Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18

   Ten początek sezonu zakończył się całkiem przyzwoitym wynikiem dla Austriaków. W konkursie drużynowym wywalczyli trzecie miejsce, a następnego dnia Kraft wskoczył na drugi stopień podium. To pokazało jak wysoką formę prezentuje kadra i jak bardzo inni zawodnicy muszą się wysilić, aby nas pokonać.

   Nie myślałam i Marcelu, a przynajmniej się starałam. Tak naprawdę to cholernie bałam się o Eileen. Kto wie co ten dupek mógłby jej zrobić. Moje stosunki z Michaelem uległy natomiast znacznej poprawie jednak nie poruszaliśmy już tematu tamtej feralnej nocy i naszego kolejnego pocałunku. Trzymaliśmy się linii zawodnik-fizjoterapeutka. Było to rozwiązanie odpowiednie dla obydwu stron. Tera spędzałam też mnóstwo czasu z Koflerem i chyba zaczynałam coś do niego czuć. Kiedy w nocy z niedzieli na poniedziałek wróciliśmy do Innsbrucka kilka minut po północy on odwiózł mnie do domu i odprowadził pod same drzwi.

- Kate, wpadnę we wtorek i pojedziemy na lotnisko, okay? - spytał wtedy, a ja wiedziałam, że chodzi o lot do Finlandii, do Lahti.

   Skinęłam głową na co on się uśmiechnął i mocno mnie przytulił. Dalej wszystko stało się tak nagle jakby ktoś strzelił z bicza. Przeczuwałam jednak,  że taki moment kiedyś nadejdzie. Andreas przyparł mnie do fasady budynku po czym zachłannie wpił się w moje usta. Nie całowałam się z nim odkąd parę dni temu wyrzuciłam go z pokoju hotelowego. Jak się okazuje nam obojgu było to potrzebne. Mężczyzna odchylił moją głowę do tyłu po czym zaczął całować moją szyję, a ja w odpowiedzi tylko cicho jęknęłam. Mimo, że na dworze było z pewnością kilka stopni na minusie nie było mi zimno; skoczek skutecznie mnie rozgrzewał. W końcu jednak oderwałam się od niego. Spotkało się to z pomrukiem niezadowolenia ze strony sportowca.

- Andreas... - wydusiłam w końcu. - My nie możemy... Nie tu, nie teraz... - speszona spuściłam głowę, ale on natychmiast uniósł palcami mój podbródek.

- Spokojnie, księżniczko. Mamy mnóstwo czasu - wymruczał wprost w moje usta po czym delikatnie przejechał językiem po moich wargach co sprawiło, że zadrżałam. - Muszę iść, maleńka. Do zobaczenia we wtorek - ostatni raz mnie pocałował, a następnie wsiadł do samochodu i odjechał.

   Weszłam do domu z walizką nie za bardzo wiedząc co o tym wszystkim myśleć. "Mamy mnóstwo czasu". Te jego słowa wciąż dźwięczały mi w głowie. Czyżby Andreas miał wobec mnie jakieś plany, wiązał ze mną swoją przyszłość? Przyjemne ciepło rozlało się po moim sercu, gdy tylko tak pomyślałam. Ciężko opadłam na kanapę w salonie, a po krótkiej chwili wyjęłam z torebki telefon i wystukałam numer do Eileen. Ku mojemu zdziwieniu dziewczyna odebrała niemal natychmiast co było dziwne zważywszy na tak późną porę. Był przecież środek nocy.

- Co jest Kate? - spytała przyjaciółka odrobinę zaspanym głosem. - Jest po północy, normalni ludzie śpią o tej porze... - wymamrotała.

- Jak widzisz ja nie jestem do końca normalna. Ale do rzeczy... Potrzebuję twojej pomocy, rady czy jak to tam sobie nazwiesz - powiedziałam stanowczo mając nadzieję, że blondynka zrozumie, że to dla mnie naprawdę ważne.

- Coś czuję, że zanosi się na długą noc... - westchnęła ciężko i usłyszałam jak poprawia poduszki. - Mów - zarządziła.

   Zrobiłam to. Opowiedziałam jej wszystko, zaczynając od pierwszego oficjalnego dnia w pracy, a kończąc na pocałunku z Koflerem przed drzwiami mojego domu. Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza. Wiedziałam, że przyjaciółka potrzebuje trochę czasu, aby przyswoić sobie tyle informacji. Korzystając z tego, że na razie milczy zdjęłam kurtkę, buty i włączyłam telewizor. Coś tak czułam, że tej nocy będzie mi niezwykle ciężko zasnąć.

- Jezu, Kate, twoje życie jest cudowne - wydusiła w końcu dziewczyna. - Przebywasz z nimi praktycznie codziennie, a w dodatku dwóch z nich ewidentnie na ciebie leci. Nie zmarnuj takiej sytuacji - powiedziała z przesadnym entuzjazmem. Niemal mogłam wyobrazić sobie jak na jej ustach pojawia się szeroki uśmiech. - No, ale to od ciebie zależy którego wybierzesz...

- To nie miało tak wyglądać... - westchnęłam bezradnie. - Miałam tam tylko pracować, wiesz... Zero miłości, związków, uczuć. Tylko praca. Co ja takiego do cholery zrobiłam?

- Kate, spokojnie - głos przyjaciółki nie był już tak zmęczony jak na samym początku rozmowy, kiedy to najprawdopodobniej wyrwałam ją ze snu. - Wiem, że nie chcesz sławy, kasy ani czegoś podobnego, ale pomyśl nad tym. Musisz jakoś ułożyć sobie życie. Zastanów się którego wolisz, który bardziej cię kręci, pociąga. Może to i głupie i niedorzeczne, ale się postaraj, okay? - dodała szybko jakby czując, że chcę zaprotestować.

   W głębi duszy czułam, że to faktycznie idiotyczne, ale może to było jedyne wyjście? Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam nawijać.

- No więc wiesz, że wolę blondynów, ale z drugiej strony mam ogromną słabość do starszych. A Kofler jest taki kochany, uroczy i dojrzały... - westchnęłam rozmarzona. - No, ale Michael nie odwrócił się ode mnie gdy powiedziałam mu o Marcelu i...

- Czekaj, co?! - dziewczyna przerwała mi wpół słowa. - O co ci chodzi z Marcelem?

   Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że tę część ominęłam wspominając jedynie, że całowałam się z Hayboeckiem.

- Eileen, Marcel się do mnie dobierał... W ten dzień co przyjechaliście do hotelu, a Michi... On mi pomógł no i opowiedziałam mu o wszystkim, o tym co Marcel zrobił i ile przez niego wycierpiałam... - zakończyłam. Wiedziałam, że przyjaciółka będzie zła. Nie myliłam się.

- To niemożliwe. On się zmienił. Mówiłam ci to przecież. Marcel mnie kocha. Dlaczego ty to w ogóle mówisz, dlaczego kłamiesz? On by cię nie skrzywdził, wiem o tym. Poza tym nie chciałby znowu trafić do więzienia z twojego powodu - dodała z wyrzutem.

   Zamurowało mnie. Słowa blondynki trafiły we mnie jak przez mgłę. Nie mogłam uwierzyć, że to powiedziała. Jak ona w ogóle mogła tak pomyśleć. To naprawdę mnie zabolało, a w oczach zaczęły pojawiać się łzy. Nie mówiłam, że Marcel zawsze sprowadza kłopoty? Teraz jeszcze okazuje się, że przeciągnął Eileen na swoją stronę... Dopiero teraz dziewczyna chyba zdała sobie sprawę z tego co powiedziała.

- Kate, ja... Ja nie chciałam... Przepraszam - w jej głosie dało się słyszeć nutkę żalu, ale ja nie byłam w stanie dłużej tego słuchać.

- Wiesz co? Myślałam, że jesteś inna... - zakończyłam połączenie po czym natychmiast wyłączyłam telefon. Nie chciałam, aby blondynka próbowała oddzwaniać.

   Byłam zła i smutna, że moja przyjaciółka ma o mnie takie złe zdanie. Przecież to nie ja jestem winna temu, że Marcel mnie pobił...

   Wyłączyłam telewizor i udałam się do jedynego miejsca, które zawsze przynosiło mi ukojenie, a mianowicie do gabinetu dziadka. Było to największe pomieszczenie w całym domu z dębowymi ścianami i meblami w identycznym kolorze. Cały pokój zastawiony był wielkimi półkami, na których znajdowało się mnóstwo książek. W rogu był również kominek, dwie sofy i fotele co nadawało pomieszczeniu przytulnego wyglądu. Sięgnęłam po pierwszą z brzegu powieść, usiadłam w brązowym skórzanym fotelu i zagłębiłam się w lekturze chcąc odreagować rozmowę z przyjaciółką. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Wyrobiłam się na dzisiaj z rozdziałem. :D Nie jestem z niego jednak zbyt zadowolona. Taki jakiś dziwny i nudny... Mimo to mam nadzieję, że jakoś to wytrzymacie i dotrwacie do końca ;* :D Chcę Wam życzyć też Wesołych Świąt, bo nie wiem czy będę miała później do tego okazję. 💕 Więc wszystkiego najlepszego, smacznego jajka, mokrego dyngusa, etc. ;) ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro