Rozdział 8
Z pokoju szkoleniowca wyszłam cała w skowronkach. Wreszcie zostałam pełnoprawną członkinią zespołu. Podpisanie dokumentów zajęło mi dosłownie parę sekund, a zarazem sprawiło, że szeroki uśmiech nie znikał z mojej twarzy. To jednak szybko się zmieniło.
Kiedy weszłam do pokoju, który dzieliłam z Michaelem myślałam, że już pierwszego dnia nowej pracy zejdę na zawał.
Światła były zgaszone w przeciwieństwie do telewizora. Na nim natomiast jakiś mężczyzna zjadał innego człowieka. Na sam widok zrobiło mi się niedobrze. Nie wiem czy Hayboeck specjalnie to włączył chcąc zrobić mi na złość, ale teraz starałam się o tym nie myśleć. Nienawidziłam horrorów, szczególnie tych przyprawiających o mdłości. Kanibalizm był po prostu odrażający. Uczucie strachu potęgowały jeszcze zgaszone światła. Jedynie z łazienki dobiegała jasna poświata.
Chciałam pójść w tamtą stronę jednak w tym samym momencie w drzwiach toalety stanął Michael. Nie zważając na nic niemal natychmiast do niego przywarłam. Oparłam głowę o jego umięśniony tors, on natomiast niepewnie objął mnie, z początku zapewne szczerze zaskoczony. W końcu jednak ruszył się i zaświecił światło.
- Nienawidzę cię - mruknęłam cicho po czym odsunęłam się od chłopaka.
Blondyn był wyższy o dobre 20 centymetrów, więc żeby na niego spojrzeć musiałam zadzierać głowę. W jego oczach dostrzegłam iskierki, a na twarzy pojawił się kpiący uśmiech.
- Mówiłem, że tak będzie - zaczął. - Już zaczynasz się do mnie przystawiać - znacząco poruszył brwiami co naprawdę mnie zdenerwowało. Miałam po dziurki w nosie tych jego komentarzy i tekstów.
- Odwal się ode mnie, idioto! - podniosłam głos. - Co ja ci zrobiłam, że tak się zachowujesz?! Jak jakiś pieprzony dzieciak! O co ci do cholery chodzi?! - skoczek tylko wpatrywał się we mnie odrobinę zszokowany tym nagłym wybuchem jednak ten głupi uśmieszek nie schodził mu z ust. - Jeżeli tak ci tu przeszkadzam to proszę bardzo. Wynajmę sobie inny pokój! - rzuciłam i wbiegłam do łazienki wściekle trzaskając drzwiami.
Usiadłam na podłodze w jasnym, wyłożonym białymi płytkami pomieszczeniu i starałam się uspokoić. Może i zareagowałam zbyt gwałtownie, ale Austriak doprowadzał mnie do białej gorączki. W ogóle mnie nie znał, a zachowywał się tak jak się zachowywał. Zrezygnowana podkurczyłam kolana i oparłam o nie głowę. Nie spodziewałam się, że pierwszy dzień będzie taki trudny. W łazience siedziałam może kwadrans, ale w końcu uznałam, że to nie ma sensu. Zaczęłam nawet sama się z siebie śmiać po czym weszłam do pokoju.
Na moje nieszczęście Michael nadal tam był. Kiedy usiadłam na swoim łóżku sportowiec odwrócił się w moją stronę chcąc coś powiedzieć, ale weszłam mu w słowo.
- Nie odzywaj się do mnie, dupku - wycedziłam i włożyłam do uszi słuchawki, a do ręki wzięłam książkę.
Tak zagłębiłam się w lekturze, że nie zdałam sobie sprawy, że denerwujący blondyn wyszedł z pomieszczenia. Kiedy podniosłam wzrok zobaczyłam, że telewizor jest wyłączony. Przelotnie zerknęłam na zegarek; wskazywał parę minut po 22, więc stwierdziłam, że pójdę się umyć i już po paru sekundach stałam pod prysznicem.
Niespełna pół godziny później stanęłam na środku łazienki w bieliźnie i szlafroku hotelowym, tak krótkim, że nie zasłaniał prawie nic i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że nie zabrałam z walizki koszulki. Westchnęłam cicho po czym wyszłam z łazienki owijając się ciaśniej białym szlafrokiem i modląc o to, aby nikt nie wszedł do pokoju. Jak zwykle miałam pecha...
Drzwi otworzyły się, a na progu stanął nie kto inny jak Hayboeck.
Na mój widok uśmiechnął się szeroko i podszedł bliżej. Nie mogłam się ruszyć, bo sparaliżował mnie strach. Zdziwiły mnie jego oczy. Nie było w nich tych wszystkich iskierek, które widywałam u niego wcześniej. Teraz tęczówki chłopaka przybrały spokojniejszy odcień.
- Kate, możemy pogadać? - spytał i złapał mnie za łokieć nie chcąc pozwolić mi na ucieczkę. Na domiar złego zbliżał się coraz bardziej co sprawiło, że ją z kolei cofałam się, aż w końcu poczułam za plecami ścianę.
- Zostaw mnie - zdobyłam się na odwagę i w końcu coś powiedziałam. Kiedy on jednak przycisnął mnie do ściany strach przerodził się w złość, a w moich żyłach zaczęła krążyć adrenalina. - Co ty do mnie masz, co? W czym ja ci do cholery przeszkadzam?! Myślałam, że jesteś inny niż te wszystkie gwiazdeczki z telewizji. Moja przyjaciółka jest twoją fanką, ja też nią kiedyś byłam - kładąc nacisk na słowo "kiedyś" próbowałam się wyrwać jednak był zbyt silny. - Mam cię dosyć! Nie rozumiem jak można być tak... - nie dał mi skończyć, bo nakrył moje usta swoimi.
Pocałunek skoczka był delikatny jak muśnięcie skrzydeł motyla co sprawiło, że ugięły się pode mną nogi. Nie powstrzymałam się i oddałam pocałunek. Chłopak wpletł dłonie w moje włosy, przyciągając mnie tym sposobem bliżej. Dopiero kiedy zsunął mi ramiączko od stanika zrozumiałam na co się zanosi i gwałtownie odsunęłam się od sportowca. W moich oczach zakręciły się łzy.
- Nigdy więcej tego nie rób, rozumiesz?! Daj mi spokój! Nie jestem jakąś szmatą, która leci na twoją kasę i chce być sławna, jasne? Zrozum to w końcu! - wykrzyczałam czując jak słone krople spływają po moich policzkach.
- Ej, laska. Spokojnie... - pogładził mnie po policzku, ale strąciłam jego dłoń.
- Nie nazywaj mnie tak! - uderzyłam go w twarz po czym wściekła zamknęłam się w łazience.
Miałam ochotę coś rozwalić. Nie miał prawa mnie tknąć! Chciałam teraz tylko zniknąć. Najgorsze jednak było to, że ten pocałunek mi się podobał i miałam ochotę na więcej...
Stwierdziłam, że dodam dzisiaj, bo jutro mam zawody i nie miałabym czasu. Miałam też trochę inny pomysł na ten rozdział, ale wyszło jak wyszło :D Mimo tego mam nadzieję, że się Wam podoba ^^ Dziękuję za te wszystkie komentarze, wyświetlenia i gwiazdki <3 To motywuje. ;D ;*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro