Rozdział 16
Właśnie teraz przeszłość musiała uderzyć we mnie ze zdwojoną siłą. Teraz gdy właśnie zaczęłam układać sobie życie na nowo... W naszym kierunku szedł bowiem mój były facet, Marcel. Nie rozstałam się z nim w przyjemnych okolicznościach...
- Nie, nie, nie... To się nie dzieje naprawdę... - zrozpaczona pokręciłam głową i spojrzałam na przyjaciółkę, która nawet chyba nie zauważyła mojego pogarszającego się nastroju. - Eileen, przecież wiesz co on mi zrobił... - wydusiłam, ale ona zamiast mnie słuchać rzuciła się blondynowi na szyję i czule go pocałowała.
On, na początku trochę zaskoczony, porwał ją w objęcia i zaczął kręcić się z nią w kółko jakby nie widzieli się przez parę miesięcy. Ja natomiast stałam tam kompletnie nie wiedząc co robić. Czekałam aż łaskawie skończą się obściskiwać, żebym mogła szybko pożegnać się z przyjaciółką i ulotnić się do pokoju. Kiedy wreszcie się od siebie oderwali wzrok chłopaka spoczął na mnie co sprawiło, że nerwowo zaczęłam skubać rękaw kremowego swetra.
- Miło cię znowu widzieć, Kate - Marcel odezwał się jako pierwszy i uśmiechnął wyzywająco.
- Komu miło, temu miło - mruknęłam pod nosem po czym spojrzałam na niego ciskając błyskawice. - Eileen, naprawdę muszę już iść - zwróciłam się do przyjaciółki rzucając jej przepraszające spojrzenie. - Klucze do pokoju i bilety na zawody macie w recepcji - cmoknęłam dziewczynę w policzek po czym nie oglądając się za siebie ruszyłam w stronę windy.
Usłyszałam jak blondynka, po krótkiej wymianie zdań ze swoim chłopakiem, podąża za mną. Zaczęłam się już psychicznie przygotowywać na czekającą mnie rozmowę.
- Kate, daj już spokój. To przeszłość... - przyjaciółka zatrzymała mnie zanim zdążyłam w ogóle przywołać windę. Niezbyt chętnie, z nachmurzoną miną, odwróciłam się w jej stronę.
- Do cholery jasnej, Eileen. Ty w ogóle pamiętasz co on mi zrobił? - spytałam bezsilnie, widząc, że tymi słowami nie przekonuję dziewczyny. - Po prostu nie chcę, żeby skrzywdził też ciebie... - dodałam i opuściłam ręce wzdłuż boków.
Blondynka oparła się o ścianę, a następnie wbiła we mnie spojrzenie swoich niebieskich oczu. Westchnęła cicho po czym zrezygnowana pokręciła głową.
- Kate, Marcel mnie kocha. Jestem tego pewna. Poza tym to było już dawno, on się zmienił... - przerwałam jej te wywody, bo i tak wiedziałam, że akurat w tym wypadku to właśnie ja mam rację.
- Dupek zawsze pozostanie dupkiem - skomentowałam dobitnie. - Martwię się o ciebie, jasne?
- Niepotrzebnie. Słuchaj, ja dam sobie radę, poradzę sobie - posłała mi krzepiący uśmiech. - Nie zamartwiaj się tak, bo wszystko jest okay - dodała po chwili.
- Skoro tak mówisz... - niechętnie wypowiedziałam te słowa, wiedząc, że przyjaciółka nadal pozostanie nieugięta. - Ale jeśli coś by się działo przyjdź, okay?
Ona w odpowiedzi tylko skinęła głową i zaczęła nerwowo wykręcać palce.
- Możemy pogadać później? - wydusiła z siebie w końcu. - Jestem zmęczona, chcę się położyć i nabrać sił na jutrzejszy konkurs - powiedziała optymistycznie czym udało jej się wywołać mój delikatny uśmiech. - Do jutra Kate - nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź przytuliła mnie i cmoknęła w policzek po czym odeszła w stronę głównego holu.
Ja natomiast postanowiłam zejść piętro niżej do barku i kupić sobie butelkę chłodnej wody gazowanej. Po drodze rozmyślałam nad tym co zaszło kiedyś między mną a Marcelem i wprost nie mogłam uwierzyć, że Eileen umawia się z tak wielkim idiotą. Po zakupieniu napoju i krótkiej pogawędce z kasjerką o dzisiejszych kwalifikacjach zaczęłam wspinać się po schodach na swoje piętro.
W głębi duszy wiedziałam, że nadszedł w końcu czas, aby porozmawiać szczerze z Michaelem i postawić sprawę jasno, niech sam wybiera: albo da sobie spokój z tymi złośliwościami i scenami "zazdrości" albo niech więcej się do mnie nie odzywa.
Dotarłam właśnie na 2. piętro i miałam otworzyć drzwi do swojego pokoju gdy ktoś nagle chwycił mnie mocno za ramiona i delikatnie, ale stanowczo pchnął mnie na ścianę. Szybko się odwróciłam, co sprawiło, że wpadłam na - o zgrozo! - Marcela.
- Cholera jasna... - mruknęłam i próbowałam się wyrwać, ale on przyparł mnie do ściany. Zaczęłam się bać. - Czego chcesz, dupku?
- Wróć do mnie, maleńka - odezwał się w końcu chrapliwym szeptem, a mnie przeszedł dreszcz obrzydzenia. - Przecież było nam razem tak dobrze...
- No nie. Czy ciebie do reszty kurwa pojebało? - zapytałam zanosząc się śmiechem co w tych okolicznościach nie było zbyt dobrym pomysłem. Chłopak chwycił mnie za włosy i pociągnął w tył, zmuszając do spojrzenia w górę, na siebie. - Zapomnij o tym, idioto - wycedziłam przez zaciśnięte zęby. - Nie po tym co mi zrobiłeś...
- Słuchaj kotku. Oboje wiemy, że wciąż mnie pragniesz... - puścił moje włosy i zsunął dłoń na moje biodro po czym nachylił się w moją stronę.
Poczułam jego gorący, rozpalony oddech na swojej szyi i wzdrygnęłam się. On nie zwrócił na to uwagi i wsunął rękę pod moją bluzkę chcąc rozpiąć mi stanik. Zupełnie nie przejmował się tym, że się nim brzydzę, miał to gdzieś.
Nie wiem do czego by doszło, gdyby ktoś nie otworzył drzwi do pokoju. Ku mojemu zaskoczeniu, ale też ogromnej uldze na progu stanął nie kto inny jak Michael.
- Co tu się... - urwał, gdy nasze spojrzenia się spotkały. Musiał wyczytać coś w moich oczach, jakąś niemą prośbę o pomoc, bo natychmiast odepchnął Marcela i osłonił mnie własnym ciałem.
Poczułam się naprawdę bezpiecznie, moja podświadomość mówiła mi, że on stanie w mojej obronie. Po sekundzie rzeczywiście tak się stało.
- Odpieprz się koleś - warknął sportowiec i mocno mnie przytulił jakby próbował podkreślić jakąś zażyłość między nami. Byłam mu za to cholernie wdzięczna. - Na co czekasz? Nie wyraziłem się jasno? Zostaw ją - powtórzył dobitnie Hayboeck, a drugi z chłopaków po krótkiej chwili, o dziwo skapitulował.
- Jeszcze porozmawiamy, mała. A tobie dobrze radzę uważaj, żeby ona nie wciągnęła cię w kłopoty, a co gorsza w jakiś syf - zwrócił się z kolei do skoczka po czym zniknął za rogiem.
- Kate... - Michael odsunął mnie delikatnie od siebie i kciukiem uniósł mój podbródek. - O czym on mówił? O co chodzi? Jakie kłopoty? - sportowiec był mocno zdziwiony, wręcz zaniepokojony, jego pytaniom nie było końca, ale jednak cierpliwie czekał aż coś powiem.
- Dziękuję Michi - załkałam cicho. - Nie wiem co by się stało gdyby nie ty - nie zważając na nic mocno wtuliłam się w tors chłopaka.
- Już dobrze, słońce - uspokajająco pogładził mnie po włosach co nieco mnie uspokoiło. - Już dobrze... - powtórzył cicho, ale czułam, że czeka na coś więcej.
- Michi, ja... Jestem ci chyba winna wyjaśnienia... - powiedziałam w końcu po czym chwyciłam go za dłoń i wciągnęłam do naszego pokoju zamykając za nami drzwi.
Wreszcie jest kolejny rozdział :D Mam nadzieję, że się Wam podoba i przepraszam za wszystkie błędy. ;) Miałam dodać wcześniej, ale byłam na konkursie i jeszcze skoki oglądałam... :D W sumie to cieszę się, że Kranjec wygrał, Prevc ma kolejny rekord i Kulę za loty, Forfang na podium znowu... Ale Michiego mi szkoda ;( Miejmy nadzieję, że w niedzielę będzie lepiej ;D <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro