Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20

24 grudnia, Wigilia

Poprzednie dni obfitowały w mnóstwo niespodzianek, ale największą z nich był zdecydowanie telefon od ojca. Zadzwonił do mnie parę dni temu i przeprosił. Tak, przeprosił mnie. Za tamtą sytuację z Marcelem, za to, że siedzieli z założonymi rękami i mi nie pomogli. Ostatnimi laty widywałam ich niezwykle rzadko, więc z radością przyjęłam wiadomość, że przyjeżdżają z Wiednia na święta. Ustaliliśmy, że kolację wigilijną urządzimy u mnie. Będziemy tylko my, no i oczywiście mój chłopak, o czym wcześniej ich poinformowałam. Chciałam, żeby poznali go właśnie w święta, w ten magiczny czas.

Na szczęście w przygotowaniu potraw oraz ozdobieniu domu pomogła mi Eileen, za co byłam jej cholernie wdzięczna. Sama nie mogła jednak zostać, bo ją również odwiedziła rodzina.

W wieczór wigilijny pożegnałyśmy się parę minut po piątej, więc miałam niecałą godzinę, aby nakryć do stołu oraz sama się wyszykować. Postanowiłam najpierw zająć się sobą. Wzięłam gorący, orzeźwiający prysznic, umyłam i wyprostowałam włosy po czym zrobiłam delikatny makijaż. Na dzisiejszy wieczór wybrałam prostotę i elegancję, czyli sukienkę sięgającą połowy uda z białym gorsetem oraz czarnym rozkloszowanym dołem. Dodałam do tego czarne szpilki i srebrne kolczyki i byłam gotowa.

W kuchni zerknęłam na zegarek, było za 25 szósta. Wciąż zostało mi sporo czasu, więc odetchnęłam z ulgą wiedząc, że wszystko będzie zapięte na ostatni guzik. Właśnie w tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi.

- Cholera jasna... - mruknęłam pod nosem, ale przeszłam do korytarza.

Niezbyt się zdziwiłam gdy w progu zobaczyłam rodziców. Nic a nic się nie zmienili odkąd widziałam ich ostatni raz we wakacje na ślubie kuzynki.

- Dobry wieczór, kochanie - mama mocno mnie przytuliła i pocałowała w oba policzki chcąc dać mi do zrozumienia, że dzisiejszego wieczoru będziemy zachowywać się jak normalna rodzina. Przyjęłam to z ulgą, bo to nie był najlepszy czas na rodzinne spory. - Ślicznie wyglądasz - kobieta jeszcze raz mocno mnie uścisnęła po czym weszła do środka.

- Cześć tato - zwróciłam się do ciemnowłosego mężczyzny i jego również objęłam.

- Cześć Kate - ojciec cmoknął mnie w czoło, a następnie przeszedł do korytarza i zamknął drzwi. - Jesteśmy wcześniej, bo twoja matka stwierdziła, że lepiej będzie jak ci pomoże, ale widzę, że świetnie sobie poradziłaś - dodał gdy zobaczył przystrojony salon.

- Nie do końca - mruknęłam wieszając płaszcz taty w holu. - Trzeba jeszcze nakryć do stołu, ale...

- Ja się tym zajmę - na scenę wkroczyła właśnie mama z talerzami i miskami w rękach. - Tobie należy się odpoczynek, bo mogę się założyć, że pracujesz od samego rana - powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu, a po moim ciele rozlało się przyjemne ciepło. Znowu poczułam tę wspaniałą, rodzinną atmosferę, którą czułam jako mała dziewczynka w domu.

- Dziękuję - odparłam i szeroko się uśmiechnęłam po czym wraz z ojcem usiadłam na kanapie.

- Więc powiedz mi jak tam twoja praca?

Przez następne dwadzieścia minut opowiadałam tacie oraz krzątającej się wokół stołu mamie o swoim nowym życiu, chcąc nadrobić stracony przez ostatnie lata czas. Dopiero punktualnie o szóstej rozmowę przerwał nam dzwonek do drzwi. Jak oparzona zerwałam się z kanapy i wygładziłam sukienkę.

- Ja otworzę - powstrzymałam mamę przed wyjściem do korytarza. - Proszę was o jedno. Nie komentujcie jego wieku, okay?

- Jeżeli nie jest starszy od nas to wszystko w porządku - ojciec uniósł kciuki do góry.

- O to akurat nie musicie się martwić - uniosłam kąciki ust ku górze po czym poszłam otworzyć.

W drzwiach stał uśmiechnięty od ucha do ucha Kofler. Przyniósł ze sobą ogromny bukiet czerwonych róż oraz butelkę wina. Jak się domyśliłam były to drobne podarki dla moich rodziców.

Ale dlaczego Andreas? Otóż po tym gdy parę tygodni temu Hayboeck powiedział mi, że mu się podobam jak głupia wybiegłam z pokoju i wpadłam właśnie na bruneta. Wszystko potoczyło się wtedy tak szybko... Kofler wyznał, że się we mnie zakochał, a ja wiedziona jakimś nagłym impulsem po prostu uciszyłam go pocałunkiem, co dla Austriaka było chyba akceptacją jego uczuć. Od tamtej pory jesteśmy parą. Nie z przymusu. Ja go po prostu kocham.

- Cześć, maleńka - sportowiec nakrył moje usta swoimi, a ja zarzuciłam ręce na jego kark. - Wesołych Świąt, kochanie - dodał, gdy wreszcie się od siebie oderwaliśmy.

- Nawzajem - uśmiechnęłam się szeroko i zaczęłam wpatrywać w jego cudowne oczy.

Przerwało nam dopiero ciche chrząknięcie. Odwróciłam się i dostrzegłam moich rodziców, którzy uważnie przyglądali się całej scenie.

- Przedstawię cię - szepnęłam cicho do bruneta i wzięłam go za rękę po czym podeszłam do rodziców. - Mamo, tato, to Andreas Kofler, mój chłopak - powiedziałam wesoło. - Jest skoczkiem narciarskim - dodałam widząc jak ojciec otwiera usta, aby o coś zapytać.

- Miło mi państwo poznać - sportowiec ujął dłoń mojej matki i lekko ją ucałował.

- Jakie "państwo", chłopcze - do rozmowy wtrącił się tata. - Jestem Brian, a to moja żona, Victoria - mężczyźni uścisnęli sobie dłonie po czym Andreas udał się z moim ojcem do salonu uprzednio wręczając mu butelkę wina, a mamie kwiaty.

- Ile on ma lat? - to było pierwsze pytanie jakie zadała mi matka, gdy znalazłyśmy się w kuchni. Widziałam, że nie była zła; po prostu się o mnie martwiła. To było cudowne uczucie, czuć taką troskę.

- 31 - odparłam i zaczęłam wyjmować gotowe już Dania z lodówki. Mimo, że moi rodzice nie pochodzili z Austrii postanowiliśmy zjeść potrawy na zimno, według tutejszej tradycji. - Nie denerwuj się tak - dodałam widząc minę rodzicielki. - On jest cudowny.

- Dobrze, kochanie. Skoro tak mówisz... - kobieta westchnęła głośno i pocałowała mnie w czubek głowy. - Ale teraz chodź. Trzeba dać naszym mężczyznom jeść - zaśmiałyśmy się obie po czym przeszłyśmy do salonu z naręczem potraw.

***

- Twoi rodzice są mili - stwierdził Kofler bawiąc się moimi włosami.

Mama i tata wyszli pół godziny temu. Zdążyłam już posprzątać i włożyć brudne naczynia do zmywarki, a teraz siedziałam wraz z brunetem na sofie i słuchałam muzyki.

- Oni też cię polubili - odparłam uśmiechając się delikatnie i cmoknęłam sportowca w czoło. - Dziękuję ci, że tu jesteś... - mruknęłam wtulając twarz w zagłębienie szyi skoczka.

On natomiast odnalazł drogę do moich ust i wpił się w nie zachłannie. Nie protestowałam, a wręcz przeciwnie - pogłębiłam pocałunek. Andreas pchnął mnie na kanapę po czym nachylił się i obsypał pocałunkami moją twarz, szyję i dekolt. Jęknęłam cicho z rozkoszy, kiedy zaczął pieścić moją skórę swoim językiem. Wtedy on powoli zsunął ramiączko mojej sukienki. Wzdrygnęłam się gwałtownie; nie byłam na to jeszcze gotowa.

- Kofi, ja... Nie dam rady, to za szybko i... - zamknął mi usta czułym i delikatnym pocałunkiem.

- Spokojnie, maleńka. Nie musimy się spieszyć - wyszeptał, a następnie podniósł mnie i posadził na swoich kolanach. - Spójrz na mnie, kochanie - uniósł palcami moją brodę. - Posłuchaj. Nawet nie wiesz jak cholernie cię pragnę, jak bardzo na mnie działasz, ale nie zrobię nic póki ty nie będziesz gotowa - powiedział poważnie, ale w jego oczach zalśniły wesołe iskierki. - Chcę, żebyś kochała się ze mną dlatego, że tego chcesz, a nie ze względu na mnie i moje pożądanie, jasne? - pocałował mnie w nos po czym objął w pasie.

- Jesteś najcudowniejszym facetem na świecie - wyszeptałam cicho.

Mocno wtuliłam się w chłopaka, a następnie zamknęłam oczy.

Jednak Kofler :D Tak jakoś wyszło ;) Część pewnie mnie nienawidzi, bo była za Hayboeckiem, ale spokojnie, to jeszcze nie koniec Michiego ❤ Mam nadzieję, że dało się to czytać i, że się Wam podoba ;*💕💕

P. S. Jeśli chcecie kolejny rozdział (powinien być w czwartek lub w piątek) to z perspektywy Michaela czy Kate? ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro