Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

Suprajs! 😅

***

Miesiąc później

Ashton

- Wszystko zrozumiałeś, tak? - dopytałem blondyna, bo z nim to różnie bywa.

- Tak. Wchodzę, wychodzę i zawał na miejscu - uśmiechnął się jak psychopata. Choć w sumie nie dużo mu brakuje.

Szybko przytaknąłem i wsiadłem z powrotem do samochodu, po czym ruszyłem w stronę miasta.

Luke

Wpadłem do domu Darcy i zamknąłem drzwi z wielkim hukiem. Ruszyłem do jej pokoju. Z wielkim bananem na mordzie rzuciłem się na łóżko, na którym ona spała, ale ja ją brutalnie obudziłem.

- Jak mogłeś - wymruczała w poduszkę.

- Wygrałaś zajebisty dzień z zajebistym mną - krzyknąłem.

- I gdzie tu powód do radości? - uniosła głowę. Przetarła twarz dłońmi i podniosła się do siadu.

- Jak możesz tak mówić? - złapałem się w miejscu gdzie jest serce. - No to wstawaj! Ogarnij się, żeby nie narobić mi wstydu i najlepiej ubierz jakąś sukienkę, bo ciepło jest. Nawet się nie odzywaj tylko mnie słuchaj, bo chyba nie chcesz iść dziesięć metrów za mną - powiedziałem, wstałem z jej łóżka i ruszyłem w stronę wyjścia z pokoju, wciąż mając na twarzy wielki uśmiech.

- Druga opcja mi bardziej odpowiada! - krzyknęła, gdy już byłem za drzwiami.

- Nie marudź! - odkrzyknąłem.

Poszedłem do salonu i usiadłem na kanapie czekając na Darcy. Wyciągnąłem telefon i zacząłem przeglądać różne portale społecznościowe i w międzyczasie odpisałem Ashtonowi i Alex (to ta co spotkałem na ulicy), po czym schowałem telefon do kieszeni. Wstałem z miejsca idąc w stronę kuchni. Wziąłem z szafki wodę i usiadłem na jednym z krzeseł. Czekałem tak na nią chyba jeszcze z dwadzieścia minut. Przyszła ubrana w czarną rozkloszowaną sukienkę i biały sweterek. Włosy miała lekko pokręcone, zrobiła lekki makijaż, a na nogach miała... trampki. No tak to w końcu Darcy.

Poszliśmy do wyjścia. Brunetka zamknęła drzwi na klucz i ruszyliśmy w wyznaczonym przeze mnie kierunku.

- Gdzie ty mnie ciągniesz? - zapytała po pięciu minutach drogi, która mijała nam w ciszy.

- Dowiesz się jak dojdziemy - odpowiedziałem i schowałem ręce do kieszeni spodni. Ona tylko westchnęła.

Szliśmy jakieś trzydzieści minut. Czekałem dalej na wiadomość od Michaela, ale coś długo im to zajmowało. Była godzina jedenasta dwanaście. Jeszcze pewnie z godzinę będę musiał poczekać. Poszliśmy przejść się do miasta, kupiliśmy sobie lody w jednej z lepszych lodziarni i poszliśmy do parku. Usiedliśmy na jednej z ławek i w ciszy jedliśmy nasze lody. Ona patrzyła na swoje jak na jakiś skarb przez co wyglądała jak dziecko, więc zacząłem się śmiać.

- Co? - odezwała się po chwili, gdy nie mogłem opanować śmiechu.

- Ty bardziej kochasz te lody czy Ashtona? - odwróciłem się w jej stronę.

- Moja miłość jest na tyle duża, że pomieści i Asha, i lody - odpowiedziała.

Po około dziesięciu minutach dostałem wiadomość od Mikea, więc ruszyliśmy we wcześniej zaplanowanym przeze mnie miejsce.

Ashton

- Mike gdzie ten klucz?! - krzyknąłem rozgladając się po pomieszczeniu.

- Na parapecie! - odkrzyknął. - Eve podaj ten kabel!

- Nie moge teraz! - odpowiedziała mu przypinając dalej materiał.
Mike zrezygnowany wstał, zostawiając głośnik i poszedł po wcześniej wspomniany kabel.

Jak tylko znalazłem klucz pobiegłem do schowka, żeby zabrać miktofon i wróciłem na scenę.

- Oni już idą! - krzyknęła Eve. - Będą za pięć minut! - dodała i pobiegła przygotować całą resztę.

Złapałem gitarę i stanąłem przy mikrofonie. Światła nagle zgasły, tak jak było zaplanowane.

Darcy

Weszliśmy do budynku w którym mieściło się stare kino. Niby było jeszcze w użytku, ale mało ludzi tu przychodziło.

- Po co tu jesteśmy? - zapytałam. W środku było ciemno, ledwo cokolwiek widziałam.

- Siadaj tu - wskazał na jedno z wielu miejsc. Czemu akurat mam siedzieć na środku pierwszego rzędu?

- Ale o co chodzi? - zapytałam, ale nie usłyszałam odpowiedzi. - Luke? Luke idioto! - nic.

Usiadłam na wskazanym miejscu i czekałam. Nawet nie wiem na co, ale czekałam. Nagle usłyszałam melodię graną na gitarze. Na scenie zaświeciły się światła i wtedy zobaczyłam na środku niej Ashtona, który stał przy mikrofonie z gitarą. Zakryłam usta dłonią, a on spojrzał na mnie z uśmiechem.

- Within a minute I was all packed up
I’ve got a ticket to another world
I don’t wanna go, I don’t wanna go
Silent words are hard to speak
When your thoughts are all I see
“Don’t ever leave", she said to me - zaśpiewał, a ja najzwyczajniej zamarłam.

- When we both fall asleep 
Underneath the same sky
To the beat of our hearts 
At the same time
So close but so far away
Can you hear me? - patrzył mi prosto w oczy, a ja nie mogłam uwierzyć w to, że on tam stoi i śpiewa dla mnie.

- She sleeps alone
My heart wants to come home
I wish I was, I wish I was
Beside you
She lies awake
I'm trying to find the words to say
I wish I was, I wish I was
Beside you - czułam jak do oczu napływają mi łzy. Ashton zszedł ze sceny kontynuując piosenkę. Pamiętam jak część niej wysłał mi gdy jeszcze podawał się za Jacka.

Jak tylko stanął na przeciwko mnie wstałam na równe nogi. Śpiewał nie spuszczając wzroku z moich oczu.

Jak tylko skończył śpiewać, odłożył gitarę i uśmiechnął się do mnie.

- Wybacz, że kazałem Lukeowi Cię obudzić - zaczął. - Więc teraz chciałbym ci wynagrodzić i w pewnym sensie uszczęśliwić. Przynajmniej mam nadzieję, że Cię to uszcześliwi - powiedział.

- Uwierz, że już to wynagrodziłeś - powiedziałam ocierajac łzę spływającą po policzku.

- Ale mam coś jeszcze - powiedział i wyjął coś z kieszeni marynarki. - Wiem, że możesz być zaskoczona, ale przyjmę wszystko co powiesz, tak jak trzeba - kontynuował - Więc Darcy... - przerwał na chwilę i uklęknął na jedno kolano. O mój Boże. - Czy zostaniesz moją żoną? - zapytał, a z moich oczu poleciały łzy. Czy to jakiś sen?

- Ja... O mój Boże - otarłam jeden policzek - Tak, Ashton, tak - wyszeptałam i od razu go przytuliłam. Nie specjalnie przejmowałam się tym, że przy tym siedzieliśmy na podłodze.

- Wooooo... - usłyszeliśmy krzyki i gwizdanie. Spojrzeliśmy na scenę gdzie stali Luke, Mike, Eve i Calum z tortem. Szybko wstaliśmy z podłogi, Ashton założył pierścionek na mój palec i otarł łzy z policzków. Jestem taka szczęśliwa.

Ash wziął mnie na ręce, przez co się zaśmiałam i wniósł mnie na scenę.

- No to czas to uczcić! - krzyknął Luke, a wszyscy zawtutowali mu z wielką radością.

***

No to ten...

Zjebałam ten epilog...

Jesteście szczęśliwi czy chcecie mnie zabić?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro