Historia Wu
Spójrz na malutki prezent.
To prezent siódmy.
Już zostało ich tak niewiele...
Podnieś go i odpakuj.
To stara ozdoba na choinkę.
Ozdoba, którą pare lat temu ludzie wieszali na swoich drzewkach.
Ta ozdoba przypomina mi jak Święta spędzał Mistrz Wu...
♡
~Historia Wu~
Sensei chwycił swoją filiżankę i upił z niej łyk, już lekko zimnej herbaty.
Spojrzał na długi stół pokryty ślicznym białym obrusem.
Już puste talerze leżały na nim, a z pokoju obok można było usłyszeć radosny śmiech członków drużyny.
Wu po wypiciu do końca napoju, wstał od stołu i udał się do swojego malutkiego pokoju.
Na samym środku był obraz przedstawiający jego ojca.
Wu zapalił świecę, usiadł po turecku i przygotował się do medytacji.
Niestety, nie dane mu było w spokoju oddać się swojemu zajęciu, ponieważ z pokoju obok słychać było krzyki.
Mistrz wstał i powoli udał się do salonu, gdzie znajdowali się Ninja.
- Co tu się dzieje? - Zapytał.
- To ich wina! - Wrzasnął Jay. - Robią sobie ze mnie głupie żarty! Podarowali mi różowe bokserki z napisem "Księżniczka"! A na dodatek strasznie się z czegoś śmieją! I nie chcą mi powiedzieć!
- Nie spinaj się tak, bo będziesz miał zmarszczki. - Zaśmiał się Mistrz Ognia. - Łap. Tu masz prawdziwy prezent. - Mówiąc to rzucił mu ogromny prezent, który Ninja Błyskawic złapał w locie.
Mistrz spojrzał na swoich uczniów. Kochał ich i traktował jak rodzinę, jednak wiedział, że muszą się jeszcze wiele nauczyć.
- Mistrzu? - Lloyd spojrzał na niego. - A jak ty wspominasz swoje rodzinne Święta?
- Ja? - Mistrz usadowił się w fotelu i przymknął oczy. Wspomnienia uderzyły w niego z prędkością światła.
♡
Siedmioletni chłopiec właśnie kończył pakować prezenty.
Pakunki te nie były jakieś nadzwyczajnie ładne, jednak chłopczyk starał się bardzo.
Spojrzał na zdjęcie mamy na swoim biurku.
To były dla niego pierwsze Święta bez niej.
Westchnął cicho i chwycił pierwszy pakunek.
Wyszedł ze swojego pokoju i zaczął schodzić po ogromnych i licznych schodach w Klasztorze.
Wu stanął przed wielkimi drzwiami gabinetu ojca.
Wiedział, że na pewno go tutaj znajdzie.
Był tu zawsze, kiedy nie udzielał Garmadonowi i jemu lekcji.
Wu otworzył drzwi i wszedł do ciemnego pomieszczenia z wieloma księgami.
Jego Ojciec siedział przy biurku i spisywał coś na zwoje.
- Wesołych Świąt, Ojcze! - Szepnął Wu i podszedł do niego.
Ten nawet się nie odwrócił.
Był zbyt zajęty przepisywaniem zwojów.
Wu lekko się speszył, jednak postanowił sobie, że nic nie zepsuje mu dziś humoru.
- Zrobiłem dla ciebie prezent... - Szepnął podsuwając mu zapakowany pakunek.
- Bardzo ładnie synu. Jednak jestem zajęty. Muszę przepisać zwoje. - Powiedział nie odrywając wzroku od papieru.
- Ojcze... Dlaczego to jest tak ważne? Dlaczego całymi dniami przepisujesz te zwoje? Dziś, przecież Święta! Czas, który powinno się spędzać z rodziną i bliskimi! Nie możesz ich przepisać jutro...?
Pierwszy Mistrz odłożył pióro, którym pisał i spojrzał na syna.
- Wojna może nastać w każdym momencie. Kiedyś mnie zabraknie, a wtedy ty na podstawie moich zwojów będziesz musiał odnaleźć i wyszkolić potomków Mistrzów Żywiołów...
Wu zrobiło się przykro, gdyż wierzył, że spędzi trochę czasu z ojcem. Miał nadzieję, nawet na jakiś drobny prezent od niego, lecz jeszcze bardziej zależało mu na tym, bo to jego rodziciel otworzył prezent.
- Otworzysz prezent, Ojcze? - Spytał.
- Później, synu. Później.
Wu westchnął cicho i opuścił pomieszczenie.
Schodami na górę wrócił do swojego pokoju i chwycił drugi prezent.
Pobiegł do pokoju swojego brata.
- Marmaduke! - Zawołał uśmiechnięty. - Mam dla Ciebie prezent...
Jednak widok, który zastał Wu na bardzo długo pozostał mu w pamięci.
Jego starszy brat był w trakcie ataku. Meble leżały połamane na podłodze, a oczy jego braciszka były całe czerwone.
Od ukąszenia przez Pożeracza Światów, jego brat często miewał takie ataki.
- O! Przeszedł, Wu! - Syknął. - Będę miał na kim poćwiczyć zabijanie! - Zaśmiał się złośliwie.
Przerażony chłopiec szybko zamknął drzwi i wrócił do pokoju.
Otworzył szufladę swojego biurka i spojrzał na ozdoby, które w zeszłym roku zrobił z mamą.
Tak chciałby się cofnąć w czasie.
Kiedy jego opiekuńcza Matka żyła...
Kiedy jego braciszek był dobry, a w jego żyłach nie płynęła krew mordercy.
Po policzkach Wu popłynęły łzy.
Spojrzał na prezenty, które sam zrobił.
W jednej dłoni zacisnął ozdobę zrobioną z mamą.
Spojrzał na jej zdjęcie i ze łzami w oczach powiedział.
- Dla Ciebie też mam prezent, Mamusiu...
Mówiąc to podsunął jeden z trzech prezentów pod jej obraz.
- Spędzę te Święta zTobą... - Usiadł po turecku przed obrazem. - Ty mnie nie odrzucisz... Czuję to...
Zamknął oczy i złożył dłonie do medytacji.
Ojciec powiedział mu kiedyś, że podczas medytacji można skontaktować się ze zmarłymi.
Jednak jego skupienie zostało przerwane, przez straszny odgłos.
Wu czym prędzej wybiegł z pomieszczenia i poczuł dym.
Szybko pobiegł do pokoju Ojca.
Ku przerażeniu spostrzegł, iż pomieszczenie stoi w płomieniach.
- Ojcze! - Krzyknął wbiegając do pomieszczenia.
Jego Ojciec natomiast siedział spokojnie i spoglądał na ogień.
- Ojcze! Musimy uciekać! - Krzyknął chłopiec.
- Moim przeznaczeniem jest zginąć w tym pożarze. Z przeznaczeniem nie wolno się sprzeczać, Synu.
- Ale... To przecież głupie! - Wrzasnął Wu. - Możesz uciec! Ze mną i Marmaduke! Razem!
- Chłopcze, ten kto wzniecił pożar chciał bym zginął. Tak też zostało zapisane w zwoju.
Weź tą księgę, są tu najcenniejsze rady. Ja zaś upozoruje własną śmierć.
Trzymaj się brata, Wu.
I pamiętaj - masz w sobie ogromny potencjał. Nie zmarnuj go...
Chroń księgi przed swoim bratem... W jego żyłach płynie już zła krew...
Kiedyś przyjdzie się wam zmierzyć...
Wu posłusznie skinął głową i wybiegł z pomieszczenia razem z księgą.
Pobiegł po brata.
Natomiast Pierwszy Mistrz chwycił do ręki prezent od syna.
Przejechał palcem po papierze i zniknął razem z prezentem.
Wu stał już przed Klasztorem razem ze swoim bratem.
Garmadon miał już oczy o barwie tej co dawniej.
- A gdzie Ojciec? - Spytał starszy brat.
- On... Miał coś do załatwienia... - Szepnął Wu.
Obaj bracia wiedzieli, że już nigdy go nie ujrzą.
Jednak żaden z nich nie odczuwał tak wielkiego smutku jak po utracie Matki.
Ojciec nigdy nie spędzał z nimi za dużo czasu.
- Gdzie my teraz będziemy mieszkać? Nasz dom płonie...
To najgorsze Święta w moim życiu... - Szepnął.
Z nieba zaczął padać śnieg.
- Nie marudź tak. - Marmaduke skarcił brata. - Chodźmy. Pójdziemy do Starego Klasztoru, tam gdzie mieszkali kiedyś nasi rodzice.
Dwaj bracia zgodnie podążyli w stronę Klasztoru.
Bracia, którzy za niedługo mieli zostać wrogami...
♡
- To okropne! - Zawołał Lloyd po skończonej opowieści. - Nie wierzę, że w jedne Święta straciłeś tak wiele, Wujku.
- Dlatego jakoś nigdy nie darzyłem tych Świąt sympatią. - Odparł Starzec.
- Czyli nie chcesz prezentu od nas? - Zaśmiał się Jay.
Kai wyciągnął zza pleców paczkę i podał ją Mistrzowi.
♡
Tego wieczoru Wu otworzył swoją szufladę.
Był tam prezent, który wiele lat temu przygotował dla swojej matki.
To było w ten feralny dzień.
Obok prezentu leżała ozdoba z choinki, którą udało mu się odratować.
Starzec chwycił prezent i mimo wyraźnego napisu "Dla Mamusi" otworzył paczkę i z uśmiechem spojrzał na jej zawartość.
Na zdjęcie z własnoręcznie zrobioną ramką.
Na zdjęcie z ich rodziną.
Wu uśmiechał się.
Mimo, że z jego prawdziwej i najbliższej rodziny nikt już nie żył to cieszył się ze swojej obecnej rodziny, którą tworzyli on i jego uczniowie.
♡
* ~ Specjalnie napisałam "najbliższej", żeby było wiadomo, iż nie chodzi tu o Lloyda
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro