Rozdział 17 - Michael
Wciągnęła mnie do pokoju, ale zanim zdążyłem o coś zapytać Kate zniknęła w łazience. Czekając na nią zadawałem sobie mnóstwo pytań. Kim był ten facet? Czego od niej chciał? No i przede wszystkim o jakich kłopotach mówił? Przecież ta Kate, którą miałem przyjemność poznać i nawet z nią mieszkać to dziewczyna delikatna, a jedyną jej wadą był cięty język oraz ciągła ochota na kłótnie ze mną. W sumie to się nie dziwię, bo sam dałem jej mnóstwo powodów do tego, by mnje nienawidziła. Postanowiłem, że czas z tym skończyć i zacząć zachowywać się jak na prawdziwego faceta przystało.
W momencie gdy o tym pomyślałem Kathleen wyszła z łazienki i od razu skierowała się do łóżka gdzie ciężko opadła na poduszki. Czułem, że muszę zacząć rozmowę, bo ona raczej tego nie zrobi.
- Kate, spójrz na mnie - przysiadłem na kraju jej łóżka, a ona posłusznie podniosła wzrok. - O co w tym wszystkim chodzi? Kim był ten facet?
Dziewczyna otarła łzy z kącików oczu i westchnęła głośno. Miałem wielką ochotę ją dotknąć, pocieszyć, przytulić, ale to chyba nie był zbyt dobry moment.
- Marcel to mój były - wydusiła w końcu, a jej oczy znów się zaszkliły. Nie powstrzymałem się i nakryłem jej dłoń swoją, a ona - o dziwo - nie cofnęła ręki. - Teraz on... On jest z Eileen, moją przyjaciółką - wyjaśniła.
- Czekaj, mała. Jesteś o niego zazdrosna? - wtrąciłem niezbyt rozumiejąc ten wywód.
- Nie, Michi... Ja po prostu się o nią boję... Słuchaj, jeszcze nigdy nikomu o tym nie mówiłam... - widziałem, że ciężko jej o tym rozmawiać, więc aby dodać jej otuchy przysunąłem się i wziąłem ją w ramiona. Nie protestowała. Wzięła tylko głęboki wdech po czym znowu podjęła swoją opowieść. - Poznałam Marcela gdy miałam 16 lat, on 20. Byłam wtedy młoda i głupia, wierzyłam w wielką miłość... Od zawsze miałam słabość do starszych... Jak widać w jego przypadku to nie był dobry wybór - cały czas uspokajająco gładziłem ją po włosach nie chcąc by znów płakała. - Miałam swoje marzenia, dobrze się uczyłam, a wtedy pojawił się on... Wciągnął mnie w źle towarzystwo, alkohol, papierosy... - załkała cicho, a mnie naprawdę zrobiło się jej żal. - Opuściłam się w nauce, moje stosunki z rodziną się pogorszyły - nie była w stanie powiedzieć nic więcej, bo zaczęła otwarcie ronić słone łzy.
- Ej, maleńka, spokojnie - posadziłem dziewczynę na swoich kolanach i mocno do siebie przyciągnąłem.
Wiedziałem, że opowiadanie o tamtych czasach było dla niej cholernie trudne. Czułem się jakbym pocieszał małe dziecko, a nie piękną, młodą kobietę. Uspokoiła się dopiero po paru minutach i znowu była w stanie mówić.
- W tamtym okresie miałam chwile słabości, a on... On to wykorzystał - pociągnęła nosem, a w mojej głowie zaczęły tworzyć się najczarniejsze scenariusze. - Byliśmy u mnie w domu, sami i Marcel... On... On chciał dać mi narkotyki - wydusiła w końcu. Chciałem przerwać te zwierzenia, nie chcąc by cierpiała opowiadając mi o tym, ale nie zrobiłem tego. - Odmówiłam mu. Wtedy mnie uderzył, a kiedy zaczęłam się bronić pchnął mnie na szafkę... - czułem, że znowu zbiera jej się na płacz, ale wiedziałem też, że chce to zakończyć i uwolnić się. - Spędziłam w szpitalu kilka dni i zostało mi to... - wyswobodziła się z mojego uścisku i podciągnęła czarny T-Shirt. Poprzednim razem gdy widziałem jej brzuch nie zauważyłem tej blizny. Ciągnęła się po lewej stronie zaczynając pod żebrami i niknąc gdzieś na wysokości bioder. Nie była ona tak widoczna, jedynie cienka biała kreska, ale wiedziałem, że dla dziewczyny to skaza na całe życie. - Szafka miała szklane drzwi... - wyjaśniła cicho i opuściła koszulkę.
Zamurowało mnie. Spodziewałem się, że ten cały Marcel ją zdradził czy coś, ale pobicie i narkotyki? Teraz miałem ochotę tylko wyjść z pokoju i znaleźć tego sukinsyna jednak powstrzymałem się z uwagi na Kathleen.
- Poszedł do więzienia na 1,5 roku i od tamtej pory go nie widziałam. Aż do teraz... - westchnęła i spuściła wzrok. - Wiem, że teraz pewnie mnie nienawidzisz, brzydzisz się mną, ale byłam ci to winna... - wyszeptała skubiąc brzeg kołdry. Jej słowa naprawdę mną wstrząsnęły.
- Spokojnie, Kate - powiedziałem w końcu i złapałem ją za rękę. Spojrzała na mnie zdziwiona.
- No i? Nie uciekasz? Nie lecisz opowiedzieć o wszystkim trenerowi?
- Nie - odparłem stanowczo. - Nie mam takiego zamiaru. Ale powiedz mi kto ci w tym pomagał? Gdzie byli rodzice? - tej jednej kwestii nie mogłem pojąć.
- Odwrócili się ode mnie - wzruszyła obojętnie ramionami. - Doszłam do siebie tylko dzięki pomocy Eileen i dziadka - w jej głosie dało się wyczuć nutę żalu i zawodu. - Z dziadkiem zamieszkałam i mieszkam tam do dzisiaj. Zaczęłam ciężko się uczyć, żeby nadrobić zaległości no i jestem tu gdzie jestem - uśmiechnęła się delikatnie co sprawiło mi przyjemność, widząc ją przynajmniej trochę zadowoloną. - Spełniło się marzenie moje i dziadka. Po jego śmierci została mi tylko Eileen, pomagała mi, więc jakoś dałam sobie radę - zakończyła.
Pomyślałem, że to musiał być dla niej ogromny cios. Pobicie, brak wsparcia ze strony rodziców, śmierć dziadka, osoby tak jej bliskiej...
- Kate, jesteś najdzielniejszą dziewczyną jaką znam - wydusiłem w końcu i nie zważając na nic musnąłem ustami jej czoło.
- Michi, ja... Dziękuję, naprawdę, dziękuję i przepraszam za wszystko... Nie wiem...
- Mała, przestań już - przerwałem stanowczo. - Nie przepraszaj mnie więcej - dodałem uśmiechając się delikatnie chcąc dodać jej otuchy. Chyba zadziałało, bo pierwszy raz odkąd weszliśmy do pokoju usłyszałem jej śmiech tak kojący dla moich uszu. - Już jest dobrze - pogłaskałem ją po tych pięknych rudoblond lokach.
Z ulgą wtuliła się we mnie co było naprawdę miłym zaskoczeniem; wreszcie mogłem trzymać ją w ramionach nie obawiając się późniejszych problemów. Zdawałem sobie sprawę, że opowiedzenie tego kosztowało ją sporo wysiłku. Teraz powinna tylko odpocząć.
- Kate, posłuchaj - zacząłem, delikatnie ją od siebie odsuwając. - Połóż się i śpij. Musisz odpocząć - dodałem po czym opuściłem dziewczynę na łóżko.
Później zrobiłem chyba najgorszą rzecz jaką mogłem zrobić. Nachyliłem się nad nią i ostrożnie pocałowałem. Zdziwiło mnie, gdy nie zaprotestowała, a wręcz przeciwnie. Kathleen sama pogłębiła pocałunek rozpaczliwie pragnąc bliskości i wsparcia. Ja jednak wiedziałem, że źle zrobiłem i postanowiłem przerwać zanim doszłoby do czegoś czego oboje byśmy żałowali. Przecież tych ust nie tak dawno dotykał Kofler... Niezbyt chętnie się odsunąłem co z kolei spotkało się z głośnym jękiem dziewczyny. Miałem wielką ochotę jej ulec i ponownie posmakować tych kuszących ust jednak w porę się powstrzymałem.
- Przepraszam... - rzuciłem odrobinę speszony całą tą sytuacją. - To nie powinno mieć miejsca...
Chciałem odejść, ale Kathleen złapała mnie za nadgarstek i smutno na mnie spojrzała.
- Nie, Michi. To ja przepraszam. Ale... Mógłbyś ze mną zostać? Proszę... Potrzebuję cię... - ostatnie słowa wypowiedziała tak cicho, że ledwie usłyszałem, jednak byłem pewien, że właśnie to powiedziała. Robiło mi się jej coraz bardziej żal.
Taka młoda, a tyle przeszła... Zdawałem sobie sprawę z ewentualnych konsekwencji, ale się złamałem. Westchnąłem ciężko po czym opadłem na łóżko dziewczyny. Ona odsunęła się i poklepała miejsce obok siebie.
- Będę miał przez ciebie kłopoty... - wymruczałem, ale położyłem się do ciepłej pościeli, podobnie jak ona.
Kate odwróciła się do mnie plecami, więc chwyciłem ją w pasie i mocno do siebie przyciągnąłem.
- Dobranoc, słońce - wyszeptałem, a następnie cmoknąłem ją w czubek głowy i zasnąłem.
PRZECZYTAJ, BĘDZIE MI MIŁO <3
Rozdział miał być jutro, ale postanowiłam, że dodam teraz, a kolejny prawdopodobnie w środę. :D
Jest z perspektywy Michaela, bo uznałam, że tak będzie mi łatwiej wszystko napisać ;) Cieszę się, że Wam się podoba to co piszę ^^ Dziękuję za te prawie 200 gwiazdek, komentarze, no i ponad 1500 wyświetleń *.* To naprawdę mnie motywuje ^^ :*
Smutno mi, że sezon się skończył, że Michiego nie było na podium... ;( :D Ale nie będę się rozpisywała... :DTeraz należy czekać tylko na kolejny rok ^^
Zastanawiam się czy nie założyć na Wattpadzie "książki" z cytatami z piosenek, książek, itp. :D Tak, bardzo mi się nudzi ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro