Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🍒2🍒

No to jedziemy z drugim rozdziałem ♥ Przygotuj sobie pitku, kocyk i nie zapomnij o gwiazdce oraz komentarzu! 🍭

***

Po wypiciu czterech szklanek soczku wiśniowego, nadal nie byłem spokojny. Oczywiście chciałbym powiedzieć, że jest zajebiście, ale nie, nie jest!

Nie mam zielonego pojęcia co teraz czuć. Radość? Z okazji, że nareszcie go poznam. Smutek? Przez to, że będę musiał pożegnać się z mamciś na dwa długie, zasrane miesiące. A może złość, bo koleś zostawił mamcię samą ze mną na prawie szesnaście lat, a teraz wraca jak gdyby nigdy nic i ma zamiar udawać kochanego ojczulka, będącego wzorem do naśladowania.

To wszystko miesza mi się w jedną wybuchową mieszankę, w której przeważa złość.

Ah kurwa, jaka złość? Ja jestem wkurwiony i jak zaraz czegoś nie zjem to przysięgam, że umrę na kilka chorób w jednym momencie.

Jebać to, że mamcia czeka na moją reakcję. Mam to teraz w dupie!

Biegnę więc do mojego pokoju, a następnie sięgam pod łóżko i wyciągam delicje. Jem. Wkurwiony, ale jem.

- Pomarańczowe - warknąłem zdenerwowany, po czym odłożyłem nadgryzione ciastko do opakowania.

Nie lubię pomarańczy, no chyba, że to soczek. Pośpiesznke wepchnąłem delicje z powrotem pod łóżko, po czym zakopałem się cały w pościeli tak, że aż mi tam tlen nie dochodził. Niech cały świat wie, że mam focha.
I wcale nie chodzi mi tutaj o Fachowe Obciąganie CHuja.

Kilka słonych łez mimowolnie spłynęło mi po policzkach. Jak ona może mnie oddać jakiemuś kurwiopadalcowi na całe jebane wakacje? Co ja zrobię w obcym mieście bez wiedzy gdzie jest epmik, H&M, sinsay i McDonald?

A jeśli... nieeee ma takiej kurwa opcji!

Co jeśli tam w ogóle nie ma galerii? No jestem w dupie. Ciemnej, dużej, brudnej dupie!

Poczułem jak mamcia siada obok mnie na łóżku.

- Kochanie?

- ... - Mam focha? Mam.

- Skarbie noo.

- ... - Po raz drugi jej nie odpowiedziałem.

- Kuźwa Ariel, nie obrażaj się na mnie!

Powoli wychyliłem się spod pościeli. Mojej ukochanej pościeli we wróżki z działu dziecięcego i to w dodatku całej w brokacie, który w nocy wlatuje mi do nosa...

- Nie chcę cie znać... - Szepnąłem z jadem w głosie, mrużąc powieki, na co mamcia wywróciła oczami. Nie lubię tego sukowatego gestu, chociaż sam tak robię. Ma się te geny.

- Ariel, posłuchaj mnie uważnie. To są tylko dwa miesiące. Pojedziesz z Aleksandrem do jego zajebistego domu i jestem pewna, że ci się spodoba. Będziesz miał tam super warunki. W dodatku ten dupek ma kasy jak lodu! - Aha, no oczywiście. Jeśli mojej mamie nie przeszkadza to, że żegna się ze mną na tak długi czas, to musi mieć do tego jakiś dobry powód. - Pomyśl ile zyskasz! Powiesz, że ma ci kupić tablet? Kupi ci ten zasrany tablet! Da ci wszystko na twoje skinienie, a wiesz czemu? Bo będzie mu żal, że go przy tobie nie było i pomyśli, że może cię kupić na gadżety. Wykorzystamy go i tyle na ciebie wyda, że doprowadzimy go do bankructwa. Zemsta jest słodka jak twoje lizaczki pod łóżkiem, Ariel! - No to już wiemy po kim kocham słodkie zemsty.

- No ale do cholery, mamciś. Nie chcę cię zostawiać. Wiesz jak ja będę tęsknić? - Burknąłem siadając jej na kolanach, a następnie oplatając jej szyję rękami. Powoli zaczęła mnie kołysać, jak zwykle, kiedy robiło mi się smutno.

- Kochanie, nie płacz. Będziemy do siebie pisać, dzwonić, możemy zrobić wspólnego live na instagramie. No wyobraź to sobie. Widzisz te lecące obserwacje? - Wyszeptała mi łagodnie do ucha. Ta to potrafi uspokoić.

- Widzę, ale ja nie chcę fejmu, ja chcę z tobą zostać! - Mówiłem, mocząc jej bluzkę słonymi łzami. No i dobrze, niech ją przebierze. Nie lubię jej w zielonym, jest dla niej zbyt męski.

- Ariel, jesteś już duży. Masz te swoje szesnaście wiosen. A teraz idź się spakować, bo nie wiem jakie mangi chcesz zabrać, a wszystkie się nie zmieszczą. W szufladzie z gaciami tez ci nie grzebałam, mam swoją godność.

Powoli wstałem więc z jej kolan i otworzyłem szafę.

Pakowałem wszystko co tylko mogłem. Kolorowe skarpetki, bokserki, czapki, opaski, mangi i spodnie.

No nie, szok. Ten babochłop nosi spodnie! Może i lubię nosić spódniczki i jakieś sukienki, ale moja dolna garderoba to w większości spodnie. Ksiądz w szkole chyba by nam zszedł na zawał, bo przecież to takie pedalskie i haniebne dla Boga.

Cóż, jestem chyba ateistą. Właściwie to wierzę w siebie, w to co widzę i w to, że jednorożce ukrywają się przed ludźmi, abyśmy ich nie wybili.

- Skarbie, mam pytanie.

- Czego? - Spytałem nawet na nią nie patrząc. Dalej mam lekkiego focha.

- No bo wiesz... wyjeżdżasz. Nie wszystkie słodycze ci się zmieszczą, a Alek pewnie kupi ci ich dużo, więc tak sobie pomyślałam...

- Weź sobie, ale najpierw ja zabiorę trochę na drogę. W końcu nawet nie wiem ile będziemy jechać.

Wpełznąłem pod łóżko i sięgnąłem po pierwsze opakowanie z brzegu.

Oreo, może być. Żelki, cudownie. Lizaczek, zajebiście kurwa. Stara kanapka, super. Co? Stara kanapka, lol. W sumie to ją tu zostawię, może mamcia się na nią natknie i wyrzuci w pizdu. Sięgnąłem jeszcze po paczkę czipsów, chipsów, tszipsów. Jak kto woli.

No i z takim bagażem to ja mogę podróżować!

- Jeszcze tylko kosmetyki i będę spakowany - powiedziałem rozglądając się uważnie po pokoju.

- Ariel, czy to konieczne? Nie wiemy jak ten kutas zareaguje na twój emm... sposób bycia? No rozumiesz, rzadko kiedy spotyka się chłopców, którzy się malują, a ja nie chcę, aby już na początku cię skreślono.

- Mamo, jeśli wytrzymałem bez niego tyle lat, to jego zdanie nic tu nie zmieni. Albo mnie polubi i uszanuje to jaki jestem, albo będzie mieć przesrane i tyle. Na razie jest to dla mnie obcy człowiek. Jak będę chciał, to odetnę mu siusuaka i po kłopocie.

- No niech ci będzie. Z tym siusiakiem to był żart, prawda? - Spytała, na co wywróciłem oczami i skinąłem głową.

Skierowałem się do łazienki. Zgarnąłem kosmetyki, szczotkę do włosów, prostownicę no i oczywiście całą moją kolekcje brokatu oraz spinki.

Moje włosy są dość przydługawe, więc gdy robię np. maseczki albo gotuję, to potrzebuję je spiąć.

Po chwili moje walizki były już w komplecie przy drzwiach wyjściowych.

Wszedłem do kuchni, zrobic sobie kakauko z piankami. Wyjąłem mleko i stanąłem na blacie aby ściągnąć kakao. Gdy napój bogów był już gotowy poszedłem do swojego pokoju i położyłem go na szafkę.

Jakoś łatwiej mi się zasypia po wypiciu go.

Poszedłem do łazienki i wyszorowałem się dokładnie w cudownym czekoladowym płynie. Włosy umyłem oczywiście wiśniowym szamponem, a na koniec wytarłem się różowym ręczniczkiem w Barbie.

Susząc włosy podśpiewywałem piosenkę z jakiegos anime. Będąc juz w łóżku, wypiłem sobie kakauko, po czym położyłem sie i zacząłem rozmyślać.

Stary pewnie będzie miał białe włosy. Może jego oczy też będą dwukolorowe? Ciekawe gdzie mieszka, jaki ma dom, czy ma nową rodzinę, ile ma lat, może ma kiciusia, gdzie pracuje, jest ładny?

No cóż, tego wszystkiego dowiem się dopiero jutro.

Po chwili moje powieki zamknęły się, a ja trafiłem do krainy pełnej tęczy, jednorożców i żelkowych misi.

***

*Piszu, piszu* 1122 słowa, a ręka odpada ♥

Kurwa, ale ja chcę juz wszystko przepisać, poprawić i dotrzeć do 53 rozdziału! Watt usunął książkę sekundę po tym jak go dodałam, więc będzie pisany całkowicie od nowa, ale od razu mówię, ze będzie fajnyyyyy uuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu

Miłej nocy/południa/życia/dnia.

2Taurus2 <--- zostaw mi flw bubo droga!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro