Rozdział 5
Near to Banbridge town
In the County Down...
Następnego dnia obudziłam się z wielkim bólem pleców. Jak się okazało było parę minut po siódmej. Najwidoczniej zasnęłam wczoraj na kanapie podczas przeglądania informacji o austriackich skoczkach.
Niechętnie podniosłam się z sofy i przeciągnęłam. Byłam jeszcze trochę zmęczona, ale nic na to nie poradzę. Włączyłam wodę na kawę po czym poszłam do swojego pokoju i zniosłam do holu średniej wielkości czarną walizkę. Następnie wzięłam szybki prysznic, zrobiłam porządek z twarzą i włosami oraz przebrałam się w jasne jeansy i granatową koszulę w kratkę. Gotowa zeszłam do salonu i z książką "Grom" autorstwa Deana Koontza w jednej ręce, a kubkiem kawy w drugiej zagłębiłam się w powieść o podróżach w czasie. Dopiero gdy usłyszałam ostry dźwięk dzwonka podniosłam się z sofy wciąż trzymając w dłoni dzieło amerykańskiego pisarza. Tak jak przypuszczałam za drzwiami stał Kofler. Jedyną rzeczą, która mnie zaskoczyła było to, że już po wpół do dziewiątej. Nie sądziłam, że można aż tak zatracić się w książce.
- Cześć Kate - mężczyzna odezwał się pierwszy i nie czekając na zaproszenie wszedł do środka. - Gotowa na wyjazd?
- Pewnie - skinęłam głową na walizkę. - Dasz mi 5 minut?
Zanim zdążył odpowiedzieć zniknęłam w kuchni i szybko umyłam kubek po kawie po czym wróciłam do czekającego w holu Austriaka uprzednio zabierając z salonu teczki.
Szybko ubrałam czarne botki oraz płaszcz w tym samym kolorze i byłam gotowa do wyjścia.
- Idziemy? - spytałam z szerokim uśmiechem i już chciałam podnieść walizkę kiedy brunet powstrzymał mnie ruchem ręki.
- Zostaw, ja wezmę - zaoferował pomoc jak na dżentelmena przystało. Bardzo spodobało mi się jego zachowanie. - Opowiesz mi coś o sobie? Wczoraj nie zdążyłaś - zauważył, gdy szliśmy w stronę jego Audi. - Kuttin mówił nam wczoraj, że umiesz mówić w kilku językach. Poważnie?
Zanim zdążyłam odpowiedzieć otworzył przede mną drzwi auta po czym wrzucił moją walizkę na tylne siedzenie, a sam zajął miejsce za kierownicą.
- Ponawiam pytanie z poprzedniego dnia - uśmiechnęłam się zapinając pasy. - Naprawdę chcesz tego słuchać? - Andreas pokiwał głową i zapalił silnik. Nie miałam wyboru i zaczęłam mówić. - Cóż, mój ojciec pochodzi z Irlandii, a matka ze Szwajcarii. Poznali się w Norwegii, więc znają tamten język, a siłą rzeczy ja również. Poza tym gdy byłam mała mówili do mnie po włosku, niemiecku, irlandzku, angielsku po to, abym od dziecka wszystko sobie przyswoiła. Do 12 roku życia mieszkałam w Hiszpanii, a potem przeprowadziliśmy się do Innsbrucka. W dodatku uczęszczałam na kursy językowe - zakończyłam i spojrzałam na towarzysza obserwując czy w ogóle mnie słuchał.
- Czyli podsumowując potrafisz mówić po angielsku, włosku, irlandzku, niemiecku i zakładam, że po norwesku i hiszpańsku też. Sześć języków. Niezła jesteś.
- Dzięki - odparłam krótko po czym między nami zapadła cisza.
Sportowiec uważnie patrzył na drogę, ja natomiast myślami byłam już przy pierwszym dniu pracy. Wprost nie mogłam się tego doczekać. Nie spodziewałam się jednak, że los zaplanował mi kilka wątpliwie przyjemnych niespodzianek...
***
- Dobra, są wszyscy? - głos trenera rozniósł się po zalanym słońcem parkingu.
Pięć minut temu dotarłam wraz z Andreasem pod siedzibę AZN-u i spodziewałam się, że wszystkie bagaże będą we wcześniej podstawionym busie. Tymczasem jednak okazało się, że autobus miał małą awarię i trzeba czekać aż przyjedzie inny. Kofler zachował się jak prawdziwy dżentelmen wyjmując moją walizkę z samochodu i postawił ją obok reszty bagaży. Ja natomiast z braku lepszych zajęć wyjęłam z torebki teczki, które poprzedniego dnia wręczył mi Kuttin i wzięłam się za ponowne ich czytanie.
Nawet nie zorientowałam się, gdy ktoś zajął miejsce obok mnie. Jak okazało się parę sekund później osobą tą, na moje nieszczęście, był Hayboeck.
- Więc nowa fizjoterapeutka, co? - spytał uśmiechając się złośliwie. - Zależy ci na tej robocie, tak?
- A od kiedy to wielkiego pana skoczka obchodzi? - odparłam, a zdezorientowany tymi słowami blondyn spojrzał na mnie.
Szybko jednak odzyskał rezon i ponownie zaczął mówić.
- Ostra jesteś... - mruknął, a jego oczy na moment dziwnie zalśniły, co sprawiło, że sama spuściłam wzrok. - No i odrobinę nieśmiała, ale to szybko można zmienić... - sportowiec niebezpiecznie się zbliżył i zaczął muskać opuszkami palców wierzch mojej dłoni.
- Co ty sobie wyobrażasz, dupku? - syknęłam wściekła i wyrwałam się z jego uścisku.
- Ciebie bez ubrań - odparł i uśmiechnął się wyzywająco, a mnie prawie zwaliło z nóg. Chłopak, którego znałam wcześniej tylko z gazet i telewizji teraz w dość jednoznaczny sposób sugeruje mi, że chciałby się ze mną przespać. Po prostu świetnie. - Niedługo sama wskoczysz mi do łóżka.
- Możesz tylko pomarzyć - odparłam rozwścieczona do granic możliwości i zabrałam teczki chcąc jak najszybciej uwolnić się od nachalnego i obleśnego sportowca.
- Heinz ci nie mówił? Ciekawe... - coś w głosie blondyna kazało mi się odwrócić.
- Co miał mi powiedzieć? - spytałam nie mogąc opanować ciekawości.
- Mamy razem pokój, mała - sportowiec wypowiedział te słowa uśmiechając się szeroko po czym po prostu sobie poszedł.
Chciałam wierzyć, że kłamie, ale gdy wtedy na niego patrzyłam wiedziałam, że mam ogromnego pecha, a ten wyjazd prawdopodobnie skazany jest na porażkę. Po paru sekundach otrząsnęłam się jednak i ruszyłam w kierunku autobusu, który właśnie wjechał na parking. Szybko weszłam do środka uprzednio prosząc Koflera, aby schował mój bagaż i zajęłam miejsce w jednym ze środkowych rzędów. Do uszu włożyłam słuchawki, a następnie zagłębiłam się w zabranej z domu książce.
No i jest kolejny :D Mam nadzieję, że nadaje się do czytania i za bardzo nie nudzi. ;) ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro