Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🍭17🍭

Gwiazdka, komentarz? ⭐️

- Zasrany śmieciu! - Krzyknąłem uderzając myszką w blat biurka.

- Boże, Ariel spokojnie. To przecież tylko gra. Nie możesz się rzucać o takie błahostki.

- Błahostki?! - Wrzasnąłem odwracając się energicznie w jego stronę z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. Dla sprostowania sytuacji zaznaczę, że przegrałem właśnie rankedzika w Valorancie i dam sobie rękę uciąć, że to wszystko wina moich teammateów. Możecie się teraz zastanawiać jak to jest, że gram w tego typu rzeczy. A odpowiedź jest prosta. Po pierwsze, żyjące pod kamieniem skurwysyny, czasy się zmieniły i gry komputerowe inne niż msp i simsy są tak samo dla damskiej jak i męskiej społeczności. No a po drugie zawsze chciałem zostać męską uwu owo nya streamerką. Zastanawiałem się też nad zostaniem VTuberem, ale ostatecznie doszedłem do wniosku, że żaden avatar nie byłby w stanie oddać chociaż jednej dziesiątej mojego nieskazitelnego wyglądu. - Cały świat jak zwykle przeciwko mnie... - Mruknąłem, ściągając słuchawki z kocimi uszkami z głowy. Czy Eryk ostatnio zaznaczył, że za dużo narzekam i okropnie hiperbolizuję? Być może. A czy mam zamiar to zmienić? Oczywiście, że nie. Swojej osobowości nie mam nic do zrzucenia, to jest pewne.

Bez większego zwrócenia uwagi na Eryka, minąłem go i poszedłem na dół w stronę kuchni, z której wydobywały się obiecujące zapachy. Było to oczywiście za sprawą Aleksandra stojącego nad swoim ulubionym termomiksem. Boże, czy tylko ja uważam, że zabija to całą magię gotowania? Halo, gdzie się podziała kreatywność, sztuka i dodawanie składników na oko. Eh, ludzie w dzisiejszych czasach są tak nieporadni...

- Idziemy na spacer. Chcę się przejść. - Zarządziłem po usłyszeniu, że Eryk w końcu zszedł na dół. Tak, świeże powietrze i dotknięcie trawy to jedyna rzecz jaka może mi pomóc po tej cholernej grze.

- Nie ma takiej opcji. - Wtrącił się Alek, myśląc pewnie, że jego zdanie jakkolwiek mnie interesuje. - Po pierwsze jest zdecydowanie za zimno.

- A po drugie? - Spytałem po chwili ciszy.

- A po drugie piździ wiatrem. - Dodał na co zareagowałem jedynie prychnięciem. No to Eryk będzie miał okazję obejrzeć sobie naszą kłótnię.

- Idę, czy tego chcesz czy nie. W naszym państwie niewolnictwo jest nielegalne.

- I tak cię nie wypuszczę. Jak tak bardzo zależy ci na wyjściu, to dam ci szlaban, a jak to nie wystarczy to twój nowy telefon zaraz po dojściu zostanie przeze mnie od razu skonfiskowany. - Skubany, dobry jest.

- A ja... a ja zacznę walić mefedron!

- Nie rozśmieszaj mnie dzieciaku. - Zaśmiał się pod nosem. No dobra, rzeczywiście pojechałem trochę za daleko. Jebać narkotyki kochani. Czyste zło i tyle. - Serio Ariel. Ja wiem, że masz pojebaną odporność, ale chyba nie chcesz stracić tygodnia wakacji. Tym bardziej, że pewnie jutro znowu będzie gorąco, a jeśli dostaniesz kataru to smarki będą zasychać ci w nosie. - Powiedział już bardziej troskliwie, niżeli sarkastycznie. I nagle mnie olśniło. To moja szansa...

- No dobra, niech ci będzie. - Powiedziałem wzruszając ramionami. Po czym złapałem stojącego obok przyjaciela za nadgarstek. - Wracamy na górę. W końcu dbanie o swoje zdrowie to zdecydowany priorytet. Musimy na siebie uważać, skoro jako młodzi ludzie jesteśmy przyszłością i nadzieją tego kraju!

- Plan jest taki, że jest bardzo niebezpieczny. - Zacząłem tłumaczyć od razu po zakluczeniu nas w pokoju. - Musimy się postarać, bo może nam się to nie udać. Jednak jeśli użyjemy siły przyjaźni nic nie jest w stanie nas powstrzymać.

- Co masz niby na myśli?

- Wyjdziemy oknem. - Zadecydowałem z zacięta miną. Eryk od razu spojrzał na mnie z pobłażaniem. Na prawdę? Czy nikt nigdy nie może docenić moich fenomenalnych pomysłów?

- Na prawdę myślisz, że ja mam ochotę wspinać się po drzewach jak jakaś małpa?

- Jakbyś nie wiedział człowiek powstał w wyniku ewolucji mój drogi. Wszyscy mamy w sobie coś z małpy, a ty to pewnie nawet więcej, bo co jak co, ale inteligencją to ty nie grzeszysz.

- Nie lepiej po prostu wymknąć się drzwiami głównymi jak pójdzie z kuchni? - Spytał na co otrzymał jedynie ciszę z mojej strony. Hmm... jakby nie patrzeć ma trochę racji...

- Lamus, przyznaj po prostu, że się boisz. Ale z ciebie frajer. - Zaśmiałem się po czym nieprzejęty jego narzekaniem zacząłem otwierać okno. - O i zostaw włączoną muzykę, żeby było coś słychać z pokoju. Nie ja płacę za prąd. - Mruknąłem po czym przełożyłem jedną nogę na rosnącą pod oknem gałąź.

- Jak się wyjebiesz to nie będzie mój problem.

- Spokojna twoja rozczochrana.

Eryk sprawnym ruchem przeszedł na drzewo za mną i z łatwością zaczął schodzić w dół.
No a ja... ja zostałem u góry kurczowo trzymając się pnia.

- No i co, a taki byłeś hop do przodu. Skoro wybrałeś taką drogę to sobie teraz skacz, śmiało. Nie mamy całego dnia. - Kpi sobie ze mnie... skurwysyn. Kiedy zobaczyłem że stuka w wyimaginowany zegarek, niczym lokaj z filmu Barbie i Akademia Księżniczek, uznałem, że miarka się przebrała i pora skończyć być pizdą. Właśnie dlatego rozłożyłem szeroko ręce i na szczupaka rzuciłem się prosto na niego. Cały ten moment był tak piękny, że przysięgam widziałem go w zwolnionym tempie. Zszokowana mina nastolatka idealnie zgrywała się z automatycznie rozłożonymi rękami. Przerażenie i skupienie połączyło się w idealną całość.
I mimo, że ten widok rozbawił mnie niemiłosiernie, to kamień spadł mi z serca. Oj źle by się podziało gdyby mnie nie złapał. - Boże Ariel, czy ty jesteś normalny!? - Wrzasnął a moja dłoń szybko pomknęła w stronę jego twarzy.

- Cicho bądź debilu! - Szepnąłem patrząc wymownie na otwarte okno Aleka. - Już chcesz mi całe wyjście spierdolić, co? A po czyjej ty w ogóle jesteś stronie?!

Skonfundowany wzrok chłopaka dawał mi do zrozumienia, że ten nie ma zielonego pojęcia o czym mówię. I w sumie jak mam być szczery, to ja sam często nie rozumiem, ale co z tego! Wyrażanie swoich myśli nie powinno być odbierane jako coś złego, prawda?
By przerwać ten głupi stan, gdzie Eryś po prostu stał i gapił się na mnie jak na debila, pociągnąłem go mocno za rękę w stronę miejsca gdzie chyba znajduje się galeria. Pasowałoby w końcu zapamiętać jak wygląda to miasto...

🍭🍭🍭

Gdy byliśmy już na miejscu, po szybkim wstąpieniu do jebiącego szczynami kibla, postanowiliśmy z Erykiem, że zaczniemy od zobaczenia repertuaru kinowego.

- Co my tu mamy... - Mruknął chłopak włączając stronkę kina. Siedzieliśmy na ławce, więc oparłem mu się na ramieniu, by oglądać razem z nim. - Może ten horror, przeczytaj sobie, moim zdaniem zapowiada się zajebiście. W dodatku jest zrobiony przez jakiś Włochów, czy innych Hiszpanów, a oni są najbardziej pojebani, jeżeli chodzi o ciekawą fabułę.

Przyjrzałem się rozpromienionej twarzy chłopaka. Ekran telefonu odbijał się w jego oczach, co tylko uwydatniało jego ekscytację i już miałem się zgodzić, gdy kątem oka spostrzegłem kolejny film.

- Idziemy na Chłopów!

- Co? Nie ma takiej opcji! Nie będę wydawał pieniędzy na oglądanie zasranej lektury! Jeszcze nie jestem tak chory! Skąd ci się to w ogóle wzięło? Przecież sam pewnie tego nawet nie czyt... - Zamknął się od razu, gdy przełożyłem mu palec do ust. Spojrzał najpierw w dół na moją rękę, a potem na mnie, marszcząc przy tym brwi.

- Skarbie, to jest sztuka. Nic nie rozumiesz, ale spokojnie. Zaufaj mojemu osądowi. Konstrukcja postaci Jagny jest idealnie nasycona romantyzmem, cała jej historia przedstawiona w tym filmie, pozwala utożsamiać się z nią wielu Polkom. I nie jest to mój drogi zwykły film, oj nie. Jest kurwa rysowany, rozumiesz!? Wiele jego scen nawiązuje do ważnych dla historii sztuki obrazów. Musimy na to iść. Pora wesprzeć polskie kino, bo cudze chwalicie, a swego nie znacie. - Powiedziałem z uśmiechem, po czym zdjąłem palec uciszajacy przyjaciela.

- Nie udawaj mądrego Ariel, idziemy na hor... - Tym razem cała moja dłoń powędrowała w kierunku jego ust. Z chłopaka zaczęły wychodził niezidentyfikowane dźwięki, a moja ręka w sekundę została obśliniona. Szybko oderwałem ją od jego twarzy, na co ten od razu zareagował próbą ponownego spierania się ze mną.

- Kurwa jego mać kupię ci bilet i nachosy! - Wrzasnąłem nie zważając na mijających nas ludzi.

- Grzeczny chłopiec. - Powiedział z głupim uśmiechem na twarzy. Boże co jest nie tak z dzisiejszą młodzieżą? Same chore i spaczone umysły. Szkoda gadać.

Do seansu mieliśmy jeszcze chwilę, więc WSPÓLNIE postanowiliśmy poszukać mi jakiś nowych ubrań.

- Ariel cholero, ile jeszcze? - Usłyszałem przeciągły jęk Eryka.

- No czekaj sekundę. Przecież nigdzie ci się nie śpieszy! - Krzyknąłem z wnętrza przebieralni, męczące się już z ostatnią rzeczą, czyli słodką spódniczką w typowo koreańskim kroju. Skoro wybrałem już tyle normalnych rzeczy, to chyba mogę sobie pozwolić na jedną bardziej dziewczęcą, prawda? Jasne, że prawda, przecież są na tym świecie dwie osoby, które zawsze mają rację i jestem to ja oraz Marvecc. - Ta daaaa! - Uśmiechnięty rozsunąłem zasłonę i zrobiłem specjalną modelkową pozę, by dobrze pokazać się przyjacielowi. - I jak?

- ... - Ze strony Eryka odpowiedziała mi jedynie cisza i szeroko otwarte w moją stronę oczy.

- Co, coś nie tak? Źle leży? Za luźna? Odstaje? Kolor nie pasuje? Wyglądam w niej grubo? No człowieku, powiedz coś w końcu, no teraz to mnie zestresowałeś. - Burknąłem pośpiesznie przyglądając się w lusterku i szukając czegoś co mogłoby mu tutaj nie pasować. Nagłe odchrząknięcie sprawiło, że z powrotem obejrzałem się w stronę Eryka.

- Nie. Jest idealny. Znaczy idealna. Spódnica, idealna. Czaisz. - Mruknął rozglądając się po suficie. I czy mnie oczy nie mylą, hola hola, czy ja widzę rumieńce. Ha! Frajer!

Wiedząc, że nie zostało nam wiele czasu do filmu, pośpiesznie przeciągnąłem zasłonę i zacząłem ubierać swoje ciuchy. Co za debil. Niech się przypadkiem we mnie nie zauroczy!
Ha, nie możliwe. Nawet nie jestem w jego typie. Jestem za męski.

Śmiejąc się sam do siebie, minąłem Eryka i podszedłem do kasy by zapłacić za wszystko kartą Aleka. Cóż... czy sam mi ją dał? Nie. Ale czy mnie to interesuje? Także nie, bo to będzie problem przyszłego mnie!

Po seansie, który minął nam w nieco kłótliwej atmosferze, ponieważ natchnęło mnie nagle na rozwodzenie się nad losem biednej żony Antka, wspólnie postanowiliśmy odwiedzić park.

Była już dość późna godzina, przez co wszystkie rodziny z głośnymi dzieciakami zdążyły rozejść się do domów. Gdzieniegdzie było słychać paskudne świerszcze cykające w krzakach, a niebo ogrzewało świat swoim pięknym odcieniem pomarańczy. Żyć nie umierać. Jedynym problemem była wciąż narastająca ilość nieodebranych połączeń w moim telefonie.

- Eryyyyyś... - Odpowiedziała mi jedynie cisza i jego skrzywiona twarz uciekająca ode mnie wzrokiem. - No Eryś nie bądź taki! - Krzyknąłem wydymając wargi aby podkreślić smutek zalegający mi na sercu.

- Nie, nie będę cię huśtał. Bozia nóżki dała to sobie nimi pomachasz.

- Zacznę płakać.

- To ostatni raz jak mnie tym szantażujesz i zgadzam się tylko dlatego, że jesteśmy w miejscu publicznym.

Ha, ostatni raz! Jeszcze zobaczymy, bo z tego co pamiętam to mówił tak również cztery poprzednie razy. Mam to głęboko w dupie. Głęboko jak jego...
Nie ważne.

Rozsiadłem się więc wygodnie na huśtawce i zacząłem napawać się wiatrem we włosach. Pooglądałbym gwiazdy, szkoda, że jest jeszcze za wcześnie.

- Patrz tam zrobili nową huśtawkę. - Wskazał palcem na dużą hustawkę w formie koszyczka na której mogły zmieścić się dwie osoby, znajdującą się nieopodal małego jeziorka. - Idziemy?

Zadowolony skinąłem głową i pociągnąłem go za rękę, by rozsiąść się tam wygodnie. Położyliśmy się więc obok siebie, odrzucając drażniące uczucie wbijającej się w plecy liny. Zaczęliśmy bujać się delikatnie, więc rozluźniony zamknąłem oczy. Cisza i spokój... tego mi było trzeba. Ten dzień był taaaaki produktywny, nie sądzicie?
Odchrząknięcie Eryka wybudziło mnie ze spokojnego transu, więc spojrzałem się na niego pytająco.

- Czyli jak skończą się wakacje to wracasz do siebie, tak? - Jego głos nie wskazywał na to, by ten fakt go w jakikolwiek sposób dręczył, jednak dziwnym było to, że od razu po zapytaniu spojrzał w kompletnie inną stronę.

- Cóż, to dobre pytanie. Z jednej strony jest mamciś, której nie lubię zostawiać na więcej niż tydzień, a z drugiej nie chcę znowu musieć za tobą tęsknić. Podoba mi się tu. Mam fajnego psa, fajny pokój, dużo sklepów, Alek też nie okazał się najgorszy... plus jest nawet ładny i umięśniony, więc mógłbym robić mu zdjęcia i po kryjomu założyć OF'a. Żart oczywiście. - Zaśmiałem się, choć opcja ta nadal wydawała się bardzo opłacalna. - Na szczęście mam jeszcze dużo czasu, żeby to przemyśleć. Zobaczymy jak się wszystko rozwinie. Tam trzyma mnie tylko mamcia, w końcu nie było zbyt wielu osób, które by mnie polubiły. Jednak na prawdę ją kocham i nie wiem czy czułbym się dobrze sam ze sobą, po zostawieniu jej na cały rok. Ale nie martw się! - Krzyknąłem targając mu włosami we wszystkie strony. - Co by się nie działo, nigdy bym o tobie nie zap...

- ALTERNATYWKA AUUU! - Krzyknął któryś z trójki chłopaków przechodzących aktualnie przez plac zabaw.

- Odezwał się pierdolony cwel z blond łoniakami na głowie. Najpierw zainwestuj we wcierkę, a potem się odzywaj, do kurwy nędzy. Boże jak mnie wkurwia tej jebany tech. - Jęknąłem odwracając się już w stronę Eryka, ale jego przerażony wzrok nie wskazywał na nic dobrego. Chłopak momentalnie wstał i został popchnięty przez jednego z nastolatków. Chciałem podbiec do niego i mu pomóc, jednak kolejny z nich zagrodził mi drogę. Rozejrzałem się na boki. Przecież, było ich trzech...

Silna ręka chwyciła mnie od tyłu za włosy. Troche kinky, ale nie w tej sytuacji.

- Puszczaj mnie, do chuja!

- Zaraz przestaniesz szczekać jebana kurwo. Zobaczysz jak sobie przejebałeś. Co ty w ogóle masz w gaciach, dalej kutas, czy już ci zdążyła wagina wyrosnąć? - Zaśmiał się szorstko po czym pchnął mnie o karuzelę. Ręka zaczęła mi pulsować, więc zagryzłem wargi by nie krzyknąć. Łzy zebrały mi się pod powiekami mimo, że mocno próbowałem wsysnąć je z powrotem. - Ciesz się, że nie chcę mieć przejebane, bo skończyłbyś dużo gorzej. - Mówiąc to znowu szarpnął mnie do góry za włosy i pociągnął w stronę jeziorka. Kto do chuja stawia jeziorko w placu zabaw!

Nim się spostrzegłem zimna woda otoczyła mnie z każdej strony. Próbowałem własnymi siłami dopłynąć do brzegu w momencie w którym Eryk już bił się z łoniakiem. Znaczy chłopakiem, który mnie tu wrzucił. Boląca ręka z pewnością nie pomagała mi w dotarciu do celu, a mokre włosy leciały mi do oczu. Usłyszałem jedynie dźwięk otwieranego noża i ku mojej uldze więcej niż jedną uciekającą osobę. Czasem się cieszę, że Eryk jako prawilny satanista lubi sobie czasem otworzyć jakiegoś martwego ptaszka.
Eryk dopłynął do mnie i sprawnie pomógł wyjść z jeziorka. Nagły mocny uścisk sprawił, że powietrze znowu nie docierało do moich płuc.

- Cholera Ariel co ty sobie myślałeś!?  Boże, jesteś czasem taki głupi! Czy ty chociaż raz zastanowiłeś się co robisz?! A gdyby mnie tu nie było, to co? Jak ty w ogóle przeżyłeś te siedemnaście lat, co? Jesteś dosłownym magnesem na problemy!

- Ejej, bez takich mi tu, jeszcze mam szesnaście. - Zaśmiałem się, przez co Eryk spojrzał się na mnie jak na wariata. - A tak serio to dziękuję, bez ciebie zazwyczaj kończyłem gorzej. I przepraszam, postaram się najpierw myśleć a potem mówić. Cóż... przynajmniej wtedy kiedy jest szansa, że ktoś to niefortunnie usłyszy.

Jak dobrze jest mieć psa obronnego... Pomyślałem po czym nie zwracając uwagi na ból w ręce, oddałem uścisk przyjaciela ze zdwojoną siłą.

🍭🍭🍭

2k500 słów, jak na YBB to dobry wynik. Sorki, że tak długo ale, Boże nawet nie wiecie jaki miałam problem żeby połączyć wcześniejsze chujowe rozdziały w jeden jakkolwiek konkretny.
Tak w ogóle to zaraz matura, a ja nie przeczytałam przez te lata, żadnej lektury i autentycznie nie zaczęłam się jeszcze z niczego uczyć.
Jeśli coś pójdzie nie tak, to trzymajcie kciuki, żeby Bozia wpuścił mnie do raju.

Miłego poranka, wieczoru, czy też dnia
wasza 2Taurus2  💗💗💗

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro