Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

fourteen;

przepraszam za tak długą nieobecność

pytanie rozdziału: kto z tego """"opowiadania"""" jest waszą ulubioną postacią?


 Atmosfera w sypialni nastolatka robiła się gorętsza z sekundy na sekundę, a ciśnienie w pomieszczeniu przyciskało wszystkich w podłogę. Koncepcja była pozornie nieskomplikowana, jednak wciąż potrzebowała dopracowania i opanowania.

- Boję się – Michael szepnął do ucha Caluma, a ten wzdrygnął się delikatnie. - Naprawdę kurewsko się boję.

- Nie masz czego, stary.

- A co jeżeli Brandon nam nie uwierzy?

- Nie ma do tego podstaw. - Ashton podrzucił telefon w dłoni. - Mamy chuja w garści.

- Jasne, rozumiem. Wciąż jednak jesteśmy tylko gówniarzami, którzy gówno wiedzą o życiu i z autopsji wiem, że zostanie to wyciągnięte przeciwko nam.

- A czy to ważne? - Calum spojrzał na Michaela z wyrzutem, a ten wzruszył tylko kościstymi ramionami. - No właśnie.

~*~


- Co chcecie mi pokazać? - Brandon oparł się o oparcie fotela, zatapiał się w nim. Wyraźnie dawał młodszym znać, że nie ma czasu i chęci na jakiekolwiek dyskusje. - Marnujecie mój tlen i czas, proszę, sprężcie się.

Michael wstrzymał powietrze, gdy Calum nachylił się w stronę opiekuna z komórką w dłoni. Palce kolorowowłosego nastolatka splotły się w zestresowaniu, oczekiwanie na moment kulminacyjny zabijało go od środka.

Brunet z satysfakcją obserwował mimikę Brandona, gdy ten z sekundy na sekundę wraz z upływem akcji filmu, zmieniał wyraz twarzy. Obojętność zastąpił na niej szok i zdegustowanie, dokładnie takie, jakiego oczekiwali chłopcy. Mężczyzna odepchnął od siebie telefon i westchnął głęboko, masując się po skroniach.

- I co mam z tym zrobić? - zapytał po chwili ciszy, lustrując ich wzrokiem.

- Jak to co? - Ashton uniósł ton głosu. - To samo co zrobiłeś z panem Hemmingsem. Luke był niewinny, a ten pedofil dalej pałęta się po ośrodku, zwolnij go do kurwy!

- Ashton, język – upomniał go. - Dobrze, ale nie mogę wyciągać pochopnych wniosków?

- Pochopnych wniosków? Żartujesz sobie? Ten stary zboczeniec pożerał twarz jednego z twoich podopiecznych, a ty zamierzać dać temu odejść w zapomnienie? Za kogo się uważasz, niesprawiedliwy chuju?

- Ashton, przysięgam na Boga, jeszcze jedna taka odzywka, a wykonam telefon, którego nie chcesz, abym wykonywał.

- Dobrze, przepraszam. - Chłopak spuścił głowę.

- Poważnie, proszę pana – Michael niepewnie zabrał głos. - Co zamierza pan z tym zrobić?

- Po pierwsze? Zadzwonić do Luke'a.

Michael opuścił gabinet z uśmiechem na ustach, a Ashton i Calum spuścili całe powietrze, które gromadzili w płucach. Teraz pozostało im modlić się tylko o to, żeby cała ta abstrakcyjna sytuacja miała swój dobry koniec, który będzie dla nich najbardziej optymalny.

- Jak sądzicie, co szef zrobi z tym kutasem? - Cal upił łyk piwa z butelki, a Michael rzucił się na trawę z wyraźnym spokojem. Kochali spędzać przerwy na podwórku. Wbrew pozorom było ono zadbane i kompatybilne z ich własnymi osiedlowymi polami.

- Nie wiem, mam to w głębokim poważaniu. Osobiście będę cieszył się ze wszystkiego, byleby Jai wycierpiał swoje.

- Brandon powiedział, że zadzwoni do Luke'a. Jak się z tym czujesz?

- A jak mam się czuć, Ashton? - Michael oparł się o łokieć i zwrócił wzrok w stronę drugiego przyjaciela. - Jestem kurewsko szczęśliwy.

Ciemny blondyn uśmiechnął się w jego stronę, zanim również rzucił się na grunt pod nimi. Calum nie czekał długo, zanim zrobił to samo i kwestią chwili był moment, w którym na trawie leżeli już wszyscy razem. Szczęśliwi, usatysfakcjonowani i wolni. W najgorszym tego słowa znaczeniu.

~*~


Luke wysłał Georgii piętnaście esemesów.

Dzwonił dwadzieścia pięć razy.

Wszystkie działania kończyły się jednak głuchą ciszą i ślepą uliczką.

Mężczyzna był w pełni świadomy tego, jak okropnie zachował się w tamtym momencie. Nie umiał jednak obwiniać siebie, nie w takim stanie. Całą winę zrzucał na przypływ emocji i chęć kochania, którą tak dosadnie mu odebrano. Tęsknił za uczuciem ciepła, ale akt, do którego dopuścił się z przyjaciółką, nie wypełniał braku w jego duszy. Agonia, która ogarnęła jego ciało, wyżerała go od środka, nic nie zmieniało się z dnia na dzień.

Moment, w którym numer Brandona wyświetlił się na ekranie jego komórki, był przełomem. Ostatnią rzeczą, jakiej blondyn mógł się spodziewać. Szansą. Nadzieją. Nowym początkiem starej historii.

Historii, którą zacznie budować od nowa.  

~*~

Godzina osiemnasta była w ośrodku godziną pewnej maści rytuału. O tej porze zmartwienia dnia codziennego odpływały w zapomnienie, a wszyscy mieszkańcy zbierali się przy jednym stole, zapominając o sporach i wrogim nastawieniu. Jedli niedopracowane posiłki i pili gorzką kawę, wymieniali się sprośnymi żartami i przeklinali ekosystem i australijską politykę. Ośrodkowe kolacje były tradycją, której złamanie groziło mentalną egzekucją.

Tego wieczoru jednak coś uległo zmianie. Dwa wolne miejsca przy stole były dla wszystkich ośrodkiem grupowego zdezorientowania. Zwolnienie Luke'a było równoznaczne ze zwolnieniem jednego, podstarzałego krzesła, ale ten dzień przyniósł kolejną stratę. Kolejne puste miejsce.

- Słuchajcie. - Brandon wstał na równe nogi i uniósł dłoń ku górze. - Nie, to nie efekt przegrzania waszych głupich, młodocianych głów. Drugie już puste miejsce świadczy o niczym innym, jak o tym, że kolejna skaza tego ośrodka została przeze mnie wyrzucona. Wiecie o tym, że nie lubię okazywać emocji, ale Jai był mi bliski i wydalenie go było dla mnie wyjątkowo ciężkie. Wiem jednak, że decyzja ta przyniesie nam lepszy dzień. Mogę wyobrazić sobie, co teraz myślicie. Jak poradzę sobie sam? Nie wiem. Dlatego, cóż, klamka zapadła. - Mężczyzna odetchnął cicho, zanim kontynuował, już z delikatnym uśmiechem na ustach. - Luke wraca.

Luke wraca.


- - - - - - - - - - - 

hejka, ludki

mam nadzieję, że ambitnie i produktywnie spędzicie świąteczny czas wolny i że macie superowe plany na sylwestra (pizza i GTA w łóżku też się liczą)

nienawidzę składać życzeń i w ramach dnia codziennego nigdy tego nie robię, ale Wam chciałabym życzyć po prostu szczęścia. aby nowy rok przyniósł więcej dobrego, żeby wszystko, co nie wyszło wam w 2016, wyszło w następnym. no, i dużo dobrego świątecznego jedzenia. wesołych świąt:-)!!!

((ps ilekroć chciałam napisać 'brandon', pisałam 'logan' (wybrani pamiętają), #1 'coffee shop' fan confirmed))

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro