Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29

*pov Perrie*

Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje na prawdę!
Mam teraz dużo pracy, jestem młoda, mam dziewczynę, nie potrzebuje tego teraz, nie jestem gotowa...

Obudziłam się bardzo wcześnie i ledwo dobiegłam do toalety, zwróciłam wczorajszy prowiant, przebrałam się w dres, uczesałam włosy i nałożyłam lekki makijaż, wzięłam jabłko i pojechałam.

Stojąc pod jego drzwiami czułam się okropnie, nie dlatego, że mam coś do niego, tylko z powodu mojej wizyty...
Zapukałam

- Perrie? Witaj- usłyszałam zaspany głos.
- Cześć Alex...
- Wejdź do środka- zaprosił mnie gestem dłoni, trochę zdziwiony, pewnie porą odwiedzin. - Napijesz się czegoś?
- Tak, poproszę herbatę.
- Usiądź sobie w salonie, zaraz do Ciebie dołączę.

Zrobiłam to co mi podpowiedział i czekałam, nie wiedziałam czego się spodziewać, nie wiedziałam jak on zareaguje, ale wiem też, że muszę mu powiedzieć, bo jednak to w połowie jego sprawka...

Alex wrócił z dwoma kubkami i położył je na stoliku
- Więc, Pez co Cię sprowadza tak wcześnie rano?
- Alex, muszę Ci coś powiedzieć.
- Zaczynam się martwić tym tonem...
- Jestem w ciąży.- powiedziałam z trudem i szybko na niego spojrzałam...
- Jesteś co?!
- Alex dla mnie też jest to ogromne zaskoczenie...
- Przecież się zabezpieczaliśmy...
- Alex, nie zawsze!
- No wiem, ale starałem się kończyć w porę!
- No to jakoś Ci nie wyszło!
- Będę ojcem, kurwa.
- A ja matką, kurwa.

Siedzieliśmy w milczeniu, wykończyłam mój napój, wtedy usłyszałam mulata.
- Chcesz tego dziecka?
- Nie wiem, nie teraz... Nie z tobą. Myślę nad aborcją...
- Perrie?! Ta opcja odpada!
- Alex, ale postaw się na moim miejscu...
- Przecież będę przy tobie, pomogę Ci!
- Tylko tak mówisz, potem zostanę sama, bo wątpię, że Jade zaakceptuje tego bachora...
- Nie mów tak to Twoje dziecko!
- Przepraszam, ale nie wiem co mam zrobić...
- Dobrze, że mi o tym powiedziałaś... A to już pewne?
- Tak robiłam trzy testy... U lekarza też już byłam...
- Świetnie... Musimy podjąć jakąś decyzję.
Nie wytrzymałam i po moich policzkach zaczęły płynąć łzy... Alex mnie przytulił, chcąc nie chcąc potrzebowałam tego...
- Muszę już wracać i powiedzieć o tym Jade...
- Pójść z Tobą?
- Nie, lepiej nie...
- Dobra, Perrie zanim pójdziesz... Pamiętaj, że zawszę będę przy Tobie.
- Jasne, też możesz na mnie liczyć.

Po drodze wstąpiłam do sklepu i kupiłam świeże bułki i owoce. Wróciłam do domu i zaczęłam robić śniadanie dla nas obu.
Dochodziła godzina 10, więc Jade powinna zaraz wstać. Jak mówiłam tak było, brunetka objęła mnie od tyłu i zaczęła całować mój kark. Odwróciłam się do niej z uśmiechem.
- Witaj słoneczko- odezwała się i podarowała mi buziaka.
- Dzień dobry- oddałam to samo.
- Marzenie mieć tak seksowną, prywatną kuchareczkę.
- Wiem o tym Jade, usiądźmy.
- Mmm ale pyszności.
- Yhym, Jade, muszę Ci coś powiedzieć po śniadaniu...
- Jasne, skarbie!
Czułam gulę w gardle, nie wiedziałam czy dam radę, straciłam apetyt, ale jadłam, jednak smak był nijaki.

Po jedzeniu Jade zaczęła myć naczynia, ja siedziałam dalej w tym samym miejscu.
- Misia, miałaś mi coś powiedzieć.
- Wiem, jak skończysz to przyjdź do salonu.

Przygotowałam moje pozytywne testy i czekałam na najgorsze.
Jade skończyła i dołączyła do mnie.
- Jade, jestem...
- Sorki Pez, telefon mi dzwoni!
I wyszła, a ja czułam, że zaraz się zaleje łzami...

Wróciła po kilku minutach
- Pez, co się stało?
- Jade... Ja... Jestem w ciąży...
Jade zaniemówiła, nie ruszała się i nic nie mówiła.
- Jade?
- Perrie, nie to się nie dzieje... Powiedz, że to twój kolejny żart?!
- Chciałabym żeby tak było...- Wtedy podałam jej testy i zdjęcie z USG.
- Nie wiem co mam myśleć, Perrie.
- Rozumiem Cię, dla Nas to też jest ciężkie.
- Dla Nas?
- No dla mnie i dla Alexa...
- Aha, czyli on już wie?
- No tak! W końcu jest ojcem.
- Yhym, to teraz będzie tak, że ty z nim a ja zostanę sama...
- Jade, co ty gadasz?! Nigdy w życiu Cię nie zostawię!!! Wychowamy je razem!
- Okej, ty tego chcesz a co z Alexem?! On też będzie chciał mieć prawa do SWOJEGO dziecka!!!
- Jade, uspokój się proszę, nie krzycz już...
- Perrie, przepraszam.- Wtedy wyszła z pokoju i słyszałam, że poszła na piętro.

Po chwili zobaczyłam, że zeszła z walizką...
- Jade??!
- Ha? W takiej sytuacji potrzebuję przerwy, wyprowadzę się na jakiś czas, muszę sobie wszytko poukładać...
Było mi ciężko na to patrzeć, chciałam ją zatrzymać, ale niestety...
- Jade, obiecaj, że wrócisz...
- Perrie, nie mogę Ci nic obiecać, przepraszam...

I wyszła. A ja znowu zostałam sama...
Co ja takiego zrobiłam?! Przecież to nie jest moja wina, takie rzeczy się zdarzają a zawsze ja wychodzę na tą najgorszą... Przetrwałam z Jade wiele prób, nie wiem czy ta nie będzie naszą pierwszą porażką.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro