preface;
Luke od zawsze uwielbiał pracę z młodzieżą. Kochał patrzeć na rozpierającą te dzieciaki energię i tyle chęci do życia, których jemu samemu często brakowało.
Już na studiach pracował dorywczo w kilku zakładach poprawczych i jednym schronisku, ale szybko rezygnował. O ile dzieci, te starsze, jak i te młodsze, uwielbiał, nie mógł znieść patrzenia na ich marny los i to, jak cierpią z powodu tego, gdzie teraz są.
Takim też sposobem znalazł się tutaj.
W małym ośrodku dla młodzieży niedostosowanej społecznie.
Nie podejmowano tutaj tak radykalnych działań jak w przedsiębiorstwach większego kalibru, a chłopcy faktycznie żałowali swojego zachowania i choć szło im to dość opornie – starali się zmienić.
Młodemu opiekunowi naprawę spodobało się to miejsce. Pierwszy raz czuł się gdzieś dobrze i niemal od razu udało mu się zaaklimatyzować i zakochać w tutejszej młodzieży.
Jednak, pamiętajcie – początki zawsze są ciężkie.
Zwłaszcza, gdy do ośrodka trafia ktoś, kogo noga nigdy nie powinna stanąć w progu domu wychowawczego.
- - - - - - - - - -
ten pomysł kiełkował w mojej głowie od początku czerwca i wreszcie, gdy skończyłam moje inne prace, mam czas, aby go zrealizować :-) wiem, że jest dość dużo historii z więzieniem/zakładem poprawczym/ecetera w tle, ale ja chciałabym spróbować ugryźć to z trochę innej strony.
cóż, mam nadzieję, że wam się spodoba. czekajcie na pierwszy rozdział i dbajcie o siebie, dziecioszki
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro