Rozdział 28
PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!
26 marca
To już ostatni weekend marca, a co za tym idzie również ostatni konkurs Pucharu Świata w tym sezonie. Wciąż nie mogę uwierzyć, że jestem tutaj, w Planicy. Moje marzenia wreszcie się spełniły...
Właśnie przed chwilą zakończyły się ostatnie zawody, że słabym wynikiem Austriaków, ale za to Kraft zajął trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej. Wszyscy udaliśmy się do hotelu, który zajmowaliśmy; wieczorem miała odbyć się tutaj impreza z okazji zakończenia sezonu. Przed tym jednak musiałam coś załatwić.
- Eileen, musisz mi pomóc - poprosiłam przyjaciółkę, gdy wreszcie parę minut po szesnastej znalazłyśmy się w pokoju. Byłam naprawdę zmęczona tym całym dniem.
- Co jest? - dziewczyna ściągnęła kurtkę, rozpuściła włosy i rzuciła się na łóżko.
Była równie wyczerpana jak ja. To całe udzielanie wywiadów, pozowanie do zdjęć, rozdawanie autografów (tak, my też to robiłyśmy) było naprawdę uciążliwe. Dziwiłam się chłopakom, że tak dzielnie to znoszą.
- Eileen, bo... - nagle uszła ze mnie cała odwaga; bałam się jej o tym powiedzieć. Zaczęłam nerwowo wykręcać palce, ale wzięłam głęboki wdech i to z siebie wyrzuciłam. - Eileen, ja chyba jestem w ciąży...
Mina mojej przyjaciółki mówiła sama za siebie. Była zszokowana. Otworzyła szeroko usta i wpatrywała się we mnie z niedowierzaniem.
- J-jak to? Przecież wy, ty i Andi, no... Chyba, ten... Zabezpieczacie się, no nie? - spytała, odrobinę speszona.
- Zawsze coś może pójść nie tak... - wzruszyłam ramionami, uśmiechając się smutno. - Po prostu... Potrzebuję, żebyś poszła do apteki po test. Muszę się upewnić. Apteka jest zaraz za rogiem. Proszę... - dodałam, patrząc wprost na nią.
- Okay - ugięła się w końcu i z powrotem ubrała czarną kurtkę. - Będę za 10 minut - rzuciła i wyszła.
Ja natomiast opadłam na poduszki i położyłam dłonie na brzuchu. Jeżeli faktycznie spodziewam się dziecka to co na to wszystko powie Kofler? W każdym razie ja na pewno mam zamiar zająć się tym dzieckiem... To było naprawdę cudowne uczucie. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym jak wspaniale może wyglądać moje życie. Na razie jednak wolałam nie snuć konkretnych planów, dopóki się nie upewnię...
***
Niecałe pół godziny później siedziałam na łóżku z szerokim uśmiechem wpatrując się w test ciążowy. Pozytywny. Wciąż to do mnie nie docierało, nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Będę matką.
- Masz zamiar wychować to dziecko? - z zadumy wyrwał mnie głos Eileen.
- No raczej - odparłam, patrząc na nią i dziwiąc się, że coś innego mogło przyjść jej do głowy. - Muszę powiedzieć Andiemu - dodałam, uśmiechając się jeszcze szerzej i wstałam z łóżka. - Zaraz będę - rzuciłam i wyszłam z pokoju.
Miałam szczęście. Kofler stał akurat na piętrze, na którym "mieszkałam" i rozmawiał z Fettnerem. Podeszłam do stojącego do mnie plecami Austriaka i zarzuciłam mu ręce na szyję.
- Musimy pogadać, Andi - mruknęłam mu do ucha, a on chwycił mnie za nadgarstki i odwrócił twarzą do siebie.
- O czym?
Coś w jego głosie mnie zaniepokoiło. Nigdy nie mówił do mnie takim chłodnym tonem. W jego oczach też nie dostrzegłam tych wesołych i iskierek. Teraz była to po prostu ciemna, gorzka czekolada...
- O nas, Andreas - odparłam, spoglądając ponad ramieniem mężczyzny na Fettnera. - Na osobności - dodałam ciszej.
- Oj, mała. Nie wygłupiaj się. Manuel to mój kumpel. Możesz mówić przy nim.
Wahałam się chwilę, bo jednak wolałam pogadać z brunetem sam na sam. To w końcu tylko nasza sprawa, nasze dziecko. Wiedziałam jednak, że prędzej czy później i tak wszyscy się dowiedzą, więc to chyba w sumie bez znaczenia, tak?
- Bo, Andi... Ja... Ja jestem w ciąży. Z tobą. Będziemy mieli dziecko - powiedziałam, patrząc głęboko w te jego czekoladowe, ciemne oczy.
Takiej reakcji kompletnie się nie spodziewałam. W dodatku nie z ust Koflera padły te słowa, tylko wypowiedział je milczący dotąd Fettner.
- Dobra stary. Wygrałeś.
Trzy słowa, a zdołały zasiać we mnie ziarno niepewności. O co chodzi? Co wygrał?
- Andi, co się dzieje? - spytałam cicho, a on po prostu zaczął się śmiać. Zabolało.
- Słuchaj, mała. Fajna z ciebie laska, ale nic z tego nie wyjdzie. To koniec.
Te słowa zabolały jeszcze bardziej. Jak to "koniec"? Nie, nie, nie. To się nie dzieje naprawdę. Ale... Dopiero teraz przypomniały mi się słowa Michaela, które padły z jego ust jakiś miesiąc temu. " Założył się, że się z tobą prześpi". Nie, to nie mogło chodzić o to... Musiałam się upewnić.
- Andreas, nie mów, że to... To był... - on nie dał mi skończyć zdania, bo sam je dopowiedział.
-... zakład, tak. Wygrałem - mówił to z szerokim uśmiechem na ustach, jakby właśnie zamawiał coś w sklepie, a nie mnie ranił. Jak ja w ogóle mogłam go kochać?
- Ale... Dlaczego? - może to było głupie pytanie, ale chciałam wiedzieć co pchnęło go do takiego zachowania.
- Słuchaj, nie mam czasu na wyjaśnienia, jasne? Po prostu daj mi spokój, maleńka i nie wrabiaj mnie w dziecko, okay? Aha, i dzięki, bo właśnie wygrałem zgrzewkę piwa - puścił mi oczko i już bez słowa zniknął za rogiem.
Fettner oddalił się już dawno, ale mnie to nie obchodziło. Bezradnie osunęłam się po ścianie na podłogę i ukryłam twarz w dłoniach. Z moich oczu zaczęły lecieć słone łzy. Dlaczego? Dlaczego ja? I to jeszcze o skrzynkę jakiegoś piwa... Czułam się beznadziejnie. Nie wierzyłam, że można być tak naiwnym... Ale Kofler przecież doskonale grał przede mną. Nie sądziłam, że okaże się aż takim dupkiem... Wiedziałam co muszę teraz zrobić.
Ocierając łzy z twarzy podniosłam się i poszłam do pokoju przyjaciela, jedynej osoby, która może mnie zrozumieć i z pewnością pomoże. Pół minuty później stałam już pod drzwiami Krafta i zapukałam delikatnie. Kiedy tylko usłyszałam "proszę" natychmiast wbiegłam do środka i rzuciłam się na łóżko.
- Co jest? - to był Michael. Cholera, jeszcze jego tu brakowało... Na szczęście był również i Stefan, który wyczuł, że stało się coś naprawdę poważnego.
- Ej, zostawisz nas na chwilę? - spytał brunet swojego kumpla, a blondyn rzucił mi dziwne spojrzenie, ale wyszedł. - Co się stało, Kate? - tym razem skoczek zwrócił się do mnie.
Podniosłam się na łokciach i pokazałam mu test ciążowy, który wciąż tkwił w mojej zaciśniętej dłoni. Sportowiec przez chwilę patrzył na to zdumiony, ale już po chwili wylądowałam w jego ramionach.
- Ej, przecież ciąża to nic złego - pogłaskał mnie po włosach, a ja podniosłam głowę i odsunęłam się od niego kawałek.
- Stefan, to nie o to chodzi... - wyjaśniłam mu wszystko o co "poszło" z Koflerem, co chwila ocierając oczy. - Ja go kochałam... - dodałam, zanim głos całkiem mi się załamał.
Znowu poszukałam pocieszenia u bruneta, a ten bez zbędnych słów mnie przytulił.
- Co teraz zrobisz? - spytał po paru minutach i pociągnął mnie za sobą na łóżko po czym okrył nas oboje kocem.
- Ja... Stefan, ja muszę zniknąć...
Możecie mnie zabić... 😱🙊 Przepraszam, że tak długo nic tu nie było... Miałam swoje sprawy, mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe. ;/ 💔 Musiałam jeszcze zrobić prezentację na angielski, a jak na złość laptop mi się zawiesił i musiałam zacząć od nowa... -,- Ale mam nadzieję, że ktoś tu jest i czekał aż coś dodam ;) 😍❤ Przepraszam też za wszystkie błędy, literówki, etc. Jeżeli pojawi się tu coś w czasie teraźniejszym to wina tego, że właśnie skończyłam czytać książkę S. Kinga, która właśnie w takim czasie była. XD Od razu mówię, że nie wiem kiedy będzie następny rozdział... Ale chcę Wam podziękować za każdą gwiazdkę i napisany komentarz. Jesteście super!💋💞 A jeżeli już to czytasz, to zostaw ślad po sobie, bo nie wiem czy nadal to pisać... ;( ^^
Kocham i przepraszam,
Alexx
P. S. Jeżeli to nie jest problem dla Was to zostawcie swój wiek w komentarzu. Chciałabym wiedzieć ile lat mają moi Czytelnicy. 😘💕
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro