Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24

- Kto ci to zrobił? - spytałam cicho, starając się wyrzucić skoczka z myśli i skupić uwagę na przyjaciółce.

- To... To Marcel... - wydusiła z siebie po krótkiej chwili, a mnie zatkało. Pieprzony dupek!

- Zabiję skurwiela... - wymamrotałam pod nosem i gwałtownie wstałam.

Zaczęłam nerwowo chodzić po kuchni, ale Michael złapał mnie za rękę i wyciągnął do salonu. Chwycił mnie za ramiona, więc zmuszona byłam patrzeć mu w oczy.

- Kate, uspokój się - zażądał stanowczo. - Musisz jej powiedzieć, żeby poszła na policję. On nie może przebywać na wolności. Posłuchaj, nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym tu zostać i pomóc, ale powinienem iść. Jakoś przekonam Kuttina, że z rana poszedłem pobiegać. Proszę cię o jedno. Weź Eileen na konkurs, okay? - spojrzał na mnie błagalnie. O co chodzi? Chyba się nie zakochał...

- Dziękuję - wyszeptałam i wtuliłam się w klatkę piersiową Austriaka. On natomiast pocałował mnie delikatnie w skroń na co tylko westchnęłam zachwycona.

Po chwili jednak mnie puścił i zgarnął z kanapy swoją koszulkę po czym wsunął ją przed głowę.

- Dziękuję za nocleg, maleńka - cmoknął mnie w nos i przeszedł do korytarza gdzie ubrał buty i kurtkę po czym wyszedł, a ja wróciłam do kuchni.

Eileen już trochę się ogarnęła, bo właśnie zdejmowała płaszcz. Nalałam nam obu po dużym kubku kawy, a następnie usiadłam naprzeciwko przyjaciółki.

- Co ten złamas ci zrobił? - spytałam prosto z mostu. - No i dlaczego?

- Bo ja... Ja byłam wczoraj u niego... - to akurat wywnioskowałam z treści wczorajszego SMS-a, jednak nie przerywałam. - Zostałam na noc, a rano parę minut po piątej, zadzwonił do mnie Matt. Chciał zapytać o jakieś papiery pacjenta, bo był właśnie na dyżurze i nie mógł znaleźć całej dokumentacji... - głos nadal trochę się jej łamał. Wiedziałam, że otrząśnięcie się z tego zajmie jej dużo czasu. - Marcel się wkurzył, krzyczał, że go zdradzam, że jestem zwykłą dziwką... Uderzył mnie, a kiedy poszedł do łazienki od razu wyszłam i przyszłam do ciebie - zakończyła, ocierając ostatnie łzy z kącików oczu i upiła łyk czarnego napoju.

- Nie chcę mówić "a nie mówiłam", ale... Wiedziałam, że to na pewno nie skończy się dobrze - odparłam, kiedy już oswoiłam się z faktem, co ten dupek zrobił mojej przyjaciółce. - Posłuchaj, według mnie powinnaś iść z tym na policję. Nie można puścić go wolno, jakby nic się nie stało, bo może skrzywdzić kogoś innego. Złóż zeznania, okay? - dziewczyna w odpowiedzi skinęła głową, a potem spojrzała na mnie uważnie.

- Kate, powiedz mi, co tu robił Hayboeck? O co chodzi?

- Mam kłopoty... - wymamrotałam cicho i opowiedziałam jej o tym co stało się podczas ostatnich kilkunastu godzin, cały czas nadmieniając, że to Kofler jest moim facetem i, że nie wiem, co się ze mną dzieje.

- Pogubiłam się... To nie tak miało być, nie powinnam była się zakochać... - teraz z kolei w moich oczach zaczęły pojawiać się łzy.

- Kate, miłości się nie wybiera, ona sama przychodzi... Mówisz, że kochasz Andreasa, ale... Michael nie jest ci obojętny, widzę to - powiedziała w końcu przyjaciółka. - Zdecyduj się, bo stracisz ich obu - położyła mi uspokajająco dłoń na ramieniu i uśmiechnęła się krzepiąco.

***

Było parę minut po pierwszej, gdy wraz z Eileen dotarłam na teren Bergisel. Wracałyśmy właśnie z posterunku policji, gdzie przyjaciółka złożyła doniesienie w sprawie pobicia. Na szczęście gliniarze dość szybko ujęli Marcela co pozwoliło nam choć trochę się uspokoić i odetchnąć z ulgą.

Konkurs miał zacząć się dopiero za pół godziny, więc wpadłam na pomysł, aby poznać Eileen z chłopakami. Byłam pewna, że to poprawi jej humor.

- Chodź - rzuciłam i chwyciłam dziewczynę za przegub po czym pociągnęłam w stronę "domków" Austriaków.

Bez pardonu, nawet nie pukając weszłam do środka ciągnąc przyjaciółkę za sobą. Wszyscy skoczkowie byli obecni i przygotowywali się do konkursu. Spojrzeli na mnie dziwnie, ale na Eileen patrzyli jakby zobaczyli conajmniej kosmitę. Nawet Schlierenzauer był tak łaskaw i zdjął słuchawki.

- Cześć - uśmiechnęłam się promiennie do sportowców na co oni odpowiedzieli tym samym.

- Cześć, kochanie - Kofler przyciągnął mnie do siebie i cmoknął w czoło. Kątem oka zobaczyłam jak Hayboeck krzywi się zdegustowany.

- Kate, może powiesz nam kim jest twoja śliczna koleżanka? - Gregor jak urzeczony spojrzał na blondynkę. "Oho, coś się święci", przemknęło mi przez myśl.

- No więc, to moja przyjaciółka Eileen. Jest waszą wielką fanką, idioci - puściłam im oczko, ale zanim zdążyłam coś dodać do "domku" wparował odrobinę podenerwowany Kuttin.

- Cholera jasna, wy jeszcze tu? Już, śmigać na górę - obrzucił każdego z Austriaków nieznoszącym sprzeciwu spojrzeniem. - Jesteśmy u siebie i musimy to wygrać. Kibice w was wierzą, ja w was wierzę...

- Ja też - wtrąciłam się, przerywając trenerowi tę wyliczankę. - Hayboeck, możemy pogadać? - spytałam, patrząc to na szkoleniowca to na nic nie wyrażającą minę blondyna. - To zajmie minutę.

- Byle szybko - trener zaczął wyganiać resztę skoczków z pomieszczenia.

- Chodź, Eileen - Gregor objął moją przyjaciółkę ramieniem, na co ona się zarumieniła. - Może chcesz dołączyć do mojego oficjalnego fanklubu? - spytał żartobliwie, gdy wyszli z "domku".

Ja natomiast życzyłam im powodzenia, a szczególnie Andreasowi, którego obdarzyłam buziakiem w policzek i zamknęłam drzwi. Odwróciłam się w stronę pozostałego w środku blondyna, nerwowo skubiąc brzeg kurtki.

- Więc? O czym chcesz pogadać?

- Bo Michael... - wzięłam głęboki wdech. - To co się dzieje między nami... To nie ma prawa istnieć - wydukałam niepewnie. - Ja jestem z Kofim i jestem szczęśliwa. Przepraszam, jeśli dałam ci jakąkolwiek nadzieję... - zakończyłam cicho, niecierpliwie wyczekując reakcji trochę oszołomionego sportowca.

- Kate... - zaczął spokojnie i niebezpiecznie się zbliżył. - Nie będę zaprzeczał, że na ciebie nie lecę, bo cholernie mi się podobasz i sama dobrze o tym wiesz - mówił to tak szczerze i pewnie, że aż mnje zamurowało. Nie wiedziałam czy chce dodać coś jeszcze, więc po prostu się nie odzywałam. - Ja też chyba nie jestem ci obojętny... - delikatnie pogładził kciukiem mój policzek i lekko uniósł kąciki ust ku górze.

- Nie, nie, nie... Cholera, Michi przestań - strząsnęłam jego dłoń z twarzy. - Nie możemy, rozumiesz? Przecież Andreas to twój kolega... - wydusiłam, wciąż czując jak chłopak świdruje mnie wzrokiem. - Możemy być przyjaciółmi, ale... Nic poza tym, Michi - uśmiechnęłam się przepraszająco.

- Posłuchaj, ja... Ja chcę być kimś więcej niż tylko przyjacielem - uniósł palcami mój podbródek.

- Co? O czym ty mówisz? - nie mogłam uwierzyć w to co właśnie powiedział. - Jestem z Andim szczęśliwa, kocham go... - położył mi palec na ustach.

- A ja kocham ciebie, rozumiesz? - "KURWA, CO?!". - Teraz cię pocałuję, Kate... - oznajmił cicho i delikatnie się pochylił. - Daj mi szansę... - wyszeptał.

Nasze usta się spotkały, a ja nie protestowałam. Nawet wtedy gdy jego język odnalazł mój, co tylko pogłębiło pocałunek. Nie miałam nad sobą kontroli, on działał na mnie jak narkotyk.

- Michi, nie... - wyszeptałam, ale on natychmiast mi przerwał.

- Cicho, maleńka... - odparł, a następnie znowu złączył nasze wargi w pełnym uczuć pocałunku.

Po chwili wsunęłam dłoń w jego złociste włosy, a Austriak przyciągnął mnie bliżej. Właśnie w tym momencie drzwi do "domku" stanęły otworem, sprawiając, że momentalnie odskoczyłam od sportowca.

To się porobiło... XD 🎆🎉 Miałam trochę inną koncepcję, ale okay 🙊❤ Oby Wam się podobało... 😘😂 Dziękuję za prawie 3000 wyświetleń i ponad 300 gwiazdek. 😍💋💞 Przeczytałaś? Komentarz i gwiazdka, proszę. :)❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro