36
*pov Perrie*
Po powrocie do domu zauważyłam, że nie ma butów Alexa i to nie jednej pary ale wszystkich! Zaczęłam krążyć po wszystkich pokojach, ale nie było żadnego śladu po mężczyźnie, spakował wszystkie rzeczy i po prostu gdzieś wyjechał. Próbowałam dodzwonić się do niego, ale cały czas po kilku sygnałach włączała się poczta. Rzuciłam telefonem o podłogę i zaczęłam płakać, opadłam bezsilnie na kanapę, położyłam twarz na poduszce, próbowałam się uspokoić i zachować zimną krew. Po kilku minutach usłyszałam płacz Maxa z przedpokoju, gdzie zostawiałam go zaraz po powrocie. Podbiegłam do wózka i wzięłam małego na ręce, pocałowałam jego czoło i powiedziałam, że wszystko będzie dobrze, chociaż to skierowałam bardziej sama do siebie. Pozbierałam swój telefon z podłogi i wybrałam numer do mamy, żeby opowiedzieć jej co się właśnie dzieje, ona zaproponowała, że przyjedzie do mnie na kilka dni, ucieszyłam się na tą propozycję i czekałam na jej przyjazd.
~ tydzień później ~
Obudziłam się około godziny szóstej, ostatnio cały czas to robię i śpię bardzo mało. Martwię się co dalej będzie ze mną i Maxem, czy jeśli Alex postanowił nas zostawić to dam ze wszystkim radę. Póki co mama i dziewczyny pomagają mi dużo, jestem im na prawdę bardzo wdzięczna za wszystko co dla mnie robią!
Wstałam z łóżka i włożyłam na siebie szlafrok. W kuchni nastawiałam wodę na kawę i przeszłam do łazienki żeby się ogarnąć. Wracając wstąpiłam do pokoiku Maxa żeby się upewnić czy jeszcze śpi i dokończyłam robić swoje śniadanie.
Niedługo później dołączyła do mnie mama, więc zjadłyśmy razem.
- Córciu co zamierzasz teraz zrobić?
- Nie mam pojęcia. - odpowiedziałam upijając ostatni łyk kawy.
- Alex się odzywał? Masz z nim jakikolwiek kontakt? Perrie to nie może tak wyglądać. Ludzie nie znikają z dnia na dzień. Co się działo między wami zanim wyjechał?
- Mamo, proszę nie mam siły o tym rozmawiać. Sama chciałabym znać powód, jade na zakupy bo mamy pustą lodówkę.
Wbiegłam na piętro do sypialni i przebrałam się w dres, chwyciłam portfel i wyszłam z domu, poranny mróz lekko sparaliżował mi policzki, otuliłam się mocniej bluzą i przyspieszyłam krok. Dziesięć minut później byłam już w sklepie, gdzie wybrałam kilka produktów i zapłaciłam za nie.
- Wróciłam, mały jeszcze śpi?
- Tak, zostawiłaś komórkę a ktoś się próbował do Ciebie dodzwonić kilka razy.
Wzięłam telefon od kobiety i przetarłam oczy z niedowierzaniem! Wyszłam przed dom i oddzwoniłam a serce zaczęło walić mi jak młot.
- Mamo, wychodzę! Jak się Max obudzi daj mu jeść, nie mam pojęcia kiedy wrócę!
Szybko zamówiłam ubera i pojechałam pod wskazany adres. Zapukałam do drzwi i nie musiałam długo czekać aż zostały otwarte.
- Witaj Perrie. - przywitał mnie spokojnie.
- Alex ja...
Jednak nie dał mi dokończyć.
- Zamknij się, teraz ja mówię. Nie chcę mieć z Tobą już nic wspólnego. Hajs na młodego dostaniesz, na wyprowadzkę masz dwa tygodnie, a teraz żegnaj.
- Żałuję, że Cię poznałam. Nie zasługujesz na mnie ani na Maxa.
Wyszłam stamtąd najszybciej jak potrafię, zalałam się łzami i ruszyłam przed siebie.
Myślałam, że jestem trochę silniejsza i obejdzie się bez płaczu. Moja podświadomość zaprowadziła mnie pod znajome drzwi, niedługo później Jade wpuściła mnie do środka.
- Perrie! Co się stało? Płaczesz? - niemalże wykrzyczała przerażona brunetka.
- Przytul mnie.
Nie musiałam mówić nic więcej. Poczułam ciepło bijące od brunetki, czułam że dobrze wykorzystuje tą chwilową bliskość.
- Proszę, Twoja kawa. Uspokój się i powiedz powoli co się stało? - chwilę później siedziałyśmy w salonie dziewczyny.
Opowiedziałam co zaszło między mną i Alexem po czym wzięłam głęboki oddech i upiłam łyk kawy.
- Co za chuj. Jak on może tak z Tobą pogrywać?! Zrobił Ci dziecko, namieszał w głowie i odszedł. Gdzie on ma jaja?
Perrie mam nadzieję, że tego tak nie zostawisz i dasz mu popamiętać co stracił?
- Jade ja nie mam siedemnastu lat, żeby się bawić w jakieś intrygi. Bądźmy poważni, podjął taką decyzję to trudno. Nawet go nie kochałam, łączył nas tylko Max i przędzej czy później nasza znajomość i tak by się skończyła.
- No skoro tak mówisz to niech Ci będzie. Ogranicz mu chociaż prawa rodzicielskie on i tak ma gdzieś małego.
- Mam taki plan. Dobra zbieram się, pewnie mama się o mnie martwi.
- Odprowadzę Cie.
Zaczekałam chwilę aż brunetka ubierze kurtkę i wyszłyśmy kierując się w stronę mojego domu.
Na miejscu zaproponowałam Jade, żeby weszła chociaż na chwilę żeby się zagrzać, bo dzisiejsza pogoda to jakiś skandal.
Po wejściu wzięłam Maxa na ręce i podarowałam mu mokrego całusa w czoło.
- Przywitaj się z ciocią Jade. - Podałam rączkę małego w stronę brunetki, a ona lekko ją uścisnęła. Zostawiłam ich razem i weszłam do kuchni po jakiś sok dla Jade, zastałam tam mamę.
- Wyjaśnisz mi teraz o co chodziło rano?
- Mamo porozmawiamy jak Jade już pójdzie, dobrze?
- Skoro mowa, kochanie muszę wracać do domu, ciocia źle się poczuła i będę się nią zajmować dopóki nie wydobrzeje.
Zadzwoń do mnie jak już się uspokoisz i na spokojnie porozmawiamy. Kocham Cię córcia musisz być silna...
- Jasne, nie ma problemu. Dziękuję Ci, że spędziłaś ze mną ten tydzień, nie poradziłabym sobie bez Twojego wsparcia! - podeszłam do kobiety i mocno ją uściskałam.
Wróciłam do salonu i wręczyłam napój brunetce odbierając małego z jej ramion.
Po kilkunastu minutach mama zeszła na parter z walizką i pożegnała się z nami.
Dopiero teraz do mnie dotarło, że zostanę sama...
- Jestem głodna, gotujemy coś? - moje przemyślenia przerwała mi nagle Jade.
- Jasne, chodźmy do kuchni.
Wyjęłam z siatek produkty na zupę grzybową i przystąpiłyśmy do przygotowywania.
Niedługo później obiad był już gotowy, więc usiadłyśmy na sofie i zaczęłyśmy jeść.
- Perrie, mam propozycje dla Ciebie.
- No to mów jaką, nie bądź taka tajemnicza.
- No bo... Alex kazał Ci się wyprowadzić no i tak sobie myślę, że może byś chciała wprowadzić się do mnie na jakiś czas, nie musiałabyś się stresować szukaniem czegoś na szybko, a do mamy też nie pojedziesz bo ta ciocia zachorowała. - po tym zdaniu spojrzała na mnie swoim słodkim wzrokiem.
- To serio kochane, ale nie chce Ci stwarzać problemów... Mieszkanie z małym dzieckiem to wyzwanie, szczególnie w nocy.
- Jakby to był problem to bym nie proponowała. Decyduj się. - Jej mina zrobiła się teraz całkiem poważna.
- Uwielbiam Cie Jade, jesteś przy mnie nadal po tym wszystkim co się wydarzyło między nami! Mam trochę rzeczy i na pewno długo zajmie nam pakowanie, przewożenie... - Uznałam, że nie ma sensu z nią negocjować, bo Jade zawsze stawia na swoim i nie dałaby za wygraną.
- Spokojnie, mamy całą ekipę! Dziewczyny i Claud na pewno będą chętni na pomoc. Wszystko się ułoży! - wstała uradowana i mnie uściskała.
Myślę, że moje uczucia do tej dziewczyny nigdy we mnie nie umarły, wciąż ją kocham i zrobię wszystko by znów była moja...
----------------------------------------------
Przepraszam za opóźnienie, przysięgam od dzisiaj będę dodawać rozdziały częściej 🥺🖤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro