33
*pov Perrie*
Nasze dziecko może urodzić sie w każdej chwili a my nie mamy praktycznie nic przygotowanego na jego choćby przyjazd do domu ze szpitala. Porozmawiałam z Alexem i usiedliśmy przy laptopie przeglądając stronki z wyposażeniem dla noworodków, zamówiliśmy praktycznie wszystko do jego pokoiku, wózek, nosidełko etc.
Teraz już byłam spokojna, chociaż nadal mam obawy czy dam radę sprostać takiej odpowiedzialności, jak mam być szczera to do niedawna sama zachowywałam się jak dziecko.
8;00, czwartek.
Obudził mnie okropny skurcz brzucha, nie wiedziałam co robić, termin mam dopiero za 3 dni...
Alex przebudził się przerażony i od razu zaczął się zbierać, nawet podał mi ubrania i spakował do samochodu wcześniej przygotowane rzeczy potrzebne do porodu, tak jakby co.
Miałam skurcze mniej więcej co piętnaście minut.
Zjadłam porządne śniadanie, które przygotował mi Alex i usiadłam na kanapie, włączyłam poranny program, który akurat leciał.
14:00
Skurcze miałam teraz co dziesięć minut, więc postanowiliśmy pojechać już do szpitala, Alex zadbał żebym rodziła w jak najlepszych warunkach, więc to on wybrał szpital.
Na miejscu zostałam przyjęta, musiałam wypełnić kilka papierków, później miałam badanie. Lekarz kazał mi jak najwięcej chodzić co nie było niczym przyjemnym przy silnych skurczach.
19:30
Zaprowadzono mnie już na salę porodową i kazano mi usiąść na specjalnej piłce i chwilkę poskakać, co mnie strasznie bolało!
Pół godziny później zbadał mnie ginekolog i zaczęło się...
22:50
- Chce pan przeciąć pępowinę?
Alex ze stresem pokiwał głową i zrobił to bardzo delikatnie.
23:00
- Oto państwa syn!
Był taki piękny, miał ciemną karnację i kilka włosków na główce, najlepszy moment był jednak wtedy, kiedy położna położyła mi go na piersi, był taki maleńki i bezbronny, pocałowałam go w czółko i uśmiechnęłam się najszerszej jak potrafię..
- Jestem z Ciebie dumny skarbie!- powiedział Alex ze łzami w oczach, jest przekochany, podczas porodu cały czas trzymał mnie za dłoń i uspokajał.
- Nie mogę w to uwierzyć Alex...- teraz i ja zaczęłam płakać.
1:00
Z pomocą położnych i Alexa doprowadziłam się do normalnego stanu i szczerze mówiąc nie czułam wielkiego bólu, to pewnie zasługa środków przeciwbólowych.
Zostałam przewieziona na swoją salę, byłam w niej sama, jak już mówiłam, Alex o wszystko zadbał.
Ledwo co położyłam się na łóżku a do sali wpadły Lee, Jade, Jesy i moi rodzice.
- Jak się czujesz?- niemalże wykrzyczała Jade.
- Dobrze, już dobrze.
- Gdzie mój wnuk?- zapytał mój tata.
- Zaraz powinni go przywieźć.
Chwilę pogadaliśmy o porodzie i tym wszystkim.
Po jakiś dwudziestu minutach pielęgniarka przywiozła mojego synka, każdy sie na niego rzucił a tak najbardziej to ja chciałam go znowu zobaczyć...
W końcu po jakiś kilku minutach Alex odebrał go spod całusów i przytulasów moich gości i sam chwilę go poprzytulał a potem oddał mi, bo pielęgniarka powiedziała żeby go nakarmić.
3:00
Moi rodzice już poszli, są starsi a jest noc, zresztą czekali dość długo aż urodze.
- Macie już wybrane imię?- zapytała Lee.
Zrobiłam wielkie oczy i spojrzałam na Alexa, po którym też widziałam zakłopotanie.
- Nie zastanawialiśmy się nad tym.- Powiedziałam sama się zastanawiając czemu tego nie zrobiliśmy.
- Okej, kiedy zamierzacie to zrobić?- Dodała Jesy.
- Nie wiem, coś się ogarnie przecież to nie jest najważniejsze...
- Racja, ważne, że jest zdrowy i taki śliczny pączuś.
- Właśnie, jest najlepszy na świecie!
- Bo jest twój!!!
- Też racja!
Poniedziałek.
Wreszcie możemy wrócić z małym do domu, nie narzekam na szpital czy coś, po prostu chce już być w domu, spakowaliśmy wszystkie nasze rzeczy i dostaliśmy wypis, wzięłam swojego synka na ręce a Alex torby i opuściliśmy budynek.
Dojechaliśmy do domku,
mały spał, więc położyłam go w łóżeczku i przykryłam kocykiem, sama usiadłam na sofie i się uśmiechnęłam sama do siebie, wtedy dołączył do mnie Alex, usiadł i mnie objął.
- To jak go nazwiemy?
- Nie mam pojęcia skarbie... Podoba mi się za dużo imion żeby wybrać tylko jedno.
- Hmmm to może ja wybiorę.
- Może zrobimy to razem...
- Jasne misia, podaj swoje top trzy i ja też to zrobię.
- Leo, Dennis i Victor, podaj swoje Alex.
- Max, Tyler i Bryce.
- Z tych twoich podoba mi się jedynie Max.
- Mi z twoich Dennis, co z tym zrobimy?
- Niech dziewczyny zagłosują!
- Okej to napisz do nich a ja zrobię nam coś do jedzenia.
Napisałam na naszym wspólnym chacie i zrobiłam głosowanie Max vs Dennis.
Odłożyłam telefon i dołączyłam do Alexa, już jestem wolna, więc mogę mu pomagać.
Zrobiliśmy sałatkę i do tego tosty, po jedzeniu mały zaczął płakać, więc do niego poszłam, a Alex zaczął grać na PlayStation. Wzięłam dziecko na ręce i odsłoniłam pierś żeby go nakarmić.
Po jakiś dwudziestu minutach poczułam, że chyba się najadł bo przestał ciągnąć, więc postanowiłam go trochę ponosić.
Zeszłam z nim do salonu i usiadłam obok swojego chłopaka, był zapatrzony w telewizor i nawet nie zareagował, że do niego dołączyliśmy. Maluch prawie zasypiał, kiedy jego tatuś zaczął krzyczeć kilka przekleństw, bo coś nie wyszło mu w grze, wstałam i poszłam do sypialni, nie chce żeby mój syn od małego uczył się takich słów. Usiadłam na łóżku, małego położyłam obok a z racji tego, że niedawno zasnął nie miałam za bardzo co robić bo większość rzeczy pewnie by go obudziła...
Wzięłam do ręki telefon i postanowiłam sprawdzić wyniki głosowania, Lee i Jade zagłosowały na Max, tylko Jess na Dennisa, w sumie mi też pierwsza opcja podobała się nieco bardziej, podziękowałam im za pomoc i postanowiłam się chwilę zdrzemnąć.
Poczułam szturchanie, lekko zaspana otworzyłam oczy i spojrzałam na Alexa.
- Pez, wstawaj i weź to dziecko, chce iść spać.
Lekko uniosłam brew.
- Sam nie możesz go zabrać? Plus mów trochę ciszej bo go obudzisz.
- Od czego mam Ciebie?!
Po tych słowach poczułam się urażona.
- Alex o co ci chodzi? To tak samo twój syn?
- Wiem przecież.
Wstałam i ostrożnie podniosłam małego, na szczęście się nie obudził jak Alex na mnie nakrzyczał...
Położyłam Maxa w łóżeczku i dokładnie przykryłam, pocałowałam go w czółko i wyszłam z pokoju gasząc światło.
Weszłam do łazienki i przejrzałam się w lustrze, moja cera wraca już do stanu sprzed ciąży, rozebrałam się i weszłam pod strumień ciepłej wody, zaczęłam myć swoje ciało.
Zakręciłam kran i wyszłam spod przysznica, wzięłam ręcznik i dokładnie wytarłam ciało, ubrałam się w szlafrok i wróciłam do pokoju gdzie leżał Alex, wyjęłam z szafy piżamę i zdjęłam szlafrok.
- Fuj, co to jest?- Alex wskazał głową na mój brzuch.
- Rozstępy. Każda kobieta je ma po ciąży, nie wiem o co Ci chodzi, mi się podobają i uważam, że są bardzo kobiece.
- Raczej obleśne, mam nadzieję, że to Ci jakoś zejdzie?
- Alex to nie jest miłe, wiesz?
- Nikt nie powiedział, że ma być.
Ubrałam na siebie koszule nocną i niechętnie położyłam się obok niego.
- Dlaczego taki jesteś?- objęłam ręką jego brzuch i przysunęłam się trochę bliżej.
- Jaki?
- Chamski wobec mnie, dzisiaj przez większość dnia mnie ignorowałeś.
- Przecież chciałem pograć z kumplami, chyba mam do tego prawo?!
- Nie unoś się, chciałam tylko to wyjaśnić.
- Nie muszę nic wyjaśniać i bądź tak dobra i weź ze mnie tą rękę bo mi ciepło.- mówiąc to dosłownie odepchnął mnie i odwrócił się na drugi bok a mi zrobiło się bardzo przykro i łzy same napłynęły mi do oczu, jednak nie chciałam żeby mnie usłyszał, więc się uspokoiłam, tłumacząc sobie, że po prostu ma zły dzień.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro