Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13

W końcu nadszedł czwartek. Z samego rana chłopcy mieli trening na siłowni, a później przenieśli się na skocznię. Pojawili się też zawodnicy innych drużyn, a pod Vogtland Areną koczowała coraz większa liczba fotografów i dziennikarzy liczących na wywiady z zawodnikami i marzących o usłyszeniu od nich oczekiwań na najbliższy sezon. Z czasem dopadli też mnie gdy przechadzałam się po terenie obiektu wraz z Koflerem. Pech chciał, że wzięli mnie za jego dziewczynę co wywołało wielką lawinę pytań ze strony owego dziennikarza. Skoczek jednak zachował trzeźwość umysłu i szybko wyjaśnił całą zaistniałą sytuację, ale nie uniknęłam wywiadu dotyczącego mojej nowej pracy, tego jak się tu czuję, czy dogaduję się z pozostałymi członkami sztabu oraz z zawodnikami i tym podobne.

Teraz jednak siedziałam w pokoju i czekałam, aż Michael łaskawie opuści łazienkę. Ja musiałam jeszcze umyć włosy, zrobić makijaż, przebrać się... Tak dużo rzeczy, a tak mało czasu. Było piętnaście po czwartej, czyli zostało pół godziny. O 16.45 wraz ze sztabem i pozostałymi zawodnikami mieliśmy spotkać się przy recepcji, a następnie pojechać do restauracji.

Powiedziałam Austriakowi, żeby wszedł pierwszy, ale gdybym wiedziała, że tyle mu to zajmie sama zaczęłabym się szykować wcześniej. Liczyłam, że blondyn szybko wyjdzie, ale grubo się myliłam. Z nudów zaczęłam czytać najnowsze posty na facebook'u, później wzięłam się za książkę, ale po piętnastu minutach prawie szlag mnie trafił.

- Hayboeck, do cholery jasnej! Rusz się! - podeszłam do drzwi i głośno w nie załomotałam. Kiedy to nie przyniosło efektu zrezygnowana oparłam się o framugę.

W moim wypadku ten dzień chyba skazany był na porażkę. Ledwo dotknęłam plecami ściany to drzwi do łazienki stanęły otworem, a ja pechowo zaczepiłam o nie łokciem co sprawiło, że straciłam równowagę. Upadłabym gdyby nie para silnych rąk, która złapała mnie w talii kilka centymetrów nad podłogą. Spojrzałam w górę i wprost utonęłam w cudownych szarych tęczówkach Michaela. Tym razem jednak nie miały one tego chłodnego koloru, odcienia zimnej, chromowanej stali, lecz dostrzegłam w nich błysk wesołości i delikatności. Stanęło mi przed oczami pierwsze nasze spotkanie, ale wtedy chłopak miał w sobie więcej wrogości niż uroku.

- Dzięki - wyszeptałam po przedłużającej się chwili milczenia wciąż wpatrując się w jego hipnotyzujące oczy. - Znowu mnie ratujesz...

- Nie ma za co - blondyn uśmiechnął się uroczo i pomógł mi stanąć na równe nogi jednak wciąż obejmował mnie w talii nie chcąc pozwolić odejść.

- Czego ty jeszcze chcesz? - spytałam niepewnie, nie wiedząc czego oczekiwać.

- Może mi się odwdzięczysz, co? - nie spuszczał ze mnie wzroku. - W końcu uratowałem ci życie. No, przynajmniej zdrowie - poprawił się widząc moje powątpiewające spojrzenie.

- Zabawne - prychnęłam. - No, ale dobra. Czego chcesz?

- Buziaka - odsłonił w uśmiechu garnitur białych zębów i czekał na moją odpowiedź.

- Chyba śnisz - odparłam szybko gromiąc go spojrzeniem.

- W takim razie cię nie puszczę - zagroził i na dowód swoich słów przyciągnął mnie jeszcze bliżej, a do mnie dotarł zapach jego wody kolońskiej. - Więc jak? Nie chcesz się chyba spóźnić...

Westchnęłam cicho, uniosłam się na palcach i cmoknęłam Austriaka w policzek po czym szybko wyrwałam się z jego uścisku.

- Nie sprecyzowałeś - dodałam z triumfalnym uśmiechem, zabrałam ubrania z łóżka i zamknęłam się w łazience.

Przez tego idiotę miałam tylko 10 minut. Po prostu świetnie... W ekspresowym tempie rozczesałam włosy tak, że kaskadami spadały mi na plecy sięgając poniżej łopatek. Oczy podkreśliłam tuszem do rzęs i eye-linerem, a usta pociągnęłam błyszczykiem. Szybko wskoczyłam w kobaltową sukienkę no i w sumie byłam gotowa. No prawie.

- Michael, zapniesz mi to? - spytałam chłopaka gdy wyszłam z łazienki. Zamek znajdował się zbyt nisko i nie mogłam go sięgnąć.

Skoczek bez słowa stanął za mną i ujął zamek w palce. Musnął przy tym moją skórę, co sprawiło, że przeszły mnie dreszcze. Przesunął palcem po moim kręgosłupie co niemal doprowadziło mnie do szału.

- Przestań... - zaczęłam ostrzegawczo, a gdy skończył odwróciłam się.

Stał za blisko, stanowczo za blisko. Znowu na niego wpadłam.

- To chyba wchodzi nam w nawyk - uśmiechnęłam się i wyswobodziłam nadgarstki z jego uścisku.

- Nie mam nic przeciwko temu - odparł wesoło. - Tak w ogóle to pięknie wyglądasz - dodał po chwili, a moje policzki zapłonęły czerwienią.

- Dziękuję... - wydukałam po raz trzeci tego dnia i założyłam szpilki w kolorze sukienki, a do tego dobrałam jeszcze delikatną srebrną bransoletkę oraz czarną torebkę. Teraz byłam gotowa w stu procentach. - Więc jak, idziemy? - spytałam po chwili, a on skinął mi głową po czym zaoferował swoje ramię, które z chęcią ujęłam uśmiechając się delikatnie.

Dwie minuty później byliśmy na dole, gdzie jak się okazało wszyscy czekali tylko na nas.

- Dlaczego to tak długo trwało? Spóźnimy się przez was - zaczął robić wyrzuty Poppinger.

- Ja wolę nie wiedzieć co wy tam robiliście... - puścił mi oczko Kraft i znacząco spojrzał na ramię Michaela oplatające mnie teraz w talii. Szybko strzepnęłam dłoń blondyna z bioder i zarumieniłam się, co nie uszło uwadze młodszego z Austriaków. - Widzę, że coś jest na rzeczy, ale nie wnikam... Niech to będzie wasza słodka tajemnica... - dodał po czym uśmiechając się odszedł.

- Idiota. Cała banda idiotów... Dlaczego ja zawsze muszę wpakować się między takich debili... - narzekałam idąc w stronę wyjścia.

- Oj, siedź już cicho, maleńka - niewiadomo skąd obok mnie zjawili się Kofler i Fettner i złapali mnie pod ramiona.

Bez zbędnych już słów wsiedliśmy do postawionego samochodu i udaliśmy się do restauracji na specjalną kolację.

***

Jak się okazało do niezbyt dużej miejscowości na wschodzie Niemiec skoczkowie zjechali się niezwykle tłumnie. Zjawili się nawet przedstawiciele takich krajów jak Kazachstan, Stany Zjednoczone czy z Kanada. Do takich zawodników miałam największy szacunek. Mimo, że praktycznie nic nie osiągnęli w Pucharze Świata nadal jeździli na konkursy udowadniając, że nawet takie nacje mogą startować w imprezach takiej rangi. Doskonałym przykładem jest chociażby Kanadyjczyk Mackenzie Boyd-Clowes, którego właśnie przed chwilą poznałam. Miło się z nim rozmawiało, podobnie jak z większością obecnych tutaj zawodników. Mogłam ich wszystkich poznać po trwającej grubo ponad pół godziny kolacji. Zaraz po niej wszyscy wypili symboliczną lampkę wina i wznieśli toast za nowy sezon.

Właśnie rozmawiałam z Danielem Andre Tande oraz Andreasem Stjernenem i śmiałam się z ich głupich żartów, kiedy nagle Hayboeck odciągnął mnie na ku niezadowoleniu norweskich skoczków. Naprawdę świetnie mi się z nimi rozmawiało, ale pan Michael musiał jak zwykle wszytko zepsuć.

- Czego ty znowu chcesz? Nie widzisz, że jestem zajęta? - spytałam popijając sok pomarańczowy.

- Chciałbym, abyś kogoś poznała - odparł przesadnie uroczystym tonem.

"Oho, zaraz poznam jego nową dziewczynę...", przeszło mi przez myśl. Dziwnym uczuciem było to małe ukłucie w sercu (zazdrość?) jednak szybko to zignorowałam. On chwycił mnie za ramiona i obrócił w drugą stronę.

Wreszcie jest kolejny. :D Mam nadzieję, że Was nie zanudzam i że da się to czytać. ^^ Tak w ogóle to dziękuję Wam za te wszystkie wyświetlenia i motywujące komentarze oraz 100 gwiazdek. <3 To cudowne uczucie kiedy otwieram Wattpada, a tam czeka na mnie powiadomienie o komentarzu lub głosie oddanym na moje opowiadanie *.* ;*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro