Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 32

Siedziałam z Hayboeckiem w kawiarni i właśnie nadrabialiśmy stracony czas rozmawiając, kiedy do środka wszedł mój koszmar... Wciąż nie mogłam zapomnieć tego jak Andreas Kofler potraktował mnie gdy dowiedział się o ciąży. Teraz na dodatek był tu z jakąś laską... Świetnie...

- Coś nie tak? - spytał zaniepokojony blondyn po czym odwrócił się i westchnął ciężko. - Tylko spokojnie. Po prostu nie zwracaj uwagi... - wymamrotał i położył swoją dłoń na mojej.

Byłam mu za to wdzięczna. Mimo, że brunet cholernie mnie zranił jednak był ojcem mojego dziecka... Ale i tak nie miałam nawet najmniejszego zamiaru mu tego wybaczyć.

- Dziękuję - odpowiedziałam cicho po czym delikatnie się uśmiechnęłam. - Słuchaj, Michi... Ja... Ja myślę, że jednak powinnam już iść... - dodałam po chwili i spojrzałam przepraszająco na skoczka.

- Chodzi ci o tego dupka? - spytał Austriak i skinął głową w stronę nowo przybyłej pary.

- Nie, nie. Po prostu Lottie jeszcze nigdy tak długo nie zostawała sama... - odparłam i westchnęłam ciężko.

- Przecież jest z nią Stefan. No i Eileen...

Kiedy już postawiłam przystać na propozycję Michaela i jednak się z nim umówić musiałam zostawić z kimś córeczkę. Wybór padł na dwie osoby, do których miałam największe zaufanie czyli dwójki moich ukochanych przyjaciół. Dziewczyna specjalnie zrezygnowała nawet z randki z Gregorem, za co zostałam jej dłużniczką. Ale ona na tym nie poprzestała...

***

Dzień wcześniej
Było już parę minut po szóstej wieczorem kiedy do drzwi mojego domu zapukała moja przyjaciółka. Otworzyłam natychmiast, a blondynka rzuciła mi się na szyję.

- Ej, Eileen, uspokój się! - krzyknęłam, rozbawiona tak wielkim entuzjazmem ze strony dziewczyny.

- Dlaczego do mnie wcześniej nie zadzwoniłaś? Nie powiedziałaś, że tu jesteś? - spytała, odrobinę zawiedziona po czym wreszcie mnie puściła.

- Bo to miała być niespodzianka - odparłam i pociągnęłam przyjaciółkę za sobą do salonu, gdzie zostawiłam córeczkę.

- Jejku, ale ona śliczniutka... - zaczęła rozczulać się blondynka i wzięła małą na kolana. - I wiesz, naprawdę bardzo chętnie z nią jutro zostanę - zadeklarowała się i uśmiechnęła zarówno do mnie jak i do Charlotte. - Ale tak właściwie to dlaczego?

Kurde, zapomniałam, że nie podałam jej przecież powodu... Świetnie...

- Bo widzisz... Ja umówiłam się z Hayboeckiem... - wymamrotałam po chwili milczenia.

- Wiedziałam... Czyli o wszystkim mu jutro powiesz, zgadza się?

Spojrzałam na dziewczynę zdezorientowana. Nie miałam pojęcia o co jej chodzi tym razem. Najwidoczniej dostrzegła moje zmieszanie, bo tylko pokręciła z uśmiechem głową.

- Nie udawaj, że ci na nim nie zależy. Przecież obie wiemy, jaka jest prawda - przyjaciółka była z siebie naprawdę zadowolona...

- Ale... - starałam się zaprotestować, lecz ona spojrzała na mnie w taki sposób, że musiałam jej wysłuchać do końca.

- Słuchaj, nie denerwuj się, ale Kraft powiedział mi wszystko. Cholera, Kate, przyznaj wreszcie, że Hayboeck nie jest ci obojętny - zażądała tak głośno, że mojej małej córeczce zadrżała dolna. warga.

Szybko zabrałam dziewczynkę z rąk przyjaciółki i zaczęłam ją kołysać. Niemal natychmiast zamknęła oczka.

- Ja... Po prostu traktuję go jak przyjaciela, okay?

Kiedy to stwierdzenie padło z moich ust wiedziałam, że okłamuję samą siebie. Michael nie był mi obojętny, tu się zgadzałam. Ale czy był tylko przyjacielem? A może kimś więcej?

- Spójrz na mnie i powiedz, że go nie kochasz - powiedziała po dłuższej chwili blondynka, a ja poczułam na sobie jej naglący wzrok.

Nie potrafiłam... Nie potrafiłam tego powiedzieć.

- Cholera... Ty masz rację - udało mi się w końcu z siebie wyrzucić. - Eileen, ja chyba naprawdę go kocham...

***

Kiedy teraz myślałam tak o tamtej wczorajszej rozmowie wiedziałam, że muszę to w końcu powiedzieć. Zapewnić Austriaka o swoich uczuciach.

- Kathleen? Kate? Słuchasz mnie w ogóle? - z tych rozmyślań wyrwał mnie głos towarzysza.

- Co? Przepraszam Michi - mruknęłam. - Co mówiłeś?

- Skoro nie chcesz tu siedzieć to może dasz się zaprosić na spacer, co? - uniósł pytająco brwi i uśmiechnął się uroczo, a ja tylko przytaknęłam.

***

Spacerowaliśmy już dość długo aż wreszcie dotarliśmy do pięknego o tej porze roku parku. Na dodatek zaczął również padać śnieg co tylko dodało temu miejscu uroku i nadało mu jakąś "specjalną" atmosferę.

- Posłuchaj, Kate... Tak się zastanawiam... - zaczął wreszcie skoczek narciarski gdy zatrzymaliśmy się przy jednej z ławek. - Może wrócisz do nas, do kadry?

Tym pytaniem zaskoczył mnie tak, że aż stanęłam jak wryta i odwróciłam się w jego stronę.

- Michael, przepraszam, ale to niemożliwe... Ja po prostu nie dam rady, a teraz mam jeszcze moją Lottie i... I to z nią chcę spędzać teraz czas, okay? - powiedziałam powoli, nie chcąc go zbytnio urazić, ale grymas i tak miał wypisany na twarzy.

- Nie, okay. Rozumiem. A dasz się chociaż namówić na wyjazd do Bischofshofen? To ostatnie zawody z Turnieju Czterech Skoczni, a ja... Ja naprawdę cię potrzebuję... - wyznał odrobinę zażenowany, ale po moim ciele rozlało się bardzo przyjemne ciepło.

- Michi, to... To jest naprawdę słodkie - odparłam i zarzuciłam mu ręce na szyję. - Jesteś uroczy - dodałam z szerokim uśmiechem na ustach.

- Więc jak?

- Tak, pewnie. Ale Lottie... Nie wiem czy to nie będzie przeszkadzać...

- Daj spokój... Charlotte to naprawdę kochana dziewczynka. Jej nie da się nie lubić.

Nic już nie powiedziałam tylko odwróciłam się na pięcie i chciałam pójść dalej, ale jak się okazało utrzymanie równowagi w butach na obcasach nie jest łatwe. Szczególnie jeśli całe podłoże pokryte jest lodem... Jak to często w moim przypadku bywa potknęłam się, ale od upadku uchroniły mnie silne ramiona.

- Ani na chwilę nie można cię spuścić z oczu - sportowiec delikatnie uniósł kąciki ust ku górze. - Zawsze się w coś wpakujesz... Ale właśnie taką cię kocham, maleńka - dodał po chwili ściszonym głosem.

Trochę się zmieszałam, no bo on w końcu nadal trzymał mnie w ramionach, a ja wciąż nic nie mówiłam. No ale co powiedzieć w takiej sytuacji? Na szczęście to chłopak przejął pałeczkę...

- Przepraszam, Kate... Nie powinienem był...

Po tych słowach pomógł mi stanąć na równe nogi po czym objął mnie opiekuńczo ramieniem. Ja jednak szybko wyrwałam się z jego objęć i zmusiłam się do tego, by spojrzeć mu w oczy.

- Michael... Nie, to nie o to chodzi - położyłam mu palce na ustach gdy chciał coś powiedzieć. - Wysłuchaj mnie do końca. Proszę - dodałam, patrząc na niego błagalnie. - Ja to wszystko przemyślałam i... Wiem, że to za późno, ale może...

- Powiesz mi o co chodzi? - przerwał mi wreszcie skoczek, wpatrując się we z zniecierpliwieniem.

- Kocham cię, Hayboeck - odparłam po prostu po czym wzruszyłam ramionami, a on nadal na mnie patrzył.

Nie czekając już zanim coś powie stanęłam na palcach i go pocałowałam. Krótko, ale to i tak wystarczyło, aby zaniemówił.

- Czy ty mnie właśnie pocałowałaś? - spytał w końcu, naprawdę porządnie zszokowany. - Bo jeśli tak to coś słabo ci to idzie... - mruknął rozbawiony.

- Więc pokaż mi jak to się robi - odparłam wesoło i uśmiechnęłam się szeroko.

On nie czekał na dalszą zachętę i sam złączył nasze usta w pełnym miłości pocałunku.

Udało mi się coś napisać, ale to niezbyt mi się podoba... Mogę tylko powiedzieć, że został jeszcze jeden rozdział. No, chyba, że coś mi do głowy wpadnie xD Ale bardzo Was proszę o jakiś komentarz i gwiazdeczkę *.* <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro