Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

36

*pov Perrie*

Po powrocie do domu zauważyłam, że nie ma butów Alexa i to nie jednej pary ale wszystkich! Zaczęłam krążyć po wszystkich pokojach, ale nie było żadnego śladu po mężczyźnie, spakował wszystkie rzeczy i po prostu gdzieś wyjechał. Próbowałam dodzwonić się do niego, ale cały czas po kilku sygnałach włączała się poczta. Rzuciłam telefonem o podłogę i zaczęłam płakać, opadłam bezsilnie na kanapę, położyłam twarz na poduszce, próbowałam się uspokoić i zachować zimną krew. Po kilku minutach usłyszałam płacz Maxa z przedpokoju, gdzie zostawiałam go zaraz po powrocie. Podbiegłam do wózka i wzięłam małego na ręce, pocałowałam jego czoło i powiedziałam, że wszystko będzie dobrze, chociaż to skierowałam bardziej sama do siebie. Pozbierałam swój telefon z podłogi i wybrałam numer do mamy, żeby opowiedzieć jej co się właśnie dzieje, ona zaproponowała, że przyjedzie do mnie na kilka dni, ucieszyłam się na tą propozycję i czekałam na jej przyjazd.

~ tydzień później ~

Obudziłam się około godziny szóstej, ostatnio cały czas to robię i śpię bardzo mało. Martwię się co dalej będzie ze mną i Maxem, czy jeśli Alex postanowił nas zostawić to dam ze wszystkim radę. Póki co mama i dziewczyny pomagają mi dużo, jestem im na prawdę bardzo wdzięczna za wszystko co dla mnie robią!

Wstałam z łóżka i włożyłam na siebie szlafrok. W kuchni nastawiałam wodę na kawę i przeszłam do łazienki żeby się ogarnąć. Wracając wstąpiłam do pokoiku Maxa żeby się upewnić czy jeszcze śpi i dokończyłam robić swoje śniadanie.
Niedługo później dołączyła do mnie mama, więc zjadłyśmy razem.

- Córciu co zamierzasz teraz zrobić?

- Nie mam pojęcia. - odpowiedziałam upijając ostatni łyk kawy.

- Alex się odzywał? Masz z nim jakikolwiek kontakt? Perrie to nie może tak wyglądać. Ludzie nie znikają z dnia na dzień. Co się działo między wami zanim wyjechał?

- Mamo, proszę nie mam siły o tym rozmawiać. Sama chciałabym znać powód, jade na zakupy bo mamy pustą lodówkę.

Wbiegłam na piętro do sypialni i przebrałam się w dres, chwyciłam portfel i wyszłam z domu, poranny mróz lekko sparaliżował mi policzki, otuliłam się mocniej bluzą i przyspieszyłam krok. Dziesięć minut później byłam już w sklepie, gdzie wybrałam kilka produktów i zapłaciłam za nie.

- Wróciłam, mały jeszcze śpi?

- Tak, zostawiłaś komórkę a ktoś się próbował do Ciebie dodzwonić kilka razy.

Wzięłam telefon od kobiety i przetarłam oczy z niedowierzaniem! Wyszłam przed dom i oddzwoniłam a serce zaczęło walić mi jak młot.

- Mamo, wychodzę! Jak się Max obudzi daj mu jeść, nie mam pojęcia kiedy wrócę!

Szybko zamówiłam ubera i pojechałam pod wskazany adres. Zapukałam do drzwi i nie musiałam długo czekać aż zostały otwarte.

- Witaj Perrie. - przywitał mnie spokojnie.

- Alex ja...

Jednak nie dał mi dokończyć.

- Zamknij się, teraz ja mówię. Nie chcę mieć z Tobą już nic wspólnego. Hajs na młodego dostaniesz, na wyprowadzkę masz dwa tygodnie, a teraz żegnaj.

- Żałuję, że Cię poznałam. Nie zasługujesz na mnie ani na Maxa.

Wyszłam stamtąd najszybciej jak potrafię, zalałam się łzami i ruszyłam przed siebie.

Myślałam, że jestem trochę silniejsza i obejdzie się bez płaczu. Moja podświadomość zaprowadziła mnie pod znajome drzwi, niedługo później Jade wpuściła mnie do środka.

- Perrie! Co się stało? Płaczesz? - niemalże wykrzyczała przerażona brunetka.

- Przytul mnie.

Nie musiałam mówić nic więcej. Poczułam ciepło bijące od brunetki, czułam że dobrze wykorzystuje tą chwilową bliskość.

- Proszę, Twoja kawa. Uspokój się i powiedz powoli co się stało? - chwilę później siedziałyśmy w salonie dziewczyny.

Opowiedziałam co zaszło między mną i Alexem po czym wzięłam głęboki oddech i upiłam łyk kawy.

- Co za chuj. Jak on może tak z Tobą pogrywać?! Zrobił Ci dziecko, namieszał w głowie i odszedł. Gdzie on ma jaja?
Perrie mam nadzieję, że tego tak nie zostawisz i dasz mu popamiętać co stracił?

- Jade ja nie mam siedemnastu lat, żeby się bawić w jakieś intrygi. Bądźmy poważni, podjął taką decyzję to trudno. Nawet go nie kochałam, łączył nas tylko Max i przędzej czy później nasza znajomość i tak by się skończyła.

- No skoro tak mówisz to niech Ci będzie. Ogranicz mu chociaż prawa rodzicielskie on i tak ma gdzieś małego.

- Mam taki plan. Dobra zbieram się, pewnie mama się o mnie martwi.

- Odprowadzę Cie.

Zaczekałam chwilę aż brunetka ubierze kurtkę i wyszłyśmy kierując się w stronę mojego domu.

Na miejscu zaproponowałam Jade, żeby weszła chociaż na chwilę żeby się zagrzać, bo dzisiejsza pogoda to jakiś skandal.
Po wejściu wzięłam Maxa na ręce i podarowałam mu mokrego całusa w czoło.

- Przywitaj się z ciocią Jade. - Podałam rączkę małego w stronę brunetki, a ona lekko ją uścisnęła. Zostawiłam ich razem i weszłam do kuchni po jakiś sok dla Jade, zastałam tam mamę.

- Wyjaśnisz mi teraz o co chodziło rano?

- Mamo porozmawiamy jak Jade już pójdzie, dobrze?

- Skoro mowa, kochanie muszę wracać do domu, ciocia źle się poczuła i będę się nią zajmować dopóki nie wydobrzeje.
Zadzwoń do mnie jak już się uspokoisz i na spokojnie porozmawiamy. Kocham Cię córcia musisz być silna...

- Jasne, nie ma problemu. Dziękuję Ci, że spędziłaś ze mną ten tydzień, nie poradziłabym sobie bez Twojego wsparcia! - podeszłam do kobiety i mocno ją uściskałam.

Wróciłam do salonu i wręczyłam napój brunetce odbierając małego z jej ramion.

Po kilkunastu minutach mama zeszła na parter z walizką i pożegnała się z nami.
Dopiero teraz do mnie dotarło, że zostanę sama...

- Jestem głodna, gotujemy coś? - moje przemyślenia przerwała mi nagle Jade.

- Jasne, chodźmy do kuchni.

Wyjęłam z siatek produkty na zupę grzybową i przystąpiłyśmy do przygotowywania.

Niedługo później obiad był już gotowy, więc usiadłyśmy na sofie i zaczęłyśmy jeść.

- Perrie, mam propozycje dla Ciebie.

- No to mów jaką, nie bądź taka tajemnicza.

- No bo... Alex kazał Ci się wyprowadzić no i tak sobie myślę, że może byś chciała wprowadzić się do mnie na jakiś czas, nie musiałabyś się stresować szukaniem czegoś na szybko, a do mamy też nie pojedziesz bo ta ciocia zachorowała. - po tym zdaniu spojrzała na mnie swoim słodkim wzrokiem.

- To serio kochane, ale nie chce Ci stwarzać problemów... Mieszkanie z małym dzieckiem to wyzwanie, szczególnie w nocy.

- Jakby to był problem to bym nie proponowała. Decyduj się. - Jej mina zrobiła się teraz całkiem poważna.

- Uwielbiam Cie Jade, jesteś przy mnie nadal po tym wszystkim co się wydarzyło między nami! Mam trochę rzeczy i na pewno długo zajmie nam pakowanie, przewożenie... - Uznałam, że nie ma sensu z nią negocjować, bo Jade zawsze stawia na swoim i nie dałaby za wygraną.

- Spokojnie, mamy całą ekipę! Dziewczyny i Claud na pewno będą chętni na pomoc. Wszystko się ułoży! - wstała uradowana i mnie uściskała.

Myślę, że moje uczucia do tej dziewczyny nigdy we mnie nie umarły, wciąż ją kocham i zrobię wszystko by znów była moja...

----------------------------------------------

Przepraszam za opóźnienie, przysięgam od dzisiaj będę dodawać rozdziały częściej 🥺🖤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro