17."ASH"
*Nie sprawdzony
LUKE
xHEMMOx: Co ty właśnie zrobiłeś?
Your❤Love: Wyszedłem?
xHEMMOx: Co ty tam robiłeś?
Your❤Love: Starałem się odstresować?
xHEMMOx: TY WIESZ CO SIĘ KURWA DZIAŁO JAK WYSZEDŁEŚ?!
Your❤Love: Skąd mam wiedzieć?
xHEMMOx: Calum chciał za tobą biec więc go zatrzymałem
xHEMMOx: Prawie mnie pobił
xHEMMOx: Darcy była w szoku że ledwo ją uspokoiliśmy
xHEMMOx: A okazało się że Mike wiedział że przyjechałeś
Your❤Love: Michael był u mnie wczoraj
Your❤Love: Aż tak źle było
xHEMMOx: Tak
Your❤Love: Wyjazdem spierdoliłem wszystko
Your❤Love: Teraz powrotem też wszystko niszcze
Your❤Love: Co jest ze mną nie tak?
xHEMMOx: Nic, Ash
Your❤Love: Po co istnieje jak wszystkich ranie?!
xHEMMOx: Ashton uspokój się
Your❤Love: Mam już tego dość
xHEMMOx: Ułoży się wszystko
Your❤Love: Nie wiem Luke
xHEMMOx: Na pewno
Your❤Love: Nie chce już nikogo ranić
xHEMMOx: Nie ranisz
xHEMMOx: Ashton
xHEMMOx: Jesteś tam?
xHEMMOx: Ashton odezwij się
xHEMMOx: Jesteśmy niedaleko twojego domu
xHEMMOx: Odpisz do cholery!
xHEMMOx: ASH
- Kurwa mać! - krzyknąłem gdy Ashton od dłuższego czasu nie odposywał tym samym zwracając uwagę reszty.
- Co jest Luke? - zapytał Calum.
- Muszę biec! On sobie coś zrobił! Cholera jasna! - zacząłem krzyczeć i przyspieszyłem tempo.
- Stój! O co ci chodzi? Kto sobie coś zrobi? - Calum nie zatrzymał i obrócił twarzą do siebie.
- Kurwa - przeklnąłem ponownie - Darcy, pisał do ciebie Jack? - przytaknęła na moje słowa - Jack to Ashton! Teraz z nim pisałem i on sobie kurwa na pewno coś zrobił! Jego rodzice nie żyją i sądzi że każdemu sprawia ból! Nic go nie powstrzyma! Muszę mu pomóc więc mnie puść! - wyrwałem się z uścisku Cal'a i pobiegłem do domu Asha. Słyszałem je syn jak oni za mną biegną Ale teraz mnie interesowało jedynie to by uratować mojego przyjaciela.
Nie wysilając się z otworzeniem bramki przeskoczyłem przez niezawysokie ogrodzenie i pobiegłem do wejścia. Wbiegłem do środka a reszta po niedługim czasie stanęła obok mnie.
Dom był w rozsypce. W korytarzu były dwa zbite wazony i rozlana woda. Podejrzewam że reszta domu będzie w podobnym stanie, jak nie gorszym.
- Idę do jego pokoju wy szukajcie w innych pomieszczeniach - rozkazałem i od razu pobiegłem na górę. Wpadłem do pokoju ale był nie naruszony. Zacząłem się rozglądać ale nic.
- Luke! Szybko! - usłyszałem głos Michaela. Szybko zbiegłem na dół. - Drzwi od łazienki są zamknięte, pewnie jest tam! - mówił spanikowany.
- Odsuńcie się! - krzyknął Cal a my zrobiliśmy to co kazał. Z całej siły uderzył o drzwi swoim ramieniem. Udało mu się je wywarzyć. Wpadłem do środka i upadlem na kolana widząc nieprzytomnego blondyna obok którego leżało puste opakowanie po tabletkach i nóż a jego nadgarstek był nadcięty i leciała z niego powoli krew.
- Luke. Luke! - Michael mnie odciągnął. - Calum dzwoń na pogotowie!
- Sprawdź puls! - powiedziała Eve do swojego chłopaka gdy Calum w tym czasie dzwonił po karetkę.
- Boże - usłyszałem cichy głos Darcy która siedziała na podłodze patrząc na blondyna. Podszedłem do niej i pomogłem wstać. Zaprowadziłem ja do salonu żebyśmy mogli usiąść. - Luke, co teraz? - zapytała łamiącym się głosem.
- Miejmy nadzieję że wszystko będzie dobrze - przytuliłem ją gdy z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Minęło dóbr pietnascie minut zanim ją trochę uspokoiłem.
- Karetka go już zabrała - oznajmił Mike siadając na jednym z foteli. - Mieszkam niedaleko możemy wziąć mój samochód i pojechać do szpitala - oznajmił. Wszyscy przytaknęli i już po dwudziestu minutach byliśmy w drodze do szpitala.
***
Chce mnie ktoś zabić? 🔪
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro