Dla Ciebie Mamusiu
Spójrz teraz na trzeci prezent.
Jest bardzo malutki i cały owinięty zielonym papierem.
Podnieś go i odpakuj.
Spójrz do środka.
Jest tam drobna zawieszka do łańcuszka.
Dziwny kształt, prawda?
Nie wiesz co to jest?
To symbol wiatru...
Opowiem Ci dzisiaj historię związaną z tym żywiołem...
***
~
Dla Ciebie Mamusiu~
Dość niska kobieta spojrzała na swoje płaczące dziecko.
Owinięte było w zielony kocyk.
Z nieba sypał puszysty śnieg.
Dziecko płakało bardzo głośno.
Kobieta przytuliła je mocno i pocałowała w czoło.
- Robię to dla Twojego dobra, Morro. Pamiętaj. Wszystko co w życiu robię, jest po to by Cię chronić.
Dziecko przestało płakać i spojrzało na mamę.
Kobieta zdjęła ze swojej szyi naszyjnik i nałożyła na szyję dziecka.
Chłopczyk momentalnie zaczął bawić się wisiorkiem.
- To symbol wiatru, synku. Symbol twojego żywiołu. Twojej przyszłości.
Chłopczyk zaczął się śmiać i wymachiwać rączkami, natomiast po twarzy kobiety popłynęły łzy.
- Kocham Cię, syneczku. - Ponownie ucałowała jego czoło.
Ułożyła go w koszyczku na śniegu.
Okryła go kocykiem i zapukała do drzwi dużego sierocińca.
Kobieta momentalnie wycofała się do tyłu.
Tak bardzo chciała zostać z synem.
Jednak w Ninjago szykowała się wojna.
Mistrzyni Wiatru dobrze o tym wiedziała.
Wiedziała, że wymordują wszystkich potomków żywiołów.
Dlatego tu była.
Dla jego dobra.
Drzwi sierocińca otworzyła miło wyglądająca na pierwszy rzut oka, kobieta.
Ciemne włosy miała upięte w wysokiego koka, natomiast jej radosna twarz spojrzała na leżącego na ziemi chłopczyka.
Kobieta wzięła go na ręce.
Uśmiechnęła się lekko i spojrzała na karteczkę z jego imieniem.
- Witaj wśród swoich, Morro...
♡
Morro wbiegł w ciemny zaułek.
Zaczął cichutko dyszeć, opierając się przy tym o ścianę.
Nienawidził, kiedy musiał tak długo biegać...
Przymknął oczy.
Było mu zimno.
Z nieba padał śnieg, a on miał na sobie zwykłą koszulkę.
Jednak uciekając z Sierocińca maluch nigdy nie miał czasu na porządne ubranie się.
Najdłuższa jego ucieczka trwała chyba trzy dni.
Zawsze któryś z opiekunów, a czasem nawet funkcjonariuszy policji, znajdowali go.
Morro spojrzał na swój łańcuszek od mamy.
Zawsze zastanawiało go co on oznacza.
- Nie martw się mamo... Znajdę Cię... - Szepnął dziewięciolatek, po czym zaczął znowu biec.
Postanowił odwiedzić kogoś, kto mógł mu pomóc odnaleźć matkę.
Kogoś, kto często odwiedzał dzieci w Sierocińcu.
Mężczyznę zwanego Wu.
Mimo, iż większość dzieci nie lubiła mężczyzny odwiedzającego ich dom, to Morro z każdym jego przybyciem i historią, budził w sobie nadzieję.
Nadzieję, że kiedyś znajdzie matkę.
Chłopiec uwielbiał słuchać historii o wojownikach Ninja, jednak najbardziej zaciekawiła go historia o spotkaniu dusz zmarłych w Wigilię.
Co prawda Morro miał nadzieję, że jego mama żyje i ma się bardzo dobrze, jednak nie miał co do tego pewności.
Postanowił więc poprosić mężczyznę o pomoc.
Mieszkał on podobno w Klasztorze usytuowanym na wysokim wzgórzu.
Dla dziewięciolatka, był to nie lada wyczyn, jednak Morro postanowił, że sobie poradzi.
Dla niej...
♡
Chłopiec stanął pod oknem Klasztoru.
Jego zmysły, a szczególnie zmysł węchu, wyostrzyły się.
Poczuł on zapach różnych potraw, o których mógł sobie jedynie zamarzyć.
Rozmarzony chłopczyk przymknął oczy.
Jeszcze przed paroma minutami, było mu ogromnie zimno, jednak teraz...
Kiedy jego myśli zajęły te wspaniałe potrawy...
Po chwili jednak Morro, przypomniał sobie o pierwotnym zamiarze podróży.
Podszedł do wielkich drzwi i zapukał w nie cichutko.
Otworzył je nie kto inny, jak uwielbiany przez Morro mężczyzna o blond włosach.
Blondyn uśmiechnął się lekko.
- Co się stało? Co robisz tu o tak później porze, Morro? - Spytał.
- Zainteresowała mnie Twoja historia o zmarłych... - Wyszeptał chłopczyk. - Czy mógłbyś mi pomóc?
Mężczyzna spojrzał na niego z troską w oczach.
- Wejdź do środka. Widać, że ci zimno. Tam porozmawiamy.
Chłopiec posłusznie wszedł do pomieszczenia.
Zaczął się rozglądać i cichutko zachwycać jego wnętrzem.
Wu przyniósł mu ciepłą bluzę, która oczywiście była za duża, i przygotował gorącą herbatę.
Mężczyzna zaprosił go do stołu ze smakołykami.
- Nie krępuj się. - Powiedział Wu. - Widzę, że jesteś głodny.
W Wigilię trzeba się dzielić.
Morro, po jego słowach zaczął nakładać sobie jedzenie na talerz i w pośpiechu - zupełnie jakby bał się, że ktoś mu to wszystko zabierze - zaczął jeść.
Mistrz Wu obserwował go bacznie.
Bardzo, bowiem zainteresowała go zawieszka na szyi chłopczyka.
Kiedy Morro, skończył jeść, podziękował i odezwał się.
- Umiesz przywoływać duchy?
- Duchy, powiadasz? - Przejechał sobie palcem po brodzie. - A po cóż to chcesz przywołać duchy?
- Moja mama... - Szepnął. - Nie wiem czy żyje... Znaczy mam nadzieję, że żyje! Jednak boję się, że może już nie kroczyć po ziemi.
- Dobrze, że masz nadzieję.
Nadzieja umiera ostatnia.
- W Sierocińcu wszyscy mi mówili, że nadzieja to matka głupich...
Wu westchnął.
- Posłuchaj, Morro. Historie, które wam opowiadałem są autentyczne, jednak ja nie potrafię przywołać zmarłych.
Jednak mam coś co może Cię zadowolić...
Mężczyzna podszedł do szafy i ściągnął z niej zdjęcie, oprawione w ramkę.
Podszedł do Morro i wskazał na kobietę. Była ona dość niska, a ciemne włosy były związane w dwa warkocze.
- To Twoja matka. - Powiedział.
- Jak to? Skąd wiesz, że to moja mama? - Morro spojrzał w jego stronę.
- Miałem zaszczyt ją poznać... Była waleczną kobietą. Wiem, że była Twoją matką, bo poznaję ją po jednym elemencie. - Wskazał na zdjęciu, ledwo widoczny wisiorek z symbolem wiatru.
Morro zamarł z radości, że nareszcie ktoś będzie w stanie
udzielić mu informacji na temat matki.
Niedosyt, który męczył go tak długo nareszcie zgaśnie.
- Opowiesz mi coś o niej? - Spytał cichutko patrząc na zdjęcie.
- Razem z nią i innym potomkami żywiołów, walczyliśmy podczas wojny o Ninjago. Wiele z nich podczas tej bitwy zginęło... - Mistrz zaczął dokładnie opisywać chłopcu bitwę z wrogiem.
Malec słuchał go bardzo uważnie, a każde następne słowo budziło w nim coraz większy podziw i radość.
- A nad jakim żywiołem panowała moja mama? - Spytał na końcu historii.
- Wiatru, Morro. Wiatru. Ty też ten żywioł posiadasz w sobie. Też jesteś Mistrzem Żywiołu. - Wu zaczął opowiadać mu legendę o Zielonym Ninja.
- Wiesz, Morro... - Zaczął niepewnie. - Wydaje mi się, że to Ty możesz być Zielonym Ninja... Czy chciałbyś rozpocząć trening i zostać jednym z wojowników broniących tą krainę?
- Ja... Sam nie wiem... - Chłopiec lekko się speszył.
- Twoja matka by tego chciała... - Dodał Wu.
- W takim razie chcę... Dla mamusi... - Morro uśmiechnął się.
- Jutro dokonam Twojej adopcji, żebyś mógł codziennie trenować.
Morro uśmiechnął się lekko.
- Zaraz, zaraz. Co ty tu robisz? Znowu uciekłeś? - Wu zamknął oczy. - Tak mnie zagadałeś, że nie powiedziałeś, żebym zadzwonił do domu dziecka i powiedział, że jesteś u mnie. Opiekunowie pewnie się martwią. - Odpowiedziała mu cisza. - Em...? Morro? - Mistrz otworzył oczy i ujrzał swojego malutkiego przyjaciela płaczącego ze szczęścia i tulącego do piersi zdjęcie.
- To najpiękniejsze Święta w całym moim życiu... - Szepnął cichutko tuląc zdjęcie.
Wu uśmiechał się.
Był radosny, że dał potomkowi Pierwszego Mistrza Wiatru tyle radości jednego dnia.
♡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro