Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

three;

- James, podanie! - Głos Brandona rozniósł się po boisku, o ile tak właśnie można nazwać kawałek podwórka przeznaczony właśnie do tego celu. Mężczyzna dmuchnął kilkukrotnie w gwizdek i wskazał ręką na Michaela, który opornie podniósł się z ławki. - Michael, wchodzisz.

- Nie chcę – odburknął nastolatek, zakładając ręce na pierś.

Luke obserwował wszystko z boku, przygryzając wargę. Nie wiedział czemu, ale bolał go widok chłopaka, którego włosy miały aktualnie odcień krwistej czerwieni. Pewnie zdążył je pofarbować ubiegłej nocy, o czym wszyscy dowiedzieli się dopiero dziś.

- Pewnie nie umiesz grać, dziewczynko. - James splunął w jego stronę i wrócił na boisko, a Michael gwałtownie wstał na nogi i odrzucił swoją bluzę na trawę.

- James, uważaj na to, co mówisz – Luke powiedział jadowicie w jego stronę i oddalił się w stronę swojego szefa. - Nie lubię tego bachora.

- A co z Luke'iem, który kocha wszystkie dzieci? Odszedł w zapomnienie?

- Nie, oczywiście, że nie. - Wystawił ręce ku górze i pomachał nimi w różne strony. - Ale ten dzieciak wyjątkowo działa mi na nerwy.

- Tak, jest dość niesforny, mimo długiego pobytu tutaj w ogóle się nie zmienia.

- Myśleliście nad przeniesieniem go?

- Nie ma szans. - Brandon przełożył źdźbło trawy z palców pomiędzy zęby i oparł się o ścianę ośrodka. - Nie mamy podstaw do tego, żeby go przenieść, a to, że wielki Luke Hemmings go nie lubi, nie jest powodem.

- Okej, rozumiem. - Kiwnął głową w akcie kapitulacji i odetchnął cicho. - A co z Michaelem?

- Dziwny z niego chłopak. Przeglądałeś jego dokumenty?

- Tak, trochę rzuciłem okiem. - Skłamał.

Większą część wolnego czasu blondyn przeznaczył właśnie na przeglądanie akt nastolatka, aby dowiedzieć się o nim czegoś konkretnego. Sam nie wiedział właściwie, dlaczego to zrobił. Coś po prostu ciągnęło go do kolorowowłosego od pierwszych chwil w ośrodku. Ta chęć poznania młodego chłopaka odpędzała mu sen z powiek i nie dawała o sobie zapomnieć, irytowało go to.

- Ty kutasie! - Usłyszeli wreszcie za sobą i synchronicznie odwrócili się na piętach, aby w konsekwencji mieć przed sobą leżącego na piachu Jamesa i patrzącego na niego z góry Michaela.

Luke niemalże od razu podbiegł do nastolatków i ukląkł przy kontuzjowanym brunecie.

- Ten chuj podstawił mi nogę podczas gry! - James nerwowo masował swoją kostkę, a czerwonowłosy patrzył na niego z głupkowatą miną, próbując ukryć śmiech.

- Bawi cię to? - Brandon uderzył go w ramię z otwartej dłoni. - Mogłeś złamać mu nogę, czy ty jesteś poważny?

Jego głos był donośny i głośny, odbijał się echem od nadwrażliwych uszu dzieciaka. Michael wybałuszył na niego swoje oczy, w których zaraz pojawiły się łzy.

- Tak, najlepiej się rozbecz, cipo. - Jeden z kolegów Jamesa, Connor, pojawił się przy zbiegowisku i zbeształ kolorowowłosego, a ten od razu rzucił się na niego z pięściami.

Obaj płynnie polecieli na murawę, a kłęby kurzu i piasku rozpyliły się w powietrzu wraz z uderzeniem. Mimo mizernej postury Clifforda, miał on przewagę nad jeszcze drobniejszym, piegowatym blondynem. James stał pod kocem, którym owinął go jeden z opiekunów i razem zresztą mieszkańców ośrodka kibicowali Connorowi, którego pozycja nie wróżyła zwyciężenia bójki.

Luke z kolei przyglądał się wszystkiemu z boku jak sparaliżowany, bał się zareagować. Podnoszenie ręki na osoby młodsze od niego nie było w jego stylu, brzydziło go to, w przeciwieństwie do Brandona.

- No już, kończcie to. - Ciemnowłosy mężczyzna sprawnie podniósł ich z ziemi za ramiona i wszedł pomiędzy niesforną dwójkę, wciąż kurczowo trzymając ich drobne ciała. - Nie tolerujemy tutaj takiego zachowania, zrozumiano? - Ścisnął mocniej, ale wciąż w granicach normy.

Connor nerwowo potrząsnął głową, przez co jego włosy rozwichrzyły się jeszcze bardziej. Michael natomiast wciąż milczał, a prawą nogą brodził w piasku i podziwiał wzory, jakie powstawały na nim pod wpływem jego dotyku.

- Zrozumiano? - Brunet zdążył już wypuścić piegowatego blondyna i zwrócił się bezpośrednio do czerwonowłosego, drugą dłoń również przenosząc na jedno z jego ramion.

Michael wpatrywał się w niego zaszklonymi oczami, a z chwilą gdy pierwsze łzy zaczęły spływać po jego policzkach, krzyknął. Po prostu krzyknął. Krzyczał bez opamiętania nawet wtedy, gdy Brandon wypuścił go już z uścisku. Luke czytał w jego dokumentach o skłonnościach do częstych i intensywnych napadów histerii i stanów lękowych, ale nie wiedział, że są one tak niespodziewanie.

Brunet zilustrował jeszcze wzrokiem wciąż nieuspokojonego nastolatka i chwycił w usta swój gwizdek.

- Idźcie się umyć, koniec na dzisiaj – powiedział twardo, kiedy zagwizdał, a chłopcy sprawnie udali się do ośrodkowej łazienki.

Brandon sam szybko ulotnił się z pola widzenia Luke'a, w konsekwencji czego został on na boisku sam z Michaelem. Chłopak w dalszym ciągu nie doszedł do siebie, więc mężczyzna podszedł do niego i chwycił jego twarz w swoje szorstkie dłonie. Ich uczucie budziło w czerwonowłosym nieprzyjemne uczucie, były duże i zimne, chłopak czuł się mały przy Hemmingsie, przytłoczony jego obecnością.

- Uspokój się, proszę – mężczyzna szepnął najciszej, jak tylko mógł i nie urywał kontaktu wzrokowego z nastolatkiem. Kolorowowłosy odetchnął kilkukrotnie, zanim przytaknął.

- Już jest dobrze.

- Świetnie. - Luke posłał mu słaby uśmiech. - Teraz idź do łazienki, umyj się po meczu.

- Nie chcę być w niej z innymi – powiedział słabym głosem, a blondyn posłał mu pytające spojrzenie. - Czuję się nieswojo w towarzystwie obcych roznegliżowanych chłopaków.

Wtedy do mężczyzny dotarło to ze zdwojoną siłą i choć ciężko byłoby mu to przyznać, był z tego faktu nawet trochę zadowolony. Nie wiedział dlaczego, ale wizja Michaela, który jest homoseksualistą, była dla niego miła.

- Jeżeli chcesz, możesz skorzystać z łazienki personelu. - Luke poklepał go pokrzepiająco po plecach. - Nie powiemy nic Brandonowi, zgoda? - wystawił zaciśniętą pięść w jego stronę, a chłopak od razu przybił ją* z uśmiechem na ustach.

~*~


Luke odprowadził czerwonowłosego pod skrzydło dla personelu, a po drodze udało mu się zamienić z nim kilka słów. Nie były to właściwie niesamowicie istotne informacje, ale blondyn się nie narzucał. Stwierdził, że musi być delikatny i subtelny, jeżeli chce zawrzeć znajomość z Michaelem, a małe kroczki są tutaj najlepszym rozwiązaniem.

- To tutaj. - Wskazał palcem na rząd szklanych kabin. Michael skinął głową.

Luke stanął obok jednego z parawanów w zamiarze wypatrywania ewentualnego Brandona, który mógłby przyłapać Clifforda w ich łazience, a Michael bez oporów ściągnął z siebie przepocone ubrania. Blondyna korciło przez cały ten czas, aby odwrócić się w stronę czerwonowłosego choć na chwilę i niekulturalnie podejrzeć kawałek jego idealnie bladego ciała, ale powstrzymał tę wyjątkowo męską – jak to ujął w swojej głowie – rządzę.

Michael finalnie wszedł do jednej z kabin, a jej szklane ściany zaparowały równo z momentem odkręcenia ciepłego strumienia wody. Wtedy mężczyzna nie mógł już oprzeć się pokusie i odwrócił się delikatnie, podziwiając odznaczający się na szkle zarys sylwetki chłopaka. Wystarczył sam kontur jego ciała, a zmysły Luke'a zaczęły pracować na obrotach „michaelmichaelmichael" i nie mogły przestać. Tłumaczył się przed sobą tym, że przecież Michael nie może zobaczyć go wpatrującego się w kabinę zza zaparowanej szyby, ale z tyłu głowy wiedział, że robi źle.

Mimo, że nie było mu to szczególnie na rękę, Luke po prostu wpadł. Nie wiedział dokładnie w co, ale wpadł w to specyficzne coś głęboko i mocno, a szanse na wydostanie się z tego były wyjątkowo znikome.


- - - - - - - - - 

* chodzi o "żółwika", no wiecie

znów zmieniłam okładki i bŁAGAM NIE KRZYCZCIE NA MNIE, TE ZOSTANĄ NA DŁUGO, OBIECUJĘ

ps przypominam, że ludzie z twittera mają lepiej, bo zawsze wiedzą o rozdziałach i innych fajnych rzeczach szybciej ;-) @oopsmytyler

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro