Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

+eight;


 +


- Uważasz, że to, co robimy, jest słuszne? - Michael uchylił powieki, aby oblecieć spojrzeniem swojego kochanka, wiszącego nad nim i opierającego cały ciężar swojego ciała na łokciu.

- Nie wiem. - To jedyne, na co stać Luke'a, który kurczowo starał się utrzymać równowagę, kiedy jego ręka wędrowała cierpliwie wzdłuż klatki piersiowej kolorowowłosego.

Zaczęło się niewinnie, jak zresztą za każdym razem.

Dwójka ta właściwie nie skupiała się na powodach, dla których Clifford lądował w gabinecie ponownie. I ponownie. Było to rutyną, czymś stałym i niezmiennym, co permanentnie zagościło w ich życiu. Każdy dzień zaczynał się tak samo. I Luke, i Michael budzili się, wciąż jednak jakby nie żyjąc i przecierali twarze zdrętwiałymi od niewygodnych materacy rękami. Potem mijali się na korytarzach posyłając sobie wzajemnie jedynie ukradkowe spojrzenia, zdolne do zdefiniowania tylko przez poszczególne jednostki.

Właściwie można by rzec wręcz, że gdyby mężczyzna i jego nastoletni podopieczny mieli taką możliwość, oddychaliby nawet oddzielnym powietrzem, aby tylko nie wzbudzać podejrzeń, trochę jednak wyolbrzymionych.

Tymczasem, delektowali się sobą nawzajem i nie liczyło się dla tej dwójki nic więcej niż ich ciała splecione w jedno. Bliskie sobie, współdziałające i niemożliwe do odseparowania, z chwilą pierwszego kontaktu fizycznego, stały się nieodzowną jednością niezdolną do działania w innej formie niż ta, jaką osiągnęli.

- Czy to, co robimy, jest słuszne? - zapytał ponownie starszego, ignorując jego poprzednią wypowiedź. Oddech chłopaka był płytki i świszczący, nastolatek dopiero poznawał swoją fizyczność i seksualność, był wrażliwy na każdy dotyk. Mężczyzna z kolei onieśmielał go swoim doświadczeniem i dojrzałością, dominował nad młodszym i sprawiał, że ten czuł się mały i przytłoczony, wciąż jednak podniecony i niecierpliwy. Uczucie to było nowe i obce dla Michaela, ale to czyniło je jeszcze bardziej upragnionym.

- Nie, nie jest – mruknął, zaczerpując kolejnego głębszego oddechu. Jego dłoń wsunęła się pod za duże spodnie niebieskowłosego i zadrżała niepewnie. - Ale oboje tego chcemy. Bo tak jest, prawda?

Michael przytaknął głową gorączkowo, niezdolny do wypowiedzenia pojedynczego słowa. - Tak – wyszeptał, skoncentrowany na palcach blondyna sunących w górę i w dół po długości nastolatka.

- Jeżeli poczujesz się niekomfortowo, powiedz mi, a natychmiast przestanę.

- Chcę być blisko ciebie, to wszystko. - Michael uniósł się na łokciach i złapał ze swoim kochankiem kontakt wzrokowy, a ten przelotnie musnął jego usta.

- Dobrze. - Odbił się od materaca i osobiście ściągnął spodnie z mlecznobiałych nóg chłopaka.

Wiedział, że to dla niego niezręczna sytuacja.

Dlatego też scałował jego uda, ściskając je przy tym lekko i próbował dodać mu chociaż trochę pewności siebie, jakby pocałunki te miały zastąpić strach.

Dalej wszystko toczyło się już szybko. Rozrzucone po klaustrofobicznie małym pokoju ubrania, pot spływający po twarzach, dłonie, karki i oczy zmieszane w jednym, wielkim bałaganie dwóch ciał. Ból i przyjemność, siła i delikatność – tak kolidujące ze sobą, a w tej jednej, intymnej sytuacji harmonicznie zsynchronizowane.

- Nie chcę robić nic wbrew twojej woli. - Luke jeździł palcem wskazującym wzdłuż boku talii niebieskowłosego, drugą ręką dotykając delikatnie jego podbrzusza.

- Nic nie jest wbrew mojej woli. Potrzebuję cię.

Mężczyzna skinął głową i kiedy wreszcie upewnił się, że jego młodszy partner na pewno, nieodwołalnie, dobrowolnie i w pełni świadomie jest gotów na to, aby przekroczyć ostatnią granicę, jaka ich dzieli, wsunął w niego pierwszy palec.

Potem drugi.

Trzeci.

Dzieciak skłamałby, gdyby stwierdził, że nie czuł bólu. Był nadwrażliwy i wyolbrzymiał każdy ruch starszego, zresztą miał tylko szesnaście lat. Nie ubolewał jednak nad stratą czystości tak wcześnie, przy Luke'u wszystkie moralne wartości przestawały bowiem mieć jakiekolwiek znaczenie i Michael wiedział, że gdyby Hemmings kazał skoczyć młodszemu w ogień, zrobiłby to.

- Luke, o mój Boże. - Kolorowowłosy poczuł pustkę, gdy utracił kontakt fizyczny z blondynem, ale zaraz doświadczył tego mocnej, ze zdwojoną siłą. Nigdy nie był jeszcze ze swoim kochankiem tak blisko jak w chwili, gdy ten na dobre złączył ich ciała w jedno. Ciarki przebiegły przez przeźroczyście białe nogi nastolatka, a koniuszki jego palców u dłoni pobielały z niemożności logicznego przyswojenia sytuacji i jej przebiegu.

Michael kompletnie stracił panowanie nad swoim ciałem, przyjemność wylała się na niego i paliła jak wrzątek każdy skrawek jego nagiego ciała.

W kochaniu się była ta od dawien dawna ta dziwna, emocjonalna specyfika, która czyniła tą chwilę magiczną, ale mogła też zostawić na umyśle rysę w postaci fatalnych wspomnień, bólu, niesmacznego zapachu i niezgrabnego zarysu bioder, bo i takie wizje panoszyły się gdzieś po świecie. Jednak z chwilą, gdy Clifford otworzył na chwilę zaciśnięte do tej pory oczy i zobaczył przed sobą Luke'a poruszającego się płynnie w przód i w tył z rozchylonymi wargami, wiedział, że zapamięta ten moment jako coś pięknego i godnego zachowania w pamięci.

Kilka chwil, jęków, łez i wymienionych pocałunków później było już po wszystkim. Luke leżał z głową na klatce Michaela i oddychał niemiarodajnie dochodząc do siebie po orgazmie, który osiągnął z imieniem młodszego na ustach. Jego włosy były posklejane i rozwichrzone, a nawet mimo tego wyglądał jak najbardziej skrupulatnie stworzone dzieło sztuki. Dzieciak zagryzł wargę i niepewnie przejechał po nich swoimi palcami. Paradoksem było to, jak skrępowanie mierzwił włosy starszego, wówczas gdy chwilę temu dzielili ze sobą dużo bardziej intymny fragment ich życia.

- Myślę, że bardzo mocno cię kocham. - Serce młodszego zatrzymało swoją akcję na te kilka słów wypowiedzianych w kompletnym amoku z ust Luke'a, gdy ten nadal bezwładnie leżał na nagim ciele chłopaka. - Naprawdę, naprawdę bardzo mocno cię kocham.

- Ja ciebie też – odpowiedział półszeptem, wciąż nie do końca świadomy tego, co właśnie usłyszał.

Niebieskowłosy był tak szczęśliwy, mógł kończyć w ten sposób każdy dzień swojego marnego życia.

Wtedy jednak osobliwy błysk przeszedł przez umysł Michaela, jakby jakiś grom uderzył go tak mocno i głęboko, że wszystkie poprzednie wydarzenia przestały mieć znaczenie. W jego oczach szybko zebrały się pierwsze słone łzy, a policzki zaogniły się gwałtownie, nie czekając nawet na pozwolenie właściciela.

Michael obudził się.


- - - - - - - - - -

hej, dzieciaki

rozdział jest króciutki i na pierwszy rzut oka niezbyt istotny na tle całej fabuły, ale w przyszłości będzie bardzo przydatny, o czym zresztą przekonacie się sami za jakiś czas.

i, hej! nie w moim stylu jest zostawianie was bez czegokolwiek tak długo, więc stwierdziłam, że wypadałoby wreszcie coś wrzucić

przypominam wam też o instagramie - @cacthecreator (tak, usunęłam prawie wszystkie zdjęcia, ale były po prostu brzydkie, fight with me) i o snapchacie - @lord_cac, który założyłam właściwie tylko pod was, więc śmiało możecie mnie tam dodawać:-) (jestem królową reklamy, powiedzcie mi coś, czego nie wiem)

ily, do następnego

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro