Rozdział 21 - Michael
Wreszcie Innsbruck, moja kochana Austria. Po sobotnich kwalifikacjach do niedzielnego konkursu złożyliśmy Kathleen życzenia. Nawet ja, chociaż wciąż bolało mnie, że olała mnie wtedy dla Koflera. Po kwalifikacjach Kate wsiadła do samochodu z jakąś blondynką, pewnie tą Eileen.
Teraz dochodziło wpół do szóstej wieczorem, a ja siedziałem w pokoju hotelowym grając w jakąś głupią gierkę na telefonie. Właśnie w tym momencie do pomieszczenia wparował Fettner. Jak się okazało nie był sam, bo towarzyszyła mu niska blondynka. Wyglądała na sporo młodszą, ale jemu jak widać to nie przeszkadzało.
- Stary, możemy pogadać? - Manuel rzucił mi naglące spojrzenie i skinął głową w stronę korytarza.
Chcąc nie chcąc podniosłem się z łóżka lustrując przy tym sylwetkę obecnej dziewczyny. Nawet nie była taka zła, ale według mnie Kate i tak była ładniejsza.
- O co chodzi? - spytałem, gdy wyszliśmy z pokoju, a brunet zamknął drzwi.
- Trochę tak głupio, ale... Mógłbyś na tę noc iść spać gdzie indziej? Proszę... - Fettner zaczął bawić się guzikiem koszuli.
- Ty sobie jaja robisz? - roześmiałem się głośno, ale widząc jego minę zamilkłem. - Cholera, wiem, że masz swoje potrzeby, ale jutro konkurs. Chcę odpocząć - rzuciłem mu szeroki uśmiech.
Wtedy on wszedł bez słowa do pokoju i błyskawicznie rzucił we mnie kurtką po czym przekręcił zamek. Nie mogłem wejść, bo klucze zostały w środku.
- Kurwa... - mruknąłem pod nosem. - Wisisz mi piwo, Fettner! - walnąłem pięścią w drzwi.
Westchnąłem ciężko po czym zszedłem na parter. Nie miałem zamiaru wsypać kumpla u trenera, więc założyłem kurtkę i udałem się do jedynej godnej zaufania osoby.
***
Stojąc przed dużym budynkiem nie byłem do końca pewien co chcę zrobić. W końcu po chwili wahania nacisnąłem dzwonek, a parę sekund później usłyszałem kroki. Drzwi się otworzyły i stanęła w nich ona.
Patrzyłem na Kate z szeroko otwartymi oczami i ustami. Wyglądała nieziemsko, chociaż chyba nie spodziewała się żadnych gości. No bo jak inaczej wytłumaczyć króciutki top i niezwykle skąpe majtki? Jej włosy też nie były w najlepszym stanie, ale mnie się podobało. Jeszcze nigdy nie widziałem jej w takim wydaniu.
- O kurwa... - zaklęła, jakby dopiero teraz zdała sobie sprawę ze swojego ubioru. - Co ty do jasnej cholery tutaj robisz?! - krzyknęła zdenerwowana i zakryła się kocem, który znalazła na półce. - Nie wiem co ty odpierdalasz, ale przestań się gapić i wchodź - rzuciła i zniknęła za rogiem.
Po chwili dało się słyszeć tupot stóp na piętrze. Wciąż nieco oszołomiony jej nagłym wybuchem i wyglądem skorzystałem z zaproszenia i wszedłem do środka zamykając za sobą drzwi. Poszedłem za korytarzem i znalazłem się w dużym, przestronnym salonie. Widać niedawno sprzątała, bo na podłodze wciąż widać było różne papiery i książki. W sumie fajnie wiedzieć, że nie zawsze jest taka poukładana. Właśnie w tym momencie Kathleen pojawiła się na schodach. Wyglądała tak... Normalnie, zwyczajnie. Może to mnie najbardziej urzekło, że nie stroiła się przesadnie tylko byka jak każda inna dziewczyna.
- Więc co ty tu robisz? - spytała chwytając się pod boki i robiąc nadąsaną minę. Wyglądała cholernie seksownie, szczególnie, że zbyt luźna bluzka opadała jej na jedno ramię.
- Przyszedłem złożyć ci życzenia - odparłem po prostu po czym wręczyłem jej butelkę wina i pudełko czekoladek, które zauważyła dopiero teraz. - Piękny kwiat dla pięknej kobiety - dodałem i podałem jej herbacianą różę.
- Przypominam ci, że mam faceta - zastrzegła od razu. - Ale mimo wszystko dziękuję - uśmiechnęła się szeroko, co przyprawiło mnie o palpitacje serca.
Kathleen wyszła do kuchni, a ja tymczasem czując się jak u siebie w domu usiadłem na kanapie i chwyciłem za pilota leżącego na stole po czym podgłośniłem piosenkę grupy Scorpions "Wind of Change".
- Hayboeck! - dziewczyna wpadła do pomieszczenia zła jak osa. Boże, jak ja kocham kiedy ona jest taka wściekła! Zawsze wygląda wtedy słodko. - Co ty wyprawiasz, debilu? - stanęła przed telewizorem tak, że mogłem podziwiać całą jej sylwetkę.
- Spokojnie, maleńka - mruknąłem śmiejąc się pod nosem. - Jesteś śliczna, ale czy mogłabyś zrobić użytek z tego świetnego tyłka i się ruszyć? Lubię patrzeć na teledyski, jak słucham muzyki - puściłem jej oczko i uśmiechnąłem się.
- Czyli wracamy do wersji " Pan Bezczelny", tak? - spytała, nakreślając cudzysłów w powietrzu. - Świetnie. Wypierdalaj stąd - powiedziała cicho, ale złość nadal była widoczna na jej, jakże pięknej, twarzy.
- Ej, uspokój się - ściszyłem muzykę, wstałem z kanapy po czym podszedłem do niej. Kate odruchowo się cofnęła i spojrzała na mnie z żądzą mordu w oczach. - Przepraszam. Nie chciałem cię urazić czy coś. Sorry, okay? - przytuliłem ją mocno, ale szybko się wyrwała. Byłem zły na siebie, że tak ją potraktowałem.
- Super. A teraz możesz iść - mruknęła i machnęła ręką w stronę korytarza. Nie mogąc się powstrzymać pocałowałem ją delikatnie w czubek głowy. - Wał się, Hayboeck! - krzyknęła wściekła.
- A pomożesz mi w tym? - spytałem natychmiast czym jeszcze bardziej zdenerwowałem dziewczynę. Była wtedy taka słodka i urocza, że te komentarze wychodziły ze mnie same. Ona natomiast rzuciła się na mnie z pięściami. W porę jednak unieruchomiłem jej nadgarstki.
- Zboczeniec... - mruknęła pod nosem po czym oswobodziła ręce i usiadła na kanapie. Zrobiłem to samo, co bardzo ją zdziwiło. - Co ty kurwa wyprawiasz? - spytała całkiem już zdezorientowana całą tą sytuacją.
- Mam jeszcze jedną prośbę... - zacząłem całkiem poważnie. - Bo widzisz... Mam pokój z Fettnerem, a on poznał jakąś laskę i zaprosił ją do hotelu, a mnie wywalił i nie mam gdzie spać... Mogę zostać tu na noc? Proszę... - zakończyłem wpatrując się w nią błagalnie.
Jestem pewien, że gdyby spojrzenie mogło zabijać już dawno leżałbym tu martwy.
- Ty sobie jaja ze mnie robisz czy co? - starała się zachować jako taką powagę, ale po sekundzie zaniosła się śmiechem. To było naprawdę urocze. Mógłbym słuchać jej śmiechu godzinami jednak teraz miałem co innego do załatwienia. - Michael, przepraszam, ale nie - odparła w końcu.
- Kate, proszę. Mam dość na jakiejś ławce w parku, żebyś potem miała mnie na sumieniu? - spytałem, starając się jakoś do niej dotrzeć, ale na razie dziewczyna pozostała niewzruszona jak skała. - Skarbie, proszę. Jedna noc - położyłem dłoń na jej odsłoniętym kolanie co sprawiło, że delikatnie zadrżała pod wpływem mojego dotyku.
- Michael, czy ty siebie słyszysz? - westchnęła w końcu i zrzuciła moją rękę. - Przecież ja z tobą nie wytrzymam. Działasz mi na nerwy - wyznała całkiem szczerze. - Jesteś po prostu idiotą, Hayboeck - stwierdziła dobitnie, ale szeroko się przy tym uśmiechnęła.
- Mam cię błagać na kolanach? - spytałem po czym wprowadziłem słowa w czyny klękając przed nią. - Kathleen, proszę. Zaraz z samego rana wrócę do hotelu i nikt się nie dowie. Obiecuję, że nie będę się odzywał, dogadywał czy coś podobnego. Nie chcę spać na ławce jak jakiś menel - dodałem z poważną miną.
- To jest urocze, Michael, ale wstań - poprosiła cicho.
- A mogę zostać? - w moim głosie pojawiła się nutka nadziei.
- A umiesz piec ciasteczka? - odpowiedziała pytaniem na pytanie zbijając mnie kompletnie z tropu. - Miałam iść na imprezę z Eileen, ale jak widzisz nie wypaliło i teraz siedzę tutaj wysłuchując błagań jakiego skończonego idioty - wyjaśniła rozbawiona.
- Mogę upiec ci całą blaszkę ciasteczek - zapewniłem, gorliwie kiwając głową i czując się jak głupek, ale poskutkowało.
- Andreas ma się o niczym nie dowiedzieć - powiedziała stanowczo, a ja poczułem ukłucie zazdrości w sercu.
- Jesteś najlepsza, skarbie - odparłem, uśmiechając się szeroko i nie mogąc się powstrzymać cmoknąłem dziewczynę w policzek.
Zarumieniła się lekko co sprawiło, że wyglądała jeszcze seksowniej niż dotychczas i przyspieszyło bicie mojego serca. Cieszyłem się, że jakimś cudem ją przekonałem i będę miał okazję, aby lepiej ją poznać. Zapowiadał się ciekawy wieczór i równie interesująca noc...
Więc jest z perspektywy Michaela. Mam nadzieję, że się podoba. ^^ Mogę od razu powiedzieć, że następny rozdział też będzie w całości poświęcony Michiemu i Kate. W ogóle to ten rozdział był najpierw z jej perspektywy napisany, ale przeczytałam Wasze komentarze i zmieniłam ;) :D Chyba nie jest aż tak źle... :) ❤ ❤ ❤ Dziękuję Wam też za te wszystkie gwiazdki i komentarze, bo to naprawdę motywuje i zachęca do dalszej pracy. 😍😍 Oby tak dalej. :D
P. S. Zapraszam też na moje drugie opowiadanie o Hilde oraz na "Księgę Cytatów", jeśli ktoś lubi tego typu rzeczy. ;) ❤💕
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro