Rozdział 24
- Kto ci to zrobił? - spytałam cicho, starając się wyrzucić skoczka z myśli i skupić uwagę na przyjaciółce.
- To... To Marcel... - wydusiła z siebie po krótkiej chwili, a mnie zatkało. Pieprzony dupek!
- Zabiję skurwiela... - wymamrotałam pod nosem i gwałtownie wstałam.
Zaczęłam nerwowo chodzić po kuchni, ale Michael złapał mnie za rękę i wyciągnął do salonu. Chwycił mnie za ramiona, więc zmuszona byłam patrzeć mu w oczy.
- Kate, uspokój się - zażądał stanowczo. - Musisz jej powiedzieć, żeby poszła na policję. On nie może przebywać na wolności. Posłuchaj, nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym tu zostać i pomóc, ale powinienem iść. Jakoś przekonam Kuttina, że z rana poszedłem pobiegać. Proszę cię o jedno. Weź Eileen na konkurs, okay? - spojrzał na mnie błagalnie. O co chodzi? Chyba się nie zakochał...
- Dziękuję - wyszeptałam i wtuliłam się w klatkę piersiową Austriaka. On natomiast pocałował mnie delikatnie w skroń na co tylko westchnęłam zachwycona.
Po chwili jednak mnie puścił i zgarnął z kanapy swoją koszulkę po czym wsunął ją przed głowę.
- Dziękuję za nocleg, maleńka - cmoknął mnie w nos i przeszedł do korytarza gdzie ubrał buty i kurtkę po czym wyszedł, a ja wróciłam do kuchni.
Eileen już trochę się ogarnęła, bo właśnie zdejmowała płaszcz. Nalałam nam obu po dużym kubku kawy, a następnie usiadłam naprzeciwko przyjaciółki.
- Co ten złamas ci zrobił? - spytałam prosto z mostu. - No i dlaczego?
- Bo ja... Ja byłam wczoraj u niego... - to akurat wywnioskowałam z treści wczorajszego SMS-a, jednak nie przerywałam. - Zostałam na noc, a rano parę minut po piątej, zadzwonił do mnie Matt. Chciał zapytać o jakieś papiery pacjenta, bo był właśnie na dyżurze i nie mógł znaleźć całej dokumentacji... - głos nadal trochę się jej łamał. Wiedziałam, że otrząśnięcie się z tego zajmie jej dużo czasu. - Marcel się wkurzył, krzyczał, że go zdradzam, że jestem zwykłą dziwką... Uderzył mnie, a kiedy poszedł do łazienki od razu wyszłam i przyszłam do ciebie - zakończyła, ocierając ostatnie łzy z kącików oczu i upiła łyk czarnego napoju.
- Nie chcę mówić "a nie mówiłam", ale... Wiedziałam, że to na pewno nie skończy się dobrze - odparłam, kiedy już oswoiłam się z faktem, co ten dupek zrobił mojej przyjaciółce. - Posłuchaj, według mnie powinnaś iść z tym na policję. Nie można puścić go wolno, jakby nic się nie stało, bo może skrzywdzić kogoś innego. Złóż zeznania, okay? - dziewczyna w odpowiedzi skinęła głową, a potem spojrzała na mnie uważnie.
- Kate, powiedz mi, co tu robił Hayboeck? O co chodzi?
- Mam kłopoty... - wymamrotałam cicho i opowiedziałam jej o tym co stało się podczas ostatnich kilkunastu godzin, cały czas nadmieniając, że to Kofler jest moim facetem i, że nie wiem, co się ze mną dzieje.
- Pogubiłam się... To nie tak miało być, nie powinnam była się zakochać... - teraz z kolei w moich oczach zaczęły pojawiać się łzy.
- Kate, miłości się nie wybiera, ona sama przychodzi... Mówisz, że kochasz Andreasa, ale... Michael nie jest ci obojętny, widzę to - powiedziała w końcu przyjaciółka. - Zdecyduj się, bo stracisz ich obu - położyła mi uspokajająco dłoń na ramieniu i uśmiechnęła się krzepiąco.
***
Było parę minut po pierwszej, gdy wraz z Eileen dotarłam na teren Bergisel. Wracałyśmy właśnie z posterunku policji, gdzie przyjaciółka złożyła doniesienie w sprawie pobicia. Na szczęście gliniarze dość szybko ujęli Marcela co pozwoliło nam choć trochę się uspokoić i odetchnąć z ulgą.
Konkurs miał zacząć się dopiero za pół godziny, więc wpadłam na pomysł, aby poznać Eileen z chłopakami. Byłam pewna, że to poprawi jej humor.
- Chodź - rzuciłam i chwyciłam dziewczynę za przegub po czym pociągnęłam w stronę "domków" Austriaków.
Bez pardonu, nawet nie pukając weszłam do środka ciągnąc przyjaciółkę za sobą. Wszyscy skoczkowie byli obecni i przygotowywali się do konkursu. Spojrzeli na mnie dziwnie, ale na Eileen patrzyli jakby zobaczyli conajmniej kosmitę. Nawet Schlierenzauer był tak łaskaw i zdjął słuchawki.
- Cześć - uśmiechnęłam się promiennie do sportowców na co oni odpowiedzieli tym samym.
- Cześć, kochanie - Kofler przyciągnął mnie do siebie i cmoknął w czoło. Kątem oka zobaczyłam jak Hayboeck krzywi się zdegustowany.
- Kate, może powiesz nam kim jest twoja śliczna koleżanka? - Gregor jak urzeczony spojrzał na blondynkę. "Oho, coś się święci", przemknęło mi przez myśl.
- No więc, to moja przyjaciółka Eileen. Jest waszą wielką fanką, idioci - puściłam im oczko, ale zanim zdążyłam coś dodać do "domku" wparował odrobinę podenerwowany Kuttin.
- Cholera jasna, wy jeszcze tu? Już, śmigać na górę - obrzucił każdego z Austriaków nieznoszącym sprzeciwu spojrzeniem. - Jesteśmy u siebie i musimy to wygrać. Kibice w was wierzą, ja w was wierzę...
- Ja też - wtrąciłam się, przerywając trenerowi tę wyliczankę. - Hayboeck, możemy pogadać? - spytałam, patrząc to na szkoleniowca to na nic nie wyrażającą minę blondyna. - To zajmie minutę.
- Byle szybko - trener zaczął wyganiać resztę skoczków z pomieszczenia.
- Chodź, Eileen - Gregor objął moją przyjaciółkę ramieniem, na co ona się zarumieniła. - Może chcesz dołączyć do mojego oficjalnego fanklubu? - spytał żartobliwie, gdy wyszli z "domku".
Ja natomiast życzyłam im powodzenia, a szczególnie Andreasowi, którego obdarzyłam buziakiem w policzek i zamknęłam drzwi. Odwróciłam się w stronę pozostałego w środku blondyna, nerwowo skubiąc brzeg kurtki.
- Więc? O czym chcesz pogadać?
- Bo Michael... - wzięłam głęboki wdech. - To co się dzieje między nami... To nie ma prawa istnieć - wydukałam niepewnie. - Ja jestem z Kofim i jestem szczęśliwa. Przepraszam, jeśli dałam ci jakąkolwiek nadzieję... - zakończyłam cicho, niecierpliwie wyczekując reakcji trochę oszołomionego sportowca.
- Kate... - zaczął spokojnie i niebezpiecznie się zbliżył. - Nie będę zaprzeczał, że na ciebie nie lecę, bo cholernie mi się podobasz i sama dobrze o tym wiesz - mówił to tak szczerze i pewnie, że aż mnje zamurowało. Nie wiedziałam czy chce dodać coś jeszcze, więc po prostu się nie odzywałam. - Ja też chyba nie jestem ci obojętny... - delikatnie pogładził kciukiem mój policzek i lekko uniósł kąciki ust ku górze.
- Nie, nie, nie... Cholera, Michi przestań - strząsnęłam jego dłoń z twarzy. - Nie możemy, rozumiesz? Przecież Andreas to twój kolega... - wydusiłam, wciąż czując jak chłopak świdruje mnie wzrokiem. - Możemy być przyjaciółmi, ale... Nic poza tym, Michi - uśmiechnęłam się przepraszająco.
- Posłuchaj, ja... Ja chcę być kimś więcej niż tylko przyjacielem - uniósł palcami mój podbródek.
- Co? O czym ty mówisz? - nie mogłam uwierzyć w to co właśnie powiedział. - Jestem z Andim szczęśliwa, kocham go... - położył mi palec na ustach.
- A ja kocham ciebie, rozumiesz? - "KURWA, CO?!". - Teraz cię pocałuję, Kate... - oznajmił cicho i delikatnie się pochylił. - Daj mi szansę... - wyszeptał.
Nasze usta się spotkały, a ja nie protestowałam. Nawet wtedy gdy jego język odnalazł mój, co tylko pogłębiło pocałunek. Nie miałam nad sobą kontroli, on działał na mnie jak narkotyk.
- Michi, nie... - wyszeptałam, ale on natychmiast mi przerwał.
- Cicho, maleńka... - odparł, a następnie znowu złączył nasze wargi w pełnym uczuć pocałunku.
Po chwili wsunęłam dłoń w jego złociste włosy, a Austriak przyciągnął mnie bliżej. Właśnie w tym momencie drzwi do "domku" stanęły otworem, sprawiając, że momentalnie odskoczyłam od sportowca.
To się porobiło... XD 🎆🎉 Miałam trochę inną koncepcję, ale okay 🙊❤ Oby Wam się podobało... 😘😂 Dziękuję za prawie 3000 wyświetleń i ponad 300 gwiazdek. 😍💋💞 Przeczytałaś? Komentarz i gwiazdka, proszę. :)❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro