14
Zobaczyłam Jade, moją Jade. Nie mogłam sie na nią gniewać, była pijana. Nie wiedziała co robi. Nie. Stop. Nie moge jej usprawiedliwiać. Ciekawe co powie.
- Perrie... Kochanie.
- Nie mów tak do mnie- musze być twarda.
- Przepraszam, ja nie wiem co powiedzieć... Nie chce Cie stracić. To moja wina! - po tych słowach Jade zalała sie łzami.
Nie wytrzymałam.
Przytuliłam sie do niej najmocniej jak potrafie.
- Nie płacz, tylko nie to.
- Jestem okropna, jak mogłam Ci to zrobić, jak mogłam zrobić to NAM!
- Spokojnie, chodź do pokoju. Tutaj Jesy może nas usłyszeć.
Przeszłyśmy do pokoju. Sama nie wiem czy jej wybacze. To dla mnie za dużo.
- Perrie... Kocham Ciebie i tylko Ciebie, ja nawet nie pamiętam tego dnia. Ale mimo wszystko. Kocham Cie i nie chce Cie stracić.
- Jade, to był cios poniżej pasa. Wiesz jak ja sie czułam, co sobie myślałam. To było najgorsze kilkanaście godzin mojego życia!
- Rozumiem Cie, masz prawo być zła! Przepraszam Pez, czuje sie okropnie.
- Jade, udusze Cie któregoś dnia!
- Perrie! Przepraszam.
- Też muszę Ci się do czegoś przyznać.. Jess namówiła mnie na klub i tam w tym klubie... Wypiłam o jednego drinka za dużo i przelizałam sie z jakimś randomem. Kurwa, ale z Nas suki.
- Nie mów tak, miałaś do tego prawo. Zdradziłam cie...
- Stop. Po prostu zapomnijmy o tym dniu i niech wszystko będzie po staremu, tak jak wcześniej, Jade... Kocham Cie. Jest w tym troche mojej winy, ostatnio nie miałam dla Ciebie czasu, ciągle faceci i spotkania z Frankiem. Nasza miłość jest silna i przetrwamy to mimo tego co było, spróbujmy zapomnieć o tym dniu i niech będzie po staremu.
- Wchodze w to, Perrie nawet nie wiesz jak bardzo Cie kocham!
Wróciłyśmy z Jade do naszego domu. Byłam szczęśliwa. Kocham ją i nie chciałabym jej stracić przez skok w bok po pijaku. Życie jest jedno i chce je spędzić z nią, bo jestem zakochana i wpatrzona w nią jak w obrazek. Jade jest moja i tylko moja.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro