Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

^
|
|
|
|
Za niedługo skończę tego One Shota z tej Kagehiny 😏😏

Wgl śmieszne jest to że w tym moim one shocie wszystkie wydarzenia dzieją się dopiero po śmierci Hinaty

Ogółem zgadnijcie jaka to postać : 🙎🏻‍♂️🥼📖🧠🔥

Powodzenia 🖤

I zapraszam do czytania ^^

A i ten u dołu jest fanarcik na którym deku i todoroki są w krótkim rękawku, to ten wyobraźcie sobie że mają na sobie bluzy 😏
.
.
.
.
.
.
.

- Jak ja dawno na tym nie jeździłem - powiedziałem, patrząc na jasno-żółty rower miejski.

- To teraz możesz do tego wrócić - oznajmił Todoroki, po czym wsiadł na swój zielony pojazd.

- Myślałem, że mówiąc, żebyśmy gdzieś poszli, miałeś na myśli coś innego, ale tego się nie spodziewałem - stwierdziłem zdziwiony delikatnie przejeżdżając ręką po kierownicy.

-Jak ci się coś nie podoba nie musisz jechać - burknął chłopak, posyłając mi gardzące spojrzenie.

- Nie! - od razu stanowczo zaprzeczyłem, machajac przy tym głową. - To jest dobre - mruknąłem pod nosem, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech

- No to jedźmy - powiedział dwukolorowowłosy, czekając aż wezmę swój rower.

Jakiś czas później

Postawiłem rower obok ściany po czym usiadłem zdyszany na schodkach.

- Dawno tego nie robiłem - oznajmiłem z uśmiechem na twarzy

- Ja też - odpowiedział chłopak, po czym usiadł obok mnie.

- Reżyser ciągle do mnie wydzwania - powiedziałem, po raz kolejny kończąc połączenie od mężczyzny w podeszłym wieku

- To wyłącz telefon - poradził Todoroki, a następnie wyrwał mi urządzenie i je wyłączył. - I widzisz? Problem z głowy - stwierdził, kładąc się na schodkach i podkładając ręce pod głowę.

- Czuję się, jakbym robił coś nielegalnego - wyznałem, bawiąc się bryloczkiem przyczepionym do telefonu.

- Midoriya, za bardzo się przejmujesz, nic nam nie mogą zrobić, w końcu jesteśmy im potrzebni - oznajmił chłopak, podnosząc głowę, aby popatrzeć mi w oczy. - A tak poza tym, to i tak wszyscy o tobie zapomną, więc nie robi to żadnej różnicy - powiedział, wracając do swojej poprzedniej pozycji.

- Wiesz, że jak tak o tym mówisz to wcale nie pociesza? - zapytałem, posyłając chłopakowi gardzące spojrzenie.

- Midoriya, musisz się oswoić z tą myślą, wtedy będzie łatwiej to zaakceptować - odparł obojętny na moje słowa

Głośno westchnąłem, po czym położyłem się obok dwukolorowowłosego.

- Jak myślisz, kto pierwszy zapomni? - zapytałem, głośno wciągając powietrze i pocierając o siebie ręce, ponieważ zaczynało mi się robić zimno.

- Twoja matka - odpowiedział bez chwili zawahania chłopak. - Jest ci najbliższą osobą, więc myślę, że to właśnie ona... - dodał, podnosząc się do pozycji siedzącej, aby na mnie spojrzeć.

- To naprawdę okrutne - stwierdziłem z smutnym uśmiechem, w międzyczasie podciągając nosem.

Todoroki nic mi nie odpowiedział po prostu mi się przyglądał, a w jego oczach można było zauważyć... Nie wiem... Może żal? Lub coś podobnego, jego oczy wyglądały tak samo smutnie jak mój uśmiech.

Siedzieliśmy w ciszy,  a żaden z nas nie odważył się wypowiedzieć ani słowa. Nie wiem jak długo tam siedzieliśmy, może godzinę, może dwie, ale na niebie zaczynały pojawiać się gwiazdy, a ulice przedtem tłocznego miasta, teraz zaczęły świecić pustkami.

- Piękne niebo... - powiedział chłopak, a w jego oczach odbijało się gwieździste niebo, faktycznie było pięknie...

- Racja - odparłem, już lekko trzęsąc się z zimna.

- Zimno ci? - zapytał Todoroki, zwrócajac swój wzrok ku mnie.

- Tak... troszeczkę - wyznałem, naciągając rękawy bluzy na ręce.

- Podaj mi swoją dłoń - nakazał dwukolorowowłosy.

- Po co? - zapytałem z lekkim zdziwieniem.

- Po prostu daj- powiedział wyciągając do mnie dłoń, więc bez zbędnego wykłócania się chwyciłem jego rękę.

- Jaka ciepła - stwierdziłem ze zdziwieniem, ponieważ jego lewa strona była praktycznie gorąca.

- Przyjemnie? - spytał, zacieśniając uścisk. Nic nie odpowiedziałem, po prostu pokiwałem głową z uśmiechem na twarzy.

To było jak.... scena z jakiegoś filmu....

20:21

- Przepraszam mamo, że tak późno. Obiecałem, że przyjadę o 19, ale ktoś... znaczy coś, mnie zatrzymało - powiedziałem, wchodząc do mieszkania mojej matki.

- Kto tam? - zapytał kobiecy głos, a w drzwiach pojawiła się zielonowłosa postać.

- Hej mamo, kupiłem składniki, przygotuje nam kolację - oznajmiłem z uśmiechem, biorąc siatki z zakupami i zacząłem iść przed siebie.

Doszedłem do kuchni i położyłem reklamówki na blacie, po czym umyłem ręce i zpiąłem sobie włosy spinką, aby te nie leciały do jedzenia.

Moja matka nie odezwała się ani słowem. Jedynie patrzyła na mnie zdezorientowanym wzrokiem, stojąc w progu pokoju.

- Przepraszam, ale kim pan jest? - zapytała, a ja w skutek tego pytania przeciąłem się nożem

- Mamo nie żartuj... - odparłem z nerwowym śmiechem.

Krew z mojego palca kapała na podłogę, naprawdę mocno się przeciąłem, jednak nie o to się teraz najbardziej martwiłem.

- Mamo proszę cię..... - zacząłem błagalnym tonem, a ręce zaczęły mi drżeć

- Niech pan wyjdzie z mojego domu, nie mam pojęcia kim pan jest - nakazała surowo kobieta, wskazując na drzwi wyjściowe

- Przecież obiecaliśmy sobie, nie pamiętasz?! OBIECAŁAŚ! Obiecałaś, że będziesz pamiętać! - krzyczałem dławiąc się łzami i wyrywając sobie włosy z głowy.

- Nie mam pojęcia, o czym pan mówi! - krzyknęła zielonowłosa, a na jej twarzy było widać zaniepokojenie.

- Przestań! Proszę, przestań mamo.... - zacząłem, podciągając nosem i pozwalając moim słonym łzom dostać się do buzi.

- Niech Pan opuści mój dom, albo zadzwonię na policję - oznajmiła stanowczo, całkowicie ignorując moje uczucia.

Wybiegłem z domu, jak każdy typowy nastolatek w okresie buntu

- Obiecałaś... - wyszeptałem, wycierając bluzą oczy.

Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer Uraraki.

Zadzwoniłem i czekałem, aż dziewczyna odbierze, jednak w słuchawce usłyszałem jedynie pocztę głosową.

Usiadłem na krawężniku przy bloku i podciągnąłem swoje kolana do brzucha, po czym położyłem na nich głowę.

To boli. Tak bardzo boli. Bardziej niż przypuszczałem. Oni naprawdę o mnie zapominają....

Po raz kolejny sięgnąłem po telefon, jednak tym razem zadzwoniłem do Todorokiego. Nie musiałem długo czekać, chłopak odebrał po pierwszym sygnale.

- Halo? - odezwał się kojący głos w słuchawce, dzięki któremu już trochę się uspokoiłem

- Todoroki. .. - powiedziałem łamiącym się głosem, a po mojej twarzy znów zaczęły spływać łzy. - Przytul mnie...


.
.
.
.
.
.
.
.
.
.

Jejku ja przepraszam za ten brak rozdziałów ale jutro odbędzie się pogrzeb mojej weny i chęci życiowych 😩

Przepraszam jeszcze raz i życzę miłego dnia/wieczoru/nocy

Moja beta : DazaiNozeeSam ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro