Rozdział 12
Obudził mnie alarm. Najwidoczniej ten idiota Hayboeck ustawił sobie budzik. Nieustanne pikanie było bardzo denerwujące, wręcz doprowadzało mnie do szału, więc postanowiłam znaleźć telefon chłopaka. Chciałam wstać, ale moje wysiłki spełzły na niczym, nie dałam rady wykonać nawet tak prostej czynności. Chcąc dowiedzieć się co powoduje moją chwilową "niemoc" odwróciłam się w drugą stronę, a mój wzrok padł na półnagiego Michaela.
Jego prawa ręka obejmowała mnie w talii, dlatego nie byłam w stanie podnieść się z łóżka. Dopiero teraz jednak zorientowałam się, że nie mam na sobie szlafroka, a moja koszula mocno podwinęła się zbyt wysoko osłaniając to czego nie powinna. Moje myśli pracowały na najwyższych obrotach, ale wszystko sprowadzało się do jednego. Wykorzystał mnie. Gwałtownie usiadłam zrzucając przy tym rękę blondyna z bioder czym go obudziłam.
- A ja zaczynałam cię lubić... Jak mogłeś coś takiego zrobić? - wycedziłam przez zęby i wstałam z łóżka. Zbierało mi się na płacz, ale postanowiłam nie dać mu tej satysfakcji i nie okazać swojej słabości.
- Ej, uspokój się i powiedz co się stało - był odrobinę podenerwowany, lecz starał się tego aż tak nie pokazywać. Usiadł na łóżku, przetarł oczy i dopiero wtedy jego wzrok spoczął na mnie. Jego tęczówki z barwy zimnej, stalowoszarej, przeszły w spokojniejszy, łagodniejszy odcień, ale tliła się w nich niepewność. Wtedy kawałki układanki wskoczyły na miejsce, a on zaczął się śmiać. - Spałaś w moim łóżku, bo nie chciałem cię budzić. Zdjąłem ci tylko szlafrok. Nie wykorzystałem cię, ale uwierz, że jednak miałem na to ochotę i sposobność do tego - dwuznacznie poruszył brwiami.
Chyba myślał, że mnie tym rozbawi. Osiągnął jednak efekt odwrotny do zamierzonego.
Zdenerwowana i podrażniona rzuciłam się na niego bez konkretnego celu. Wylądowałam na chłopaku okrakiem i podniosłam dłoń, aby uderzyć go w policzek, ale mnie powstrzymał.
- Czy ty siebie słyszysz, idioto? "Miałem na to ochotę" - zacytowałam go, a na moich ustach pojawił się kpiący uśmieszek. - Jesteś dupkiem, Michael, skończonym dupkiem - podkreśliłam i nie oglądając się na niego obrażona zabrałam ubrania z walizki po czym weszłam do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic, a następnie wskoczyłam w jasnoszare jeansy oraz miętową koszulę. Rozczesałam jeszcze włosy i wróciłam do pokoju. Michael znowu zasnął. To nawet dobrze, bo nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowę z nim. Zerknęłam na zegarek; piętnaście po ósmej. Postanowiłam dać mu jeszcze pospać, tym samym uniknąć go, a najpierw obudzić resztę sportowców. Z nimi mogło być gorzej. Ubrałam szare trampki i wyszłam na korytarz po czym skierowałam się do pokoju nr 15 gdzie w nocy "zostawiłam" chłopaków. Kiedy przekroczyłam próg pomieszczenia uderzył we mnie niezbyt przyjemny zapach alkoholu. Natychmiast odsunęłam zasłony i otworzyłam balkon wypuszczając do środka świeże powietrze, co podziałało trzeźwiąco na skoczków.
- Zbierać się! -krzyknęłam głośno nie zważając na to, że Kofler trzymał się za głowę, a Schlierenzauer mruczał coś pod nosem i masował skronie. - Macie pół godziny, żeby się ogarnąć, jasne? Ani sekundy spóźnienia! Na śniadaniu widzę was punktualnie albo zafunduję wam taki trening, że się nie pozbieracie! - zagroziłam.
- Nie krzycz tak, dobra? - wymruczał Gregor, a ja skwitowałam jego słowa cichym śmiechem. - Czemu mam rękę w bandażu? - zdziwiony spojrzał na dłoń jakby nie pamiętał wczorajszego, a właściwie już dzisiejszego zajścia. W sumie pewnie każdy z nich miał pustkę w głowie i nawet nie mieli pojęcia, że u nich byłam. Byli zbyt wstawieni, by cokolwiek pamiętać.
- Idiota z ciebie Schlieri - mruknęłam, tak by tylko on usłyszał. - Radzę wam się zbierać, bo się nie wyrobicie - dodałam i wyszłam z pokoju zostawiając ich samych sobie.
Byłam ciekawa czy Heinz zauważy ich "niedyspozycyjność". Z pewnością tak. Nie wiedziałam co w takiej sytuacji zrobi trener, ale ja na jego miejscu zagroziłabym chłopakom zawieszeniem treningów. To byłoby jedyne odpowiednie wyjście. Kiedy weszłam do pokoju nie zastałam w nim Hayboecka. Mogłam zgadywać, że właśnie brał prysznic. Może to i dobrze, bo nie miałam ochoty się do niego odzywać. Zbyt mnie denerwował. W tej samej sekundzie moje rozmyślania przerwał dźwięk otrzymanej wiadomości. Jak się okazało był to SMS od Eileen, którego treść odrobinę mnie zaskoczyła. " Przyjadę w piątek wieczorem. Weź pokój dla dwóch osób. Wyjaśnię później". Tyle. Czyżby moja przyjaciółka znalazła sobie faceta? Coraz lepiej...
- Hayboeck! Rusz się! - starałam się przekrzyczeć szum wody, która jednak w tej samej sekundzie umilkła.
Nie czekając na to aż blondyn wyjdzie z łazienki, sama opuściłam pokój, bojąc się konfrontacji z nim. Kiedy zeszłam już na parter przy recepcji natknęłam się na trenera kadry.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Dzień dobry, Kate - kąciki ust szkoleniowca również się uniosły. - Mam nadzieję, że dobrze spałaś - nawet nie zdawał sobie sprawy, że przespałam zaledwie cztery czy pięć godzin. Na szczęście makijaż zdołał ukryć wszelkie ślady zmęczenia. Teraz chciałam tylko wypić kawę.
- Nie było źle, chociaż nadal jestem w szoku, że w ogóle tu jestem i pracuję z kadrą - odparłam całkiem szczerze. - To takie nowe, wspaniałe doświadczenie - uzupełniłam. - Mam nadzieję, że to będzie dobry sezon.
- Nie ty jedna masz takie oczekiwania - mężczyzna mrugnął do mnie porozumiewawczo. - Ale Kathleen, mam do ciebie jedno pytanie - wyraz jego twarzy diametralnie się zmienił, ale w oczach nadal skrzyły się wesołe iskierki. - Powiedz mi czy oni dużo wczoraj wypili? Będą zdolni do treningów?
Stanęłam jak wryta. Nie spodziewałam się, że on wie. Miałam dwa wyjścia: skłamać lub przyznać mu rację. Postanowiłam jednak wyjawić prawdę nie chcąc narażać się na późniejszy ewentualny gniew mężczyzny.
- Trochę wypili... - widząc naglące spojrzenie Austriaka wzięłam głęboki wdech i się poprawiłam. - Więcej jak trochę. Właściwie dużo. No a Gregor rozciął sobie rękę - było mi głupio, że tak ich wsypałam, ale wolałam być szczera.
Ku mojemu zdumieniu Austriak się nie załamał, wręcz przeciwnie. Na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech, lecz nie był to zbyt zadowolony uśmiech. Raczej zrezygnowany. Mimo to i tak byłam bardzo zdziwiona.
- Nie jest trener... No nie wiem... Zły? - wydukałam po chwili.
- To nie jest ich pierwszy i zapewne nie ostatni taki wyskok. Poza tym to dla nich ostatnia szansa przed sezonem - to było dziwne słuchać jak on ich usprawiedliwia, ale to fajnie, że miał do swoich podopiecznych zaufanie. - Nie przejmuj się tym. Wycisk i tak dostaną, ale bardzo się cieszę, że byłaś szczera i mi to powiedziałaś. O, o wilkach mowa - spojrzałam w kierunku schodów gdzie właśnie pojawili się sportowcy.
Mimo tej nocy nie wyglądali na zmęczonych. Jedynym znakiem, że zdarzyło się coś dziwnego był bandaż na prawej dłoni Schlierenzauera. Podniosłam wzrok i zauważyłam, że Hayboeck cały czas mi się przygląda. Speszona znowu zaczęłam wpatrywać się w swoje stopy. Z tej niezręcznej sytuacji wybawił mnie głos Kuttina.
- Nie będziemy tu tak stać! Już, ruszcie się. Jestem głodny jak wilk! - słysząc to wszyscy jak jeden mąż skierowaliśmy się w stronę jadalni.
- Dalej jesteś zła? - usłyszałam przy uchu szept Michaela co przyprawiło mnie o dreszcze. - Słuchaj, przepraszam - dodał gdy nic nie odpowiedziałam. Tym razem jednak też zbyłam jego słowa milczeniem. Nie miałam zamiaru tak łatwo mu wybaczyć po tym jak chamsko mnie potraktował.
***
Śniadanie upłynęło nam w niezwykle miłej atmosferze. Jedynie Michael był jakiś przygaszony, ale nie zwracałam na to dużej uwagi. Sama się sobie dziwiłam, ale zarówno ze sztabem szkoleniowym jak i z zawodnikami dogadywałam się tak dobrze jakbym znała ich już parę lat, a nie zaledwie parę dni.
Podczas posiłku Kuttin przedstawił nam również plan na kolejne dni. Dzisiaj sportowcy mieli mieć trening na siłowni, podobnie jak jutro, a w środę mieli przenieść się już na skocznię. W piątek na Vogtland Arenie miały odbyć się dwie oficjalne serie próbne, a później kwalifikacje. To właśnie po nich sztab miał zdecydować kto wystąpi w sobotnim konkursie drużynowym. Dowiedziałam się też, że w czwartek mamy spotkać się na oficjalnym rozpoczęciu sezonu ze sztabami i zawodnikami innych kadr. Jest trener to oznajmił niejako odetchnęłam z ulgą przypominając sobie, że na szczęście zabrałam z domu szpilki i sukienkę, więc miałam w czym się tam pojawić. Nie wiedziałam tylko, że to co stanie się czwartkowego wieczoru będzie miało duży i znaczący wpływ na moje życie i przyszłe decyzje.
***
Kolejne dni mijały spokojnie. Do kadry dołączył jeszcze Fettner co sprawiło, że trzeba było skakać naprawdę dobrze, aby zyskać uznanie w oczach trenera. Cała szóstka sportowców starała się ze wszystkich sił co przynosiło zamierzone efekty, a wysiłek przekładał się na zadowalające wyniki na skoczni. Ich dobra dyspozycja cieszyła nie tylko Kuttina, ale i cały sztab szkoleniowy. Z niecierpliwością oczekiwaliśmy na pierwsze w tym sezonie zawody. Najpierw jednak trzeba było przetrwać uroczystą czwartkową kolację. Nie żeby to było coś złego. Ja po prostu niezbyt lubiłam tak duże imprezy. Wyczekiwałam jednak z niecierpliwością tego wieczoru, bo byłam pewna, że spotkam tam takie sławy jak Simon Ammann, Kamil Stoch, Noriaki Kasai... No cóż. W każdym razie długo by wymieniać...
Jest kolejna część, mam nadzieję, że się podoba. ^^ Tak w ogóle to jest to najdłuższy rozdział, jaki kiedykolwiek napisałam. :D No i chcę Wam podziękiwać za te wszystkie wyświetlenia, gwiazdki i komentarze. To naprawdę mi pomaga i motywuje. ^^
P. S. Tylko ja jestem zła na ten głupi wiatr w Wiśle? :(
P. P. S. Dzisiaj Michi ma urodziny *.* <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro