6
Dojechaliśmy na miejsce, moim oczom ukazało się mnóstwo kolejek górskich, karuzeli, budek z jedzeniem i wiele innych atrakcji.
Nagle zauważyłam przystojnego mężczyzne, który zbliżał sie w moją strone, miał na sobie zwykłą czerwoną bluze i dżinsy z przetarciami, ciemne urocze loczki, był dość wysoki, ciemną karnacje *był mulatem* i miał ogromne usta.
- Cześć Perrie, jestem Alex, twoje dzisiejsze szczęście lub też nie, sama ocenisz - powiedział z szerokim uśmiechem
- Ha! Cześć Alex, już masz punkta za poczucie humoru - odpowiedziałam uśmiechem.
- Too gdzie ślicznotko pójdziemy na początek? Może na którąś kolejke?
- Nie za bardzo lubie, *boje sie ich* może narazie chodźmy na go karts?
- Nie ma sprawy.
Stojąc w kolejce czułam na sobie wzrok Alexa, nie żeby mi to przeszkadzało bo jest mega przystojny i ma urocze loczki, ale cały czas miałam gdzieś z tyłu głowy, że Jade czeka na mnie w domu.
Minęła jakaś godzina i ta atrakcja już mi się znudziła, więc poprosiłam Alexa o odpoczynek, postanowiliśmy coś zjeść, stanęło na zwykłych burgerach.
- Ubrudzilaś się Pezz - oznajmił wycierając sos z mojej brody.
- Ojjj przepraszam, nie umiem jeść takich rzeczy. Jaki wstyd
- Nie szkodzi, jesteś w tym wszystkim bardzo urocza.
W tym samym momencie dostałam smsa od Jade
' Jak tam misiu się bawisz? Mam nadzieję, że nie zapomniałaś o mnie? ❤💁'
Do Jade:
' Co ty o Tobie? Nigdy! A reszte opowiem Ci w domu 😙'
Od Jade:
' Dobra, wracaj szybko 😍 Kocham Cię ❤❤❤'
Do Jade:
' Ja Ciebie też 💛'.
- Sory Alex, moja dziewczyna napisała.
- Nie ma sprawy, co chcesz teraz robić?
- Możemy pójść na kolejke... - rzuciłam obojętnie.
- Na to czekałem, chodźmy.
Siadając w wagonie czułam, że moje serce bije z prędkością światła i zaczęłam się pocić na czole, szybko zareagowałam i wytarłam głowe rękawem, Alex chyba nic nie zauważył.
- Pezz, jak się boisz to możemy zrezygnować.
- Nie, nie jestem tchórzem i nie boje sie takich rzeczy.
- Twoje ciało mówi co innego, jak coś możesz mnie złapać za ręke.
- Jeśli będzie taka potrzeba.
W czasie przejażdżki nieświadomie cały czas nie puszczałam jego dłoni.
- I co chyba nie było tak źle?
- Nie, bo ty tutaj byłeś, jakby nie ty to puściła bym pawia już na początku.
- Pezz jestes taka zabawna, mam nadzieje, że uda Nam sie znowu zobaczyć.
- Też mam taką nadzieję, a teraz musze już lecieć bo Frank na mnie czeka.
- Miłego dnia Perrie - powiedział i przytulił mnie na pożegnanie, odwzajemniłam gest i pomachałam chłopakowi odchodząc w strone samochodu, banan sam rysował sie na mojej twarzy, nad tym chłopakiem musze sie poważnie zastanowić, jest cudowny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro