Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Księżniczka na lodzie

Niecierpliwość to dobrze znana ludziom rzecz, prawda?
Na pewno nie raz spotykasz się z tym uczuciem.
Jednak udało Ci się.
To dzisiaj możesz otworzyć największy prezent.
Prezent szósty.
Ogromna paczka, prawda?
Otwórz ją.
Śmiało.
W środku są łyżwy.
O... Właśnie przypomniała mi się historia...
Historia związana z Twoim dzisiejszym prezentem...

~Księżniczka na lodzie~

Cole stał oparty o barierkę lodowiska.
Mimo, że na zewnątrz było strasznie zimno, nie przeszkadzało mu to.
Z rozmarzonym uśmiechem wpatrywał się w dziewczynę jeżdżącą na lodzie.

Poruszała się  z gracją.
Wpatrując się w nią można by odnieść wrażenie, że urodziła się na lodzie.
Jej różowe włosy, tak uroczo opadły na ramiona.
Jej oczy wydawały się uśmiechać, zupełnie jakby chciały dorównać jej lekko różowym ustom, które zawsze dawały tak piękny uśmiech.
Jej lekko blada cera codziennie była pokryta wypiekami spowodowanymi długotrwałą jazdą na lodzie.

Każdego dnia była ubrana praktycznie tak samo.
Niebieski płaszcz okrywał jej ciało, a  jej szyja była okryta różowym szalem.
Ręce ogrzewały rękawiczki z wycięciami na palce.
Na nogach miała obowiązkowy element wyposażenia.
Łyżwy.
Cole nie był jakimś specem w tej dziedzinie, jednak już drugiego dnia na lodowisku zorientował się, że dziewczyna ma inne łyżwy niż pozostali.
Nie chodziło tu wcale o kolor i wzory na sprzęcie, lecz o ich budowę.

Tego dnia od razu po powrocie do domu,  Cole wyczytał w internecie, że to były łyżwy do jazdy figurowej.

Doskonale pamiętał pierwszy dzień, kiedy ją ujrzał.

To było miesiąc temu, kiedy jego przyjaciel zaciągnął go na lodowisko.

Zapewniał, że to proste.
Jednak łatwo było mu mówić, przecież już w dzieciństwie wygrał z mamą zawody jazdy na rolkach, a co się z tym wiązało - z łyżwami radził sobie równie dobrze.

Kiedy Cole pierwszy raz założył łyżwy na nogi poczuł się bardzo niekomfortowo.

Bał się, że za chwilę upadnie i nie da rady wstać.

Jednak jak to Ninja mają w zwyczaju, nie zamierzał rezygnować.
Wszedł na lodowisko i spróbował naśladować  o głowę niższego przyjaciela.

Jednak po piątym wywróceniu się na lód, zrezygnował.

Właśnie wtedy na lodowisko weszła ona.
Poruszająca się na lodzie tak swobodnie i delikatnie, że wydawało się być to niemożliwe.

Zupełnie jakby była śnieżynką, tańczącą razem ze swoimi siostrami w drodze z nieba na ziemię.

Teraz Cole stał przy barierce i wpatrywał się w nią.
Był w niej tak bardzo zakochany.
Nie przeszkadzało mu, że nawet nie zna jej imienia.
Jak to ludzie mawiają, miłość potrafi być ślepa...

Cole czuł się jakby był postacią z tragedii antycznej.
Zakochany po same uszy, jednak jego miłość była nieodwzajemniona...

- Jak to, mam Cię nauczyć jazdy na łyżwach? - Jay nie potrafił zrozumieć przyjaciela, który przecież jeszcze miesiąc temu tak bardzo zniechęcił się do tego sportu.

- No, normalnie. Jesteś w tym dobry, to naucz mnie. - Burknął Cole.

- Przecież mówiłeś, że łyżwy to dzieło szatana. Mówiłeś, że już nigdy nie wejdziesz na lód! - Jego o głowę niższy przyjaciel nie rozumiał.

- Przeszłość, to przeszłość - Odparł Cole. - Lecz przyszłość, to co innego.

Jay spojrzał na niego z uniesioną do góry brwią.

- Chodź. - Bucket spojrzał na Walkera. - Musimy się pospieszyć, bo za niedługo zamykają lodowisko. 

Mówiąc to chwycił torbę z łyżwami i wyszedł z domu.

- Na początku musisz odepchnąć się prawą nogą, a później lewą. Zobacz - Jay zaczął powoli jechać w jego stronę.

Cole natomiast kurczowo trzymał się bandy.

- Cole, puść tą bandę! Trzymając się jej nie nauczysz się jeździć.

- Łatwo Ci mówić. - Burknął chłopak, jednak wykonał polecenie niższego o głowę przyjaciela.

- Dobrze... - Szepnął. - Teraz spokojnie. Spróbuj podjechać w moją stronę.

Bucket spróbował wykonać polecenie Jaya, jednak w połowie drogi upadł.

- To jest do bani! - Krzyknął. - Nigdy się nie nauczę!

- Spokojnie... - Jay podjechał do niego i pomógł mu wstać. - Trening czyni mistrza, Cole. Pamiętaj o tym.

Bucket codziennie chodził na lodowisko.
Czasem chodził z Jayem, a czasem bez niego.
Jednak cel był już inny.
Jego celem nie było wpatrywanie się w tajemniczą dziewczynę.
Jego celem było nauczyć się jeździć.
Przychodził w innych godzinach, niż owa postać, żeby zaskoczyć ją swoim talentem.
Tak bardzo chciał jej zaimponować.

Jednak w głębi bardzo cierpiał.
Przeżywał ogromne męki.
Tak tęsknił za jej widokiem.

Jazda na łyżwach szła mu coraz sprawniej.
Codziennie treningi dały mu bardzo dużo.
Nie sądził, że Jay może okazać się tak wspaniałym nauczycielem jazdy figurowej.

Każdego dnia starał się bardziej.
Starał się dla niej.

Cole wziął głęboki oddech.
Właśnie stał przed lodowiskiem, na którym niedawno oglądał tajemniczą dziewczynę.

Ubrał swoje łyżwy i wjechał na lód.

Różowowłosej jeszcze nie było.

Cole nie czekając na swoją ukochaną, zaczął tańczyć na lodzie.

Jego ruchy były delikatne i opanowane.

Długotrwałe treningi wiele go nauczyły.

Po paru minutach poczuł na sobie czyjś wzrok.

To ona.
Stała naprzeciw i wpatrywała się w niego.

Cole podjechał do niej i wyciągnął  dłoń.

W ich mieście był zwyczaj, iż dziewczyna zaproszona do tańca poprzez wyciągnięcia dłoni nie mogła odmówić.

Różowowłosa nieśmiało ujęła jego rękę.

Cole zaczął tańczyć z nią na lodzie.
Czuł się jak pan swojego losu.
Czuł się szczęśliwy.
W tej właśnie chwili tańczył z nią.
Z dziewczyną, która od dawna podziwiał.

Różowowłosa była godną tancerką.

Widać było, że to już nie jej pierwszy taniec na lodzie.

Po paru minutach oboje z wypiekami na twarzy wpatrywali się w siebie.

- Wspaniale tańczysz... - Szepnęła po długim milczeniu dziewczyna.

Cole spojrzał w jej oczy.

- Mój taniec, nie może się równać z Twoim. Poruszasz się z taką gracją...
Już od dłuższego czasu mi tym imponowałaś...
Poruszasz się niczym księżniczka na lodzie. - Szepnął chłopak.

Na twarzy dziewczyny pojawił się lekki rumieniec, jednak ciężko było go zauważyć, przez jej wypieki spowodowane wysiłkiem.

- Jestem Seliel... - Szepnęła.

Cole uśmiechnął się, co zdarzało mu się wyjątkowo rzadko.

- Śliczne imię... Zarówno jak i jego właścicielka... - Powiedział.

- A ty? - Spytała. - Mogę znać twoje imię?

- Ja? Ja mam na imię Cole.

- Od jak dawna jeździsz? - Spytała.

- Od niedawna. - Odpowiedział zgodnie z prawdą.

Seliel spojrzała na niego.

- Spotkamy się jeszcze kiedyś? Możemy razem pojeździć... Wspaniale Ci to wychodzi... - Szepnęła.

- Cała przyjemność będzie po mojej stronie. - Uśmiechnął się chłopak lekko ujmując jej dłoń. - Zatańczy Pani jeszcze raz? - Szepnął.

Seliel skinęła głową.

Spotykali się codziennie.
Każdego dnia odkrywali o sobie coraz to nowsze rzeczy.
Odkrywali jak wiele wspólnego mają.
Każdego dnia, również zakochiwali się w sobie coraz bardziej...
Miłość ta, była tak silna, że po paru miesiącach nie potrafili już wyobrazić sobie życia bez siebie...

Cole był szczęśliwy.
Cieszył się, że jego marzenie się spełniło - że jego ukochana odwzajemniła uczucia.

Cieszył się, że się nie poddał się  i dzięki swojej długotrwałej pracy zdobył jej serce...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro