Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

six;

- Pocałuj mnie.

Słowa te wyszły z ust Michaela tak lekko i obojętnie, jakby w ogóle nie przejmował się ich wartością. Jednak, w jego głowie wyglądało to zupełnie odwrotnie. W pierwszej sekundzie zganił się za nie, myśląc, że abstrakcją byłoby w ogóle wizualizowanie sobie miękkich warg mężczyzny na swoich własnych. Pełnych, idealnie różowych, dojrzałych. Nie, to nie mogło być realne.

Z drugiej strony jednak, widział w oczach Luke'a coś, czego wcześniej nie dostrzegał. Ten charakterystyczny błysk, pełen emocji i pożądania. Pełen niemożliwego do definicji uczucia.

- Co? - Mężczyzna poprawił się w miejscu, ledwo zauważalnie zmniejszając odległość dzielącą ich ciała.

- Słyszałeś mnie.

- Nie mogę Michael, przepraszam... - zaczął, ale nastolatek zgrabnie wszedł mu w słowo, łapiąc jego dłonie w swoje mniejsze.

- Po prostu to zrób, proszę.

Blondyn przygryzł delikatnie wargę, lustrując jednocześnie twarz młodszego, wykrzywioną wówczas w pobłażliwym uśmiechu. Delikatnie wysunął on swoją rękę z tej kolorowowłosego i przeniósł ją na jego policzek, tym samym przyciągając do siebie ich twarze. Spojrzał w spragnione troski oczy Michaela ostatni raz, zanim nastolatek wykrzywił głowę w bok i subtelnie musnął jego spierzchnięte wargi.

Luke zacisnął powieki na to uczucie. Przez dwadzieścia sześć lat swojego życia miał okazję całować naprawę dużo osób, ale nigdy nie czuł przy tym takiego pragnienia i pożądania, jak w tym momencie.

Chłopak przeniósł swoje dłonie ku górze i oparł je o kark starszego, pogłębiając pocałunek, a blondyn oddał się temu całkowicie. Tak bardzo zatracił się w byciu całowanym przez młodego chłopca, że cała reszta egzystencji zdawała się dla niego stracić jakąkolwiek wartość i byt.

Liczyli się tylko oni.

Liczyły się ich zsynchronizowane usta, które poruszały się coraz bardziej chaotycznie i namiętnie.

Liczyła się tylko ta intymna chwila, którą ze sobą dzielili.

Do czasu.

- Luke? - Jasnowłosy po usłyszeniu swojego imienia niemalże od razu odskoczył od niebieskowłosego, a strużka śliny, którą niezręcznie dzielili, przerwała się.

Jai stał w progu sypialni młodszego z rękoma opartymi o pierś i patrzył na skrępowaną dwójkę wyczekująco. Czy to był koniec kariery Luke'a w tym miejscu? Czy znów będzie musiał wrócić do matki ze skruszonym wyrazem twarzy i powiedzieć, że nawalił... kolejny raz?

- Nie... Nie wiedziałem, że już wróciliście – wypalił niezręcznie i wstał z łóżka, podchodząc bliżej do współpracownika.

- Dzwoniłem do ciebie kilka razy, żeby powiedzieć, że jesteśmy w drodze, ale najwidoczniej byłeś zajęty czymś innym.

- Czy moglibyśmy porozmawiać o tym... - Luke obrzucił Michaela pojedynczym spojrzeniem, zanim kontynuował. - Na osobności?

- Chyba nie mamy innego wyboru. - Westchnął. - Nie powiem o niczym Brandonowi, dopóki sam mi tego nie wyjaśnisz. Czekam na ciebie w moim pokoju.

Pozostała dwójka usłyszała tylko dosadny trzask drzwi, zanim ponownie zostali sami w sypialni nastolatka. Hemmings potarł swój kark w akcie zdenerwowania i zakręcił się wokół własnej osi, chciał, żeby jego nerwy trochę opadły, zanim uda się na rozmowę z Jai'em. Michael obserwował to wszystko z przeszklonymi oczami, on naprawdę nie chciał, aby skończyło się to właśnie w ten sposób. Ten mężczyzna za bardzo się dla niego liczył, aby niebieskowłosy dał temu wszystkiemu odejść tak łatwo.

- Przepraszam – szepnął, pocierając swoje oczy, a blondyn tylko pokiwał głową.

- Nie przepraszaj, Michael. - Luke podszedł do łóżka i uklęknął przed skulonym do granic możliwości nastolatkiem, zanim pogłaskał jego policzek. - Nie zrobiłeś nic złego. - Uśmiechnął się delikatnie. Jego policzki przybrały efektowny odcień jasnej maliny, co nie umknęło też Cliffordowi, który zachichotał na ten widok.

Blondyn przejechał ręką po szczęce chłopaka i z powrotem stanął na nogi. Nie żałował niczego, co się wydarzyło. Całe najgorsze zło byłoby warte uczucia warg Michaela na swoich. Odkąd Luke miał okazję go zaznać, nie myślał o niczym innym, niż o zrobieniu tego ponownie... I ponownie.

- Czy to miało jakieś znaczenie? - Kolorowowłosy zapytał go cicho, zanim ten zdążył opuścić jego pokój.

Luke nie omieszkał trudzić się z odpowiedzią. Zamiast tego podszedł do niego ponownie i złożył szybki, ale głęboki i spragniony pocałunek na jego wciąż opuchniętych ustach.

- Dobranoc, Michael. - Szepnął wymijająco i przejechał kciukiem po jego zarumienionym policzku, gdy ten przymknął oczy i uśmiechnął się delikatnie.

- Dobranoc, Luke. - Spojrzał w jego błyszczące, błękitne oczy ostatni raz tego wieczoru, zanim blondyn zniknął w mroku korytarza.

Michael nie mógł być szczęśliwszy.

~*~


- Dlaczego miałbym nie mówić o twoim romansie Brandonowi? - Jai oparł się o parapet, jego brew była uniesiona wyjątkowo wysoko, był zbyt pewny siebie.

- Po pierwsze, to nie romans. - Poprawił go. - Po drugie, nie znajdziecie drugiego chętnego na posadę, której zadaniem jest opieka nad niedoszłymi kryminalistami.

- To nieszczególnie mnie przekonuje. - Ciemnowłosy wzruszył ramionami, a krew Luke'a wrzała w jego żyłach coraz bardziej. - Powinienem zgłosić cię na policję za spoufalanie się z nieletnim, jesteś dla niego za stary.

- Słuchaj... - Blondyn pociągnął końcówki swoich włosów, miał ochotę wyrywać je garściami. - Mogę ci zapłacić, mogę przejąć twoje obowiązki, mogę zrobić wszystko, tylko błagam... On. Nie. Może. Mnie. Zwolnić – wycedził, w odpowiedzi otrzymując tylko melodyjny śmiech dwudziestoparolatka.

- To nie jest mój biznes.

- Jai, ja naprawdę...

- Nie, najpierw daj mi skończyć. - Przerwał mu skinieniem dłoni. - To nie jest mój biznes, owszem, ale twoje propozycje są całkiem kuszące. Będę trzymać język za zębami, ale nic w dzisiejszym świecie nie jest za darmo, masz tego świadomość.

- Okej, wywiążę się z umowy. Wierzę, że dotrzymasz słowa. - Luke zacisnął dłonie w pięści. Naprawdę nie chciał być pod kontrolą bruneta, ale nie to było teraz dla niego priorytetem. Był w stanie poświęcić się dla pracy, dla siebie... I dla Michaela.

- Oczywiście, że dotrzymam słowa, za kogo mnie masz? - Prychnął dezaprobowanie. - Pamiętaj jednak, że jeżeli ty złamiesz obietnicę, ja zrobię to samo ze swoją. Wiesz, jak to mówią, oko za oko...

- Ząb za ząb.  


- - - - - - 

hejka, dzieciaki

na wstępie dziękuję mateuszowi (ilysm bro, dobre    p o m a r a n c z o w e), bo gdyby nie on, nie zdecydowałabym się na taki bieg wydarzeń:-)(-:!!!

wiem, że dziś jest wyjątkowo króciutko, ale nie chciałam rozwlekać akcji, mam nadzieję, że nie jesteście zawiedzeni

jakieś odczucia co do rozdziału, pytania, przemyślenia?

okej, na koniec jeszcze gorsza strona medalu - zbliża się rok szkolny, tym samym najprawdopodobniej najcięższy rok roboczy w mojej życiowej karierze, więc nie mogę obiecać wam systematyczności w związku z rozdziałami. jasne, postaram się zaglądać tutaj przynajmniej raz w tygodniu, żeby podzielić się z wami czymś nowym, ale to nie będzie łatwe. nie bądźcie źli i nie zapominajcie o mnie, bo i ja nie zamierzam o was zapomnieć, oki?

dbajcie o siebie i starajcie się uczynić ten rok szkolny jak najlepszym, wierzę, że wam się uda, przecież nie może być inaczej. trzymajcie się ciepło i postarajcie się przeżyć te dziesięć miesięcy, to zleci tak szybko, jak przyszło, obiecuję

ily

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro