Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Tańczyliśmy, biegaliśmy i uśmiechaliśmy się pomimo tego, że każdy z nas bał się tego, co nastąpi w ciągu najbliższych dni. Nikt z nas też nie wiedział, czy nie widzimy się po raz ostatni, dlatego też staraliśmy się spędzać najbliższe dni nieoddzielnie.
Wszystkie szkoły jak na razie były pozamykane i nikt z nas nie wiedział na jak długo.

Dzień po dniu życie traciły kolejne osoby, kolejne budynki były doszczętnie niszczone, a cały majątek rodzinny zmarłych zabierany. Zakazy były coraz bardziej surowe, a godzinny policyjne zwiększone. Jak w zeszłym roku narzekaliśmy na koszmar, tak teraz rozpętało się prawdziwe piekło na ziemi.
Powtórka z rozrywki sprzed dwudziestu lat to idealne określenie na to, co działo się za oknami. A moi rodzice dalej twierdzili, że zgłupiałem. A w sumie to tylko tata, który cały czas upierał się przy swoim.

W ciągu ostatnich dni nasłuchałem się tego, jakie to ja mam urojenia, że coś jest ze mną nie tak. Że najzwyczajniej w świecie mi odbiło i zaczynam widzieć rzeczy, których wcale nie ma i wymyślam niestworzone historię tylko po to, aby zwrócić na siebie uwagę innych. Mało tego chciał, abym wyjechał z miasta, aby pomagać wujostwu od strony taty, które mieszkało po drugiej stronie kraju, jednak mama była temu przeciwna. To właśnie ona trzymała moją stroną w tych trudnych chwilach.

Dzisiejszy dzień był taki sam jak poprzednie, z tą różnicą, że dla nas był to bardzo ciężki dzień. Przyczyną tego była śmierć dziadka. Wszystkich to dobiło, a zwłaszcza mnie, ponieważ dziadek, podobnie jak tata, był moim autorytetem.

Siedziałem na kanapie obok płaczącej mamy, którą mocno przytuliłem. Na przeciwko nas siedział tata rozmawiający z rodzicami Marisy, a sama osiemnastolatka szykowała na naszym stole jedzenie, które przyrządziła razem z jej rodzicielką.

- Dwadzieścia minut temu dostałam telefon od sąsiadki moich rodziców. Była ona bowiem świadkinią śmierci mojego taty.
Dokładnie opisała mi wszystko - to, jak do mojego rodzinnego domu weszli Gestapowcy, którzy zniszczyli wszystkie nasze rodzinne pamiątki oraz wszystko, co było dla nas ważne. Następnie siłą zaciągnęli go na zewnątrz, gdzie mocno pobili, kopali, bili pałkami, połamali ręce i nogi, a następnie spłynęli mu na twarz i postrzelili w głowę... A potem gdyby tego było mało wsiedli w samochód i odjechali, jak gdyby nigdy nic miażdżąc przy tym oponami martwe już ciało ojczulka...

Powiedziała załamana mamusia, a każdy ruch w pomieszczeniu został wstrzymany.
Wszyscy spojrzeli na rodzicielkę z szokiem i współczuciem. Jedynie ojciec jak zwykle niczym się nie przejął.

- Jak widać mieli powód, aby odwiedzić twoich rodziców, kochanie. Może twój ojciec coś zrobił, co nie spodobało się niemieckim policjantom? Dobrze wiesz, jaki był Twój ojciec - zawsze robił wszystko po swojemu i szło mu niczego przetłumaczyć do rozumu. Pewnie ktoś go widział i dla okupu i łaski wsypał go Niemcom. Nawet jeśli to było tylko zakupienie kawałka mięsa i nie oddanie połowy niemieckiej policji. Należy pamiętać, że oni niczego nie robią od tak sobie. Zawsze muszą mieć jakiś powód.

Wszyscy spojrzeliśmy z niedowierzaniem na ojca. Jak on mógł tak powiedzieć?! Nie widzi, w jakim stanie jest mama?! Że takie słowa jeszcze bardziej ją ranią?!
Oczywiście na słowa bruneta mama jeszcze bardziej się popłakałam, a ja ze wszystkich sił starałem się ją uspokoić. Bez względu na to, co się stanie, do końca moich dni będę przy niej, do samego końca będę ją wspierać, bronić i walczyć o nią niczym dzielny lew. Nie pozwolę jej skrzywdzić, ale niestety prawda jest taka, że na wiele rzeczy ja sam nie mam wpływu.

- Tato?! Jak możesz tak mówić?! Zachowujesz się tak jakbyś ich bronił! Jakbyś tylko udawał, że niczego nie dostrzegasz!

Zapytałem oburzony. Puściły mi nerwy, więc podniosłem ton głosu, mimo iż wiedziałem, że nie powinienem tak robić.
Oczywiście mój gest nie obszedł się bez konsekwencji, o czym doskonale wiedziałem, jednak nie przejmowałem się tym zbytnio. Skoro ojciec upadł tak nisko, aby potraktować w ten sposób mamę, to powinien się liczyć z tym, że ja ją obronię nawet jeśli sam miał się przez to w kłopoty wpakować.

- Ty śmieciu pierdolony! Ty nic nie warta kurwo! Za kogo ty się kurwa uważasz co? Myślisz, że twoje zdanie kogokolwiek tu obchodzi?! Jesteś totalnym zerem! Przez całe życie wychowywałem cię na porządnego faceta, ale jak widać ty zawsze będziesz tylko nic nie wartą pizdą!

- Ja? Popatrz na siebie, bo na temat tego kim TY jesteś można by kurwa mać książkę napisać! Zapytałeś się za kogo się uważam, a pytanie powinno brzmieć za kogo ty się uważasz, że traktujesz w ten sposób moją mamę?! Właśnie wyszło na jaw twoje prawdziwe "Ja" i w moich oczach przegrałeś wszystko! Jak kiedyś byłeś moim autorytetem, tak teraz jesteś dla mnie nikim, rozumiesz?! A odpowiadając na twoje pytanie - uważam się za kogoś dużo lepszego od ciebie.

Moja odpowiedź tak wkurzyła ojca, że starszy uderzył mnie w twarz, a potem zaczął zadawać kolejne ataki, ku zdziwieniu i zrozpaczeniu mamy, a nawet oburzeniu naszych gości. Z mojej twarzy i ciała leciała krew, która dawała mojemu temu tyranowi jakąś chorą ekscytację.

- Ty jebany ścierwiu! Taki kurwa mądry jesteś?! Ja przynajmniej nie mam problemów z głową ani zwid! Jak tak bardzo widzisz tą swoją wojnę, to kurwa wypierdalaj tam na zbity pysk! Mam nadzieję, że Niemcy szybko cię zajebią, chociaż najchętniej sam bym to zrobił!

Po usłyszeniu tego coś we mnie pękło. Miałem wrażenie, że cały świat się pode mną zawalił. Do oczu próbowały spłynąć łzy, które siłą woli powstrzymałem. Nie dam mu tej chorej satysfakcji. Nie złamię mnie. Jeśli myśli, że takim zachowaniem i tymi słowami coś ugra, to się grubo myli.

Uniosłem głowę wysoko i spojrzałem mu prosto w oczy. Pomimo tego, że odczuwałem strach, był to strach o mamę, a nie o siebie. Jeśli zaś chodzi o mnie, to znaczną przewagę stanowiła we mnie nienawiść. Nienawiść do człowieka, którego kiedyś tak bardzo kochałem i szanowałem, że niemal na siłę się do niego upodabniałem.

- Proszę bardzo. Skoro właśnie tego sobie życzysz? Tylko ciekawe kto na tym lepiej wyjdzie. Ja sobie sam doskonale poradzę. Za to ty, sam jak palec zakończysz swój żywot wcześniej niż byś tego oczekiwał.

To powiedziawszy wyszedłem z domu trzaskając drzwiami. Nie obchodziło mnie co się ze mną stanie. Przeżyję, czy umrę - teraz to nie istotne. Co ma być to będzie, a ja przygotowałem się na wszystko.

A przynajmniej tak mi się wydawało....

Dedykacja dla:

War_Eternal
WorldCup18
Winter_-_Falcon
sztefanleje
Maruda826
FankaDomenaPrevca
KobietaDomenaPrevca
_leweus_


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro