciemnego korytarza. Biznesmen miał zamiar zdjąć swój strój z pracy, po męczącym dniu, ale zatrzymał swoje ruchy gdy jego iPhone odezwał się. Przeklinał wielokrotnie gdy jego wzrok przykuł anonimowy numer, mając dobry pomysł o tożsamości właściciela.
Jego trzęsąca się dłoń odblokowała telefon i zawahał się przed otwarciem treści wiadomości. Serce Sehun'a skakało mu w uszach, gdy jego oczy prześlizgnęły się po zdjęciach gdzie na końcu było napisane."Wiem o tym, bądź ostrożny.". Kolana ugięły się pod jego ciężarem prawie upadając na twardą podłogę, gdyby nie jego łóżko obok niego, usiadł ciężko na nim.
- Ten...ten Skurw...- Przeklinał w kółko przez swój spłycony oddech podczas gdy jego rozmazane oczy wędrowały po zdjęciach.
Luhan i Zhiyu.
Było tu około pięciu zdjęć zrobionych z ukrycia, Luhan'owi i Zhiyu, wyraźnie zrobione dzisiaj, gdy byli razem. Na każdym zdjęciu kąt był idealnie czysty, tak jakby ten który je zrobił, musiał stać naprawdę blisko...jego dziecka.
Sehun podskoczył, gdy pojawiło się połączenie od tego samego numeru. Nie marnował ani minuty dłużej i odebrał telefon w mgnieniu oka.
-Ty dupku! Przysięgam że jeśli ty--
-Uspokój się Panie Oh, nic nie zrobiłem...jeszcze.
Sehun wziął głęboki oddech starając się uspokoić, to mu nie pomoże jeśli odnajdzie tego psychola mówiącego w tym momencie przez urządzenie. Zebrał się, mocno ściskając telefon podczas gdy mówił przez zaciśnięte zęby.
- Czego ty do kurwy chcesz ode mnie więcej? Daje ci wszystko o co prosisz!
-Naprawdę?- Facet zachichotał kpiąco po drugiej stronie linii a wolna ręka Sehun'a zwinęła się z furii.- Wszystko nie zawsze wystarczy, Oh Sehun'ie.
-Czego...czego chcesz?
-To łatwe, Panie Oh. Zachowujesz swój koniec umowy a ja trzymam swój. Słowo mężczyzny, przysięgam.- zwróciłby oczy na dzwoniącego mężczyznę, gdyby nie próbował już powstrzymywać się przed zepsuciem czegoś.
- On niczego nie wie.
-Czemu powinienem ci wierzyć? Wyglądali na bardzo bliskich dzisiaj.
- Słowo mężczyzny.
Sehun usłyszał burkliwy śmiech drugiego mężczyzny bardzo starając się powstrzymać swój gniew.- Przekręcasz teraz moje słowa, to nie jest zbyt mądre, Panie Oh.
- Jestem pewien że mógłbyś łatwo się dowiedzieć, jeśli to nie jest prawda.
-Prawda,- mężczyzna burknął a Sehun mógł przysiąc że usłyszał jego uśmieszek. - I zdecydowanie mogę zrobić krzywdę każdemu, kogo poproszę, jednym palcem. Ty, Oh Sehun'ie, zepsułeś to wszystko i ostrzegam cię, jeśli coś pójdzie dal--
-Zabiję cię jeśli dotkniesz chociaż jednego włos--
- Proszę zrób to....Jeśli jesteś w stanie mnie znaleźć, Oh Sehun'ie.
Połączenie zostało zerwane po tych słowach a już dziesiąty iPhone Sehun'a rozbił się na kawałeczki na ścianie naprzeciwko.
×××××××××××
Jak myślicie kto to może być??? 😏
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro