Rozdział 9 - Michael
I've been lonely too long
Oh, I can't be so strong...
Po prostu nie mogłem się powstrzymać, nie potrafiłem. Smakowała tak słodko, że nie chciałem się od niej odsunąć. Zrobiła to sama. Może nawet lepiej, bo sam nie wiem do czego by doszło. Wykrzyczała mi w twarz, że mnie nienawidzi i ma dość, a teraz pozostał mi po niej tylko czerwony ślad na policzku.
Zamknęła się w łazience i podejrzewałem, że prędko nie wyjdzie, więc sam opuściłem pokój chcąc dać Kathleen czas na ochłonięcie. Zachowywałem się wobec niej jak ostatni idiota, ale nie umiałem inaczej. Podobała mi się, mogłem to przyznać, ale równocześnie działała na mnie jak płachta na byka. Nie miałem ochoty wracać do pokoju i drażnić dziewczyny, więc poszedłem do Krafta. Liczyłem, że mnie wysłucha i doradzi. Minutę później siedziałem już na łóżku z najlepszym kumplem. Na szczęście Diethart gdzieś się ulotnił, więc mogliśmy spokojnie pogadać.
- Musisz mi pomóc - zacząłem rozmowę wyczekując reakcji przyjaciela. - Stary, ją się chyba zakochałem... - wyrzuciłem z siebie zanim opuściła mnje odwaga, a brwi bruneta powędrowały w górę. Wreszcie okazał jakieś zainteresowanie.
- Nareszcie. To już najwyższy czas, żeby na nowo ułożyć sobie życie - Stefan oparł się o ścianę i twardo we mnie wpatrywał. - Nie możesz cały czas myśleć o Emily. Zdradziła cię. Daj spokój i zapomnij o tej suce - posłał mi szeroki uśmiech. - Powiedz mi dlaczego wyglądasz tak jak wtedy gdy wyleciałeś z kadry? Powinieneś tryskać radością, skakać wokół tej laski, obsypywać ją kwiatami, no i robić te wszystkie inne rzeczy, które laski lubią.
- Z nią jest inaczej - stwierdziłem i opowiedziałem przyjacielowi incydent sprzed chwili.
Wysłuchał mnie uważnie, przeczesał dłonią ciemne włosy po czym zadał to jedno niewygodne pytanie.
- Której lasce naraziłeś się tak bardzo, że dostałeś w twarz? - Krafta chyba bawiła ta sytuacja, bo na jego twarzy gościł szeroki uśmiech. Mi natomiast do śmiechu nie było, ale wiedziałem, że muszę odpowiedzieć kumplowi na postawione pytanie.
- Kathleen - odparłem krótko i obserwowałem jak brwi bruneta wędrują wyżej, a oczy stają się wielkie jak spodki. W końcu nie wytrzymałem. - Powiesz coś w końcu, debilu?
- Kathleen? Nasza Kathleen? - potwierdziłem, a on zrezygnowany pokręcił głową. - Masz przerąbane.
- Dzięki za pomoc, idioto - rzuciłem i już miałem wyjść, ale Stefan mnie powstrzymał.
- Czekaj. Naprawdę się w niej zakochałeś? Znasz ją od dwóch dni. Prawie nic o niej nie wiesz, a już jesteś pewien, że ją kochasz? To do ciebie niepodobne - stwierdził cicho. - Zawsze wolałeś najpierw laskę poznać... Chyba Kate nieźle zawróciła ci w głowie. Powiem ci, że jedno was łączy - kumpel uśmiechnął się, a ją ściągnąłem w zamyśleniu brwi. - Ona jest fanką Barcelony. Widzę, że nieźle cię wzięło...
Widziałem jak Kraft porusza ustami, ale jego słowa do mnie nie docierały. Przed oczami stanęła mi Kate. Nie mogłem o niej zapomnieć. Była taka drobna, delikatna...
- Ziemia do Hayboecka - brunet pomachał mi ręką przed twarzą. - Słuchaj, bo więcej nie powtórzę - tym razem skupiłem się na tym co mówił. - Przeproś ją. To nie będzie łatwe, ale ona ci wybaczy. Ma miękkie serce. Powiedz jej, że kłótnia źle wpłynie na atmosferę w kadrze. Potem pomyślimy co dalej - posłał mi delikatny uśmiech co trochę podniosło mnie na duchu. Dobrze było mieć takiego kumpla. - Teraz spadaj idioto - niemal wypchnął mnie za drzwi co przyjąłem z ulgą, bo chciałem rozmowę z Kate mieć za sobą.
Sam się sobie dziwiłem, że tak na mnie działała. Znam ją od wczoraj, a już zawróciła mi w głowie. To było dla mnie nowe, nieznane dotąd uczucie, ale za to jakie przyjemne. Idąc do pokoju myślałem tylko o tym co powiedzieć, żeby jej nie urazić i nie zaostrzyć tego konfliktu między nami. Wiedziałem, że po tym co zrobiłem, jak zachowywałem się w stosunku do niej, trudno będzie ją do mnie przekonać. Może i Kate jest mała i niepozorna, ale byłem pewien, że jest też twarda i nie da się ugiąć pod byle "przepraszam". To naprawdę mnie w niej kręciło.
Kiedy wszedłem do pokoju zastałem ją z zamkniętymi oczami i słuchawkami w uszach. Słuchała muzyki tak głośno, że bez trudu rozpoznałem kawałek zespołu Europe "Final Countdown". Zamknąłem drzwi po czym usiadłem na skraju łóżka co chyba dało jej do zrozumienia, że nie jest sama. Otworzyła te swoje śliczne szmaragdowe oczy i spojrzała wprost na mnie. Zaszokował ją mój widok, w zielonych tęczówkach dostrzegłem dziwne iskierki, które zniknęły niemal tak szybko jaksie pojawiły. Po chwili jednak dziewczyna odzyskała rezon, jej usta wygięły się w słabym uśmiechu i wyjęła słuchawki za uszu.
- Czego ty ode mnie chcesz dupku? - rzuciła po czym nieznacznie się odsunęła jakby bała się, że ją skrzywdzę. Nie byłem zdziwiony jej reakcją.
- Kathleen, możemy pogadać? - nie czekając na odpowiedź, kontynuowałem. - Wiem, że jesteś na mnie zła, wściekła i tak dalej, ale... - no właśnie, "ale" co? Nie mogłem powiedzieć prosto z mostu "zakochałem się w tobie", to nie na miejscu - ...ale chcę cię przeprosić. Za to wszystko, za swoje zachowanie... - wyrzuciłem to z siebie, a jej oczy zrobiły się odrobinę większe, w miarę jak mnie słuchała.
- Myślisz, że to wystarczy? - spytała w końcu cicho. - Zachowałeś się jak skończony dupek, chciałeś zaciągnąć mnie do łóżka! - była wściekła, widziałem to w jej oczach, w których zaczęły też pojawiać się łzy. - Potraktowałeś mnie jak pierwszą lepszą szmatę i liczysz, że wybaczę ci po nędznym " przepraszam"? Grubo się mylisz... - chciała wstać, ale chwyciłem ją za nadgarstek i powstrzymałem przed tym. Patrzyła na mnie z furią jednak nie ugiąłem się pod tym.
- Kathleen, wiem, że bardzo cię skrzywdziłem, ale ja też nie miałem lekko... - prychnęła oburzona, a jej rudoblond loki rozsypały się na poduszce, o którą się oparła tym samym wyrywając rękę z mojego uścisku. - Emily mnie zdradziła, a w dodatku na treningach muszę dawać z siebie wszystko, żeby tylko Heinz wziął mnie do drużynówki. Jest nas piątka, a jutro przyjedzie jeszcze Fettner. Teraz jeszcze kłótnia z tobą - pokręciłem z niedowierzaniem głową; rzadko się przed kimś tak otwieram. - Nieporozumienia nikomu nie służą... Słuchaj, przepraszam i mam nadzieję, że mi wybaczysz - dodałem po czym zacząłem się w nią intensywnie wpatrywać przez co speszona spuściła wzrok.
Niecierpliwie czekałem na odpowiedź dziewczyny równocześnie kalkulując w myślach swoją poprzednią wypowiedź. Wspomniałem o Emily. O tym, że mnie zdradza dowiedziałem się parę dni wcześniej od Krafta, który pokazał mi jej zdjęcia z jakimś facetem. Byłem wtedy tak zdenerwowany, że nawet nie słuchałem wyjaśnień i z miejsca zerwałem zaręczyny.
- Okay - usłyszałem dziewczęcy głos. Kathleen. - Słuchaj, zapomnę o tym, chociaż to będzie trudne, bo naprawdę mnie zraniłeś i wkurzyłeś. Nie licz jednak, że będziemy teraz jakimiś przyjaciółmi - powiedziała stanowczo. - Łączy nas tylko praca, jasne?
- Jasne - odparłem szczerząc się jak idiota; ulżyło mi. - Ale mecze Barcelony ze mną obejrzysz? - spytałem i oczekiwałem na reakcję dziewczyny.
- Czemu nie - odparła obojętnie, ale kąciki jej ust uniosły się lekko ku górze. - Ale teraz daj mi wreszcie spokój. Chcę spać.
Wzruszyłem ramionami i zszedłem z jej łóżka. Dopiero teraz dostrzegłem, że ma na sobie czarną, prześwitującą koszulę nocną. Mogłem więc w całej okazałości podziwiać jej bieliznę oraz płaski, umięśniony brzuch. Kate oderwała wzrok od telefonu i skupiła się ponownie na mnie.
- No co? - powędrowała za moim wzrokiem po czym zaklęła pod nosem i przykryła się kołdrą. - Zboczeniec - mruknęła, a ja śmiejąc się wyszedłem z pokoju.
Kiedy znalazłem się za drzwiami zadzwonił mój telefon. Z moich ust wydobył się jęk niezadowolenia.
- Czego chcesz? - odebrałem. Nie miałem zamiaru silić się na żadne uprzejmości.
- Pogadać - usłyszałem po drugiej stronie głos Emily. - Michi, musisz mnie wysłuchać... To nie było tak jak myślisz... - zaczęła błagalnie, ale nie miałem ochoty tego słuchać.
- Słuchaj. Nie mamy o czym rozmawiać. Między nami wszytsko skończone, jasne? Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, więc daj mi spokój i nie dzwoń do mnie więcej - powiedziałem stanowczo.
- Daj mi wyjaśnić... - nie czekałem dłużej tylko się rozłączyłem po czym zrezygnowany wróciłem do pokoju.
Kate już spała, więc nawet nie mogłem z nią pogadać. Wziąłem szybki prysznic, a następnie ustawiłem budzik na ósmą rano i sam oddałem się w objęcia Morfeusza.
Tym razem z perspektywy Michaela. Chciałam spróbować czegoś nowego. ^^ Mam nadzieję, że się podoba. ;) <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro