Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 27

W mojej głowie natychmiast pojawiło się milion myśli, ale ta jedna jedyna przeważała nad wszystkimi. Czy on mi się chce do cholery oświadczyć?! Nie no, przecież to za szybko... Mam rację? Przecież to nie może być prawda, nie tutaj, nie teraz. Stałam tam tępo wpatrując się w szeroko uśmiechniętego bruneta. Wokół nas wirowały płatki śniegu co dodawało całej tej scenie uroku.

- Andi... - zaczęłam cicho, a moje oczy napełniły się łzami.

On natomiast podszedł do mnie i ujął moje dłonie.

- Spokojnie, słońce. To nie są oświadczyny - uśmiechnął się uroczo, widząc moją niepewną i zaskoczoną minę, po czym odgarnął mi kosmyk włosów za ucho. - Na taką okazję zaplanowałbym coś bardziej wyjątkowego - puścił mi oczko. - Po prostu chciałem podarować ci coś wyjątkowego - dodał i otworzył pudełeczko.

Moim oczom ukazała się piękna bransoletka. Była ona wykonana ze srebra, niezwykle delikatna, a za zawieszkę posłużyło małe, srebrne serduszko. Nie mogłam wydusić słowa.

- Kofler, to... To jest niesamowite. Nie musiałeś... - rzuciłam się skoczkowi na szyję i mocno go pocałowałam. - Dziękuję.

- Nie musiałem, ale bardzo chciałem, kochanie. Idealnie do ciebie pasuje - odparł i zapiął mi biżuterię na nadgarstku. - Słońce, muszę już iść, wybacz. Później się zobaczymy - przelotnie musnął moje usta i zniknął.

Ja natomiast wciąż oczarowana jego prezentem ruszyłam w kierunku miejsca, gdzie zostawiła Eileen, mając nadzieję, że dziewczyna nadal tam stoi.

***

- Nie przejmuj się tak. Mnie Andreas też wyciągnął na tę imprezę - powiedziałam do przyjaciółki, kończąc poprawiać włosy i makijaż.

Dochodziła już dwudziesta, a ja wciąż nie byłam jeszcze w 100% gotowa, wciąż nie mogłam znaleźć odpowiednich butów, które pasowałyby do czarnej, rozkloszowanej sukienki.

- Eileen, masz może jakieś szpilki? - spytałam, ponownie zwracając się do blondynki. Ona natychmiast, jak na zawołanie, wyjęła z walizki czarne buty na cienkich obcasach. Idealne. - Dziękuję - cmoknęłam ją w policzek, a w tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi pokoju.

- Proszę! - odpowiedziała za mnie blondynka, a po sekundzie na progu stanął Schlierenzauer.

- Cześć kochanie - podszedł do mojej przyjaciółki i mocno ją pocałował. - Ślicznie wyglądasz. Ty oczywiście też, Kate - wyszczerzył zęby w moim kierunku. - Idziemy? - ujął Eileen za dłoń.

- Tylko bądźcie grzeczni, bo na razie nie mam zamiaru zostać ciotką! - krzyknęłam za nimi, gdy drzwi się zamykały po czym zostałam sama, czekając na Koflera.

Ten z kolei pojawił się pięć minut później i, ku mojemu zdumieniu, miał ze sobą ogromny bukiet róż, butelkę szampana oraz dwa kieliszki, a w dodatku trzymał jeszcze pudełko czekoladek. Zatkało mnie.

- Andi... Co to? O co chodzi? - wydusiłam z siebie po krótkiej chwili.

- Mam nadzieję, że nie będziesz na mnie zła, ale uznałem, że Walentynki wolę spędzić z tobą i tylko z tobą - odparł, stawiając alkohol i słodycze na szafce po czym podszedł do mnie z wiązanką kwiatów. - Wszystkiego najlepszego, skarbie - wręczył mi bukiet, który szybko odłożyłam na łóżko i wpiłam się w usta skoczka.

Z początku był trochę zaskoczony, ale szybko się otrząsnął i odwzajemnił pocałunek. Jego język delikatnie sunął po moich wargach, prosząc tym o pozwolenie. Kiedy lekko rozchyliłam usta on wykorzystał okazję i wsunął język do środka, tym samym pogłębiając i tak namiętny już pocałunek. Sportowiec położył mnie na łóżku, ale ja oderwałam się od jego ust, wiedząc do czego to wszystko zmierza.

- Dobrze, wiem. Nie teraz - brunet jakby czytał mi w myślach, ale nie był zły. - Co powiesz na wino, czekoladki i film? - spytał, uśmiechając się czarująco i podwinął do góry moją sukienkę po czym zaczął głaskać mnie po nagim udzie.

Właśnie w tym momencie ktoś zapukał do drzwi. Poprawiłam kieckę i zawołałam "proszę", ale Kofler ani myślał ze mnie zejść. Przekręciłam głowę, a w progu dostrzegłam trochę speszonego Hayboecka. Wpatrywał się we mnie z jakimś uwielbieniem, a w stronę Andreasa ciskał błyskawicami, jakby chciał go zamordować.

- Yy... Kathleen, możemy chwilę porozmawiać? To ważne... - spytał w końcu i oparł się o framugę drzwi.

Spojrzałam niepewnie na starszego ze skoczków, a w jego czekoladowych tęczówkach dostrzegłam wesołe iskierki. Nic nie podejrzewał... Boże, gdyby on wiedział ile razy całowałam się z Hayboeckiem...

- Idź, słońce. Ja znajdę film - cmoknął mnie szybko w usta i wstał, a ja uczyniłam to samo po czym ruszyłam w stronę blondyna.

- Co jest Michi? - spytałam, gdy tylko zamknęłam drzwi i oddaliliśmy się od mojego pokoju.

Widziałam, że z chłopakiem coś jest nie tak, bo nerwowo patrzył to na mnie to na ściany jakby nie wiedział czy ta rozmowa to faktycznie był dobry pomysł.

- Posłuchaj, to ci się naprawdę nie spodoba... - wymruczał w końcu, czym mnie zaintrygował. - Szczególnie nie w taki dzień, ale uznałem, że powinnaś o tym wiedzieć... Po prostu dowiedziałem się, że Kofler, on... Założyłsiężesięztobąprześpi - wyrzucił szybko na jednym wdechu.

Z początku nie mogłam zrozumieć, ale gdy dotarł do mnie sens tych słów zaczęłam się śmiać. Większej bzdury w życiu nie słyszałam! Mój Andreas miałby się o mnie zakładać? Jakoś mi to nie pasowało...

- Wiesz co, Hayboeck? Daj już sobie spokój - blondyn zbliżył się i wyczułam od niego słabą woń alkoholu. Świetnie, zmyślił to po pijaku... - Andi mnie kocha, a mówiąc takie rzeczy naprawdę mnie do siebie zniechęcasz. Więc lepiej przestań wymyślać jakieś niestworzone historie i znajdź sobie dziewczynę, a o mnie zapomnij - rzuciłam i nie czekając na reakcję towarzysza wróciłam do swojego pokoju po czym przekręciłam klucz w zamku.

- Czego chciał Michael? - spytał Kofler, gdy tylko przekroczyłam próg pomieszczenia.

- Nic takiego. Nieważne - zbyłam go machnięciem ręki. - Masz jakiś film?

On tylko skinął głową i gestem zawołał, abym podeszła, co chętnie uczyniłam, zrzucając po drodze czarne szpilki. Usiadłam na łóżku, a brunet przyciągnął mnie do siebie tak, że plecami oparłam się o klatkę piersiową sportowca, a znalazłam się między jego nogami.

- Wahałem się pomiędzy "Krwawymi Walentynkami", "50 twarzy Greya" a "Szkołą uczuć", ale ostatecznie wybrałem to ostatnie - powiedział, śmiejąc się cicho i podał mi lampkę wina.

- Mówiłam ci już, że jesteś kochany? - uniosłam kąciki ust i przysunęłam się bliżej bruneta.

***

Później obejrzeliśmy jeszcze jakiś film akcji, którego tytułu nie pamiętam. Po kilku drinkach byłam wprawdzie senna, ale zachowałam resztki trzeźwego umysłu i zdrowego rozsądku. W pewnym momencie odstawiłam alkohol, odłożyłam laptopa i odwróciłam się do Koflera po czym usiadłam na nim okrakiem co zaskoczyło bruneta.

On jednak nie czekając na nic pocałował mnie. Tym razem był delikatny i czuły. Wodził ustami po moich wargach, szyi i dekolcie oraz szeptał moje imię. Pod wpływem tych pieszczot prawie się rozpłynęłam.

- Kathleen... - wyszeptał wreszcie mężczyzna i złapał mnie za nadgarstki. - Nie wiem czy to dobry pomysł. Jesteś pijana i... - położyłam mu palec na ustach, skutecznie uniemożliwiając mówienie.

- Andi, posłuchaj. Jestem na to gotowa, wiem czego pragnę. Chcę się z tobą kochać - dodałam i przygryzłam jego dolną wargę, równocześnie opierając jedną z dłoni na torsie skoczka. - Kocham cię, Kofler.

Nie zdążyłam powiedzieć nic więcej, bo on zaczął obsypywać całą moją twarz gorącymi pocałunkami. Sprawnym ruchem rozpiął mi sukienkę, a ja pozbyłam się jego koszuli i sięgnęłam do rozporka. On tymczasem zaczął całować mój brzuch, sprawiając, że zadrżałam. Ściągnęłam mu spodnie po czym wygięłam się pod nim w łuk, aby poczuć go nad sobą. Brunet błyskawicznie zerwał moją bieliznę, co skwitowałam głośnym jęknięciem.

- Jesteś taka piękna... - powiedział zduszonym głosem i zaczął wodzić dłońmi po moim ciele.

Drżałam pod wpływem jego dotyku, zaczęłam szybciej oddychać, a następnie pozbyłam się ostatniej części jego garderoby, a mianowicie bokserek.

- Zrób to, Andi - poprosiłam cicho, a on sięgnął do swoich spodni i wyjął z nich prezerwatywę, którą szybko nałożył.

Uśmiechnął się do mnie uroczo po czym złączył nasze usta i wszedł we mnie z błogim westchnieniem.

Było mi tak przyjemnie, a on z każdym ruchem wchodził coraz głębiej. Z moich ust wydostawał się tylko coraz głośniejszy jęk. Chciałam coś powiedzieć, uświadomić go, jaka to dla mnie ogromna przyjemność, ale on mocno przycisnął wargi do moich ust. Jego dłonie bawiły się moimi piersiami, delikatnie je drażniąc.

Kiedy nadeszło całkowite spełnienie, zabrakło mi tchu, by cokolwiek z siebie wydusić.

No i nie ma oświadczyn😂🎆🎉 W sumie to ten rozdział ma grubo ponad 1200 słów i myślałam jak to napisać aż dwie godziny... XD Więc mam nadzieję, że przypadło Wam do gustu mimo tego, że mało tutaj Michiego i Kate. ^^ Zapraszam też na moje drugie opowiadanie "Why Not...?" i przepraszam za wszystkie błędy. ;* :3

P. S. Przeczytałaś? Gwiazdka i komentarz, poproszę. :) 😘❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro