Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

twelve;

Georgia na górze, girl crush (oczywiście możecie sami wyobrazić sobie to, jak wygląda)



 - Kochanie, może zjesz jeszcze trochę? - Liz pochyliła się nad swoim synem, pachniała tak, jak miesiąc temu. Nie lubiła zmian, Luke też nie.

Dlatego tak ucieszyła się, gdy jej mały chłopczyk wrócił w rodzinne progi załamany i zły. Jego matka była kochana, ale miała w sobie tą irytującą manierę, która kazała jej trzymać wszystko przy sobie.

- Nie, dziękuję.

- Na pewno? - zapytała. - Mam wrażenie, że nie jadłeś nic przez wieki. Czym oni cię karmili w tym ośrodku?

- Naprawdę nie chcę rozmawiać „o tym ośrodku", mamo.

- Nie przejmuj się. - Uśmiechnęła się pokrzepiająco. - Niedługo znajdziesz inną pracę.

Rzecz w tym, że on nie chciał innej pracy. Chciał natomiast móc oglądać uśmiechy dzieci z ośrodka, jeść tamtejsze jedzenie i spać w tamtejszym łóżku. Chciał być tam. Chciał być z Michaelem. Nie mógł mieć nic z tego, już nie.

- Wiesz, pomyślałam, że zaproszę do nas Georgię, dawno nie widziała ani mnie, ani ciebie. Spotkanie dobrze wam zrobi.

- Mamo... - szepnął twardo. - Miałaś nie wtrącać się w to wszystko, nie chcę dziewczyny na siłę.

- Rozumiem, ale z dnia na dzień jesteś coraz starszy, a Georgia jest piękna i miła. Powinniście odświeżyć sobie pamięć. Nie pamiętasz już, jak dobrze dogadywaliście się w dzieciństwie?

- Pamiętam, ale...

- Georgia jest już zaproszona. Nie masz odwrotu, kochanie. - Kobieta zniknęła za futryną, uprzednio mrugając konspiracyjnie w jego stronę.

Znał się z Georgią od najmłodszych lat i swego czasu mógł powiedzieć nawet, że czuł do niej coś więcej, ale to „coś" wypaliło się tak szybko, jak przyszło. Oczywiście, dziewczyna była śliczna i miła, ale nie miała w sobie żadnej iskry, która mogłaby go do niej przyciągnąć. Ponadto, był teraz platonicznie zobowiązany przed Michaelem na dotrzymanie wierności, jakkolwiek bezsensownie to brzmi.

~*~


Luke okrążał hol po raz czwarty, niecierpliwie zerkając na zegar. Georgia miała być u nich lada moment, a on stresował się coraz bardziej z sekundy na sekundę. Nie wiedział właściwie dlaczego, przecież teoretycznie nie miał powodów do obaw. Nie czuł nic do swojej dawnej przyjaciółki, a ona nie kontaktowała się z nim od tak dawna, że na pewno nie jest już samotna. Tak przynajmniej przypuszczał.

Finalnie dźwięk dzwonka do drzwi odbił się od jego ucha dźwięcznym echem, a on sam chwycił za klamkę, aby zaraz stanąć twarzą w twarz z wysoką blondynką.

- Hej, Luke – szepnęła, a na jej usta wpłynął delikatny uśmiech.

- Hej, Georgia. - Odwzajemnił gest. - Minęło tyle lat, prawda?

- Tak. Pięć? Siedem?

- Zmieniłaś się – zauważył.

- Ty też. Gdzie dodatkowe kilogramy i grzywka na pół czoła, Luke'u Hemmingsie?

- Zniknęły razem z młodością.

Dziewczyna przygryzła wargę i po chwili namysłu nieśmiało przytuliła się do byłego przyjaciela. Gest ten był dla niego efektem zaskoczenia, ostatnim, jakiego się spodziewał. Nie chciał jednak rozdrabniać się i interpretować go na pojedyncze elementy. Puścił to bez emocji, jak wszystko inne.

~*~

Godziny mijały nieubłaganie szybko, a blondyn zdążył przypomnieć sobie, dlaczego tak uwielbiał tą niepozorną dziewczynę. Wspomnienia ze szkoły wróciły do niego i uderzyły bardzo mocno, być może - za mocno.

- Żartujesz? - Georgia upiła kolejny łyk wina z dziewięćdziesiątego piątego, które Luke trzymał na specjalne okazje. - Nie wierzę w ciebie, Luke.

- Jestem poważny!

- Żaden poważny człowiek nie zrobiłby z siebie idioty przed tyloma ludźmi. - Blondynka wytarła łzę z kącika oka, ale śmiech dalej nie opuszczał jej twarzy.

Luke zawtórował jej, ale zaraz spoważniał.

- Teraz ty – powiedział po chwili ciszy.

- Ja?

- Opowiedz mi coś. O sobie, o swoim życiu, cokolwiek.

- Cóż, jakiś czas temu wplątałam się w pewne kłopoty – zaczęła. Jej ręka przeczesała rozjaśnione do platyny kosmyki. - Ale teraz wyszłam na prostą.

- Kłopoty?

- Narkotyki.

- Narkotyki? - Luke był coraz bardziej zdezorientowany.

- Nie myśl o mnie źle. Błędy młodości, to wszystko.

Hemmings odetchnął pod nosem. - Ale teraz jest już dobrze, tak?

- Tak. - Georgia przysunęła się do niego, potem jeszcze bardziej. Przestrzeń, jaka dzieliła ich na wąskiej kanapie w kolorze marshalla, była ledwo widoczna. - Tęskniłam za tobą, Luke. Naprawdę za tobą tęskniłam.

Luke oblizał dolną wargę, wiedział, że to niemoralne. Nie mógł jednak odczytać swoich myśli i nie był pewien, czy zrobił to, aby zrobić Michaelowi na złość, czy samotność po prostu go przytłoczyła. Zdążył jednak odpowiedzieć ciche „ja też", zanim gwałtownie połączył ich usta.


- - - - - - - - - -

nie znienawidźcie mnie???????

(szybka sonda, bo biję się z myślami - przywracać 'read you', czy puścić to w odmęty niepamięci?)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro